Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,862 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (2267.) TURCJA NA HISTORYCZNYM ZAKRĘCIE, CZYLI O CO TAK NAPRAWDĘ CHODZI W TYM CAŁYM ZAMIESZANIU

    W Turcji ścierają się dwa megatrendy: z jednej strony autentyczne dążenie do integracji z Unią Europejską, z drugiej natomiast chęć do przewodzenia państwom islamskim. Jest oczywiste, że tej drugiej roli odgrywać nie może ani biedny i skonfliktowany wewnętrznie Egipt, ani bogata i konserwatywna Arabia Saudyjska, ani też odległa – i bardziej wielokulturowa – Indonezja. W sposób oczywisty te dwa projekty są nie do pogodzenia, przy czym działania intencjonalnie proeuropejskie, niby integracyjne, są umiejętnie wykorzystywane do wdrażania postępowych reform strukturalnych oraz instytucjonalnego wzmocnienia państwa, a zwłaszcza gospodarki.
    W konsekwencji obecnych zaburzeń – jeśli nie zostaną szybko przezwyciężone i o ile nie zostaną z nich wyciągnięte właściwe polityczne wnioski – prawdopodobnie nie uda się zrealizować ani jednego. To rozdarcie jest najgłębszą przyczyną obecnego konfliktu, przy czym podziały tylko na pozór biegną pomiędzy władzą i protestantami. Podzielone co do wizji przyszłości są zarówno elity władzy, jak i społeczeństwo. Burzliwe zajścia na ulicach Istambułu, Ankary, Adany i innych miast to tylko powierzchnia zjawisk.
    Rzecz idzie o sprawy zupełnie fundamentalne, strategiczne, dalekosiężne. Warto zdawać sobie z tego sprawę w obliczu zalewu agencyjnych informacji o dramatycznych – i telegenicznych – wydarzeniach.

  2. (2266.) Szanowny Panie Profesorze. W ciekawym komentarzu o buncie w Turcji pisze Pan;…. ” w kontekście wojny domowej w Syrii”. Można zapytać, jakiego typu tam trwa wojna domowa, lub czy jest to kierowana z zewnątrz, uzbrajana i szkolona dywersja mieszcząca się w szerszym planie opanowania Bliskiego Wschodu, neutralizacji Iranu i szkodzenia Rosji. Jest to sekwencja zbrojnych akcji mocarstwa od Iraku i Afganistanu począwszy, przez Tunezję, Egipt i Libię. Najgorsze w tym jest, że tam giną ludzie, niszczony jest kraj z jego dobytkiem, kulturą i przyszłością. A społeczność międzynarodowa i elity patrzą i niektórzy zacierają ręce.

  3. (2265.) CO SIĘ DZIEJE W ISTAMBULE? CO DALEJ Z TURCJĄ?

    Jak zawsze tak i tym razem rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele dzieje się naraz. Powody protestów – wpierw w Istambule, a potem także w innych miastach – są inne niż w pobliskich krajach, czy to arabskich na Bliskim Wschodzie, czy też sąsiednich śródziemnomorskich na południu (Cypr) i wschodzie (Grecja) oraz na północy (Bułgaria). Często jednak dzieje się tak, że jakiś pretekst wywołuje zamieszanie, z którego później dochodzi do buntu albo nawet rewolucji; już nie raz „z iskry rozgorzał płomień”.
    Tym razem, w Istambule – tym pięknym i żywym mieście łączącym uroki Wschodu z atmosferą Paryża – ludzie, głównie młodzi, bo tak najczęściej bywa, zostali sprowokowaniu niemądrą i arogancką decyzją o przebudowie przylegającego do centralnego placu Taksin parku. Gezi Park jest fajnym miejscem relaksu, spacerów, spotkań towarzyskich, weekendowych wypadów rodzinnych; biegałem tam podczas niedawnej wizyty w Istambule. Niemądry zamiar stawiania w takim miejscu jakichś budowli – spory i nieporozumienia co do tego jakich, to też jedna z przyczyn wpierw niewinnych przepychanek, a potem już ostrych starć – skłonił ludzi do protestów. Arogancja zaś władz polegała na tym, że zamiast wyjaśnić, co i dlaczego chcą zrobić, polega na tym, iż zlekceważyły vox populi, podtrzymując uparcie swoje stanowisko. Potem szybko doszło do konfrontacji demonstrujących z siłami porządkowymi i do eskalacji zamieszek. Jest blisko dwa tysiące zatrzymanych i aresztowanych, są ranni, trwają demonstracje – także rozróby, jak to najczęściej przy takich okazjach bywa, i nieuniknione w takich przypadkach interwencje policji.
    Ze sprzeczki lokalnej robi się kryzys państwowy, gdyż teraz już zarzuca się premierowi Recepowi Tayyipa Erdoganowi (rządzi od marca 2003 roku) zapędy autokratyczne i ciągoty do islamizacji Turcji. Zarzuca się i dlatego, że niektórzy sądzą, że chciałby kandydować w przyszłym roku na prezydenta republiki. Nie należy mieć żadnych złudzeń, że od tej chwili obecny konflikt będzie już bezlitośnie rozgrywany również pod tym kątem.
    Obecne rozruchy to teraz już nie jest kwestia, którą da się rozwiązać cofnięciem nierozsądnej, podjętej wbrew opinii publicznej decyzji o zabudowie części Geza Park. To tak jakby prezydent Warszawy postanowiła zbudować galerię handlową w Łazienkach i potem upierała się przy takiej głupiej decyzji.
    Teraz jest to już poważny kryzys, który w dodatku nasila się w kontekście kryzysu w Unii Europejskiej, a zwłaszcza w sąsiednich krajach, w Grecji, na Cyprze, w Bułgarii; w kontekście wojny domowej w Syrii, z której masa ludzi uszła do wschodnich regionów Turcji; w kontekście od lat nierozwiązanego konfliktu z mniejszością Kurdów na pograniczu Syrii, Iraku i Iranu; na tle nieprzezwyciężonej od dziesiątków lat kwestii relacji z Armenią (granica wciąż jest zamknięta); i oczywiście na tle Arabskiej Wiosny, ciągnącej się już od kilku lat poprzez wszystkie pory roku po drugiej stronie Morza Śródziemnego.
    To ciekawe, ale sytuacja gospodarcza Turcji jest względnie dobra, nie tylko na tle okolicznych państw, zwłaszcza arabskich, ale również w porównaniu do Unii Europejskiej. Tempo wzrostu PKB w ostatnich latach jest tam bardzo szybkie, bez mała „chińskie”. W roku 2010 wyniosło imponujące 9,2, a w roku 2011 kolejne 8,5 proc. Gdzież do takiej dynamiki krajom UE, także tej polskiej „zielonej wyspie”! W rezultacie poziom PKB jest relatywnie wysoki. Licząc parytetem siły nabywczej, PSN, wynosi około 15 tysięcy dolarów na mieszkańca (a jest ich dużo, bo Turcja to ludny kraj, liczący już ponad 80 milionów obywateli), podczas gdy w Egipcie jest to zaledwie 6.600, a w Bułgarii 14.200 (dla porównania, w Polsce PKB na głowę wynosi około 21 tysięcy dolarów PSN).
    Prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego zakładały na rok 2013 i 2014 wzrost PKB odpowiednio o 3,5 oraz 5,0 proc., ale nie wykluczone, że w przypadku destabilizacji sytuacji politycznej spowodowanej obecnymi rozruchami będą musiały być zweryfikowane w dół. W ślad za taką dynamiką w Turcji spada – spada, nie rośnie, jak w UE, w tym w Polsce – bezrobocie, które wynosi obecnie (luty 2013) tylko 10,5 proc. Tylko, bo w Grecji jest ponad dwuipółkrotnie większe. Poniżej progu ubóstwa żyje relatywnie mało ludzi, bo mniej niż 17 procent. Zróżnicowanie dochodów jest większe niż w Polsce, ale mniejsze niż po drugiej stronie Morza Czarnego w Rosji czy w bogatych Stanach Zjednoczonych; współczynnik Giniego oscyluje wokół 0,40. Inflacja obniża się i wynosi ostatnio (kwiecień 2013) 6,1 proc.
    To nie ekonomiczna mizeria wywołała obecne bunty, ale przede wszystkim zaskakująca nierozwaga i arogancja władzy, choć z pewnością na placach i ulicach Istambułu, Ankary i innych tureckich miast jest relatywnie więcej ludzi bez pracy niż tych, dla których zajęć nie brakuje. Zaskakująca, gdyż premier Erdogan doprawdy ma na swoim koncie znaczące osiągnięcia, zwłaszcza jeśli chodzi o prowadzoną podczas ostatnich kilkunastu lat sensowną politykę rozwoju społeczno-gospodarczego.
    Teraz już to, co się dzieje na placu Taksin, to nie jakaś „zadyma”, lecz przejaw poważnego konfliktu społecznego i politycznego. Nie mam żadnych wątpliwości, że psychologicznie motywowanego również efektem naśladownictwa płynącym z innych części Europy i świata. Taksin Square w Istambule to nie Tahrir Square w Kairze – a byłem w tych ciekawych czasach na obu – ale i tym razem rzeczy mogą wymykać się spod kontroli. Nie dobrze by było…

  4. (2264.) Szanowny Panie Profesorze. Chciałbym zadać Panu pytanie odnośnie umów śmieciowych. W jednym z wywiadów powiedział Pan, że trzeba je zlikwidować. Zastanawia mnie, czy w okresie kryzysu jest to korzystne dla pracowników? Przecież wzrośnie szara strefa. Proszę uprzejmie o wyjaśnienie dla laika. Pozdrawiam

  5. (2263.) BETTER LIFE INDEX

    Since several years I am arguing in favor of broader approach to the evaluation of economic – and social – progress. We are already in the postGDP economy hence we do need the postGDP economics. Along such a line I’m discussing the issues in my newest book called “Whither the World? Political Economy of the Future” (in Polish http://ksiegarnia.proszynski.pl/product,66008; English edition forthcoming). As for the alternative measures of socio-economic progress, several of them have been proposed in the literature, including my proposition of the ZIP, that is Integrated Well-Being Index (see more in “Truth, Errors, and Lies: Politics and Economics in a Volatile World” http://www.cup.columbia.edu/book/978-0-231-15068-2/truth-errors-and-lies). For some years also the OECD runs comparative analysis of its member states, as well as some more countries, preparing the Better Life Index. According to this method, the happiest nation in the world are Australians, followed by . You can find more here: http://www.oecdbetterlifeindex.org/.

    “HOW ‘S LIFE?
    There is more to life than the cold numbers of GDP and economic statistics – This Index allows you to compare well-being across countries, based on 11 topics the OECD has identified as essential, in the areas of material living conditions and quality of life.

    EXECUTIVE SUMMARY

    HISTORY
    For over fifty years, the Organisation for Economic Cooperation and Development (OECD) has helped governments design better policies for better lives for their citizens. It provides a forum in which leaders and policy makers can work together to share experiences and seek solutions to common problems, and produces high-quality internationally comparable statistics used to understand what drives economic, social and environmental change.
    Ever since the OECD started out in 1961, GDP has been the main factor by which it has measured and understood economic and social progress. But it has failed to capture many of the factors that influence people’s lives, such as security, leisure, income distribution and a clean environment.
    Is life really getting better? How can we tell? What are the key ingredients to improving life – is it better education, environment, healthcare, housing, or working hours? Does progress mean the same thing to all people or in all countries and societies? A pioneer in this emerging field of research, the OECD has been working for almost ten years to identify the best way to measure the progress of societies – moving beyond GDP and examining the areas that impact everyday people’s lives. Today, the fruit of this work is manifested in the OECD Better Life Initiative.

    BETTER LIFE INITIATIVE
    The OECD Better Life Initiative allows a better understanding of what drives the well-being of people and nations and what needs to be done to achieve greater progress for all. Drawing upon the recommendations of the Commission on the Measurement of Economic Performance and Social Progress (to which the OECD has been an important contributor), the OECD has identified 11 dimensions as being essential to well-being, from health and education to local environment, personal security and overall satisfaction with life, as well as more traditional measures such as income. These 11 dimensions are explored and analysed in detail in the How’s Life report, the first attempt at an international level to present the best set of comparable and comprehensive well-being indicators.
    At the same time, the OECD has created the “Your Better Life Index” to support policy making to improve the quality of life.

    YOUR BETTER LIFE INDEX
    A key instrument of the Better Life Initiative, Your Better Life Index is reaching out to those most affected by this research: you. Your voice is critical in this debate on what matters most for the progress of our societies.
    Your Better Life Index is an interactive tool that allows you to see howcountries perform according to the importance you give to each of 11 topics –community, education, environment, civic engagement, health, housing, income, jobs, life satisfaction, safety, work-life balance– that contribute to well-being.
    Your Better Life Index currently profiles the 34 OECD member countries as well as key partners Brazil and Russia across the 11 topics of well-being, and will eventually include other key OECD partner countries (, China, India, Indonesia and South Africa), representing the world’s major economies. The Index contains an overall description of the quality of life in each country, followed
    by its performance across the 24 individual indicators that make up the 11 topics of well-being. The Index also lets you see how life compares for men and women, and for those at the top and bottom of the social and economic ladder.
    Your Better Life Index allows you to put different weights on each of the topics, and thus to decide for yourself what contributes most to well-being. It also helps show how prioritising specific issues of well-being affects the overall picture. By comparing your vision of a better life with the actual progress of your country, you can become a better-informed citizen and better impact the policymaking process. You can also compare your personal Index with those of other people in your own country and elsewhere, as well as sharing it with your friends and telling us how you would improve it. It is a pioneering, interactive tool combining OECD substance with modern technology in order to educate, promote dialogue and encourage consensus on the balance between societal and economic well-being. Freely-accessible OECD reports and other sources of information are just a click away if you want to delve even further into a particular topic.

    YOUR FUTURE
    Your Better Life Index will be maintained on an ongoing basis. Already the geographical coverage has been expanded beyond the OECD to include Brazil and Russia, key partners and major world economies. The data has been updated in 2012 to include the latest figures, with added dimensions such as earnings and water quality, as well as comparisons for gender and inequality. We aim to continue to provide updated data when available, add in new indicators representing the priorities that matter to you, and fine tune our research methodologies as this field of study evolves. We, as an organisation, will continue to listen closely to your feedback on this exciting project and are eager to learn what matters most to citizens worldwide.
    Over more than 50 years, the OECD has developed a rich set of recommendations on policies that can best support economic growth. The task that we face today is to develop an equally rich set of policies to support societal progress. We hope you will join us in this mission to deliver better policies for better lives.”
    (See more: http://www.oecdbetterlifeindex.org/)

  6. (2262.) POLAND: How’s Life?
    Poland performs moderately well in overall measures of well-being, and ranks higher than average in some of the topics in the Better Life Index.
    Money, while it cannot buy happiness, is an important means to achieving higher living standards. In Poland, the average household net-adjusted disposable income is 15 371 USD a year, less than the OECD average of 23 047 USD a year. But there is a considerable gap between the richest and poorest – the top 20% of the population earn nearly five times as much as the bottom 20%.
    In terms of employment, around 60% of people aged 15 to 64 in Poland have a paid job, less than the OECD employment average of 66%. Some 66% of men are in paid work, compared with 53% of women. People in Poland work 1 937 hours a year, more than the OECD average of 1 776 hours. Approximately 7% of employees work very long hours, slightly less than the OECD average of 9%, with 11% of men working very long hours compared with just 3% for women.
    Having a good education is an important requisite for finding a job. In Poland, 89% of adults aged 25-64 have earned the equivalent of a high-school degree, higher than the OECD average of 74%. This is equally true of men and women. In terms of the quality of the educational system, the average student scored 501 in reading literacy, maths and science in the OECD’s Programme for International Student Assessment (PISA), higher than the OECD average of 497. On average in Poland, girls outperformed boys by 18 points, higher than the average OECD gap of 9 points.
    In terms of health, life expectancy at birth in Poland is 77 years, three years below the OECD average of 80 years. Life expectancy for women is 81 years, compared with 73 for men. The level of atmospheric PM10 – tiny air pollutant particles small enough to enter and cause damage to the lungs – is 34 micrograms per cubic meter, considerably higher than the OECD average of 21 micrograms per cubic meter. Poland also performs below the OECD average in terms of water quality, as 79% of people say they are satisfied with the quality of their water, below the OECD average of 84%.
    Concerning the public sphere, there is a strong sense of community and a moderate level of civic participation in Poland, where 91% of people believe that they know someone they could rely on in time of need, slightly more than the OECD average of 90%. Voter turnout, a measure of public trust in government and of citizens’ participation in the political process, was 55% during recent elections; this figure is one of the lowest in the OECD where average participation is of 72%. Social and economic status can affect voting rates; voter turnout for the top 20% of the population is 68% and for the bottom 20% it is 43%, broader than the OECD average gap of 12 percentage points and suggesting there is room for broader social inclusion in Poland’s democratic institutions
    In general, Poles are more satisfied with their lives than the OECD average, with 83% of people saying they have more positive experiences in an average day (feelings of rest, pride in accomplishment, enjoyment, etc) than negative ones (pain, worry, sadness, boredom, etc), more than the OECD average of 80%.
    (quoted after http://www.oecdbetterlifeindex.org/countries/poland/)

  7. (2261.) HONEST ECONOMICS (my recent comment posted on “Roubini Global Economics” http://www.economonitor.com/blog/2013/05/honest-economics/)

    Can you be wrong a thousand times? You can, if your reasoning is based on media concoctions, wherein some events receive excessive and biased coverage and other, less sensational events are ignored, according to the whims of advertising contracts. What sells is the information “commodity” supposedly expected by the undiscerning public: sensations interlaced with commercials. No wonder we have the impression that accidental deaths far outnumber deaths from diabetes, when in fact accidental deaths are four times less likely.

    Driven by the media, these kinds of biases also occur within economics, and can be particularly costly. The biggest issue is that not everybody has access to the full suite of data, nor the relevant economic knowledge necessary to correctly interpret economic phenomena and processes. Only large and affluent organizations can afford high-level analysis. That’s why professional economists are needed. But we should watch their prognostications, which have the power to influence decision-making by discerning people, from individuals, to a president of a concern, to a government minister to a social organization activist. We need good economics to help support decision-making by these stakeholders that benefits the economy. We need honest economics.

    And what is honest economics? Can economics, a science, after all, be dishonest? Well, as long as it’s a science, economics, wherein its essence is to explain objective regularities governing social-economic processes, is honest. The problem is that, all too often, it is not a science. It becomes an ideology, embroiled in political emotions and dogmatism. It is, at times, a self-serving instrument of political strife and social manipulation. In recent years, it has been a tool for coaxing people into taking potentially irrational actions. It’s a fashion shaped by waves of popular doctrines and pseudoscientific views promoted with ulterior motives. Economic thought often follows fads, “schools” that are trendy at a given time, or plain dogmas. How many economists, instead of knowing, only believe the thing they are advocating. Honest economics is a matter of knowledge, not belief.

    But then things get complicated again as a fundamental question presents itself: What is the purpose of economics? What is the purpose of economic activity of human beings and of society? Views diverge on that matter; and they always have, but a satisfactory answer is that the purpose of economic activity is to satisfy needs. Such a common sense approach can be found thousands of kilometers away from the intellectual centers of the world, and era behind developed economies, when asking the same question of an illiterate peasant cultivating a plot of land on the Andean plateau or grazing his goats on the sands of Sahel. He knows why he toils and makes something for himself or to trade with others for something he needs. But the present-day developed economy compares to the simplest one like a supercomputer compares to a hoe; new needs are followed by more complex questions and ever-changing ways to satisfy them.

  8. (2260.) Pytanie do Pana Profesora
    Chciabym poznać Pana zdanie na temat szkoły ekonomicznej austryjackiej.
    Cały czas próbuje zrozumieć ale wydaje sie ona sprzeczna z Pana poglądami.
    Wiec kto ma racje.
    I Pan mnie przekonuje i oni mnie przekonują.
    Pan wychwala Keynesa ani go krytykują.
    Pan ktytykuje wolny rynek oni go wychwalają.
    Wiec bądz tu mądry i pisz wiersze :)

  9. (2258.) można znaleźć na youtubie pt. Naomi Klein – Doktryna Szoku – lektor PL ( youtube.com/watch?v=TAOFisgryAE

  10. (2257.)
    Panie Profesorze chciałem dowiedzieć się co Pan sądzi o filmie w reżyserii Michael Winterbottom i Mat Whitecross
    Doktryna szoku (2009) na podstawie książki Naomi Klein “DOKTRYNA SZOKU” czy jest to rzetelny film dokumentalny? Moim zdaniem zdecydowanie TAK. Z dokumentu wynika że GURU NEOLIBERAŁÓW Milton Friedman doszedł do wniosków że kapitalistycznemu fundamentalizmowi we wprowadzeniu neoliberalnych rozwiązań, dzikiej prywatyzacji, “Wolnej AMERYKANKI” może pomóc jedynie KATAKLIZM, więc… STWÓRZMY GO (poprzez manipulację, zamach stanu, wojnę) LUB WYKORZYSTAJMY klęski żywiołowe, niepokoje społeczne które niosą ze sobą traumę, SZOK, brak racjonalnego myślenia do bogacenia się nielicznych kosztem większości ! Zachęcam do obejrzenia filmu :

    • (2259.) @Łukasz (wpis 2257). Nie widziałem filmu “Doktryna szoku”, natomiast czytałem książkę Naomi Klein. Uważam, że jest populistyczna, w wielu punktach naciągana, ale atrakcyjnie napisana. Co do diagnozy, autorka ma rację tylko po części, co zaś do propozycji działań – nie ma żadnych pragmatycznych sugestii. I t jest zasadnicza słabość książki.

  11. (2256.) Polityk to akwizytor usiłujący nam sprzedać swój sposób na życie.
    I tak jak każdy domokrążca musi działać z zaskoczenia, wymuszając podjęcie szybkich decyzji.
    Bowiem gdy już kupimy jego wyuczoną mowę ( ideologie) i zagłosujemy na niego – reklamacji nie będzie.
    4 lat sielanki ma taki polityk i spijania smietanki. Ale wieksząść polityków utyje i zachomikuje tyle ze nie musi potem pracować. Tylko praca i kreatywność ma wartość. Pomoc wzajemna. Rewolucji potrzeba, wyłapać wszystkich kłamców i prawników pracujacych dla tych kłamców. Przetrzepać im skórę, anulować niesprawiedliwe długi i zacząć wszystko od nowa :)

    Nietrafny wybór polityczny pozostanie z nami na lata, zatruwając smakowanie życia.

  12. (2255.) WHAT ONE SHOULD READ?

    This is the book – or handbook, as the title suggests – rather to be studied than read. The comprehensive work of a team of distinguished scholars has prepared “Handbook of the Economics and Political Economy of Transition”, edited by Paul Hare and Gerard Turley (Routledge, London and New York, 2013,pages 495). The closing section (37) of the volume is my chapter on “The Great Transformation 1989-2029” (p. 456-467). This is what the publisher announces:
    “Transition from central planning to a market economy, involving large-scale institutional change and reforms at all levels, is often described as the greatest social science experiment in modern times. As more than two decades have passed since the fall of the Berlin Wall and the collapse of the Soviet Union, it is now an excellent time to take stock of how the transition process has turned out for the economies that have moved on from socialism and the command economy.
    This new handbook assembles a team of leading experts, many of whom were closely involved in the transition process as policymakers and policy advisors, to explore the major themes that have characterized the transition process. After identifying the nature of initial conditions and the strengths and weaknesses of institutions, the varying paths and reforms countries have taken are fully analyzed – from the shock therapy, privatization or gradualism of the early years to the burning issues of the present including global integration and sustainable growth.
    Topics covered include the socialist system pre-transition, economic reforms, institutions, the political economy of transition, performance and growth, enterprise restructuring, and people and transition. The country coverage is also extensive, from the former socialist countries of the USSR and the satellite states of Central and Eastern Europe to the Asian countries of China, Vietnam and others. The rise of China as a key actor in the drama is chronicled, along with the emergence of a new, more confident, oil-rich Russia. The comparative prosperity of the Central European countries such as Poland and the Czech Republic is contrasted with the mixed fortunes of the former USSR, where some countries are stagnating while others boom.

    This Handbook of the Economics and Political Economy of Transition is the definitive guide to this new order of things in the former Communist world.”

  13. (2254.) Niedługo ponownie do urn bedziemy śli, od tych decyzji zalezecz bedzie najbliższa przyszłość.
    Czy znowu damy sie oszukać lisą ze bedą owieczek pilnować i ich za mocno nieostrzygą.
    Dlatego wolałbym aby nie było pośredników, choć Panu był zaufał.
    Bez rządów, czyli system społeczno – ekonomiczny, który nazywa sie anarchizm wydaje sie rozsądnym rozwiązniem. Dalczego nie mozemy wybierać swoich przedstawicieli i w kazdej chwili ich odłowywać przez referendum.
    Dlaczego musimy oszczedzać w dolarach ( jako społeczenstwo ) a nie naprzykład w złocie.
    Polscy podatnicy i ich rodziny mają oszczedności w rezerwach 100 miliardów dolarów.
    Amerykanie eksportują nam inflacje a my coraz ciezej pracujemy za coraz mniejsze pensje.
    Czyżbyśmy nie byli wolnym krajem , tylko kolonia Stanów Zjednoczonych.
    Jeszcze brakuje bazy wojskowej USA i problem bezrobocia rozwiazany bo gdzieś czytałem ze zwiekszy sie popyt na prostytutki.
    Pozdrawiam.

  14. (2253.) Witam Pana Profesora b.serdecznie.

    Jeśli istnieje stwórca , to jestem mu bardzo wdzięczny za to iż w mojej ojczyżnie urodził się mądry człowiek który od paru lat imponuje mi wiedzą .wizją naprawy świata / może nie zawsze trafną / i na którego wykładach sale są wypełnione po brzegi, a słuchacze przypominają młode ptaki z otwatymi dziubkami , czekającymi na pokarm. W tym wypadku , pokarm to wiedza i jej ogrom który Pan nam przekazuje. Dziękuję za wykład w dniu 09.05.2013 na SGH – Bud. C . Oby nie tylko moje życzenia zdrowia i wytrwałości w czytelnym przekazywaniu wiedzy ekonomicznej i nie tylko , jak Pan to czyni , Bozia wysłuchała z pozytywnym dla Pana Profesora skutkiem.Jescze raz bardzo Panu Profesorowi dziękuję i proszę o następne wykłady.

  15. (2252.)WHAT ONE SHOULD READ?
    There is a new book published by Oxford University Press within the WIDER Studies in Development Economics. The book, edited by Augustin K. Fosu, is called “Development Success: Historical Accounts from More Advanced Countries” (Oxford, 2013;ISBN 978-0-19-966070-4) and includes my chapter on “A Two-thirds Rate of Success: Polish Transformation and Economic Development, 1989-2008” (p. 277-307).

    WIDER – World Institute for Development Economics Research – and the Oxford University Press announce the book as follows: “What lessons can be learnt from ‘developed’ countries that might be useful for developing and emerging economies? With an emphasis on long-term growth and development, this book provides historical accounts of the development strategies of a select set of advanced countries. Each case study typically presents the country’s ‘successes’ and the root causes of those successes. Organized into three parts, it covers four of the Nordics (Denmark, Finland, Norway, and Sweden), other industrially advanced countries (Japan, Ireland, and Switzerland), and transition economies (Czech, Hungary, and Poland). Although the book stresses that development strategies are, by and large, country and context-specific, the historical accounts are full of recurrent themes, which should provide useful lessons for developing countries and emerging economies.”

    It’s worth to be studied if one is indeed interested in the matters of theory and policy of socio-economic development”.

  16. (2250.) BEZROBOCIE TO DLA RZĄDU TYLKO EFEKT UBOCZNY

    Rozmowa z prof. Grzegorzem W. Kołodko, „Dziennik Trybuna”, 1 maja 2013, s. 10-11

    Dlaczego w Polsce jest za mało pracy?

    Cóż, można by powiedzieć: chcieliście kapitalizmu, to macie! Wcześniej w Polsce panował ustrój, którego strukturalną cechą był niedobór rąk do pracy. Strukturalną i niezbywalną cechą ustroju kapitalistycznego jest zaś to, że towarzyszy mu bezrobocie – nawet w skandynawskich socjaldemokracjach. Nie da się go całkowicie wyeliminować ani w Szwecji, ani w Polsce. W naszym kraju ustrój socjalistyczny został odrzucony, także w wyniku wielkich protestów ludzi pracy. Gdyby jednak wtedy powiedzieć protestującym, że ich strajki przyczynią się do powstania systemu, w którym będzie 3 mln bezrobotnych, przypuszczam, że nie tylko nie daliby temu wiary, ale i szybko zaniechali demonstracji.

    Bezrobocie bezrobociu nierówne. U nas jest aż dwa razy większe niż w Szwecji.

    Trzeba starać się, by było jak najniższe, trwało jak najkrócej, a ci, których spotka to nieszczęście, mieli środki umożliwiające związanie końca z końcem. Nawet w trudnych czasach, takich jak obecne, bezrobocie może spadać, co pokazuje choćby przykład USA, najważniejszego kraju kapitalistycznej gospodarki rynkowej. Tam nikt jednak nie opowiadał głupot o zielonej wyspie, lecz próbowano, z różnym zresztą skutkiem, rozwiązywać problemy.

    W Polsce niestety bezrobocie wciąż rośnie.

    Rośnie, ponieważ nasza gospodarka, w obecnym kształcie, nie stwarza możliwości pracy dla wielu z tych, którzy chcieliby pracować. Wynika to i z jej strukturalnych słabości, i z marnej koniunktury gospodarczej, obejmującej nie tylko Polskę. Bezrobocie w naszym kraju częściowo jest spowodowane zmianami mikroekonomicznymi – znikają pewne gałęzie przemysłu i przedsiębiorstwa, które w warunkach otwarcia i międzynarodowej konkurencji nie potrafią sobie poradzić. Państwo ich nie wspomaga, bo jest to obce obecnemu systemowi gospodarczemu, a niekiedy formalnie niedopuszczalne, ze względu na obowiązujące Polskę unijne regulacje dotyczące pomocy publicznej.

    Pod tym względem Unia jest chyba surowa?

    Panują tu podwójne standardy. Jak trzeba było ratować niemiecki przemysł motoryzacyjny, to Niemcy nie pytali Brukseli, czy im wolno, tylko sięgnęli do kasy państwowej, by nie dopuścić do ograniczania produkcji i zwalniania ludzi. Gdy natomiast w Polsce ginął przemysł stoczniowy, bo rząd i NBP przyzwolili na przewartościowanie złotego – a przy cenie 3,20 zł za euro nawet najlepiej prowadzona stocznia nie mogła w sposób opłacalny budować statków – to Komisja Europejska uznała naszą pomoc dla stoczni za nielegalną. W rezultacie stocznie upadły, produkcję zwinięto, a pracownicy poszli na bruk.

    Co należy zatem robić, by zwiększyć zatrudnienie w Polsce?

    To wymaga głębokich zmian strukturalnych i instytucjonalnych w gospodarce. Trzeba inwestycji, działań sprzyjających koniunkturze – a niekiedy zmiany kwalifikacji u tych, którzy pracy szukają, ich przeniesienia się w inne miejsce (choć to trudne z powodów finansowych, logistycznych, kulturowych). Ludzie szukają zwykle pracy tam, gdzie ją stracili – albo za granicą. Migracja wewnątrz kraju wciąż ma ograniczony zakres. Bezrobocie w Polsce byłoby dużo wyższe, gdyby nie emigracja zarobkowa. Trzeba też w sposób odmienny niż dotychczas, i w innej sekwencji, redukować wydatki publiczne.

    Czyli jak?

    Mówiąc najkrócej, wymagają one racjonalizacji, jedne trzeba przyciąć, inne zwiększać. Cztery lata temu, widząc uciekający czas i marnowane szanse, w liście otwartym do premiera Tuska proponowałem kontrolowane zwiększenie nakładów budżetowych państwa. Powinny one sprzyjać wzrostowi zaangażowania krajowej bazy wytwórczej i wywoływać efekt mnożnikowy – czyli każdy zainwestowany złoty byłby odzyskiwany z czasem z naddatkiem dzięki większemu popytowi na towary produkowane w Polsce. Chodziło m. in. o dokapitalizowanie Banku Gospodarstwa Krajowego i Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, co służyłoby zwiększaniu akcji kredytowej dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz wspomaganiu naszej ekspansji eksportowej. A także o przekazanie dodatkowych środków samorządom terytorialnym, z przeznaczeniem na inwestycje infrastrukturalne, zwłaszcza drogi, kanalizację i oczyszczalnie ścieków.

    Nie wiadomo, czy przedsiębiorcy korzystaliby z tych kredytów. Deklarują raczej niechęć do inwestowania.

    Nie zamierzają inwestować, bo nie mają możliwości wykorzystania już istniejących mocy wytwórczych. Polska gospodarka kręci się na jakieś 80 procent swego potencjału. Można więc zwiększać produkcję i zatrudnienie bez większych inwestycji, pod warunkiem lepszej koniunktury. Koniunktura zewnętrzna od nas zasadniczo nie zależy, ale krajową możemy stymulować za pomocą odpowiednich działań budżetowych rządu i polityki pieniężnej banku centralnego. Dziś jednak rząd koncentruje się w większym stopniu na cięciu wydatków, bez zwracania dostatecznej uwagi na poziom zatrudnienia i dynamikę produkcji. W rezultacie i tak deficyt budżetowy rośnie, miast spadać. Podczas gdy do obniżania się bezrobocia potrzebujemy czteroprocentowego wzrostu PKB, w tym roku wzrośnie on minimalnie, poniżej progu odczuwalności społecznej.

    Kiedy i jak mogłoby dojść do 4-procentowej dynamiki PKB?

    Taki wzrost mógłby nastąpić i w tym roku, gdybyśmy prowadzili politykę nakręcania zagregowanego popytu państwa, producentów i gospodarstw domowych, gdyby niższymi stopami procentowymi przedsiębiorcy byli skłaniani do inwestowania, co automatycznie zwiększałoby aktywność zawodową ludności. Dzięki temu można byłoby uruchamiać efekty mnożnikowe, które z kolei zapewniłyby wzrost zatrudnienia w przyszłości. Tak się jednak nie stanie, w tym roku tempo wzrostu PKB wyniesie około 1 proc., w przyszłym poniżej 2 proc. Bezrobocie będzie rosnąć, a rząd będzie zwalać odpowiedzialność na kryzys światowy, zamiast na kryzys własnej polityki gospodarczej.

    Myślę, że członkowie rządu chcieliby mieć wzrost PKB na poziomie 4 proc. i mniejsze bezrobocie. Łatwiej by im się rządziło.

    Chcieliby, ale nie są w stanie tego osiągnąć – ze względu na brak umiejętności i rozmaite uwarunkowania polityczne, ideologiczne, psychologiczne. A niektórzy wcale by nie chcieli, bo mają na uwadze inne cele. Nie interesuje ich wzrost gospodarczy i zatrudnienie, lecz zyski z kapitału. Bezrobocie dotyczy tych, którzy są bezrobotni oraz ich bliskich. Opłacalność kapitału dotyczy zaś tych, którzy go mają. Z ich punktu widzenia zyski z kapitału mają być jak najwyższe, co często kłóci się z wydatkami na wynagrodzenia. Dla obecnego rządu bezrobocie to tylko efekt uboczny, gdyż przedkłada on ponad aktywizację zawodową ludności zmniejszanie deficytu budżetowego, chociaż i tego nie potrafi skutecznie zrobić. W tym roku nie tylko bezrobocie będzie większe niż zakładane, ale i deficyt finansów publicznych znacznie przekroczy wielkość uchwaloną w budżecie. Pod rządami PO – odwrotnie niż w latach „Strategii dla Polski”, 1994-97, czy „Programu Naprawy Finansów Rzeczypospolitej” dekadę temu – co powinno spadać, rośnie, a co rosnąć – przede wszystkim zatrudnienie – spada.

    Co więc dla niego jest ważne?

    Najważniejsze jest utrzymanie możliwie niskiego deficytu budżetowego – także kosztem wydatków, które mogłyby sprzyjać ożywieniu koniunktury i podniesieniu poziomu zatrudnienia. Reszta się mniej liczy. Preferencją obecnego rządu z pewnością nie jest zwiększenie poziomu zatrudnienia. Nie jest tym także zainteresowany NBP, który troszczy się głównie o to, że nie może trafić w cel inflacyjny, który sam sobie nakreśla. W USA konstytucyjnym obowiązkiem Fed – tamtejszego banku centralnego – jest troska zarówno o stabilność cen, jak i o wysoki poziom zatrudnienia oraz dobrą koniunkturę. My nie potrafiliśmy wpisać takiego zadania ani do konstytucji, ani do ustawy o NBP. Trzeba to pilnie zmienić.

    Czy pilnowanie niskiego poziomu inflacji nie jest istotne?

    Dziś stoimy w Polsce przed dylematem: czy można zgodzić się na pewne przyśpieszenie inflacji i przejściowe zwiększenie deficytu budżetowego po to, by mieć niższy poziom bezrobocia i wyższe zatrudnienie. Polityka realizowana przez obecny rząd odpowiada: nie. W USA, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji, w państwach skandynawskich i wielu innych, odpowiedziano, że tak. Inflacja obecnie nie stanowi istotnego zagrożenia i nie jej tłumieniu, ale ożywianiu gospodarki powinna być podporządkowana zarówno polityka fiskalna rządu, jak i pieniężna NBP.

    Pamiętam, jak ponad cztery lata temu mówił Pan, że bestię neoliberalizmu trzeba dobić. No i co?

    Niestety, nie dobito jej ani u nas, ani na świecie. Cały czas bryka i fika, mimo że kompletnie kompromituje się w oczach ludzi uczciwych i roztropnych. To neoliberalizm doprowadził do obecnego kryzysu, który doskwiera również w Polsce; nie mamy jeszcze recesji, ale kryzys trwa od kilku lat. By dobić neoliberalizm, trzeba jednak zaproponować coś lepszego, zamiast tylko werbalnie potępiać tę dewiację gospodarki rynkowej, która polega na celowym osłabianiu państwa, by poprzez rozregulowanie rynków finansowych i redystrybucję budżetową sprzyjać wzbogacaniu się nielicznych kosztem większości. Neoliberalizm to wielkie oszustwo naszych czasów, to także współautor narastania masowego bezrobocia.

    A niskie podatki nie poprawiają sytuacji gospodarczej?

    To zależy; na pewno nie zawsze, nie wszędzie, nie bezwarunkowo. Najczęściej nie poprawiają, a przyczyniają się do większych nierówności dochodowych i konfliktują społeczeństwo. Załóżmy, że ktoś z dochodem 1 miliona złotych dochodu rocznego zapłacił 100 tys. podatku więcej (podatki są zatem wyższe) i jednocześnie została podniesiona kwota wolna od podatku w taki sposób, że tysiąc ludzi ubogich będzie mieć o 100 zł więcej dochodu do dyspozycji. Wielkość zagregowanego popytu zostaje taka sama – u bogatych o 100 tysięcy mniej, u biednych o tyleż więcej), ale zmienia się jego struktura. Ci ludzie, ponieważ są ubożsi, przeznaczą swe 100 zł przede wszystkim na podstawowe dobra i usługi wytwarzane w kraju. Dzięki temu, że wzrośnie popyt na te dobra, wzrośnie ich produkcja, a do tego potrzebne jest zwiększenie zatrudnienia. Ten zaś, komu zostałoby 900 tysięcy do dyspozycji, nadal będzie bogaty i nie będzie przenosił się do Rosji jak Depardieu… Taki właśnie, prowzrostowy, byłby efekt zmiany struktury podatków i wydatków poprzez umiarkowane podniesienia podatku dla zamożnych przy równoczesnym zmniejszeniu go dla uboższych. Neoliberalizm – a także rząd PO – zmierza w przeciwnym kierunku. Zbyt niskie podatki poprawiają sytuację materialną bogatych kosztem większości; widać to gołym okiem choćby w USA. Przy okazji pozbawiają państwa środków, które mogłyby zostać skierowane na tworzenie warunków dla rozkwitu prywatnej przedsiębiorczości i aktywizację zawodową ludności.

    Dlaczego więc nie podejmujemy takich działań fiskalnych w Polsce?

    Dlatego że potrzeba do tego państwa sprawnego, wolnego od korupcji, niezbiurokratyzowanego, skutecznego – czyli nie takiego jakie jest pod obecną władzą. Dlatego że wymaga to wyższego poziomu spójności społecznej. Takie ożywcze i społecznie nośne działania byłyby sprzeczne z poglądami nadwiślańskich neoliberałów, niektórych tzw. znanych ekonomistów oraz z interesem tych, którzy nie chcą tracić wspomnianych przykładowych stu tysięcy. Oni mogą sobie pozwolić na skuteczne przekonywanie, sponsorowanie niektórych instytutów, uczelni i wydziałów, dawanie reklam do niektórych gazet. Polscy neoliberałowie nie chcą przyznać, że już dwa razy – po latach 1989-93 i 1998- 2001 – trzeba było wyprowadzać Polskę z zapaści gospodarczej, w jaką ją wtrącili swą polityką. Dziś po raz trzeci zmierzają w kierunku stagnacji gospodarczej, której towarzyszy i narastanie bezrobocia, i zwiększanie się napięć budżetowych. Nie tędy droga.

    Jakimi jeszcze sposobami można odwrócić tę tendencję?

    W nowej książce „Dokąd zmierza świat. Ekonomia polityczna przyszłości” proponuję odrzucenie zarówno doktryny i praktyki neoliberalnej, jak i państwowego kapitalizmu i pójście drogą, którą określam jako nowy pragmatyzm. To koncepcja polityki gospodarczej, która pokazuje, jak równocześnie sprzyjać i łączyć rozkwit prywatnej przedsiębiorczości oraz pogłębianie spójności społecznej. Jest to możliwe nie tylko w bogatych krajach nordyckich, gdzie od lat sprawdza się społeczna gospodarka rynkowa, lecz i w niektórych dopiero emancypujących się gospodarkach, jak w Brazylii, Turcji, Malezji. Trzeba też rozważyć – w dalszej perspektywie – dzielenie się pracą tak, by starczało jej dla większej grupy ludzi. W przyszłości możliwe będzie wydłużenie weekendu do trzech dni lub skracanie dziennego czasu pracy do sześciu czy siedmiu godzin; pozwalać na to będzie dalszy wzrost wydajności pracy. Odchodzić można od nadgodzin i nie zatrudniać dziesięciu osób na dwanaście godzin, lecz piętnaście na osiem. Nie będzie to proste, zwłaszcza że może powodować przejściowy spadek zarobków, ale jest to możliwe, zwłaszcza w krajach o relatywnie wyższym poziomie rozwoju. Polska do nich jeszcze nie należy, ale z czasem do tego dojdziemy. By wszakże stało się to w miarę szybko, potrzebna jest nowa strategia dla Polski.

    Dziękuję za rozmowę.
    Rozmawiał Andrzej Dryszel

  17. (2249.) TIME FOR A REVOLUTION? (13)

    Another couple of years like the recent years – of arrogant and socially irresponsible policies – and the time for a revolution may come. What kind of revolution? – this is the question…
    From Istanbul to Moscow to Hong Kong:
    May Day action has been taking place across in the world:
    • In central Moscow, at least 70,000 people turned out for a trade union parade backed by the governing United Russia Party, according to police figures
    • In Istanbul, police used tear gas and water cannon after protesters defied a ban on May Day demonstrations. Officials say the ban is to protect renovation work taking place at Taksim square, a traditional rallying point
    • Protesters demanding the execution of factory bosses over the deaths of hundreds in a recent building collapse in Bangladesh marched in their thousands in the capital, Dhaka
    • Rallies have been called in more than 80 cities in Spain
    • Thousands of Filipinos marched in Manila demanding the government protect jobs and improve worker contracts
    • Cambodian workers rallied in Phnom Penh, calling for higher wages
    • Some 55,000 marched in Indonesia’s capital, Jakarta, protesting at low wages and outsourcing
    • Trade unions held demonstrations in Tokyo, with calls for more youth employment one of the main focuses
    • In Hong Kong, trade unions said they were expecting 5,000 people to march in support of striking dock workers
    (http://www.bbc.co.uk/news/world-europe-22362757)

  18. (2347.) BY ZMNIEJSZYĆ BEZROBOCIE, TRZEBA PODZIELIĆ SIĘ PRACĄ

    „Gdyby Bóg tworzył świat teraz, na pewno uczyniłby go nie tylko sprawiedliwym, co za pierwszym razem się nie udało, lecz zrobiłby to w cztery dni, a nie w sześć. I, odpoczywając, cieszyłby się swym dziełem nie tylko w szabas, lecz przez całe trzy dni. A to dlatego że w międzyczasie wzrost wydajności pracy – który pewnie sam uznałby za cudowny – okazał się tak wielki, iż współcześnie przez jedną ośmiogodzinną szychtę człowiek wytwarza tyle, ile tysiąc lat temu przez cały rok. A może zadumałby się, czy ludzie wolą cztery dni pracy po siedem i pół godziny i potem trzydniowy weekend, czy też lepiej jest pracować po sześć godzin przez pięć dni?
    Dotychczas od zarania dziejów dokonała się tylko jedna wielka zmiana w tym zakresie. Niektórzy z nas doświadczyli jej, innych wciąż jeszcze oczekuje. Ta zmiana to przejście na system pięciodniowego tygodnia pracy i wolnego końca tygodnia – dwudniowego weekendu. W zasadniczym stopniu była spowodowana idącym w ślad za postępem technicznym wzrostem wydajności pracy. W rezultacie w tym samym czasie można było wytworzyć coraz więcej towarów albo – i w tym rzecz – wyprodukować nie mniej dóbr i wyświadczyć nie mniej usług w krótszym okresie. Jednakże to nie dobroduszność kapitalistów i nie wspaniałomyślność uległych wobec nich ustawodawców były kołem napędowym systemowego wydłużania czasu wolnego w krajach wysoko rozwiniętego kapitalizmu. Za wprowadzeniem weekendu stały przede wszystkim interesy. Chodziło zwłaszcza o stworzenie strukturalnych podstaw do wzrostu popytu na samochody, co było warunkiem ekspansji przemysłu motoryzacyjnego, wpierw w USA, potem w innych krajach. Naturalnie, ludzie musieli odczuwać nie tylko potrzebę posiadania samochodu, lecz także odpowiednio zarabiać, co było możliwe dzięki szybko rosnącej wydajności pracy. Światły mechanizm sterowania potrzebami i ich stopniowego przekształcania wpierw w popyt potencjalny, a potem – wraz ze zrównoważonym wzrostem produkcji i płac – w popyt efektywny zaowocował w dwójnasób: wzrostem i konsumpcji, i czasu wolnego.
    Trzeba to powtórzyć, bo oto nadchodzi czas na kolejne rewolucyjne skrócenie czasu pracy do czterech dni w tygodniu lub do sześciu godzin dziennie. Przemawia za tym szereg czynników – nie tylko stosunkowo wysoki poziom konsumpcji w krajach najbardziej rozwiniętych, lecz również wysoki poziom bezrobocia. Z jednej strony dalszy wzrost spożycia w społeczeństwach bogatych nie pociąga już za sobą prawie wcale wzrostu poziomu satysfakcji z życia (i z pracy), z drugiej zaś na świecie co najmniej co dziesiąty człowiek w wieku produkcyjnym pozostaje bez pracy. Ekonomicznym i społecznym nonsensem jest utrzymywanie układu, w którym jedni są przepracowani i zarazem wielu spośród nich zarabia dostatecznie dużo, aby zaspokajać rozsądne potrzeby, a inni są bez pracy i minimalnych nawet dochodów, aby móc zaspokajać potrzeby elementarne. Trzeba podzielić się pracą. I, oczywiście, dochodowymi konsekwencjami zmian, które stąd wynikają.
    Tak więc czasu wolnego od pracy w przyszłości będzie więcej. I to jest dobra nowina. Ale to bynajmniej nie oznacza, że będzie to czas w pełni wolny, który będzie można poświęcić na samorealizację – nie tylko na konsumpcję skądinąd i tak większej ilości dóbr i usług niż obecnie. Krócej będziemy zarobkować, ale niekoniecznie – a już na pewno nie wszyscy – mniej czasu poświęcać na gotowość do pracy. Z jednej strony, w cyklu życiowym dłużej będziemy się kształcić oraz więcej, już pracując, dokształcać. Z drugiej strony, w cyklu dziennym, więcej czasu zajmować będzie nam docieranie do miejsca pracy i powrót, chyba że będziemy tymi szczęśliwcami, których warsztat pracy zostanie przeniesiony do domu, wskutek tegoż samego postępu technicznego oraz zmian organizacji pracy. To wszak, że masowo pracę wykonywać będzie się w domu, a nie w fabrykach, biurach, punktach usługowych, trzeba włożyć między bajki. Nawet Bóg musiałby w te cztery dni wychodzić z domu, by stworzyć wędrujący świat przyszłości, a cóż dopiero my, zwykli śmiertelnicy w XXI wieku.”
    „Świat na wyciągnięcie myśli. Ekonomia polityczna przyszłości” (http://ksiegarnia.proszynski.pl/product,66008), s. 401-402.

    • (2251.) Pan Profesor napisał: “…Krócej będziemy zarobkować, ale niekoniecznie – a już na pewno nie wszyscy – mniej czasu poświęcać na gotowość do pracy”. Otóż są takie zawody, w których płaci się właśnie za gotowość do pracy – np. strażak, lekarz pełniący dyżur – jest opłaxcany za gotowość do pracy, a ich czynności w razie potrzeby – nie są dodatkowo opłacane.

  19. (2346.) Witam!
    Byłam dzisiaj na Pana wykładzie w Opolu. Cieszę się, bo nie był to czas stracony. Jestem doradcą podatkowym. Prowadzę dzialalność od 1995 roku. W ostatnich latach borykam się z dość poważnymi dla mnie problemami finansowymi, które powoli udaje mi się jakoś opanować. Jestem samotną matką nastoletniej córki, która chce studiować w Wiedniu i w przyszłości wrócić do Polski. Wielu znajomych mówi mi, ze już nie wróci. Ja nie komentuję. Zadaję jednak sobie pytanie jaka jest przyszłość Polski jeśli sporo młodych, inteligentnych i chcących pracować osób wyjeżdża za granicę. Jeśli tylko po to by się uczyć i zdobyć doświadczenie to jestem “za” – takich ludzi nam trzeba, ale jaka siła ma przyciągnąć ich tutaj w przyszłości jeśli widzą jak ich rodzice pracują ciężko na każdy grosz, a w efekcie końcowym zostaną jakimiś marnymi emerytami lub…umrą przedwcześnie na jakąś z dzisiejszych chorób. Nie są to zadne wyimaginowane wizje – patrzę na moich klientów. Mają po 50 lat lub trochę więcej i mają za sobą jakieś wylewy, ataki serca itp. Kazde długotrwałe chorobowe sprawdzane jest przez ZUS. Wiele z nich zostaje zerwanych – bo się nie należy. Za 1 dniowe opóźnienie w wpłacie przerywa się ciągłość ubezpieczenia chorobowego. To samo jest jeśli zapłaci się choć złotówkę za mało. Oczywiście o procedurach urzedowych – jak na mój gust zupełnie zbędnych – nikt nie wspomina. idiotyzmy pt.; czynny akt żalu lub przywrócenie terminu płatności przypominają przedszkole, a nie urząd i przedsiębiorców, którzy naprawdę cieżko pracują. Tymczasem urzędnicy państwowi gwoli potrzeby mówią: “nas nie interesuje skąd pani bierze pieniądze na podatki” (jeśli chodzi o ściągalność) lub “z czego pani żyje” jeśli chodzi o straty w firmie. Te dwa zapytania zadane przez różne osoby w urzędzie skarbowym postawiły przede mną pytanie: czy urzędnik jest świadomy tego skąd bierze się jego wypłata? Innym razem spotkałam się ze stwierdzeniem: “i tak większość pieniędzy idzie pod stołem”…Brak zaufania w naszym państwie, zawiść i zazdrość są tak powszechne, że aż strach. Myślenie, że każdy przedsiębioraca jest złodziejem. Tymczasem patrząc na większość rozliczanych przeze mnie drobnych przedsiebiorców, to ludzie uczciwi i ciężko pracujący.
    Kończyłam szkołę w latach 90-tych, a więc wtedy gdy zaczynał się ten cały galimatias zwany szumnie demokracją. Miałam możliwość wyjechania do Niemiec, ale nigdy siebie nie widziałam za granicą. Sparwy osobiste potoczyły się tak, a nie inaczej i dziś jestem w kiepskiej sytuacji finansowej. Nie zaprzeczam, że popełniłam w tamtym czasie sporo błędów, ale czy to oznacza, że nie ma już dla mnie żadnych szans? Biuro funkcjonuje w miarę dobrze. Chcę się rozwijać, ale jak? O kredytach mogę zapomnieć – za drogie i nikt na dzień dzisiejszy mi ich nie udzieli. Na pomoc państwa nie mam co liczyć. Raczej na skrajny fiskalizm – taki do granic mojej możliwości. Po wielkich podchodach udało mi się ZUS rozłożyć na raty – raty od 1.800 w górę przez 4 lata. Zanim uda mi się spłacić wszystkie zaległości minie conajmniej kilka lat. Zadaję sobie pytanie – czy kogoś to obchodzi? Jak żyć? Jak kształcić swoje dzieci gdy eks-małżonkowie zostawiają kobietę z tysiacem niezałatwionych spraw. Gdzie mieszkać i za co? Wynajem małego mieszkania w Opolu razem z kosztami wynosi w granicach 1.400-.1.500 zł. Czy rządzący tym państwem kiedykolwiek spojrzą na emerytów i rencistów, którzy nie mają za co kupowac leków? A może na tym polega ta cała dzisiejsz gra nazywana demokracją?
    Pozdrawiam.
    S.J.

  20. (2345.) VICTORIA! Orlen Warsaw Marathon mastered! Professor Grzegorz W. Kolodko has completed his 39th marathon. This time in five hours he ran a beautiful route of 26,2 miles from Warsaw’s National Stadium to Wilanow and Konstancin, then Ursynow and Mokotow, and via Downtown back to the National Stadium. After all this was the National Running Day. Great party! The TIGER Director was crossing the finish line with the wonderful company of his two daughters, Julia and Gabi, and the latter little dog, Vegas, which earlier have bravely run the distance of 10 kilometers. This marathon is also Professor Kolodko’s respond for the barbaric attack on the Boston Marathon earlier in the week…

    • (2348.) W dniu święta klasy pracującej i niepracującej przesyłam pozdrowienia oraz wiersz. Rok 2013 zgodnie z Uchwałą Sejmu VII kadencji z dnia 7 grudnia 2012 roku został ogłoszony rokiem Juliana Tuwima.

      Wszyscy dla wszystkich – Julian Tuwim

      Murarz domy buduje,
      Krawiec szyje ubrania,
      Ale gdzieżby co uszył,
      Gdyby nie miał mieszkania?

      A i murarz by przecie
      Na robotę nie ruszył,
      Gdyby krawiec mu spodni
      I fartucha nie uszył.

      Piekarz musi mieć buty,
      Więc do szewca iść trzeba,
      No, a gdyby nie piekarz,
      Toby szewc nie miał chleba.

      Tak dla wspólnej korzyści
      I dla dobra wspólnego
      Wszyscy muszą pracować,
      Mój maleńki kolego.

      Z poważaniem
      Olek
      Ps. Wiersz moim zdaniem opisuje w sposób prosty i zwięzły czym jest ekonomia polityczna przyszłości.

  21. (2344.) ZWYCIĘSTWO! WARSZAWSKI MARATON ORLENU POKONANY!!
    I tak oto mam za sobą już 39-ty zwycięsko ukończony maraton, tym razem w 5 godzin przebiegłem piękną trasą ze Stadionu Narodowego przez Wilanów i blisko Konstancina, potem Ursynów i Mokotów, Śródmieście, z powrotem na Stadion Narodowy. Bo do Narodowe Święto Biegania. Piękna impreza! A na metę wpadłem we wspaniałym towarzystwie moich dwu córek, Julii i Gabrielki, oraz malej suni Vegas, które wcześniej dzielnie przebiegły dystans 10 kilometrów. Ja na natomiast, wraz z kilkoma tysiącami biegaczy, mam za sobą ich aż 42 i jeszcze 195 metrów :)

  22. (2343.) Szanowny Panie Grzegorzu,
    przeczytałem 3 Pańskie ostatnie książki, myślę, że co do formy są znakomite, natomiast co do treści ?
    Z przyjemnością konstatuję, że moje wcześniejsze zastrzeżenia /wyłożone na tym blogu/ co do Pańskich zamiłować odnośnie wielokulturowości, zniwelował Pan słowem “limitowane”…może być.
    Brakuje – a może nie znalazłem – ustosunkowania się do “tolerancji” , myślę wszak iż, jak nie na papierze to w intuicji, przymiotnik “limitowana” jest Panu nieobcy…
    Zaś sprawa pozytywnej celowości globalizacji oraz przyszłości Unii jako federacji – odpowiedź brzmi – nie.
    Dlaczego ?
    Ano dlatego, że – jak Pan sam stwierdzał – chęć dominacji, przeważa nad dążnością do bogacenia się i dopóki się tej cechy z instynktów ludzkich, ergo polityki demokratycznie wybranych rządów, nie wyeliminuje, dopóty – nie.
    Bowiem z punktu widzenia państw słabych, taki kierunek “postępu” jest niekorzystny.
    Ma Pan możliwość dokonania tej czynności ?
    Zaś “federacja” – oznaczać będzie rozmycie granic państwowych na rzecz “regionów” – kto zagwarantuje, że jak się ona znudzi i będzie rozwiązywana, nie stanie na porządku dziennym kwestia ponownego ustalenia granic w oparciu idee regionalne i o np. plebiscyty…
    Zagwarantuje Pan to ?
    Wobec rażącej asymetrii potencjału naszego państwa z zachodnim sąsiadem we wszystkich dziedzinach – no, może za wyjątkim spożycia alkoholu na głowę – skutek takich przedsięwzięć byłby oczywisty i dla państwa destrukcyjny.
    Ja wiem, że Pan jako ekonomista i b. miniter finansów, pewno nie raz poparzył łapki na różnicach kursowych, stąd takie zamiłowanie do euro i innych upraszczających stosunki gospodarcze przedsięwzięć…nie wiem, nie jestem ekonomistą, zajmowałem się raczej politykierstwem i z politycznego punktu widzenia patrzę.
    Ekonomia jest ważna, ale wobec wymogów racjonalnych zachowań politycznych, musi ustąpić.
    Pozdrawiam,
    Adam Czochralski

  23. (2341.) NASZA O WĘDRUJĄCYM ŚWIECIE ROZMOWA
    Ten świat – nasz świat – nie wędruje, lecz pędzi! Akurat dzisiaj mija pięć lat od chwili, kiedy to 19 kwietnia 2008 roku umieściłem pierwszy komentarz na blogu http://www.wedrujacyswiat.pl. Od tamtego czasu pojawiło się na nim w sumie ponad 2.300 wpisów, w tym 630 moich (http://www.wedrujacyswiat.pl/blog/gwk_BLOG.pdf). Choć ich całkowita objętość to jakby jeszcze jedna obszerna książka – prawie dwa miliony znaków! – to interesujące internautów wątki łatwo odnaleźć, posługując się kluczem Ctrl F.
    Debata trwa. Wszystkich zainteresowanych, tym co się dzieje wokół nas – tutaj, blisko, dalej i bardzo daleko – zapraszam do nieustającej dyskusji!

  24. (2340.) Szanowny Panie Profesorze zwracam się z pytaniem o długoflaowe skutki obecnej polityki monetarnej FED-u i banku Japonii( dodruk dolaów i jenów)

  25. (2339.) Adam, 2335, Warto książki M. Barańskiego poszukać. Rewelacyjna i po części wzruszająca. Niestety to już tzw drugi obieg.

  26. (2338.) Witam serdecznie Pana Profesora
    Wprawdzie mój wpis nie dotyczy bezpośrednio tego czym się Pan Profesor od lat zajmuje ale muszę napisać za co jestem Panu wdzięczny. Dziękuję Panu za to, że 16 kwietnia “ustawił” Pan “do pionu” bezczelnego dziennikarza stacji TVN, którego nie interesuje co na jego pytanie gość ma do powiedzenia. Nie sądzę, że bubek się zmieni ale warto próbować. Życzył bym takiego rozmówcy Janinie Paradowskiej, która też uważa, że wie lepiej od swojego gościa co on winien powiedzieć. Brawo ! M H

  27. (2335.) Szanowny Panie Grzegorzu,
    pisał Pan onegdaj w WŚ, że są książki, których nie można nie przeczytać…otóż można nie przeczytać z tego powodu, że ich nie ma…książki M. Barańskiego “Nogi Pana Boga” nie ma ani w Bibliotece Narodowej ani Koszykowej…

  28. (2334.) pytanie, ktore za pozno chcialam postawic ostatnio Panu Profesorowi po wykladzie na UJ, na Wydziale Zarzadzania:
    Kredyt Spoleczny, zwany sprawiedliwa ekonomia, propagowana przez Pielgrzymow sw Michala w Rougemont kolo Montrealu-glownie w wydawanej przez nich gazecie, takze w j.polskim “Michael”-co Pan Profesor mysli o tym? W zalozeniu (rownowaga miedzy produkcja a konsumpcja) wydaje sie dosc rozsadny, ale swiat nie chce go przyjac. W poczatkach minionego wieku Douglas na wyspach brytyjskich, a potem L.Even w Kanadzie intensywnie pracowali nad nim.Maja wielu zwolennikow, ale trudno im sie przebic, bo np.bankierzy nie chca zgodzic sie na to, by pieniadze byly produkowane przez rzad, a nie przez nich. Idea dywidendy dla kazdego od chwili urodzenia do smierci (obecnie ok. 900zl), niezaleznie od wynagrodzenia za prace, wydaje sie dosc obiecujaca. Czy b.krotko nawet moze Pan Profesor odpowiedziec na to pytanie?

    • (2337.) Obecnie demokracja zachodnia cierpi na kryzys ekonomiczny, kryzys zadłużenia który jest wynikiem wdrażania koncepcji króla bankierów Meyera Amshela Rothschilda. Wymyślił on ponad 200 lat temu Instytucję Budżetu Państwa oby móc kontrolować systemy pieniężne w poszczególnych krajach. Ze skrawka bezwartościowego zadrukowanego papieru, uczyniono bóstwo w postaci złotego cielca, któremu podporządkowane zostały wszystkie dziedziny życia państwowego i gospodarczego w danym państwie. Obecnie pieniądz zamiast służyć państwom i narodom, rządzi państwami i niszczy narody. Brak tutaj większej filozofii, system dość prosty i uniwersalny wobec budżetów krajów zdemokratyzowanych by z obywateli uczynić niewolników. Budżet UE jak i budżet Stanów Zjednoczonych to wielkie worki bez dna do których dodrukowuje się kolorowe kawałki papieru tworząc długi nie możliwe do spłacenia, a jednak spłacane. Zyski są monopolizowane, a straty nacjonalizowane. Pan prof. był elementem i jest nadal tego systemu, więc nie oczekujcie zbyt wiele od niego …

Leave a Reply to Paweł Fröhlich Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *