Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (1752.) Również na pytanie Ewy (wpis 1749) odpowiadam szerzej w rozmowie z redaktorem Kamilem Dąbrową w TOK FM. Proszę posłuchać: http://www.tok.fm/TOKFM/0,93051.html lub http://bi.gazeta.pl/im/8/10447/m10447818.mp3. Dużo niższe od dotychczas zapowiadanego będzie tempo wzrostu PKB (około 2 zamiast 4 proc.), wyższe będzie bezrobocie, deficyt budżetowy wyniesie o około połowę więcej, niż obiecywał to rząd; bliżej 4,5 proc. niż 3 proc. PKB. Wzrosną obciążenia podatkowe, przede wszystkim wskutek eliminacji rozmaitych ulg i upowszechniania podstawowej, 23-procentowej stawki VAT.

  2. (1750.) Politycy sprawujący władzę – także w Polsce, choć u nas z opóźnieniem, zahamowaniami i niekonsekwentnie – coraz bardziej odchodzą od zgubnego neoliberalizmu. Jedni wreszcie pojęli, jak bardzo się mylili i zaszkodzili swoim krajom (choć mało kto się do tego potrafi przyznać), inni po prostu postępują bardziej praktycznie pod ogromnym ciśnieniem faktów i wyzwań. Niedawno jeden z internautów napisał o „guru” neoliberalizmu w Polsce, że ostatnio nawet on “mówi Kołodką”. Inni apologetyk tego nurtu stwierdził w “Gazecie Wyborczej”, tej tubie nadwiślańskiego neoliberalizmu, że w Polsce…w ogóle go nie było! I z pewnością polityka gospodarcza lat 2010-11 jest mniej obciążona neoliberalizmem niż w latach poprzednich.
    Najważniejsze wszak jest nie to, czy zwolennicy błędnych koncepcji i autorzy szkodliwej polityki do końca pojęli swoje błędy (co wątpliwe, gdyż wielu z nich pozostaje pod amokiem zacietrzewienia ideologicznego, czyli doktrynerstwa, oraz kieruje się motywem sprzyjania interesom grupowym) i autentycznie zweryfikowali wyznawane poglądy. Nie chodzi o to, aby ktoś posypał sobie głowę popiołem, walnął się w piersi, czy stuknął w czoło. Na to nie liczmy. Trzeba mieć klasę Alana Greenspana, by przyznać się do błędnego rozumowania i wadliwych decyzji.
    Chodzi o to, by pomóc nie do końca wyzwolonym z neoliberalnej dewiacji politykom i ekonomistom w sukcesywnym przechodzeniu na pozycje pragmatyczne i postępowe. I to się już dzieje, co widać może bardziej w USA niż Polsce, bardziej nawet w MFW niż w naszym MF, bardziej w „The Economist” niż w polskich najbardziej opiniotwórczych (niestety) tygodnikach, w większej mierze w BBC World niż w TVN 24. Ale i u nas zmiany są nieuniknione. Szkoda tylko, że z takim opóźnieniem i tak dużym kosztem.

  3. (1749.) Mówił Pan, że po wyborach rząd wyjawi prawdę na temat sytuacji gospodarczej Polski. Czego więc można się teraz spodziewać? Jakich informacji? I czy należy być przygotowanym na rozmaite cięcia wydatków, podnoszenie podatków by dług publiczny nie przekroczył 55% PKB? Czy bez takich działań to i tak w najbliższych latach nie nastąpi?

  4. (1748.) @ ‘prosta recepta’ Rafała (wpis 1741). Spowolnienie obrotów znakomicie ograniczyłoby jałowe spekulacje, ale zarazem utrudniłoby kreatywne i potrzebne obroty kapitałowe. Zdarza się, że dla ostudzenia atmosfery blokuje się giełdy, ale wyjątkowo i na krótko. Obecnie proponowany jest – ponownie, bo to przecież nie nowy pomysł – specjalny podatek obrotowy, który ograniczyłby zakres niezdrowych spekulacji na rynkach kapitałowych. Tym razem z propozycją wyszła Komisja Europejska, co jest znaczącym faktem, ale od razu od tego zamysłu odcięła się Wielka Brytania. Trudno będzie wprowadzić takie rozwiązanie, choć jest ona słuszne. Partykularne interesy wielkich spekulantów najprawdopodobniej znowu wezmą górę.

  5. (1747.) @ Andrzej (wpis 1739), Wojciech (1740) i Urszula (1742)
    Dziękuję. Staram się, bo trzeba rozmawiać, dyskutować, wyjaśniać, odpowiadać na pytania. Także tu, ale nie tylko. Proszę pamiętać o innych moich stronach: http://www.tiger.edu.pl, http://www.wedrujacyswiat.pl, http://www.facebook.com/kolodko. Na tej ostatniej stronie właśnie umieściłem linki do mego ostatniego wywiadu (prawie 50 minut!), którego udzieliłem na antenie TOK Redaktorowi Kamilowi Dąbrowie. Oto link http://www.tok.fm/TOKFM/0,93051.html, a tutaj http://bi.gazeta.pl/im/8/10447/m10447818.mp3 jest mp3 do ściągnięcia.

  6. (1746.) @ problem postawiony przez Basię (wpis 1744): “Czy fakt, że Polska w 1990 roku była wyraźnie uboższa od państw Europy Zachodniej, był efektem tylko i wyłącznie 45 lat realnego socjalizmu w naszym kraju?” Oczywiście, że nie. Kreślenie takiego zakłamanego obrazu to część tzw. czarnej legendy, który w złym, ale fałszywym świetle przedstawia poprzedni okres. Lata Polski Ludowej – 1944-89 – cechowały się, przeciętnie biorąc, wysoką dynamiką gospodarczą, tempo wzrostu w tamtym 45-leciu było wyższe – wyższe, nie niższe – niż podczas minionych 22 lat, kiedy to wyniosło ono średnio 3 procent. Dodam, że do wzrostu PKB w latach 1990-2010 w sumie o nieco ponad 80 proc. (o tyle samo zwiększyła się światowa produkcja, a więc Polska relatywnie jest na takiej samej pozycji jak w 1989 roku) w ponad połowie przyczynił się wzrost osiągnięty podczas zaledwie ośmiu lat rządów SLD (1994-97 i 2002-05.
    O rozwoju polskiej gospodarki w latach 1994-89 na tle innych krajów i w porównaniu z okresem przedwojennym oraz latami po 1989 roku interesująco pisze Jan Główczyk w książce pt. „Szalbierczy urok transformacji” (Fundacja Innowacja / WSSE, 2003_. W świetle dominującego nurtu propagandy nic dziwnego, że książka ta jest mało znana. Jest wszakże dostępna w niektórych księgarniach internetowych, np. http://www.kliosklep.pl/opis.php?t=Szalbierczy+urok+transformacji&towID=2715&katID=25.
    Proszę też zajrzeć do mojej książki pt. „Globalizacja a perspektywy rozwoju krajów posocjalistycznych”, która jest w całości (wraz z Aneksem Statystycznym) dostępna w internecie pod linkiem http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Globalizacja_a_perspektywy_rozwoju.pdf. Tam też można znaleźć stosowane dane, pokazujące tempo wzrostu gospodarczego w czterech dekadach poprzedzających rok 1989 w Polsce i innych krajach socjalistycznych.

  7. (1745.) Witam,
    Nobla z ekonomii w tym roku zdobyli Thomas Sargent i Christopher Sims. Jak Pan ocenia tę decyzję?

  8. (1744.) Czy fakt, że Polska w 1990 roku była wyraźnie uboższa od państw Europy Zachodniej, był efektem tylko i wyłącznie 45 lat realnego socjalizmu w naszym kraju? Czy gdyby nie wybuch 2 Wojny Światej i upadek kapitalistycznej Polski jaką przed nią istniała, w tym 1990 roku poziom PKB na głowę mieszkańca byłby zbliżony do poziomu w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii itp? Interesuje mnie po prostu Panie Profesorze, czy rację mają ci, którzy twierdzą, że gdyby nie (jak to oni mówią) ,,komunizm”, Polska była obecnie bardzo bogata.
    Z wyrazami szacunku.

  9. (1743.) i jak to żyć zapytał milioner Premiera? I jak to żyć gdy zarabia się 2000 na 4 rodzinę. Myślę że nasi rządzacy nie zadająsobie trudu że w Polsce jest dużo osób biednych . I jak to zyc i jak to zmienić??

  10. (1742.) Panie Profesorze.
    Juz od wielu lat jestem Pana wielbicilką. Uwielbiam Pana słuchać.
    Posiada Pan dar mowy ,który pozwala
    słuchać Pana z wielką przyjemnością. Trudne ekonomiczne rozwarzania tłumaczone przez Pana są zrozumiałe dla mnie ( tam mi się przynajmniej wydaje ). Pozdrawiam i życzę Panu Dużo Zdrowia. Urszula

  11. (1741.) Witam! Panie Profesorze – może jestem laikiem ale myślę, że kłopoty gospodarki światowej tzn. kryzysy które nas nachodzą – kolejne fale są potęgowane poprzez przyspieszenie przepływu informacji, na którą reagują inwestorzy i tym samym wysyłają znowu bardzo szybką informację zwrotną o swojej reakcji na którą reagują inni inwestorzy i tak dalej …. W dobie komputeryzacji i internetu kryzys może się rozlać po świecie w 2-3 dni. WYMYSLIŁEM PROSTĄ RECEPTE – a jak myslę prostota dziala zawsze a skomplikowane systemy zawsze się psują!
    Czy jest szansa na wprowadzenie regulacji, która wprowadziła by PRZYMUS przetrzymania przez mnimum 15-30 dni zakupionych akcji. To znaczy, że zakupić można by było kiedy się chce ale sprzedać dopiero po ustalonej przez Rząd ilości dni. Takie rozwiązanie jest bardzo proste i ograniczało by znacząco mozliwości spekulacyjne, zlikwidowało by również szkodliwą nerwowość na giełdzie. Na której zarabiają tylko firmy wysysające pieniądze z giełdy szkodząc ogólnoświatowej gospodarce. Co Pan sądzi o moim pomyśle?? pozdrawiam i dziękuję – Rafał Łyszkowski

  12. (1740.) Panie Profesorze, Słuchałem wczoraj Pana odważnych wypowiedzi w POLSACIE i podziwiam sposób w jaki Pan sobie radził z przesłuchującą. Powiedział Pan to co chciał Pan powiedzieć, co zwykle innym się nie udaje. Wspomniał Pan o ukrywaniu przez “wolne” media wielu niewygodnych dla rządu informacji. Na tym przerwano. Czy mógłby Pan te informacje publikować na Pana forach do powszechnego do nich dostępu?
    Pozdrawiam

  13. (1739.) Pozdrawiam i gratuluję bardzo trafnych i przekonywujących tez, które Pan wczoraj uzył dla w Polsacie . I tak trzymać wszyscy sie Pan boją bo mówi Pan prawdę która boli wszytkich szczególnie mgr Vincenta Rostowskiego. Pozdrwaiam

  14. (1738.) Time for a revolution?

    Time to go to Greece! I should be already there yesterday, but due to the general strike I’m forced to reschedule my flight for today morning. Hopefully, I’ll be able to make it.
    There shouldn’t be surprise why the Greek people are on general strike again – not for the first and, to be sure, not for the last time. Would you go on strike being in the Greek shoes?
    The mishandling of the debt crisis by the international agencies is obvious. How so-called troika, that is the European Union, the European Central Bank, and the International Monetary Fund, can expect that the Greeks will accept so harsh austerity measures which is not only cutting sharply their current consumption but also have been driven their country’s economy into even deeper recession? No doubt, the Greeks must learn how to live within the means and not beyond them, and they must learn how to pay taxes instead of avoiding them, but there is a limit of enforced austerity and there is a case for sharing with them the burden of necessary adjustment.
    I suggested to keep the IMF out of this case, and to deal with it through European institutions. Unfortunately, they’ve committed also a series of mistakes, including the last one yesterday. Not only the Brussels bureaucrats but especially chancellor Merkel and president Sarkozy and their advisors are responsible for this mismanagement. The delay of release of next tranche of earlier agreed bail-out is a severe mistake. It should not happen.
    The contraction of GDP in 2011 could be as much as 6 percent. Hence, the fiscal basis is shrinking still farther and no wonder that the government can’t meet the target of bringing this year deficit down to 7.5 percent. Fair enough that is has stated so itself.
    At the same time the false claim is repeated over and over again, that there won’t be a default of the Greek foreign debt. It must be. It is unavoidable, and the sooner it is admitted, the better, since the overall costs of dealing with such messy situation will be less dear. It is the high time to accept the reduction of the Greek debt by a half, what I’ve been suggesting since half a year here and elsewhere, including my comments published several months ago in “The Economists”, “Financial Times”, and on ‘”Roubini Global Economics”.
    Of course, the reduction must be based on tough, yet sensible conditionality, calling for a proper fiscal adjustment. It must be carried forward by the Greek government in a way understandable and acceptable by the Greek people. Otherwise, there won’t be a calm solution to the challenge but rather a revolution. If it has not started already. And not only in Greece…

    P.S.
    “Protesters are gathering for a march on New York’s financial district, with rallies also planned in several other US cities. Occupy Wall Street organisers hope to attract thousands of people to the rally in lower Manhattan, having won the backing of powerful unions. The demonstrations are now in their third week and show no sign of fading. (…) Protests have also been held recently in Las Vegas, Chicago, Ohio and Florida, where a rally last weekend drew a crowd carrying signs that read, “End Corporate Welfare” and “It is Time for a Revolution”.” (http://www.bbc.co.uk/news/world-us-canada-15187257)

  15. (1737.) Gottfried Feder – co Pan Grzegorz sądzi o tym ekonomiście niemieckim.
    Czy jego poglądy ekonomiczne były słuszne, czym sie różnił jego program od Keynesa.
    Czy w Polce sa jakieś jego książki wydane w języku polskim.
    Dlaczego w żadnej polskiej literaturze ekonomicznej nie wymienia sie tego ekonomisty.

  16. (1736.) Dzien dobry.
    Handel emisjami CO2 , co o tym sadzicie.
    W książce Wojna o pieniądz 2 autor opisuje te certyfikaty CO2 jako nowa forma pieniądza połączona ze złotem, która ma spowodować ze biedni będą pracować na bogatych.
    Ze następuje próba wprowadzenia niewolnictw finansowego na kraje rozwijające się.
    Co gospodarz blogu o tym sadzi?

  17. (1735.) @ Piotr (wpis 1734)
    “Czy bankierzy Dexi będą musieli zrezygnować z części pensji, premii, miejsc w I klasie samolotów, limuzyn, sekretarek, biur w centrach miast etc.?” POWINNI

    “I ostatnie pytanie: Gdzie tu sprawiedliwość?” NIE MA.

    Przedłuża się ogłoszenie niewypłacalności Grecji (bo JEST niewypłacalna) m. in. po to, aby mieć czas na przerzucenie poniesienia części jej kosztów (poza ich zasadniczym ciężarem, które musi ponieść żyjące ponad stan greckie społeczeństwo) z prywatnych banków na sektor publiczny (Unia Europejska, Europejski Bank Centralny, Międzynarodowy Fundusz Walutowy), a więc koniec końców na barki podatników.

    Wspomaganie środkami publicznymi (czyli pieniędzmi podatników) banków, które ponoszą duże straty wskutek nieopacznego ulokowania zdeponowanych u nich pieniędzy (na przykład w greckich papierach dłużnych) chronić ma przede wszystkim interesy depozytariuszy. Co więcej, pozostawienie tych banków samych sobie wywołałoby negatywny efekt domina i ograniczyło płynność całego sektora finansowego, z oczywistymi negatywnymi konsekwencjami dla sfery realnej gospodarki, zarówno dla produkcji, jak i konsumpcji. Stąd też w pewnym zakresie – do dyskusji i konkretnego rozważenia w jakim, w zależności od uwarunkowań i kontekstu – słuszne jest wspomaganie banków, nawet jeśli po części są one współwinne utraty płynności bądź jej zagrożeniem.

  18. (1734.) Panie Profesorze,
    Belgijskie media informują o kłopotach francusko-belgijskiego banku Dexia, który będzie potrzebował prawdopodobnie dużego dokapitalizowania (bank umoczył w greckich obligacjach ok. 2 mld euro, co stanowi 80 proc. jego wartości). Oba rządy – tzn. belgijski i francuski – już ogłosiły, że w razie czego znajdą pieniądze dla Dexi.

    Panie Profesorze, czy to dobra decyzja? Jak można z jednej strony zmuszać swoje społeczeństwa do drakońskich oszczędności, a jednocześnie zasilać pieniędzmi prywatny bank? Szczególnie, że podobną operację zrobiono już wcześniej, za co kraje Europy Zachodniej (W tym Belgia i Francja) płacą wzrostem deficytu. Dodam, że tylko w efekcie oszczędności w budżecie francuskiej oświaty przeciętna klasa w liceum liczy dziś ponad 40 uczniów.

    Jak Pan sądzi, czy rządy Belgii i Francji postawią przed bankierami z Dexi podobne żądania oszczędności i zaciskania pasa, jakie zafundowały swoim własnym społeczeństwom? Czy bankierzy Dexi będą musieli zrezygnować z części pensji, premii, miejsc w I klasie samolotów, limuzyn, sekretarek, biur w centrach miast etc.?

    I ostatnie pytanie: Gdzie tu sprawiedliwość?

  19. (1733.) Po umieszczeniu wywiadu, którego udzieliłem portalowi “Manager na obcasach” (http://managernaobcasach.pl/klub-wiedzy/1044-czas-zametu-czyli-dokad-zmierza-swiat-i-polska-rozmowa-z-profesorem-grzegorzem-w-kolodko.html), jeden z internautów na moim profilu http://www.facebook.com/kolodko stwierdził, że “PO dobrze rządzi krajem”. Gdyby tak było, nie byłoby tak niskiego wykorzystania mocy wytwórczych i tak wysokiego bezrobocia, tak niskiego tempa wzrostu (prawdopodobnie mniej niż 2 proc. w przyszłym roku) i tak… wysokiej inflacji, tak dużego spodku zaufania inwestorów i tak dużej emigracji zarobkowej, tak znacznego osłabienia złotego i tak dużego rozrostu biurokracji, tak głębokiego załamania budżetu i tak szybkiego wzrostu zadłużenia publicznego. I nie byłoby tak często słychać premiera Tuska, mówiącego, że u nas jest dobrze, bo …gdzie indziej jest gorzej. Dzisiaj też czytałem, że w Polsce jest dobrze, bo w Hiszpanii i Grecji jest wyższe bezrobocie. Premier nie chce dostrzec tego, że poza kilkoma krajami to właśnie w Polsce bezrobocie jest największe spośród krajów Unii Europejskiej. I w dużej mierze jest to skutkiem polityki gospodarczej PO. Gdyby z takimi wynikami kadencję kończyła inna formacja polityczna, zostałaby teraz rozniesiona przez proPO-wskie media i z kretesem przegrałaby wybory. Podobnie jak stało się to z Unią Wolności i Akcją Wyborczą Solidarność, z których wyłoniła się Platforma Obywatelska dziesięć lat temu.

  20. (1732.) @ Pan Jacek Panasiewicz (wpis 1730)
    O nieuchronności kryzysowego załamania mówiłem już na spotkaniu w Banku Światowym z Prof. Joesephem Stiglitzem w 2000 roku. Powiedziałem wtedy, że prędzej Dow Jones spadnie poniżej 7 tysięcy niż przekroczy 14. Tylko trochę się pomyliłem. Analitycy wówczas zapowiadali, a gazety wręcz trąbiły – przy wskaźniku wynoszącym wówczas około 12 tysięcy – że Dow poszybuje powyżej 14 tysięcy. Pojawiały się nawet takie wpadki jak książka pt. „Why It Is Different This Time” z krzyczącym nadrukiem na okładce: „Dow Jones 30,000 by 2008!” Autor? Robert Zuccaro.
    Pracując latem 2007 roku nad książką „Wędrujący świat”, pisałem: „Niedawny kryzys finansowy i jego zgubne skutki dla realnej sfery gospodarowania – wielkości zatrudnienia, produkcji i spożycia – wpierw w krajach Azji Południowo-Wschodniej, a pożniej, w następstwie przetaczającej sią fali, także w niektórych innych częściach świata, to jak najbardziej przejaw działania takiego mechanizmu dostosowującego ex post poziom inwestycji do wielkości oszczędności. Zważywszy na stan nierównowagi finansowej – zwłaszcza olbrzymi deficyt budżetowy i handlowy USA – przed nami kryzysy na jeszcze większa skalę. Przed ich następstwami teraz już nie sposób uciec, a to akurat ze względu na równocześnie występującą antagonistyczną sprzeczność interesów oraz współzależność zjawisk i procesów.” (s. 109). I dalej: „…zostaliśmy z dysfunkcjonalnym światowym systemem walutowym, który podraża koszty funkcjonowania globalnej gospodarki, spowalnia relatywnie tempo jej wzrostu i jeszcze niejednym kryzysem nam dokuczy…” (s. 130).
    Piszę tam również: „Na dobrą sprawę warto byłoby przyspieszyć nadejście amerykańskiego – i, w ślad za nim, światowego – kryzysu finansowego. A to dlatego, że nie widać perspektyw na inne, bardziej twórcze i sensowne wyjście ze stanu tak głębokiej nierównowagi. Polegać ono musiałoby na głębokich cięciach wydatków budżetowych (w USA zwłaszcza militarnych) i na podwyższeniu podatków (najlepiej ekologicznych, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu). Niezbędne jest wyhamowanie wzrostu gospodarczego, a nawet ograniczenie bezwzględnego poziomu dochodów, a w ślad za tym konsumpcji, zwłaszcza lepiej sytuowanych grup. Skoro, jak się wydaje, nie ma co liczyć na podjęcie twardych działań dostosowawczych ex ante, zanim uderzy kryzys, to należy pomóc w jego nadejściu, aby wymusić pożądane zmiany ex post.” (s. 204).

  21. (1731.) Odpowiadam na pytania Kuby (wpis 1729).
    1. Siła nabywcza przeciętnej płacy w stosunku do ceny metra kwadratowego mieszkania i litra paliwa będzie istotnie, odczuwalnie wyższa niż obecnie, choć nie sposób odpowiedzieć na to pytanie dokładnie. Kuba podkreśla, że w takim ujęciu spadła ona w minionej dekadzie, ale w dwu następnych będzie rosła w tempie 1 do proc. rocznie, co podczas dwudziestu lat da zauważalne efekty. Sądzę, że będą one większe w odniesieniu do przeliczenia na metry kwadratowe mieszkania niż na ceny paliw.
    2. Przy utrzymaniu średniego tempa wzrostu z lat 1990-2010 (wynosiło ono prawie 3 proc., pomimo spadku o 18 proc. podczas „szoku bez terapii” i sprowadzenia dynami do zera wskutek niepotrzebnego przechłodzenia) PKB na mieszkańca będzie wyższy aż o 80 proc., co oznaczałoby znaczną poprawę materialnych warunków życia. Zważywszy na obecny poziom PKB per capita wynoszący blisko 19 tys. dolarów, licząc parytetem siły nabywczej, wzrósłby on do około 34 tysięcy. Jednakże przy kontynuacji polityki gospodarczej lat NIE MA gwarancji, a nawet szans na utrzymanie takiego przeciętnego tempa. W przyszłym roku może być nawet mniej niż 2 proc.
    3. Czy Polska (i inne kraje posocjalistyczne na podobnym poziomie rozwoju) ma szanse osiągnąć poziom życia zachodnich krajów Unii Europejskiej za 20-30 lat? Nie ma przy kontynuacji obecnej polityki. Osiągnięcie „poziomu życia” bogatych krajów UE w takiej perspektywie czasowej wymaga co najmniej dwukrotnie szybszego tempa wzrostu w krajach transformacji, a więc 4 do 6 proc. (na co nas stać), a nie 2-3 (na co się zanosi). Pamiętajmy przy tym, że „poziom życia” jest nie tylko funkcją dynamiki dochodów (strumień), lecz również wielkości majątku (zasób). Innymi słowy, gdybyśmy już teraz mieli PKB na głowę na poziomie Zachodu, to i tak standard życia byłby znacznie niższy, ponieważ duże skromniejszy jest nasz zasób w postaci majątku konsumpcyjnego.

    Więcej o tym piszę o uwarunkowaniach, mechanizmach i strategiach zmniejszania różnic rozwojowych w książce „Globalizacja a perspektywy rozwoju krajów posocjalistycznych”, Towarzystwo Naukowe Organizacji i Kierownictwa, Toruń 2001 (notabene opublikowanej w 12 językach), która jest dostępna pod linkiem http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Globalizacja_a_perspektywy_rozwoju.pdf.

  22. (1730.) Panie Profesorze, oglądając TVN CNBC mówił Pan, że przewidział obecny kryzys, mam pytanie kiedy to było?

  23. (1729.) Panie Profesorze !

    Wszędzie wokół nas słyszymy opnie ekspertów, analityków, lobbystów itp. że wkraczamy w trudny okres cyklu koniunkturalnego oraz nakładającego się na to, kryzys strefy euro. Według moich informacji kryzys w strefie euro to eufemistyczne nazwanie zwykłego oszustwa tyle że sprawcą nie jest zwykły Kowalski a rząd Grecji przy bezmyślnej bezczynności struktur UE.

    Spójrzmy na to w skali mikro w perspektywie 30 letniego obywatela III RP.

    Przeciętne wynagrodzenie brutto w 2000 r. wynosiło 1894 pln (50 % wartości 1m/kw nowego mieszkania w Warszawie)
    Przeciętne wynagrodzenie brutto w 2010 r. 3225 pln (30 % wartości 1 m/kw nowego mieszkania w Warszawie)

    W 2000 r. jeden litr benzyny kosztował 1,6 pln czyli za średnią pensję brutto mogliśmy kupić 1183 litra benzyny.
    W 2010 roku jeden litr benzyny kosztuje 5 pln czyli za średnią pensję brutto możemy kupić 645 litra benzyny.
    Około 50 % mniej!

    Mając wiedzę o wpływie ceny ropy naftowej na koszty funkcjonowania całej gospodarki oraz nakładając na to rozpoczynający się kryzys i zapaść demograficzną ( współczynnik aktywności zawodowej w 2010 r w PL wyniósł ok. 55 %) rosnącą konkurencyjność produkcyjną Chin, Indii oraz innych krajów na świecie czy może Pan profesor odpowiedzieć na trzy pytania.

    1)Jaka Pana zdaniem będzie siła nabywcza średniej pensji brutto w naszym kraju w roku 2020 r. i 2030 r. w stosunku do ceny metra kwadratowego mieszkania i ceny jednego litra paliwa.
    2)Czy przy dotychczasowym tempie wzrostu gospodarczego liczonego jako średnia roczna z lat 1990 – 2010 w latach 2020 i 2030 sytuacja przeciętnego obywatela RP będzie odczuwalnie lepsza niż dzisiaj?
    3)Czy tak słaby gospodarczo kraj jak nasz, który „wszedł na boisko” gry ekonomicznej dopiero w latach 90 XX wieku ze zdemolowanym sektorem produkcji ,ma jakiekolwiek realne szanse na osiągnięcie poziomu życia obywateli zachodnich krajów UE w perspektywie 20 30 lat? Czy jest to w ogóle możliwe, czy nie jest to „wciskanie kitu”?

    Dane czerpałem z GUS
    http://www.stat.gov.pl/gus/5840_737_PLK_HTML.htm

    Kuba

  24. (1728.) Panie Profesorze,
    Kampania wyborcza osiąga swoje apogeum. W rozmowach towarzyskich trudno jest pominąć tą sferę naszej codzienności. Niestety, nasi politycy walczący o o swoje fotele parlamentarne są postrzegani przez większość wyborców jako ludzie żądni nie tylko władzy, ale przede wszystkim swoich korzyści materialnych. Cóż więc dziwnego, że doświadczenia ostatniego dwudziestolecia zniechęcają do uczestnictwa w wyborach. Wielu z wyborców odnosi wrażenie, że przedwyborcza dyskusja w środkach masowego przekazu jest farsą demokracji. Brakuje merytorycznych dyskusji nad programami poszczególnych ugrupowań politycznych powoduje zniechęcenie do uczestnictwa w wyborach. Dlaczego nie możemy doczekać się rzetelnej dyskusji w środkach masowego przekazu między ludźmi mającymi wiedzę ekonomiczną sprawdzoną w praktyce – tak jak Pan Profesor , z przedstawicielami i autorami manifestów wyborczych wszystkich pretendentów do naszego parlamentu?
    Defetyzm wyborców potęgują niektóre media, które bardzo trafnie Pan charakteryzuje w swoich komentarzach (1676, 1677). Wielu z moich znajomych nie zgadza się z Panem w kwestii zawartej w komentarzu (1669), ze „…Skoro jesteśmy skazani na koalicyjny rząd z “cholerykiem” albo “zadżumionym” na czele, to niech znaczy jak najwięcej ten mniejszy partner, który będzie tylko “kichał” albo “kaszlał”. Moi znajomi są zdania, że jeśli jesteśmy skazani na ciężką chorobę, to czemu mamy pogarszać jej przebieg fundując sobie na dodatek katar lub kaszel? Czyż nie lepiej zastosować profilaktykę polegająca na izolacji od „skażonych cholerą, dżumą, kaszlem i katarem?. Znajomi ci podzielają pogląd Prof. Ryszarda Bugaja, że brak udziału w wyborach jest także formą wyboru, a właściwie wyrażeniu zdecydowanego sprzeciwu wszystkim partiom i ugrupowaniom politycznym ubiegającymi się o miejsca w naszym parlamencie oraz opowiedzeniu się za skuteczniejszą ordynacją wyborczą eliminującą (w dłuższym czasie!) ludzi, których obecność w parlamencie nie spełnia oczekiwań wyborców oraz tych, którzy nie dotrzymują obietnic przedwyborczych. Wszak pójście do lokalu wyborczego i oddanie nieważnego głosu – zupełnie nie ma wpływu na wyniki wyborów!!!! Osobiście wydaje mi się, że ludzie biorący udział w wyborach nie zawsze są świadomi tego co czynią i za czym się opowiadają. Skoro jedna z najlepszych twórczyń znakomitych kabaretów TVP stwierdza w programie TVN24, że ona nie opowiada się w wyborach za żadną partią polityczną i zawsze bierze udział w wyborach głosując na konkretnego kandydata, to znaczy, że nie ma bladego pojęcia (!!!) o obowiązującej ordynacji wyborczej! Zatem, czego można spodziewać się i oczekiwać świadomości od przeciętnego wyborcy bez względu na miejsce jego zamieszkania? Wiem, że nie napawa to optymizmem, ale taka jest prawda…

  25. (1727.) @ Profesor Kołodko, wpis 1722
    Panie Profesorze,
    w żadnym wypadku nie kwestionuję zasadności utrzymywania niewysokiego ( 2-3% ) deficytu na rachunku obrotów bieżących ( oczywiście pod warunkiem właściwej struktury tego deficytu ).
    Chodzi mi tylko i wyłącznie o oszacowanie kursu równowagi dla złotego.
    Stwierdził Pan, że w ostatnich latach deficyt CA jest tak wysoki ze względu na duży udział inwestycji portfelowych o charakterze spekulacyjnym. Doprecyzujmy zatem, że chodzi o ostatnie 2 lata, bo w latach 2007 i 2008 (licząc łącznie) 80% deficytu CA było generowane przez deficyt handlowy. http://www.nbp.pl/home.aspx?f=/statystyka/bilans_platniczy/bilansplatniczy_r.html
    Między innymi nadmiernie restrykcyjna polityka pieniężna prowadzona przez RPP ( wiem, że ma Pan podobne zdanie ) doprowadziła do napływu kapitałów spekulacyjnych. Bez tych kapitałów spekulacyjnych mielibyśmy w latach 2009 i 2010 deficyt CA na zakładanych przez Pana poziomach. Nie zapominajmy jednak, że te kapitały spekulacyjne miały swoje źródło zagranicą, a zatem ich napływ umacniał sztucznie złotego.
    I znowu wracamy do mojej tezy, że nie da się średnioterminowo utrzymać deficytu na rachunku obrotów bieżących o właściwej strukturze na niewysokim poziomie przy kursie 4 zł za euro.
    W dłuższym terminie pewnie dałoby się to zrobić, ale skoro Pan Profesor do polityki nie chce wracać, to moim zdaniem nie ma szans na niewysoki deficyt CA przy kursie 4 zł za euro.
    Będę wdzięczny za argumenty uzasadniające tezę przeciwną.

  26. (1726.) A propos możliwości i potrzeby dywersyfikacji angażowania środków publicznych w celu ożywiania koniunktury i podnoszenia konkurencyjności. Prezydent Obama w swym znakomitym State of the Union wygłoszonym dokładnie osiem miesięcy temu wskazywał na potrzebę sięgania do różnych form finansowania wielkich projektów inwestycyjnych, zarówno w odniesieniu do kapitału ludzkiego, jak i twardej infrastruktury (m. in. system szybkich kolei na podobieństwo systemu autostrad, których budowę za publiczne pieniądze uruchomił prezydent Eisenhower).
    Kilka dni po przemówieniu prezydenta USA czytałem w metrze komuś przez ramię w gazecie: „To nie inwestycje w przyszłość, tylko marnowanie pieniędzy podatnika.” I czytałem to nie w warszawskim metrze i nie w „Gazecie Wyborczej”, lecz w metrze waszyngtońskim w amerykańskiej gazecie. Raz jeszcze okazuje się, że w polityce nie wystarczy mieć dobry pomysł. Trzeba jeszcze mieć większość.

  27. (1725.) Panie Profesorze, Usłyszałem wczoraj przez radio, że Pan weźmie udział w dyskusji z Rostowskim, z czego się bardzo ucieszyłem. Z nadzieją, że Pan zdemoluje tego ignoranta i szkodnika. Niestety urządzili sobie ustawkę i demonstrację arogancji. Pozdrawiam

  28. (1724.) @ Piotr Kawala
    Opinia o Samoa jako najczystszym kraju świata to moje subiektywne zdanie. Chodzi mi o czystość ‘na powierzchni’, w dosłownym znaczeniu, jak czystość ulic, domów, miejsc publicznych, plaż. Z ponad 150 krajów, które spenetrowałem, do tych najczystszych zaliczyłbym jeszcze Bhutan i Brunei w Azji oraz – zaskoczenie! – Erytreę w Afryce. Oczywiście, także kraje nordyckie.

    Co do pytania o Profesora Szymańskiego, to napisał kolejną książkę, znowu świetną. Roboczo nazywa się “Narastanie niepewności i niestabilności gospodarczej”. Jeszcze się nie ukazała, ale wyjdzie wkrótce.

  29. (1723.) Panie Profesorze w “Wędrującym świecie” pisze Pan, że Samoa to najczystszy kraj świata (Salwador był najbrudniejszy). Gdzie mogę znaleźć listę krajów klasyfikowanych, wg. ich czystości środowiska? Na podstawie jakiego wskaźnika są one klasyfikowane? Jak taki wskaźnik się oblicza? Czy ranking można uznać za rzetelny czy raczej subiektywny?

    P.S. Dzisiaj słyszałem, że niebawem ma ukazać się nowa książka prof. Władysława Szymańskiego! Nie wiem jednak jaki będzie jej tytuł, kiedy dokładnie się ukaże i jakich problemów będzie dotykać. Może Pan wie coś więcej.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *