Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (1722.)
    @ Janusz, wpis 1718.
    Nadal uważam, że deficyt na rachunku obrotów bieżących (CA) rzędu 2-3 procent jest nie tylko dopuszczalny, ale sprzyjać może rozwojowi gospodarczemu. I nadal sądzę, że korzystny dla polskiej gospodarki kurs złotego wobec euro to około 4. Janusz w sowim ciekawym wywodzie abstrahuje od struktury deficytu CA, który w ostatnich latach w rosnącej mierze jest, niestety, finansowany portfelowymi inwestycjami o charakterze spekulacyjnym, a nie bezpośrednimi inwestycjami zagranicznymi o charakterze rozwojowym. Przy takich saldach CA, jak w ostatnich latach (nie przypadkowo są to lata rządów PO) zwiększa się uzależnienie polskiej gospodarki od zagranicy. Tak więc choć gospodarka narodowa nie została wytrącona ze stanu równowagi (dopuszczalnej nierównowagi), to coraz więcej podmiotów własności znajduje się poza Polską. W swoim czasie Prof. Kazimierz Poznański z University of Washington określił taki stan jako ‘dependent capitalism’. Trzeba z tym uważać, bo są granice, których przekroczenie może strategicznie zagrozić procesowi zrównoważonego rozwoju. Jeszcze ich nie przekroczyliśmy, ale po kolejnych kilku latach z deficytem CA 4-6 proc., finansowanym głównie dopływem kapitału spekulacyjnego, może do tego dojść.

  2. (1721.) @ Wpis 1719
    Nie uczestniczyłem z żadnej dyskusji Panów Napieralskiego i Rostowskiego. Własne poglądy zgłaszam innymi sposobami, chociażby na tym forum.

  3. (1720.) Ekonomia jest piękną nauką, którą plasuję gdzieś pomiędzy jedną królową nauk, ścisłą matematyką, a drugą królową, abstrakcyjną filozofią. Te “brzegi” wyznaczają nurt ‘dobrej ekonomii’, która musi potrafić i liczyć, i czuć. Ekonomia ma swoją stronę opisową (deskryptywną), wyjaśniającą, co od czego, jak i dlaczego zależy, ale również normatywną (postulatywną), mówiącą, co robić, aby było lepiej. W tej drugiej sferze zaczyna się już ‘zła’ ekonomia, gdyż niejeden posługuje się nią w trosce o grupowe interesy (lobbying) czy też kieruje się zacietrzewieniem ideologicznym (doktrynerstwo i dogmatyzm). Problem w tym, że większość tzw. ekonomistów – od dziennikarzy poprzez analityków po autorów – to w istocie nie ekonomiści, tylko propagandyści, lobbyści, ideolodzy, politycy, a niekiedy także (niestety) ekonomiczni półanalfabeci. Sporo piszę o tym w “Wędrującym świecie”, a zwłaszcza w “Świecie na wyciągnięcie myśli, więc nie ma potrzeby powtarzać się tutaj.

  4. (1719.) Bardzo mi się podoba Pana udział w dyskusji Napieralskiego z tym nieudacznym ministrem finansów Rostkowskim. Myślę,że zostanie puszczony z torbami.

  5. (1718.) Panie Profesorze,
    Swego czasu podał Pan definicję „właściwego” kursu walutowego. Otóż „właściwy” kurs to taki, który strategicznie – w długich okresach – stwarza szansę do utrzymania względnej równowagi zewnętrznej, czyli w miarę zrównoważonego (a dokładniej: dopuszczalnie niezrównoważonego) rachunku obrotów bieżących.
    Gdzie indziej doprecyzował Pan, że pod pewnymi warunkami deficyt na rachunku obrotów bieżących na poziomie 2-3% byłby akceptowalny.
    Tymczasem od lat mamy strukturalnie wyższy deficyt, a mimo to nikt nie mówi o przewartościowaniu złotego.
    Wprost przeciwnie, ledwie złoty osłabi się do bardziej rozsądnych wartości, a wkoło słychać głosy o jakoby silnym niedowartościowaniu złotego.
    Teraz kilka liczb:
    Nasz deficyt na rachunku obrotów bieżących w relacji do PKB wyniósł 6,6% w 2008 roku, 6,1% w 2007 roku, 4,5% w 2010 roku i 3,9% w 2009 roku.
    Średnioroczny kurs EUR/PLN wynosił wówczas odpowiednio 3,51 zł, 3,78 zł, 3,99 zł, 4,33 zł.
    Korelacja między deficytem , a kursem złotego jest zatem ewidentna.
    Wydaje się więc, że aby osiągnąć postulowany poziom deficytu złoty powinien osłabić się jeszcze bardziej, niż miało to miejsce w 2009 roku.
    Dlaczego zatem ocenia Pan optymalny kurs złotego na ok. 4 zł za euro, skoro historia ( i to całkiem nieodległa ) pokazuje, że przy tym poziomie deficyt na rachunku obrotów bieżących będzie wyższy, niż akceptowalne według Pana 2-3%.

  6. (1717.) Panie profesorze. Ile tak naprawdę musi kosztować euro aby dług publiczny w Polsce przekroczył 55% PKB i w jaki sposób można to wyliczyć ?

  7. (1716.) Today: “G20 leaders met over the weekend to discuss the best way forward, but EU officials stressed that no grand plan of action had been agreed. A number of ideas were reportedly discussed, including a 50% write-down of Greece’s government debts.” (http://www.bbc.co.uk/news/business-15072025)
    Five months ago: this is what I’ve been advising since several times, including my comments published in “The Economist” already five months ago:

    May 12th 2011,
    Poland’s lesson for Greece

    SIR – When pondering the Greek debt crisis you were right to suggest that “the economics point to…a steep write-down as part of a broader package of reforms” (Economics focus, April 23rd). Yet I am not sure why you drew an analogy with Uruguay in 2003? A better example would be the case study of restructuring Poland’s non-performing foreign debt.
    As finance minister I signed in 1994 a pragmatic accord with the London Club. It was not easy to strike the deal, but it did work. Half of the outstanding debt was written off and paved the way for the smooth service of the remaining obligations. This came with very tough conditions and enforced far-reaching structural reforms.
    The difference is that in the case of Greece it is not only the matter of outstanding foreign debt, but forthcoming domestic insolvency, too. Hopefully our Greek friends have learnt by now that the inescapable invoice has already arrived.
    Professor Grzegorz Kolodko
    Kozminski University Warsaw

  8. (1715.) A co państwo sądzą o kursie dolara w 2015 r?Do czego to doprowadzi?A ten kurs może wynosić 8,00-8,90 PLN za 1 Dolara

  9. (1714.) Emerging markets to the rescue?

    Even at the time of the grand world crisis and evolving institutional and political chaos – at the time when the USA and Italy’s debts are downgraded by the rating agencies and the European Union time and again shows that it is not up to the challenge of mounting financial crunch – there are some good news coming from elsewhere. So-called emerging markets prove that they are indeed the growing economies, pulling the world out of the edge of yet another recession. It’s true not only – and as usual – for China, but also for Brazil and a number of other developing countries. The year of 2011 can turn to be the year in which the India’s GDP overcome the GDP of Japan and becomes the third largest economy after USA and China. It is also the year during which the planetary economy is growing exclusively to the growth of developing countries since the GDP of advanced countries is flat.
    But “emerging markets” – these time in fact truly “developing” countries – are much more than BRICS, that is Brazil, Russia, India, China, and South Africa. I’ve just come back from another visit to one of such type of economy: Vietnam. This fast expanding nation – exceeding already 90 million people and by the end of the 2010s decade joining the club of countries with over 100 million populations – has been growing during the time of global crisis, in 2008-11, by 6.3 percent on average. The 25 percent jump in output over four years of the world crisis is a remarkable achievement, event among the other fast growing economies of the “emerging world”.
    Of course, considering still very low level of development (the Vietnamese GDP per capita, on purchasing power parity, is hovering around 3,300 dollars, or a miserable 28 percent of the world average) such occurrences don’t make any significant impact on the global economy, since Vietnam’s contribution to the overall output is meaningless. However, regionally it does matter. If even a poor country, as Vietnam still is, grows for a long time at such speed, it enforces the entire regional grouping of Association of South East Asian Nations, ASEAN, with the population of over 600 million. Vietnam is able to double its GDP every ten years, so in two decades time it can deliver over a billion of dollars of goods and services. Since its growth path relies on export-led strategy – and correctly so – it has positive consequences for other trading nations too; regionally and worldwide.
    As much as it is naïve to believe that China, the other BRICS economies, and broadly the emerging markets will save the world – because they won’t, and the rich Western nations must find their own way out of the current mess – one more time it is true that little by little does the trick. The fast expanding developing countries have helped in recent years the world economy to go up and save it, for the time being, from another contraction. Yet they, in turn, depend on the growth in advance economies too. It’s virtually impossible for giants like China and India, or middle open economies, like Vietnam or Thailand, to hold on with their growth, if the markets for their output stagnate or shrink. It is necessary in all these countries to shift towards swifter growing domestic demand and in some of them, including China and Vietnam, to modify the extreme version of export-led growth model. Though, if they want to sustain the current rate of growth, the aggregate demand of the rich countries must restart to grow as well.
    As for Vietnam, the biggest economic challenges are the escalating fiscal deficit, which, if properly counted, may exceed this year 10 percent of GDP (general government balance, including local governments), the soaring inflation, which can reach in 2011 as much as 20 percent (CPI), growing income inequality, with the Gini coefficient somewhere between 37-39, and the malaise of corruption. The latter can eat out a lion share of positive results of structural reforms executed in the recent years in many countries. It also erodes the social support for further going market-oriented reforms, without which the success story will not continue.
    Thus, there is also a time for change in leading emerging markets: from the BRICS countries to other economies all over the world. Further going economic liberalization and institutional streamlining is a must. Corruption must be fight with full commitment and the issue of income inequality must be addressed properly. And not only because of the moral concern, but because too much of inequality is harmful for capital formation and turn against the business expansion.
    The worst thing which may happen for the world economy at the current age of chaos is a collapse of economic dynamism in rging markets: the huge ones, as China, in the medium ones, as Vietnam, and in the small ones, as Costa Rica. Hopefully, it won’t happen, because it do not must occur. Yet it may. Hence also in these cases it is not a time for business as usual. This is the time for change.

  10. (1713.) The limits of the man’s endurance
    Bravo! Yet another record! The Kenyan runner, Patrick Makau, has won the Berlin marathon in a world record time of 2 hours 3 minutes and 38 seconds! How remarkable! I do know what it means since just two weeks ago after such time I was in the middle of the course on mine 37th marathon, in Krynica. And not because it was partially uphill… Thus far my best time – flat run in perfect weather, as were today’s marathons both, in Berlin and in Warsaw – was Toronto Waterfront Marathon, that I finished in 3:38.22 That is 1 hour and 35 minutes behind the master runner Makau…
    So, where are the limits of the man’s endurance? Is it possible that in two generations, sometime in 2061, someone will run 26,2 miles (42,2 kilometres) in 1:59.59? Hardly! It would require to cut slightly over 5 seconds for each kilometre. Next to impossible. It took three years just to shave 21 seconds of the previous record hold till today by another great runner, Haile Gebrselassie from Ethiopia.
    Anyhow, KEEP RUNNING! If not from time to time 42 kms, hence at least every second day 4,2 kms. You will feel better (and you will look better!).

  11. (1712.) Trzeba znać ekonomię, by się o niej wypowiadać. Jest ogromna, rozwinięta i wyrafinowana dziedzina ekonomii – ekonomia matematyczna. Są wśród nas nawet tacy (sam się do nich nie zaliczam), którzy uważają, że ekonomia w ogóle nie powinna zajmować się zjawiskami czy kategoriami, których nie da się zmierzyć czy wyliczyć. Dlatego też niektórzy ekonomiści lekceważą sobie trudno mierzalne lub wręcz niemierzalne zjawiska i procesy kulturowe, które maja ogromny wpływ na bieg spraw. Akurat do tego przykładam wielką wagę. Dobra ekonomia to interdyscyplinarna ekonomia. Na czym polega, pokazuję w “Wędrującym świecie”. I chyba trafia to do Czytelników, skoro jest ich w Polsce już ponad 100 tysięcy i chyba drugie tyle na całym świecie (ukazują się kolejne wydania obcojęzyczne).

  12. (1711.) Maria-Dora (1706) boi się zobaczenia filmu “Uwikłanie”, gdyż znudziła czytając książkę, na podstawie której powstał scenariusz. Czasami tak bywa, że filmowa adaptacja powieści jest bardziej interesująca niż książka, czasami bywa odwrotnie. Wszystko zależy od cech osobowości odbiorcy oraz wielu innych czynników związanych z poznawaną treścią książek, filmu czy spektakli teatralnych. Przykładów można podawać wiele. Dla mnie np spektakl (1967) “Szewcy” wg Witkacego w dawnym Teatrze Kameralnym w Krakowie był genialny, a później zupełnie inaczej odbierałem książkę. Dokładnie odwrotna sytuacja była z powieścią “Noce i dnie” oraz “Ziemia obiecana”. Podobnie jest z filmem “Uwikłanie”.

  13. (1710.) @ Basia (wpis 1707)

    Zbyt mocny pieniądz, czyli jego przewartościowany kurs, szkodzi dynamice gospodarczej, bo osłabia konkurencyjność. Dlatego właśnie USA starają się (i skutecznie) utrzymywać słabego dolara, a Chiny z kolei konsekwentnie sprzeciwiają się naciskom na upłynnienie juana, gdyż doprowadziłoby to do jego znacznej aprecjacji. W rezultacie eksport stałby się mniej opłacalny (a dla niektórych producentów nieopłacalny), import stałby się bardziej korzystny i tempo wzrostu byłoby niższe. Z wszystkimi tego konsekwencjami dla zatrudnienia i stanu budżetu.

    Co do Polski, to obecny kurs z pewnością sprzyja podtrzymaniu ekspansji sektora eksportowego i zniechęca do importu. Gdyby złoty był istotnie mocniejszy, słabsza byłaby kondycja polskiej gospodarki. Notabene ‘złoty’, nie ‘złotówka’, jak pisze Basia (i, niestety, przytłaczająca większość).

    O ile wyższe jest tempo wzrostu wskutek deprecjacji złotego? Basia pyta konkretnie: „Czy to wzmocnienie euro wobec zł, z 4 zł do 4,5 zł, zwiększa wzrost gospodarczy np. o 0,5%, czy 2%”? W zależności od przyjętych założeń i zastosowanego modelu otrzymać można różne wyniki. Bardzo ważny jest przy tym horyzont czasu, dla którego dokonujemy rachunku. W krótkim okresie takie osłabienie złotego – aż o 12,5 procent – przy obecnej, wciąż zbyt słabo proeksportowo ukształtowanej strukturze naszej gospodarki, mogłoby dać, jak sądzę, dodatkowy przyrost PKB rzędu 0,6-0,8 proc. Ale to w krótkim okresie, powiedzmy w pierwszym roku. Na dłuższą metę tego rzędu deprecjacja narodowej waluty nakręciłaby jeszcze bardziej i tak już względnie wysoką inflację, co z kolei podnosząc koszty produkcji, erodowałoby konkurencyjność gospodarki i obracało się przeciwko dynamice gospodarczej.

    Kurs 4,5 złotego za euro byłby w sumie szkodliwy; to za słaby złoty, tak samo jak przy kursie 3,5 był on zdecydowanie za mocny. Dlatego też niejednokrotnie – również na tym forum – pisałem, że optymalny kurs złotego wobec euro oscyluje wokół 4 złotych, gdzieś w przedziale 3,90-4,10. To też się zmienia wraz z biegiem czasu i szybszym wzrostem wydajności pracy w Polsce niż w strefie euro.

  14. (1709.) Adam nie tylko nie odróżnia neoliberalizmu od liberalizmu (za którym trzeba się opowiadać), lecz jest też wyraźnie na bakier z historią gospodarczą. Potęga gospodarcza USA wyrosła nie na neoliberalizmie czy też jego wcześniejszej wersji leseferyzmu, lecz na polityce opierającej się na Keynesizmie uprawianej od połowy lat 1930. Przez pół wieku. Natomiast neoliberalizm jest przyczyną upadku potęgi gospodarczej USA, której współcześnie jesteśmy świadkami. Co do Chin zaś, to nie ma tam bynajmniej polityki neoliberalnej, gdyż jest to swoisty kapitalizm państwowy z elementami gospodarki socjalistycznej . I
    Co zaś się tyczy euro w Polsce, to Adam też nie rozumie istoty rzeczy. Gdyby wprowadzone euro do obiegu we właściwym czasie (najlepszy był początek 2008 roku) i przy właściwym kursie (około 4 złote za euro), to nie było by szkodliwych wahań kursu od 3,20 do 4,90 i potem do 3,80 i znów do 4,40, nie byłoby niepewności przedsiębiorców, nie było by wpadek z opcjami walutowymi i kredytami hipotetycznymi w obcej walucie. Gospodarka byłaby dużo bardziej stabilna, nie byłoby ryzyka kursowego, niższe byłyby koszty transakcyjne. Tak więc gdybyśmy wprowadzili we właściwy sposób euro, to nie „mielibyśmy się fatalnie”, jak chce Adam, tylko dużo lepiej. I mielibyśmy więcej do powiedzenia w Unii Europejskiej, będąc w strefie euro. I obecny kryzys euro nie zaprzecza takim argumentom. Co więcej, pozostawanie poza euro umożliwia nieustanne spekulacje na kursie polskiego złotego, co w sposób oczywisty szkodzi naszej gospodarce, spowalniając tempo rozwoju.

  15. (1708.) Dzień dobry .
    Chciałem wrócić do książki Wojna o pieniądz, która właśnie kończę czytać.
    Kiedys ją Pan tak wychwalał i polecał czytać, ale autor tu nie szczędzi nikomu, nawet polityce ekonomicznej Keynsa. Chciałbym też aby odniósł się Pan do standardu złota, czy to relikt minionej epoki czy szkoła austriacka ma racje w tej kwestii.
    A tak a propos wyszła druga część tej książki.

  16. (1707.) Panie Profesorze. Jaki wpływ na wielkość polskiego PKB ma osłabienie złotówki? Czy to wzmocnienie euro wobec zł, z 4 zł do 4,5 zł, zwiększa wzrost gospodarczy np. o 0,5%, czy 2%. Jaki jest realny wpływ tych zmian na przyrost dochodu narodowego?

  17. (1706.) I jeszcze co do filmu “;Uwikłanie”, owszem, bardzo go chwaliła prawicowa prasa, np. “Rzeczpospolita” i jej tygodnik. Natomiast z pewnością nie zaryzykowałabym oglądania tego filmu nawet w TV, bo choć przepadam za kryminałami i rzadko się zdarza, żeby który mnie tak znudził, że nie doczytam do końca, to w tym wypadku tak właśnie było. Ze dwa razy zmuszałam się, żeby czytać dalej, i nic z tego, zamiast uwikłanie: ziewanie. I tylko żal bezsensownie wydanych pieniędzy, na pewno więc nie dołożyłabym na jeszcze bilet filmowy.

  18. (1705.) Witam Pana Profesora i Czytelników bloga. Zauważyłam wypowiedzi, że Kościuszko zasługuje, aby zrobić o nim film. zgadzam się z tym, ale bałabym się takiego filmu. Jak to u nas, zrobiono by film kostiumowy z papierowymi postaciami, anachroniczny, ze swojskim XIX-wiecznym patriotyzmem. W naszych filmach raczej ośmieszamy postaci historyczne, niż ukazujemy je w całej złożoności i ich rolę w historii.

  19. (1704.) @ Paweł (wpis 1702)
    Oczywiście, że Sekretarz Skarbu USA został oficjalnie zaproszony do udziału w posiedzeniu ECOFIN przez ministra finansów państwa sprawującego prezydencję w UE, co bynajmniej nie oznacza, że była to inicjatywa tegoż ministra czy Unii Europejskiej.

  20. (1703.) Mówił Pan, że należałoby wprowadzić euro do Polski, mówił Pan, że będziemy zazdrościć ,,braciom Słowakom”. Między innymi przez te słowa stracił Pan wiarygodność. Gdybyśmy się Pana posłuchali, wyszlibyśmy na tym fatalnie. Krytykuje Pan neoliberalizm. I słusznie. Wie Pan dlaczego to nie działa? Bo zawiera elementy socjalistyczne. Jest to połączenie socjalistycznego interwencjonizmu z wolnymi rynkami. Efekty są jakie są. Socjalizm zbankrutował, neoliberalizm (trafniejsze byłoby neosocjalizm) też bankrutuje. Pan chce się przekręcić w stronę socjalizmu. Szanowny Panie, to nie będzie działać ponownie. Liberalizm jest wyjściem, to na nim powstała potęga USA, to na nim budują się Chiny. Państwo nie może się wtrącać w gospodarkę, wtedy też nie będzie mogło zbankrutować.

  21. (1702.) Do odpowiedzi o ECOFIN-e: Panie Profesorze śledzę Pana działalność i mam bardzo dobrą opinie o Pana wkładzie w życie ekonomiczne, ale jak Pan pisze że się wprosił Sekretarz Skarbu USA na ECOFIN to mnie taka informacja zaskakuje, ponieważ Minister Rostowski na konferencji kończącej zjazd powiedział że zaprosił Sekretarza Skarbu USA. I czy można wierzyć w to co mówi Pan minister czy nie? Na pewno należy patrzeć na wypowiedzi polityków przez lupę tym bardziej partii rządzącej.

  22. (1701.) Vietnam is doing fine. While the advanced, rich countries are struggling with the crisis, the Vietnamese GDP has jumped in 2008-11 by remarkable 25 percent. Yet it is still very poor country, with the GDP per capita only about 3,300 dollars (on purchasing power parity) and over half of people still working in agriculture, which contributes only about 20 percent of GDP. Inequality is high and still growing. However, market-oriented reforms and the government-led strategy for development are showing visible results, with expanding private sector, reducing poverty, and extensive investments in human capital and infrastructure.
    Vietnam was lucky enough never to follow the ill-advised neoliberalism and for sure is a successful story, due to the wise combination of the power of invisible hand of market and the visible hand of the government. It is one the fastest growing emerging market, but it faces severe challenges too, especially vast corruption, increasing fiscal deficit, and high inflation.
    It was my fifth visit to this country. The first one was in 1990. At that time Hanoi was a sleepy, dark city, and now is robust and full of vigor, with plenty of young people enjoying the life. The countryside is beautiful and worth a visit too. There is so much to see, so tourism is getting momentum and it would be wise to go there before there will be too many visitors…
    While advising the Vietnamese government and experts on a number of issues related to the institutional building, structural reforms, and development policies, this time I’ve attended the international conference to which I’ve contributed a keynote speech on “Fiscal Management Reforms in Transition Countries. Overview of the Issues”. The debate was very professional and hot ,and there were many occasions to answer the questions about taxation and budgetary expenditures, about regulations and policies.
    I had also the privilege to sign for a number of the conference participants my book on the world economy published recently in Vietnamese. Yes, there is “Truth, Errors, and Lies: Politics and Economics in a Volatile World” (in Polish “Wedrujacy swiat”) in Vietnamese!
    And what a pleasure to have a little bit of free time to visit splendid old town Hoi An, the ruins of ancient civilization of the Champ people, and the Hanoi central citadel. All three places got have the status of UNESCO Cultural Heritage sites. The pictures from my recent visits to Vietnam – soon at http://www.facebook.com/kolodko!

  23. (1700.) Jestem w trakcie lektury “Polska z globalizacją w tle”. Bardzo ciekawe. Czy zastanawiał się Pan nad znalezieniem społecznego poparcia? Wiadomo, polityka to brudna sprawa, ale jeżeli ktoś stworzyłby siłę zupełnie uniezależnioną od mediów (partia masowa), która wie czego chce, dla której zdobycie władzy nie jest sensem istnienia, to kto wie, może Polska wykorzystałaby lepiej swoje szanse?

  24. (1698.) @ Paweł (wpis 1697)
    Przecież “ten zjazd” to było kolejne spotkanie ECOFIN, czyli ministrów finansów krajów członkowskich Unii Europejskiej, w którym rutynowo uczestniczy prezes Europejskiego Banku Centralnego. Amerykański sekretarz Skarbu sam się wprosił, więc został powitany. A Chińczycy się nie wpraszają…

  25. (1697.) I jesteśmy już po ECOFIN co nam przyniesie ten zjazd to przyszłość pokarze, a historia oceni, ale ważniejszy jest brak jakiegokolwiek przedstawiciela z Chin. Związku z czym moje pytanie dotyczy braku przedstawiciela z Chin, jak odbierany jest przez Pana profesora taki brak?

  26. (1696.) Spośród krajów europejskich najgorzej z transformacją systemnową radzą sobie Ukraina oraz Bośnia i Hercegowina. A Czechy wcale nie wypadają gorzej w porównaniu z Polską. Najlepiej zaś poradziła sobie Słowenia (ad. wpis Pana Piotra Kawala poniżej).

  27. (1695.) Panie Profesorze!

    Kondycja ekonomiczna Grecji kojarzy mi się z sytuacją pacjentem wyniszczonego chorobą w bardzo ciężkim stanie, któremu lekarze nie chcą powiedzieć prawdy a rodzinę zwodzą niejasnymi koncepcjami leczenia.

    Czy może Pan jako doświadczony teoretyk i “klinicysta” przedstawić skondensowane rokowanie dla Grecji w wersji najbardziej prawdopodobnej zarówno pozytywnej jak i negatywnej?

  28. (1694.) Witam,

    Panie Profesorze, który kraj najgorzej przeszedł transformację systemu gospodarczego w Europie? Po przeczytaniu książki „Globalizacja” prof. Josepha E. Stiglitza wnioskuje, że Rosja i Czechy poradziły sobie dużo gorzej o nas. Co z poszczególnymi republikami byłej Jugosławii (oprócz Słowenii)?

    Ponadto interesuje mnie, czy są dostępne jakieś rzetelne, dobre książki czy publikacje, poruszające temat transformacji gospodarczej w Słowenii oraz analizujące kapitalizm socjalny w poszczególnych krajach skandynawskich.

  29. (1693.) The Greek default is like a train crash in slow motion…

    It is a waste of time to claim that the private sector – banks and other investors speculating on the Greek drama – can escape its share of responsibility for the crisis. In the grand theatre of international finance and debt trading there is always a risk. And sometimes one must pay for playing it unwisely. The sooner it’s admitted, the better. Also for the French and German banks and taxpayers. And for their political leaders who have contributed to the current malaise and deterioration of the situation by their indecisiveness. Hence, Chancellor Angela Merkel and President Nicolas Sarkozy are wrong to say that any private sector involvement should be voluntary, not compulsory. I call it indispensable. Instead of wasting more time betting on an unrealistic scenario, let’s start restructuring of the Greek debt right away. Unquestionably, it must imply writing off a slice of it. Yet how big a slice? That’s a good question.
    In 1994, when I was Poland’s finance minister, I signed an accord with the London Club of private creditors. Under the accord as much as half of non-performing debt had been reduced. However, it was reliant on demanding conditionality, calling for far-reaching structural reforms and progress in building liberal institutions. After hard work, we succeeded. And what about the foreign creditors? Have they lost a lot of money? I don’t think so. They were the winners too, since from their perspective it happened to be a sound long-term investment. Such an agreement continues to pay even today for both sides of the transaction.
    So it can be in the case of Greece and its creditors. Yes, it is already a “credit event”. The alternatives are not “voluntary” or “compulsory”. The choice is between inevitable restructuring by design or by chaos. It goes without saying that the latter will be much dearer.

    The above text is my comment written almost three months ago. The fact that it was published by “Financial Times” could be seen as a deliberate signal send by this influential paper that it support such viewpoint, yet it was much easier to say so using somebody’s else arguments. And now not only Greece is in dire straits. The way the authorities and banking sector deals with the European financial crisis is not working.

    And now what? China to the rescue?

    As for Greece, the Greek default is like a train crash in slow motion…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *