Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (1280.) Pytania wracają. A jak ktoś akurat teraz musi zaciągnąć długoterminowy kredyt mieszkaniowy, to w jakiej walucie powinien to uczynić? Podtrzymuję pogląd, że najlepiej nie spekulować i jeśli już ktoś musi się zadłużać – a wielu z nas nie ma innego wyjścia – to dobrze jest czynić to w tej samej walucie, w której się zarabia. Natomiast przy obecnym wyśrubowanym kursie CHF może być korzystne zaciągnięcie kredytu w tym właśnie pieniądzu, gdyż, jak sądzę, jej wartość się obniży. Tak więc o ile przewalutowanie z franka na złotego byłoby obecnie wielce nieroztropne, to pożyczka we frankach może mieć sens.

  2. (1279.) Panie profeosorze dwa najwazniejsze pytanie ostatnich dni i miesiacy, po pierwsze pana ocena o interwencji w Libii – sluszna nie sluszna czy tak jak w Iraku gore wziely interesy naftowe, a dwa to zmiany wplywow do OFE, oraz dzisiejsza debata, Bardzo mi zalezy na konkretnych fachowych argumentow i ocenach, czyli tak jak pan profesor potrafi to powiedziec nawet dla laika.
    Pozdrawiam

  3. (1278.) Panie Profesorze,
    W kontekście wydarzeń w Japonii, wiele spraw jakby przestało być nagle ważnych. Dzisiejszą debatę obejrzę z ciekawości choć obawiam się, że nie wniesie ona nic nowego do dyskusji o reformie emerytalnej – rozmowa “liberała od szoku bez terapii”, z “Liberałem bez wizji i spójnej polityki gospodarczej”.. nie może przynieść nic dobrego ani konkretnego. Może się powtórzę, ale brakować będzie zdecydowanie Pana głosu w tej dyskusji.
    Pozdrawiam
    Michał Witkowski

  4. (1277.) Panie Profesorze , próbowałem wybrać jeden najciekawszy wpis na KONKURS z okazji 3lecia blogu .Ogłosił go Pan we wpisie nr 1250. Ale niestety to mnie przerosło . Musiałbym przeczytać wszystkie wpisy na blogu a ja nawet nie dałem rady ich przeleciec tak z grubsza.Próbowałem , ale to tak olbrzymi materiał tekstowy, że chyba pare ksiązek by z tego wyszło. Tak więc Panie Profesorze , kapitulacja . Chyba tylko Pan jest w stanie wybrac jeden z 1300 juz prawie wpisów, wiele bardzo ciekawych. Przeciez Pan chyba pamięta , który Pana najbardziej zaciekawił ?

    Przeczytałem “Wędrujący Swiat “. Teraz czas na nastepną książke , która podobno jest świetna.
    Pozdrawiam.
    Bogdan

  5. (1276.) Panie Profesorze. Dziękuję za odpowiedź na poprzednie pytanie. Czy mógłby Pan Profesor wyjaśnić pewną kwestię? W praktycznie każdym sklepie, niezależnie od jego asortymentu, poczynając od elektroniki, przez zabawki, odzież i itp. zdecydowanie dominują towary z Chin. Tymczasem dopiero w ubiegłym roku, jak niedawno podano dopiero w ubiegłym roku(o czym Pan oczywiście doskonale wie)produkcja przemysłowa ChRL wyprzedziła produkcję przemysłową USA. Ale wciąż według tego rankingu zarówno w Stanach Zjednoczonych Ameryki, jak też w Niemczech bądź Japonii wartość produkcji przemysłowej jest ogromna. Jak to możliwe skoro znalenie towarów z zwrotami Made in Japan bądź Made in USA, a nawet Made in Germany jest bardzo trudne? Czy naprawdę w innych krajach tak jak w Chinach, znajduje się gigantyczna ilość zakładów produkcyjnych? Jeszcze w latach 90 na produktach typu Sony, Panasonic, prawie zawsze było podane Made in Japan, teraz taki napis należy do rzadkości.
    Z wyrazami szacunku.

  6. (1275.) Dziekuje za odpowiedz.Nie zarzucam Panu,ze nie docenia Pan demokracji itp itd.. wrecz przeciwnie, wyraznie widze jej zwiazek z proponowana przez Pana teoria zrownowazonego rozwoju.Dlatego tez to, iz “chyba niedokladnie przeczytala” wydaje mi sie nieco argumentum ad personam. Moje pytanie bylo nie tylko dla mnie niezwykle interesujace,ale moze przyniesc pewne tworcze korzysci.Na pewno pobudza do kreatywnego myslenia. Niestety nadal mam watpliwosci.. podalam Chiny za przyklad,bo owszem mozna podziwiac ich rozwoj gospodarczy,ze sa juz na 2. miejscu na swiecie..ale “nie samym chlebem zyje czlowiek” mowiac kolokwialnie.. jakkolwiek ich gospodarka nie bylaby efektywna, nie moge jednak zaakceptowac,ze w imie ogolu mozna przesladowac jednostki..ze rozwoj gospodarczy przymyka na to oko.Owszem mozna argumentowac,ze jest tam swego rodzaju inne podejscie do kolektywu itp itd..ze jednostka kulturowo jest podporzadkowana ogolowi.. lecz ten wlasnie kontextualizm jest swego rodzaju relatywizmem, i do tego relatywizmem kulturowym. Do tego jeszcze Max Weber..na ktorego sie Pan powoluje, ktory to owy kontextualizm ma dodatkowo wzmocnic.. Jezeli afirmacja kolektywu w przypadku Chin czy Japonii jest kulturowo uwarunkowana, to dlaczego uciskane jednostki probuja walczyc tam o swoje prawa..i to bezskutecznie..widac nie dokonca tzw. “uwarunkowanie kulturowe” jest trafnym wytlumaczeniem – nie wszystkim bowiem odpowiada. Podobne wrazenie odnioslam,gdy powoluje sie Pan na Wenezuele.. i socjalizm Chaveza.. Jestem przeciwna wszelkiej ideologii, dlatego spodobala mi sie Panska propozycja “trzeciej drogi”. Proponowany pragmatyzm nie moze jednak probowac tlumaczyc “uwarunkowan kulturowych” w imie rozwoju gospodarczego. Wowczas staje sie kolejna ideologia. Zdecydowanie sprzeciwiam sie neoliberalizmowi, lecz tak samo sprzeciwiam sie ideologii socjalistycznej – zarowno w wydaniu Chin jak i Wenezueli. Tak, jak mozna mowic o ideologii neoliberalizmu, tak samo mozna mowic o ideologii socjalizmu XXI wieku.

  7. (1274.) no nie spodziewalem sie ze dzien po pytaniu przeczytam cos takiego na Onecie: ” Jak podaje Narodowy Bank Polski na koniec 2010 roku w Polsce w obiegu było ponad 102,6 mld zł w gotówce – tyle pieniędzy fizycznie istnieje. Jednak jeśli powiększymy to o wartość oszczędności zgromadzonych na kontach i na lokatach, to okazuje się, że pieniędzy w gospodarce mamy już niemal 775 mld zł. Pieniądz może bowiem występować w wirtualnej formie, jako zapis na koncie. Bank nie trzyma wpłaconych pieniędzy w skarbcu, ale puszcza je w obieg. I może pożyczyć więcej, niż fizycznie zebrał, bo to, co pożycza klientom, też często mam niematerialny charakter. Banki muszą jedynie spełniać określone prawem wymogi, czyli na przykład trzymać na kontach w NBP rezerwy obowiązkowe, czyli 3,5 proc. przyjętych depozytów. Są także zobowiązane, by pilnować poziomu wysokości współczynnika wypłacalności. To stosunek kapitałów własnych banków do aktywów ( głównie kredytów), który nie może być niższy niż 8 proc. Przy zachowaniu tych zasad mogą kreować pieniądz.” http://biznes.onet.pl/kto-pyta-nie-placi-na-czym-zarabia-bank,18493,4214294,4174085,277,2,news-detal no i wlasnie o to sie rozchodzi! bank czerpie korzysci z czyjegos kapitalu nie dajac nic w zamian [ROR’y, w zasadzie nieoplacalne loakty, overnight]majac takie wymogi zabezpieczen ze az smiac sie szkoda… tez chetnie bym pozyczyl na takim lewarze:D z gwarancja ze jak przestrzele panstwo mnie uratuje:D

  8. (1273.) Katarzyna zaprasza do kina na “The Inside Job”! Trochę późno, by zorganizować silną grupę na seans w środę lub w czwartek, ale wici rozpuszczone… No i dobrze, że wiemy, iż film grają już tylko parę dni w kinie FEMINA. Trzeba obejrzeć!

  9. (1272.) Propozycja dot. “Inside Job”

    Witam Panie Profesorze,
    w poniedziałek 14-ego marca słyszałam wywiad z Panem w radiu TOK FM. Rekomendował Pan wówczas film “Inside Job”. Tak się złożyło, że dzień wcześniej, 13-ego marca, byłam na tym filmie. Chciałabym również, by ten film obejrzało jak najwięcej osób. “Inside Job” jest wyświetlany w kinie Femina trochę ponad tydzień, ale podobno tylko do czwartku 24-ego marca. Jest prezentowany w salach: 56- lub 110-osobowej. Proponuję, że zakupię 100 miejsc na środowy lub czwartkowy seans “Inside Job” (kino chce pozostawić pewną pulę biletów na widzów dodatkowych “z ulicy”), ale potrzebuję wsparcia w zaproszeniu na ten film tylu widzów. Zakupując miejsca/bilety na senas nie chciałabym, by się zmarnowały. Pan z pewnością mając rozległe konakty i wielu słuchaczy na wykładach wiedziałby kogo warto zaprosić na taki seans. Czy w kwestii zorganizowania widzów na seans może Pan wsprzeć mnie (lub zaproponować kogoś kto mógły to zrobić)? (Podany e-mail odbieram w miarę możliwości raz na kilka godzin – jeśli praca mi na to pozwala.)

  10. (1271.) Wracając jeszcze do kwestii podniesionej przez Marti Polinę (wpis 1254) i moją odpowiedź (wpis 1267). Proszę sięgnąć do “Świata na wyciągnięcie myśli”, gdzie w końcowych fragmentach części drugiej (s. 277-282) także piszę o związkach między demokracją a rozwojem i, w tym kontekście, o przypadku Chin.

    Czy Marti Polina czytała już tę książkę?

  11. (1270.) moze jeszcze jedna sprawa: w oficjalnych publiakcjach, komentarzach internetowych mozna uzyskac taka teze “Polityka pieniężna, której jedynym celem była kontrola tempa przyrostu podaży pieniądza okazała się mało skuteczna i banki centralne z niej zrezygnowały.” czy nie jest to przyapdkiem parawan, ktory legitymizowal praktyki, ktorych efektem byl krzyys z 2008 roku? przeciez caly sektor finansowy to obecnie piramida, ktora kreuje pieniadze za pomoca roznorodnych papierow, bazujac na bardzo niskich wspolczynnikach bezpieczenstwa [przeciez jesli bank na 1000PLn udziela 8000Pln dlugu to realnie kreuje 7000Pln, wbre temu ze emitentem jedynym na terenie RP jest NBP]

  12. (1269.) @piasek125: poszukaj pozycji w bibliografii Stiglitza w ktorej analizuje kryzys w ostatnich dziesiecioleciach: to zawsze wyglada tak samo [wbrew zwolennikom knowledge-based economy mamy gospodarke hybrydalna, w ktorej budownictwo jest poteznym skladnikiem calosci] najpierw swobodna kacja kredytowa, potem szal budowlany a na koncu straszace szkielty niedokonczonych budynkow [jak w Azji w 1997, w
    Irlandii mamy dodatek w postaci umiertajacych koni, ktore byly symbolem podmeijskiego statusu]
    @GWK:
    mam nastepujace pyatnia:
    a) czy nie ma przypadkiem zwiazku z rozgrywka libijska [wszak chodzi glownie o narkotyk Zachodu jakim jest ropa – gdyby chodzilo o prawa czlowieka musielibysmy zbombardowac USA, Rosje i Chiny :D]to, ze panowie ktorzy sa beneficjentami QE2 kreuja z tych “niewidzialnych pieniedzy” [ja mowie o pieniadzach-vodoo]realne zyski srubujac indkesy surowcowe. a nic tak nie dziala na poziom cen jak strach ? szkoda ze konczy sie to zawsze solidna inflacja w wymiarze cenowym [ktorej przycyzna jest inflacja w sensie podazy pieniadza]
    b) czy moze Pan polecic pozycje, ktora analizuje proces zmiany definicji inflacji od podazy pieniadza do wzrostu cen? zajmuja mnie ostatnio zagadnienia roznicy pomiedzy wartoscia a cena [swietnym przykaldem jest wlasnie ropa] i odnosze wrazenia ze po 1989 roku mowimy w zasadzie tylko o inflacji cenowej [z bozkiem wskaznika CPI][nie jestem entuzjasta neoliberalizmu ale Ludwig von Mises mial chyba dobra intucije: inflation “an increase in the quantity of money without a corresponding increase in the demand for money” – to chyba klucz to semantycznego potworka QE2 http://en.wikipedia.org/wiki/Quantitative_easing
    c) czy zna Pan jakiekolwiek uzasadnienie dla faktu, ze w USA zaprzestano publikacji podazy pieniadza M3.

  13. (1268.) ePiasek125 (wpis 1255) chce wiedzieć, „Jakby Pan prof. Kołodko odpowiedział na takie pytanie prof. F. Dysona “Klimat się ociepla, przyznaję, ale poza tym wiemy naprawdę niewiele. Mamy poważniejsze problemy – głód, bieda, choroby – do rozwiązania w pierwszej kolejności”? Cóż, jedni wiedzą mniej, inni więcej. A w stwierdzeniach, że mamy więcej problemów niż tylko te wynikające z ocieplania się klimatu nie ma ani nic nowego, ani nic oryginalnego. Ustawianie natomiast dyskusji w kategoriach rankingu problemów – co jest najważniejsze czy najpilniejsze – jest niezwykle trudne i ryzykowne. Miast ułatwiać pragmatyczne działania, może je utrudniać. Wielkie problemy bowiem – a tych nam nie brakuje – należy rozwiązywać równocześnie. Absolutnie nie można odkładać na potem działań zapobiegających nadmiernemu ocieplaniu się klimatu. Ale to nie oznacza, że na później trzeba przesuwać walkę z głodem.
    Gdy pisałem „Wędrujący świat” sporo zastanawiałem się nad kolejnością ujęcia tego, co w rozdziale X, „Niepewna przyszłość”, nazywam Wielkimi Sprawami Przyszłości, WSP. Jest ich tuzin, przy czym uszeregowanie nie oznacza ważności czy pilności. Wszystkim trzeba się zajmować:
    1. Tempo i granice wzrostu gospodarczego.
    2. Ewolucja wartości i ich kulturowe implikacje dla procesów rozwojowych.
    3. Instytucjonalizacja globalizacji versus narastający brak koordynacji i chaos.
    4. Integracje regionalne i ich sprzężenie z globalizacją.
    5. Pozycja i rola organizacji pozarządowych.
    6. Środowisko przyrodnicze i konkurencja o wyczerpujące się zasoby naturalne.
    7. Procesy demograficzne i migracje ludności.
    8. Bieda, nędza i nierówności społeczne.
    9. Gospodarka i społeczeństwo oparte o wiedzę.
    10. Postęp naukowo-techniczny.
    11. Ewolucja sieci i jej gospodarcze konsekwencje.
    12. Konflikty i bezpieczeństwo, wojna i pokój.

    Teraz już, gdy ukazało się nakładem Columbia University Press amerykańskie wydanie książki, „Truth, Eroror, and Lies: Politics and Economics in a Volatile World”, każdy – prof. Dyson też – może się do tych zagadnień odnieść. Moja rada wszak pozostaje ta sama: tylko kompleksowe przedsięwzięcia rokują szanse na powodzenie. Oczywiście, są sprawy ważne i ważniejsze, pilne i pilniejsze, ale to nie oznacza, że można je wyrywać z kontekstu. Bo – jak wiemy – rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele dzieje się naraz.

  14. (1267.) Marti Polina (wpis 1254) chce się upewnić, czy proponowana przeze mnie „…teoria nowego pragmatyzmu nie jest czasem przyzwoleniem na relatywizm moralny?” Pytanie to zadaje w kontekście Chin i stwierdza, że „po lekturze Pana książki ten problem mnie frapuje”. Chyba jednak niedokładnie przeczytała oba światy – i ten „wędrujący”, i ten „na wyciągnięcie myśli” – gdyż sądzę, że klarownie pokazuje w nich, że demokracja jest wartością samą w sobie i dlatego warto o nią zabiegać. Zarazem pokazuję, że inaczej się do niej podchodzi, gdy się już ją ma, inaczej natomiast gdy ma dopiero nadejść. Tak więc nowy pragmatyzm bynajmniej nie stanowi jakiegokolwiek przyzwolenia na relatywizm moralny; wręcz odwrotnie.
    Szeroko piszę o wzajemnych związkach pomiędzy demokracją a rynkiem oraz, w odniesieniu do krajów ustrojowej transformacji (a takim są także Chiny) i tzw. wyłaniających się rynków (ang. emerging markets), między demokratyzacją a urynkowieniem. Na bardzo długą metę demokracja sprzyja rozwojowi, podczas gdy w krótszych okresach różnie z tym bywa. Trzeba zawsze pamiętać, że demokracja sama z siebie nie eliminuje głupoty, a rynek nieuczciwości. Widać to i w wysoko rozwiniętych Stanach Zjednoczonych, i w średnio rozwiniętej Polsce, i w mało rozwiniętym Bangladesz. A jeśli ktoś chciałby wiedzieć, co wolą ludzie – czy demokrację taką jak w Iraku, z towarzyszącym jej poziomem życia i tempem wzrostu, czy też taką jak w Chinach, z ograniczonymi swobodami politycznymi i nadzwyczaj szybko poprawiającymi się warunkami życia – to wystarczy o to popytać Irakijczyków i Chińczyków.
    Nowy pragmatyzm podkreśla konieczność ekonomicznego podchodzenia do rozwiązywania problemów piętrzących się na każdym poziomie rozwoju, ale bynajmniej nie za cenę rezygnacji z wartości nadrzędnych. Dotyczy to tak lekceważenia sobie ludzkich potrzeb i społecznych aspektów rozwoju przez współczesny leseferyzm, czyli neoliberalizm, jak i poprzez niedemokratyczne reżimy o rozmaitych orientacjach, których niestety wciąż nie brakuje. Ale jeśli już je potępiać, to konsekwentnie. Nie tylko te, które nie są prozachodnie, jak Chiny czy Białoruś, ale również i te, które prozachodnie są bardzo, jak Arabię Saudyjską czy Pakistan.
    Marti Polina chce też wiedzieć, czy będę „…na Targach Książki w Warszawie w tym roku, żeby ewentualnie tam zdobyć Pana dedykację (imienną, nie pseudonimową)?” Tak, będę. I z przyjemnością podpiszę książkę wszystkim zainteresowanym. Zapraszam zatem!

  15. (1266.) Pozdrowienia z Tajlandii.
    Tajlandia wydaje się być krajem o dwóch szybkościach. Z jednej strony sky-train, z drugiej tuk-tuki – zmotoryzowane ryksze. Ambitni młodzi ludzie, dla których na pewno wzorcem nie jest Europa, tylko Chiny, Japonia i Indie. Z drugiej ludność z tajskiego interioru, a ci obywatele są przekonani, że każdy turysta i jego pieniądze to rozwiązanie ich problemów finansowych.
    Tajlandia przeżywa problemy kraju rozwiniętego – na przykład szybkie starzenie się społeczeństwa (dominują małżeństwa typu 2+1) a równocześnie rząd próbuje ograniczyć powierzchnię własności rolnej, by poprawić sytuację na wsi. Jest specjalne ministerstwo ds. rozwijanych spółdzielni rolniczych.
    Tajlandia rozwija się w tempie prawie 8% rocznie – to głównie przemysł maszynowy i elektroniczny, ale beneficja stąd płynące są rozłożone bardzo nierównomiernie. To było powodem ubiegłorocznych zamieszek. Pamiętacie czerwone koszule?
    Wszystko to powoduje, że brakuje specjalistów średniego poziomu wykształcenia – hydraulików, elektryków etc. Ocenia się, że w przemyśle maszynowym brakuje 100 tys. pracowników. Bezrobocie w Tajlandii jest rzędu 1-2%. Ale szybko rosną płace i wszyscy boją się zbliżającej się wietnamskiej konkurencji. W Wietnamie płace to 1/3 płac w Chinach i Tajlandii.
    Jeszcze w połowie XIX wieku pierwszy król, który modernizował Tajlandię, musiał zakazać sprzedawania żony i jej dzieci bez jej zgody. Żona nie jest bawołem wodnym – ogłosił król. Dziś Tajlandia jest krajem, gdzie kobiety procentowo zajmują najwięcej na świecie stanowisk menadżerskich. Ale to pewnie dotyczy małych i średnich przedsiębiorstw.
    Królowie modernizowali Tajlandię, ale chrześcijaństwo nie budziło ich entuzjazmu. Dominuje religia buddyjska, ale czy religijność się utrzyma? Podsłuchałam rozmowę dwóch młodych mnichów, jeden do drugiego powiedział coś, co zrozumiałam: „O.K.”
    Tajlandia nigdy nie była kolonią, ale na początku XX wieku królestwo Syjamu straciło Laos i Kambodżę na rzecz Francuzów. Wywodzące się stąd problemy graniczne z Kambodżą trwają do dziś.
    W Chiang Mai, uniwersyteckim mieście w północnej Tajlandii, gdzie temperatury przypominają europejskie lato, a tempo życia sprzyja pracy intelektualnej, w jednej z licznych księgarń (księgarnie i wypożyczalnie książek są w tym kraju wszędzie) zobaczyłam książkę „Truth, Errors And Lies In the Volatile World”. Tajowie są na bieżąco.

  16. (1265.) Panie Profesorze,
    W jednej z Pana książek napisał Pan, że politycy i ekonomiści zmieniają świat od setek lat. Czy tylko te dwie grupy zawodowe zmieniają rzeczywistość? – z pewnością nie. Mnie jednak zastanawia problem, czemu często politycy nie korzystają z wiedzy i doświadczenia tych ekonomistów, których wiedza została już potwierdzona empirycznie. Tak chyba jest właśnie w naszym kraju – nieprawdaż? Irytuję się, kiedy politycy powołują się na osiągnięcia ekonomiczne z czasów rządzenia ich partii, ale jakoś nie miałem szczęścia usłyszeć, że to dzięki konkretnym programom ekonomicznym stworzonym przez konkretnych ludzi – Polska osiągała taki postęp ekonomiczny i dlaczego (w imię czego?) odchodzono od dalszego rozwoju naszego kraju? Czy nie jest to spowodowane, że za błędne decyzje (także ekonomiczne!) brak jest odpowiedzialności osobistej (co najmniej imiennego skazywania tych decydentów)?

  17. (1264.) Witam.
    Mam do Pana prof. Kołodki pytanie jako znawcy neoliberalizmu.
    Chodzi mi o taka sprawę, ze w jednym z filmów dokumentalnym podana jest informacja ze w Hiszpanii przed kryzysem zostało wybudowanych ok 3 milionów mieszkań w których nikt nie miesza i które nie są na sprzedaż a tylko po to aby zapoczątkować łańcuch inwestycyjny.
    Do tego podatnicy muszą dopłacać aby utrzymać ta inwestycje.
    Jaki to ma wszystko sens. PRL budował dla ludzi skromnie bo skromnie ale było gdzie mieszkać , dziś się buduje po to aby można było wykazać w księgach rachunkowych funduszy inwestycyjnych i pokazywać wysoka stopę zwrotu.

    Mógłby Pan mi również wskazać publikacje o tzw. zapoczątkowywaniu łańcuchów inwestycyjnych. Czy w ogóle coś takiego istnieje czy to jest tak abstrakcyjne, bo nie mogę nadal zrozumieć ze dziś budujemy coś gdzie nikt nigdy nie będzie mieszkał.

  18. (1263.) Wysokie bezrobocie w Polsce – w tym zwłaszcza wśród młodszego pokolenie, tego w wieku poniżej 30 lat, do czego nawiązuje Piotr z Białegostoku (wpis 261) – ma swoje uwarunkowania koniunkturalne i strukturalne.
    Jeśli chodzi o przesłanki strukturalne, to przezwyciężać można je tylko w dłuższym okresie, głównie poprzez inwestycje zwiększające moce wytwórcze i, w ślad za tym, zapotrzebowanie na siłę roboczą. Trzeba także podejmować działania kształtujące właściwą strukturę podaży wykwalikowanej siły roboczej. Jak znowu widać, sam rynek ze swoją niewidzialną ręką bynajmniej nie rozwiązuje tego problemu, a wręcz odwrotnie – tworzy go.
    W Polsce w niektórych sektorach gospodarki nie starcza fachowców w „twardych”, inżynierskich dziedzinach, zbyt wielu natomiast jest absolwentów tzw. niepublicznych uczelni, które namnożyły się nam w minionych dwu dekadach jak grzyby po deszczu, a które wypuszczają liczne rzesze specjalistów w zakresie marketingu, administracji, zarządzania, finansów i innych podobnych „miękkich” specjalności. Aby wszakże było co reklamować i sprzedawać, to trzeba wpierw to zaprojektować i wyprodukować. A tu gospodarka nasza w zakresie fachowców od marketingu i dystrybucji jest coraz bliższa pełnego nasycenie, a w pewnych regionach wręcz już doszło do przesycenia. W takich przypadkach szczególnie trudno, a bywa że i nie sposób znaleźć pracę. Wtedy trzeba wędrować – do innego regionu, do innego kraju… Nie jest to łatwe, ale niekiedy nieuniknione.
    W odniesieniu natomiast do determinantów koniunkturalnych niezbędne jest przyspieszenie tempa wzrostu gospodarczego. Tylko wtedy bowiem wzrost realnych dochodów gospodarstw domowych, przedsiębiorców i państwa poprzez zwiększenie efektywnego popytu pociągnie w górę wpierw sprzedaż, potem produkcję i zatrudnienie. Wszystko to uruchomi wzrostową sprężynę bez podnoszenia dynamiki cen.
    Niestety, przy kontynuacji obecnej polityki gospodarczej rządu i banku centralnego zanosi się na to w niewielkiej skali. Dużo szybciej niż produkcja rosnąć będzie niezadowolenie społeczne. Aby tak nie było, budżet, zwłaszcza na szczeblach samorządowych, powinien być bardziej aktywny w tworzeniu alternatywnych miejsc pracy, sprzyjając także przemieszczaniu się ludności i zmianie kwalifikacji. NBP natomiast nie powinien podwyższać stóp procentowych, ale je obniżyć.
    Przy tempie wzrostu rzędu 3-4 procent rocznie, co aplikuje nam polityka rządu, mamy do czynienia z tzw. bezzatrudnieniowym wzrostem. Taka dynamika byłaby bardzo dobra w krajach wysokorozwiniętych, ale nie w gospodarce z naszymi słabościami instytucjonalnymi. W USA czy w zamożnych krajach UE zatrudnienie rośnie już przy wzroście PKB o 1-2 procent, choć podczas wychodzenie z obecnego kryzysu obserwujemy tam też wzrost bezzatrudnieniowy. U nas zaś zwiększanie się rozmiarów produkcji bierze się przede wszystkim ze wzrostu wydajności pracy, co jest bardzo dobrym zjawiskiem, ale – niestety – nie towarzyszy mu absorbowanie nadwyżkowej siły roboczej na innych segmentach rynku. Stąd też stopa bezrobocia utrzymuje się na jednym z najwyższym poziomów w Unii Europejskiej, przekraczając kryzysowe 13 procent (w Niemczech wynosi 7,3, a w Austrii zaledwie 4,3procent; przeciętnie dla krajów obszaru euro wynosi 9,9 procent), a wśród młodszych roczników przekracza nawet 20 procent.
    W Polsce dopiero gdy PKB zwiększa się w tempie powyżej 4 procent, bezrobocie zaczyna spadać odczuwalnie. Im szybszy wzrost, tym lepiej z tego punktu widzenia. Tak właśnie działo się podczas „Strategii dla Polski”, kiedy to bezrobocie obniżyło się o ponad milion osób (!), spadając ze stopy sięgającej w końcu 1993 roku 17 procent (licząc według obecnie stosowanej metodologii było to blisko 20 procent) do około 10 procent w końcu roku 1997. Dodam od razu, że w tym samym czasie inflacja zmniejszyła się o około jednej trzeciej i zasadniczo spadło zadłużenie publiczne – odwrotnie niż dzieje się to podczas ostatnich kilku lat.
    Podobne zdrowe tendencje poprzez skuteczną politykę interwencyjną państwa udało się uruchomić w wyniku przystąpienia do realizacji „Programu Naprawy Finansów Rzeczypospolitej” zapoczątkowanego w latach 2002-03. W rezultacie już w pierwszym kwartale 2004 roku dynamika PKB ponownie przekroczyła 7 proc., co znakomicie poprawiło sytuację na rynku pracy, zmniejszając bezrobocie i zwiększając zatrudnienie.
    Jest to możliwe i tym razem, ale bynajmniej nie poprzez uprawianie neoliberalnej polityki gospodarczej, ani też populistycznej, obojętnie czy lewicowego, czy też prawicowego zabarwienia. Potrzebny jest – jak zawsze – pragmatyzm.
    Z pewnością wiele będzie dyskusji – i sporów – na temat sposobów przezwyciężania bezrobocia, zarówno strukturalnego, jak i koniunkturalnego, w już rozpoczętej kampanii poprzedzającej październikowe wybory parlamentarne. Z tego punktu widzenie warto domagać się programów, które sensowne będą proponowały nieinflacyjne przyspieszenie tempa wzrostu produkcji i, w ślad za tym, zatrudnienia. Wzrost gospodarczy w Polsce bowiem musi mieć dwojaki charakter. Z jednej strony musi to być wzrost intensywny, owocujący coraz bardziej efektywnym wykorzystaniem istniejącego kapitału ludzkiego, rzeczowego i finansowego, a więc skutkujący szybko rosnącą wydajnością pracy osób już zatrudnionych. Tylko to stwarza szanse na długofalowy sukces w coraz bardziej konkurencyjnej globalnej gospodarce.
    Z drugiej strony potrzebny jest wzrost ekstensywny, polegający na jak najszerszym sięganiu do niewykorzystywanych zasobów, w tym do bezczynnej siły roboczej. W innym bowiem przypadku narastać będzie stan frustracji, coraz więcej będzie demonstracji i – co szczególnie ważne – odpłynie poza granice kolejna fala ludzi. Już, po wejściu do Unii Europejskiej, wyjechało ich grubo ponad milion, z czego – jak można szacować – aż około 80 procent to fachowcy z co najmniej zawodowym wykształceniem. To między innymi ci słynni polscy hydraulicy, co tak wystraszyli Francuzów. Teraz, począwszy od maja – po okresie siedmioletniej derogacji – otwiera się w pełni rynek pracy w Niemczech i Austrii, tradycyjnych miejscach polskiej emigracji zarobkowej. Ruszy więc tam – „za chlebem”, „na Saksy” – kolejna grupa ludzi. Jak liczna, na jak długo – to się okaże. Ale wiadomo przecież, że nie mało; wiadome też, że niektórzy na zawsze.
    Stąd też sprawą narodową, polską racją stanu, jest tworzenie strukturalnych i koniunkturalnych przesłanek zasadniczego, przełomowego obniżenia poziomu bezrobocia. Już powinno – i mogło – być ono o połowę mniejsze. Wystarczy tylko realizować odpowiednią politykę gospodarczą. By tak jednak było, trzeba mieć strategię. I musi to być ona dla Polski. Wtedy znowu będzie podobnie jak w latach 1996-97, kiedy to nie tylko drastycznie spadało bezrobocie i rosło zatrudnienie, ale więcej rodaków do ojczyzny z zagranicy wracało, niż zań wyjeżdżało.

  19. (1262.) NEW PRAGMATISM VERSUS FAILING NEOLIBERALISM
    The source of the current global economic crisis lies in the failure of America’s neoliberal capitalism. It could not have occurred in countries with a social market economy, but only under the conditions of the neoliberal Anglo-American model. The intense shock the world experienced took place as a result of the coincidence of numerous political, social, technological and economic circumstances. The intersection of these conditions was possible only under a special combination of values, institutions, and policies made possible under the United States special brand of neoliberalism.
    First and foremost, neoliberalism definitely overestimates the power, purpose and usefulness of individualism. It unnecessarily supports greed — by elevating this vice to the level of an economy propelling virtue. It neglects the social cohesion aspects of the economy and does not perceive of human beings as the center of economic activities. In the place of people, there is money. Values are not accounted for under neoliberalism almost everything translates into monetary worth. According to the doctrine of neoliberalism it is possible and worthwhile to trade in everything which may bring profit, including expectations both rational and irrational.
    From the institutional side, neoliberalism converted the government with its regulatory powers into a kind of a public enemy number one. By using (quite brilliantly, one has to admit) media to manipulate public opinion and, unfortunately, by using the opinion-forming capacity of some groups of social science experts, particularly economists, it imposes the idea of a small (read: weak) government and diminishes its interventions in the spontaneous market processes. However, lasting success is possible only due to an intelligent synergy of the power of the invisible hand of the market and the visible mind of the government. This applies particularly, though not exclusively, in the countries of emerging markets. Institutional intervention is the necessary corollary of contemporary capitalism. That principle is not valued by neoliberalism due to its intense focus on serving the needs of special interests groups.
    As for neoliberal policy it confuses its purposes with its measures. The purpose of economic policy is sustainable long-term development. It should be sustainable not only economically, but also socially and ecologically. Low inflation, positive interest rates, a balanced budget, fast privatization, currency exchange rate, — these are instruments and tools of policies. It is not possible to subordinate any economic strategy or policy to indices, which only illustrate phenomena and processes from those areas. To improve the financial standing of narrow groups of elites at the expense of the majority of society, neoliberalism espouses ideas such as liberty and democracy, private ownership and entrepreneurship, competition and economic freedom. However, declaring such ideas as pro bono publico, but actually using them for the benefit of the minority at the expense of the majority, is a common tactic of neoliberals.
    We are not in the midst of a crisis of capitalism, since capitalism has special capacities for adaptation. It has been proven on many occasions in the past — and will so be the case in the future. But the current crisis is a fundamental breakdown of the neoliberal model. Wherever neoliberal tendencies dominate — from the United States in the times of Reaganomics, to the United Kingdom during the primacy of Thatcherism, in Latin American countries which allowed the imposition of the Washington Consensus in the 1990s, to Russia during Yeltsin’s term of office or Poland during the “shock without therapy” period at the beginning of the post-communist transformation — the ensuing financial crisis has been most acute.
    It is most important now to prevent the neoliberal doctrine, which attempts to lead the global political and economic recovery after minor cosmetic changes and insignificant adjustments, from imposing its trajectory on the world economy again. There is only one rational way to move forward, that is to adopt a post-GDP economics since we are already in the post-GDP economy. The new paradigm for development economics must exercise interdisciplinary and heterodox approaches, of the many choices available to replace neoliberalism I believe New Pragmatism is the most sensible way to move the world forward into a future looking economy.

  20. (1261) Panie Profesorze.
    Jak Pan Profesor doskonale wie, bezrobocie wśród ludzi przed 30 rokiem życia, w tym absolwentów dobrych wyższych uczelni,jest w Polsce gigantyczne. Co zrobić by szybko zmienić ten stan?
    Z wyrazami szacunku.

  21. (1260.) „…co powinni robić ludzie, którzy mają kredyty we franku, bo np dużo moich znajomych ma i panikuje!” (wpis 1259) Przede wszystkim zachować spokój i niczego nie robić pochopnie.

    W krótkim okresie kurs złotego wobec franka będzie oscylował – i to raczej z dość dużą amplitudą – wokół linii trendu, ale w długim okresie powinien się stabilizować, z uwzględnieniem dysparytetu stóp procentowych, ponieważ obie waluty są ściśle powiązane z euro. Obecne wahania są zasadniczo funkcją spekulacyjnych przepływów kapitałów i ogólnej destabilizacji związanej z problemami fiskalnymi wielu krajów UE i USA, zamętem politycznym w krajach arabskich, kataklizmem w Japonii. Część płynnego kapitału dopływa do „oazy spokoju”, jaką wydaje się w tym czasie zamętu być Szwajcaria, windując kurs franka w górę. Ta tendencja wkrótce powinna się odwrócić, zwłaszcza gdy zacznie uspokajać się sytuacja w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie (zakładając, że tak właśnie będzie) i gdy uda się opanować zagrożenie wynikające ze spowodowanej trzęsieniem ziemi awarii elektrowni nuklearnej w Japonii (na co też powinniśmy liczyć).

    Jeśli CHF jest zbyt drogi, to nie kompensuje tego nawet dużo bardziej korzystne oprocentowanie długu we frankach niż w odniesieniu do kredytów złotowych. Jednakże kurs franka szwajcarskiego spadnie. Może jeszcze w tym roku nawet o całe pół złotego. W dalszej perspektywie jeszcze bardziej. Na długiej fali to złoty będzie się umacniać (nie tylko w stosunku do franka), ponieważ to w Polsce wyższe (niż w Szwajcarii, na zachodzie Europy, w USA) będzie tempo wzrostu wydajności pracy.

    Najgorsze, co można uczynić, to przewalutować zadłużenie teraz, kiedy CHF jest wyjątkowo mocny, a dokładniej mówiąc przewartościowany. Kiedy kurs będzie bardziej korzystny, warto rozważyć zasadność przepisania kredytu na złote. Zasadniczo bowiem należy zaciągać pożyczki w walucie, w której ma się dochody. Wtedy nie ma ryzyka takich wahań i związanej z tym huśtawki (także nastrojów). Czasami są korzyści, innym razem straty i wtedy nie dziwi pojawiąjące się nerwówka.

  22. (1259.) Panie Profesorze, czy moglby Pan wyjaśnić, co powinni robić ludzie, którzy mają kredyty we franku, bo np dużo moich znajomych ma i panikuje!

  23. (1258.) We Włocławku było ciekawie, przede wszystkim pracowicie. Dwa wykłady, spotkania z samorządowcami, przedsiębiorcami, studentami, mediami, kilka wywiadów, no i oczywiście podpisywanie książek. To ponad stutysięczne miasto radzi sobie zupełnie dobrze. W jaki sposób? Otóż i w tym przypadku widać, jak wiele można osiągnąć poprzez dobre współdziałanie lokalnych władz z miejscowymi przedsiębiorcami, jak twórcza jest pozytywna, pragmatyzmem inspirowana synergia przedsiębiorczości i samorządności. Podobnie jak na szczeblu kraju i gospodarki narodowej sukces opierać się musi na współgraniu rynku z państwem, tak na szczeblu lokalnym warunkuje go współgranie prywatnej przedsiębiorczości z publiczną samorządnością.

  24. (1257.) OK, sugestia Piotra (wpis 1256) jest zasadna. Więc od razu pragnę doradzić lekturę znakomitej książki profesora Władysława Szymańskiego pt. „Kryzys globalny. Pierwsze przybliżenie” (Difin, Warszawa 2009). Moim zdaniem jest to najlepsza praca polskiego ekonomisty o źródłach, przebiegu i wyzwaniach wynikających ze światowego kryzysu finansowego i gospodarczego. I – co ważne – napisana w przystępny sposób. A jeśli kogoś ta problematyka interesuje szczególnie, to polecam też książkę pt. „Globalizacja, kryzys – i co dalej?” pod moją redakcją naukową (Poltext, Warszawa 2010). Jest to tym razem praca heterogeniczna, prezentująca różne punkty widzenia, niekiedy przeciwstawne, ale celowo tak to ujęliśmy w tym zbiorowym dziele, aby jednych skłonić do dyskusji, innym ją ułatwić, a jeszcze innym utrudnić. Pośród autorów poszczególnych rozdziałów znajdują się: Jan Czekaj, Stanisław Flejterski, Krzysztof Kalicki, Tadeusz Kowalik, Arkadiusz Krześniak, Kazimierz Łaski, Witold Małecki, Ryszard Michalski, Witold M. Orłowski, Jerzy Osiatyński, Sylwia Para, Marcin Piątkowski, Leon Podkaminer, Dariusz Rosati, Władysław Szymański, Jacek Tomkiewicz i Jerzy Żyżyński.

  25. (1256.) Panie Profesorze!
    Ponieważ ostatnio sporo na tym blogu mówimy o książkach, to może co jakiś czas mógłby Pan dawać nam “cynk” odnośnie ciekawej literatury, jaka w Polsce ma się ukazać. Bo szczerze mówiąc, jestem mocno zdezorientowany przemieszczając się między regałami w księgarniach, w działach “ekonomia”. Nie jestem z wykształcenia ekonomistą, 90 proc. autorów to dla mnie tylko nic niemówiąca lista nazwisk i już od dłuższego czasu dochodzę do wniosku, że przydałby się tu jakiś przewodnik. Kierując się Pańską sugestią kupiłem książkę Hongbinga (i się nie zawiodłem, świetna!), tę Rubiniego też pewnie kupię, ale po co z nowości jeszcze warto sięgnąć, to przyznam – nie mam bladego pojęcia.

  26. (1255.) Witam wszystkich.
    Jakby Pan prof. Kołodko odpowiedział na takie pytanie prof.F. Dysona “Klimat się ociepla, przyznaje , ale poza tym wiemy naprawdę niewiele. Mamy poważniejsze problemy – głód, bieda, choroby – do rozwiązania w pierwszej kolejności”.
    Jakbym dodał ogromne nierówności społeczne, zbyt duże bezrobocie, zbyt płytkie relacje społeczne, zaczynamy patrzeć na każdego jak na klienta a nie człowieka, myślimy co mu sprzedać i ubieramy to w piękne obrazy tzn. płytkie reklamy, dbanie z przesadą o wizerunek, o pierwsze wrażenie itp.

    Po drugie chciałby poruszyć kwestie budowy społecznej gospodarki rynkowej. Wydaje mi się ze w Polsce nigdy nie dojdziemy do tego ideału, bo w Polsce są siły, które na to nigdy nie pozwolą.
    Bo najpierw trzeba byłoby zaproponować ideologie filozoficzna, która ogarnie umysły “zwykłych szaraków”. Ten bój toczy się od setek lat, i nikt nic lepszego nie zaproponował niż wieczne życie w królestwie niebiańskim. Mi osobiście podoba się filozofia prof. Kotarbińskiego ale ile osób o niej słyszało w Polsce, a pewnie na świecie jeszcze mniej.

  27. (1254.) Szanowny Panie Profesorze,chcialam zapytac, czy Pana teoria nowego pragmatyzmu nie jest czasem przyzwoleniem na relatywizm moralny? Mam na mysli Chiny..ktore podaje Pan za przyklad, a wiemy przeciez,ze lamane sa tam prawa czlowieka..opozycja jest niszczona itp itd…Jak to sie wszystko ma do proponowanej “racjonalnosci” i “neutralnosci” teorii? Jednoczesnie zglaszam moje pytanie do KONKURSU :),gdyz jest to dla mnie najciekawsze pytanie,z tej racji wlasnie,ze zajmuje sie m.in. kwestiami etyki, a po lekturze Pana ksiazki,ten problem mnie frapuje.Pozwalam sobie zatem na solipsyzm konkursowy.p.s. Czy bedzie Pan na Targach Ksiazki w Warszawie w tym roku,zeby ewentualnie tam zdobyc Pana dedykacje (imienna nie pseudonimowa)?

  28. (1253.) Szanowny Panie Profesorze
    Czas już najwyższy czas aby Pan przedstawił swoje stanowisko w sprawie OFE . Ja nie bez kozery mogę powiedziec, że tylko Pan jako nieliczny profesor umie przedstawić w zrozumiały, jasny sposób i czytelny dla ogółu nie mających nic wspólnego z ekonomią. Nie tak jak Balcerowicz ,który wszystkich poucza a nie ma żadnej sensownej rady na obecną sytuację ekonomiczną oprócz cięć. Już 2 razy pokazał co umniał i musiał Pan wyprowadzać kraj ze stagnacji.Pana głos musi być słyszalny mocno i donośnie. Pozdrawiam

  29. (1252.) Nie należy utożsamiać kryzysu z recesją. Ani Polska, ani świat nie jest w fazie recesji, ale kryzys trwa. Ma on charakter strukturalny i instytucjonalny. To przecież głęboki kryzys neoliberalnego kapitalizmu i zlekceważenie płynących stąd zagrożeń doprawdy może wiele kosztować. Z takim kryzysem nie walczy się poprzez przeciwdziałanie objawom i zamiatanie pod dywan. To wymaga sięgnięcie do przyczyn sprawczych i ich eliminacje poprzez dokonywanie istotnych zmian w trójkącie współzależnych determinantów rozwoju: wartości, instytucji i polityki. Jeśli to się nie stanie, to tylko kwestią czasu jest nadejście tego, co w „Wędrującym świecie” określam jako Jeszcze Większy Kryzys – JWK. Rację ma, niestety, Paweł H. (wpis 1251), kiedy zauważa, że dotychczas bynajmniej nie sięgnięto to systemowych źródeł kryzysu.
    Największe wyzwanie, jakie stoi przed światową gospodarką, to jej reinstytucjonalizacja pod kątem dostosowania reguł ekonomicznej gry do nowych warunków stworzonych przez nieodwracalny proces globalizacji. Chodzi o to, że wskutek globalizacji wyłoniła się współzależna ogólnoświatowa gospodarka, nie powstał natomiast żaden podmiot zdolny do skutecznej koordynacji polityki w skali globalnej. Rzecz idzie zatem o stworzenie reguł i mechanizmów sterowania globalną gospodarką. Długa i znojna do tego droga, ale coś się dzieje, chociażby próby koordynacji działań i regulacje sugerowane czy wręcz wprowadzane w ramach grupy G-20.
    Na tym tle dopiero trzeba widzieć inne piętrzące się wyzwania: kryzys ekologiczny, ocieplanie klimatu, wymykającą się spod kontroli masową migrację ludności, zbyt wielkie rozpiętości dochodowe, miliardową masę niedożywionej i głodującej ludności, nierównowagę finansową.
    Paweł pisze, że …pojedyncze wstrząsy, nawet o wielkim wpływie na system rynków finansowych, nie wywołują kryzysu na wielką skalę, natomiast ich jednoczesne nagromadzenie, może być przyczyną krachu.” Tak to jest. To właśnie mam na myśli, gdy w „Wędrującym świecie” powtarzam, że rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele dzieje się naraz.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *