Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (1170.) I was just asked is the girl with henna painted hands shown on the photo pasted as an illustration to my post “Facebook, etc…” at http://www.facebook.com/kolodko (Thursday, Feb. 17th) from the Afar tribe in Djibouti. No, she’s not. That picture was taken in the internet café in the Moroccan royal city of Fez. And as for the Djiboutian beauty, you may admire her painted palms and feet at my Facebook at the comment inserted couple of minutes ago. This photograph I’ve made on extremely hot desert, in remote tiny settlement at the corner of borders between Ethiopia, Eritrea, and Djibouti.

  2. (1169.) Mat (wpis 1167) zauważył, że na Facebooku umieściłem “ZDJECIE KOBIETY Z DZIWNIE POMALOWANYMI DłONMI. Czy ona jest z plemienia Afar w Dżibuti ??? Czy to zdjecie zrobił Pan podczas swojego tourne po Stanach?” Otóż nie, to zdjęcie zrobiłem w internet cafe w Fez w Maroko (o którym – co za zbieg okoliczności! – piszę w poprzednim komentarzu, po angielsku). Ale mam zdjęcie dziewczyny – przecudnej urody – z pięknie pomalowanymi henną dłoniami i stopami z plemienia Afarów. Sfotografowałem ją na piaskach pustyni, w krainie Afarów na pograniczu Etiopii, Erytrei i Dżibuti. Było tam wtedy około 50C. Już daję wpis na Facebook z tą fotografią…

  3. (1168.) Is indeed the Moroccan King Mohammed, a member of the Alaouite dynasty ruling the country already for three and a half century, in a direct line descendant of the Prophet Muhammad? Even if so, now the people of Morocco are on the streets and squares from Marrakesh to Casablanca. And we’ll see more of them in coming days, protesting against the way the country is governed. Yet one must acknowledged that in case of this Maghreb nation of 32 million people (as many as Canada) over last two decades certain political and economic reforms have been carrier forward, going much farther than in other Arab countries to the East. They have introduced system of parliamentary monarchy and enabled the government to exercised more sound policies than, say, in Egypt or in Saudi Arabia. But there is still long way to go.
    GDP per capita, estimated on purchasing power parity, PPP, is still below 5,000 dollars, i.e., slightly less than half of the world average. PPP implies that the average Moroccan income can buy, taking into account the Moroccan level and structure of prices, as much as one can buy for 5,000 dollars in the USA. On the current market exchange rate it is around 3,000 USD. Still worse, the income distribution – although less disproportionate than in the 1990s – is quite unequal, what is seen by many as unfair. The Gini coefficient (the higher, the less equal distribution; 0 implies total egalitarianism, at 100 one takes all, leaving nil for the others) stands at 41, what indeed reflects large disparities of income, and hence the standard of living. Unemployment is not high as for an emerging market economy standard and hovers around 10 percent. Indeed, it is lower than in Poland, but we don’t have a king to demonstrate against, nor our income distribution is that bad… (Gini for Poland is around 36). In fact, the Moroccan unemployment is much higher, because many, especially young people, which are not working, don’t register and don’t count as jobless, yet they should. As a result of lack of job opportunities, low average income and its unequal distribution about one sixth of population lives below the poverty line. At the top of all these maladies the graft and corruption is another cause of people’s anger.
    However, I’m much more positive above the way forward for Morocco than in the case of either Libya or Yemen. People seem to be more pragmatic, institutions a little bit more sound, and governance somehow more accountable. That gives a chance for a sensible way forward for the Moroccan people, their state and their national economy. The greatest risk is that the current political turmoil may be exploited for the purpose of provoking “patriotic” feelings among Moroccans, if only the people of West Sahara, the country partly administered by the Rabat authorities, will take to the street too, requiring both, independence and social progress. And they will. That calls not only for peaceful and cooperative respond of Moroccan king and his government but for careful management of the crisis by the international community too. Especially Spain, of which Western Sahara used to be a colony until 1975, and the European Union should not wait and act on time.

  4. (1167.) Dziękuję Panie Profesorze za tak obszerną odpowiedź na moja sugestię. Rzeczywiscie dotrzymuje Pan słowa, co w przypadku polityków wcale nie jest takie powszechne :). Prosze spróbowac jeszcze raz zamieścic te informacje na facebooku , bo one sa bardzo ciekawe i pozwalają lepiej Pana poznac. Facebook czasem ma rózne zawirowania, bo jest przeciez olbrzymim tworem.
    Przy okazji obejrzałem niesamowitą galerię Pana fotografii na stronie Tigera i chyba znalazłem tam odpowiedź na cos co mnie zainteresowało. NA FACEBOOKU UMIESCIł PAN ZDJECIE KOBIETY Z DZIWNIE POMALOWANYMI DłONMI.Czy ona jest z plemienia Afar w Dżibuti ??? Czy to zdjecie zrobił Pan podczas swojego tourne po Stanach? Szkoda, ze na naszych uczelniach studiuje tak mało ludzi z Afryki czy z Azji, gdyż wielokulturowośc jest tak bardzo interesujaca.
    Pozdrawiam serdecznie

  5. (1166.) To już sto dni od kiedy Piotr (wpis 994) ciekaw był mojej opinii „na temat najnowszego filmu Olivera Stone’a ‘Wall Street – money never sleeps’. Stone przedstawia tam swoją wizję tego, jak rodził się obecny kryzys gospodarczy na świecie i jak doszło do pamiętnego wykupu wielkich banków inwestycyjnych z Wall Street przez państwo.” Wcześniej nie mogłem odpowiedzieć, choć wątek przewinął się w naszych komentarzach (wpisy 1043 i 1047), ale teraz już tak, bo dzisiejszej nocy obejrzałem film. Skądinąd nie jest to najlepsze dzieło Stone’a. Zdecydowanie bardziej udane są takie jego filmy, jak „Platoon” czy „JFK”. Co ciekawe, każdym z nich robił sobie coraz więcej wrogów, ale też i zwolenników, gdyż jego filmy polaryzują opinie. Jego twórczość dowodzi, że jest nie tylko wielkim artystą, ale i odważnym człowiekiem.

    Piotr docieka, czy „spojrzenie Stone’a ma jakieś oparcie w rzeczywistości?” Jak najbardziej tak. Niektóre z typów pojawiających się w filmie opierają się na postaciach rzeczywistych. Przypadków podobnych jak ten, który jest głównym wątkiem filmu, bynajmniej nie brakuje w tym realnym, nie filmowym świecie. Bezwzględna rywalizacja, wrogie przejęcia, niszczenie konkurentów, nieustanne spekulacje na oczekiwaniach manipulowanych rynków, wykorzystywanie w tym celu „niezależnych” mediów, a nawet piękne charytatywne bale z pięknymi paniami z jeszcze piękniejszą biżuterią (zwłaszcza klipsy i kolczyki!) kupowaną w pięknych butikach na pięknej 5th Avenue – to wszystko to nie reportaż, lecz filmowa fikcja, tyle że oparta na inteligentnej obserwacji rzeczywistości.

    Gdy Gordon Gekko, główny bohater filmu świetnie zagrany przez Michaela Douglasa, reklamuje tłumnie zgromadzonej widowni swoją książkę pod znamiennym tytułem „Greed is good”, w pigułce wyjaśnia istotę neoliberalnego kapitalizmu, który polega na cynicznym wzbogacaniu nielicznych kosztem licznych. Rzuca parę terminów ukutych odnośnie do instrumentów pochodnych, dodając, że może 75 osób na całym świecie ogarnie je do końca. Pojawia się tam też – przez sekundę, na monitorze komputera młodej dziewczyny próbując odnaleźć się w tym zdemoralizowanym światku – zdanie o istocie tego systemu jako sposobu na prywatyzację zysków i uspołecznianie strat („…how to privatize the gains and socialize the loses”).

    Znakomita jest scena pokazująca spotkanie czołówki nowojorskich bankierów z szefostwem politycznego establishmentu odpowiedzialnym za politykę finansową. Takie spotkanie w rzeczywistości miało miejsce w sobotę, 13 września 2008 roku w nowojorskiej siedzibie Systemu Rezerw Federalnych, FED. Uczestniczył w nim sekretarz skarbu, Henry Merritt Paulson (wywodzący się z Wall Street, a później, po zakończeniu republikańskich rządów prezydenta George’a W. Busha, w John Hopkins University; notabene, to kolejny przykład, jak znakomicie działa mechanizm ‘revolving door’ w ramach amerykańskiego establishmentu biznes-polityka-akademia) oraz ówczesny szef Federal Reserve Bank of New York, a obecnie sekretarz skarbu, Timothy Franz Geithner. Był tam też szef FED, Ben Shalom Bernanke. Gorączkowe negocjacje trwały wszakże przez dziesięć dni i zaiste były bardzo dramatyczne. W filmie uzmysłowienie sobie przez wszystkich decydentów, czym grozi zaniechanie bail-out chwiejących się banków inwestycyjnych, zajmuje kilkadziesiąt sekund, podczas gdy w rzeczywistości zajęło kilkadziesiąt godzin podczas weekendu 12-14 września. Ale istotę wyzwania film pokazuje. Albo ratunek na koszt państwa (i kilka bankructw paru nieszczęśników), albo wielki krach tak sektora finansowego, jak i realnego (wiele tysięcy upadłości i kilkanaście milionów bezrobotnych więcej). Prezydenta USA na spotkaniu oczywiście nie było, ale był „na telefonie”. I nie tyle decydował – także dlatego, że sam nie do końca rozumiał, co i dlaczego się dzieje – ile akceptował wymuszane na nim decyzje. Teraz więc pod ciężarem piętrzącego się deficytu i trudno spłacalnego długu publicznego ugina się państwo. Straty zostały uspołecznione…

    No ale „pieniądze nigdy nie śpią”, trzeba więc prywatyzować korzyści… Niektórzy bankierzy z zimną krwią, skrajnie cynicznie potrafili przez ten weekend zarobić grube miliony dolarów na cudzych upadłościach, na fuzjach i przejęciach. Po co komu kolejne kilkadziesiąt milionów dolarów? Znowu na kolczyki? Też, ale choćby na 16-topokojowe mieszkanie, które Richard Severin Fuld, prezes bankrutującego Lehman Brothers, był zmuszony sprzedać jakiemuś szczęśliwszemu koledze po fachu za 32 miliony dolarów (pierwotnie chciał 38, ale musiał spuścić 6 milionów, więc dostał marne pół miliona za pokój). Kawalerka w wieżowcu na Manhattanie, w której po wyjściu z pudła mieszka Gordon Gekko, kosztuje zaledwie parę milionów… Ale jego wróg z branży tłumaczy mu, że tu nie chodzi o pieniądze, że to raczej gra. W pewnym sensie tak. No bo nawet w końcu sam przegrywa i, być może, też wyląduje w pudle, a Douglas przeprowadzi się z kawalerki z oknami wychodzącymi zaledwie na dwie strony Manhattanu do apartamentu za 32 miliony, z widokiem i na Wall Street, i na Central Park, i na Hudson, i na East River. Do takiego z 16 pokojami i lądowiskiem dla helikoptera na dachu. Przecież nikt nie lubi grzęznąć w korkach, czyż nie?

    Tyle o filmie „Wall Street. Pieniądze nigdy nie śpią”. Ale jest dużo lepszy i ciekawszy film, pokazujący prawdę o tym, jak neoliberalizm doprowadził do finansowego krachu i w jego konsekwencji do obecnych kłopotów gospodarczych, społecznych i politycznych, nie tylko w USA. Tym razem to już nie oparta na pewnych faktach artystyczna fikcja, ale świetny film dokumentalny „The Inside Job” w reżyserii Charlesa Fergusona. Nie można tego nie obejrzeć! Ale czy odważy się pokazać go którykolwiek kanał polskiej telewizji? Amerykanie oglądają ten film w kinach. Ale i tam – zwłaszcza tam – niektórzy też się boją, bo mają czego. Do dziś chyba nie ukazała się po angielsku książka „Wojna o pieniądz. Prawdziwe źródła kryzysów finansowych” znającego się na rzeczy chińskiego autora Song Hongbinga (jest za to dostępna w największej księgarni internetowej Amazon.com po chińsku…). Jeśli ktoś chce zrozumieć, jak to naprawdę jest z tym nigdy nieśpiącym pieniądzem, to jest to! A że o książce, choć wyszła po polsku (Wydawnictwo „Wektory”), jest u nas tak cicho? Bo tak ma być…

    W USA słyszałem opinie, że film „The Inside Job” jakby znakomicie wstrzelił się w termin opublikowania przez Columbia University Press mojej książki, amerykańskiego wydania „Wędrującego świata”, które tam zatytułowane jest „Truth, Errors, and Lies. Politics and Economics in a Volatile World” (www.volatileworld.net). Że jest jakby postscriptum do pierwszego rozdziału, skąd wywodzi się amerykański tytuł, i do rozdziału szóstego traktującego o neoliberalizmie, tej cynicznej odsłonie współczesnego laissez faire. Słyszałem też opinie, że niektórzy – wiadomo kto – boją się tej książki, tak jak i tego filmu. Cóż, nie od dziś wiadomo, że prawda w oczy kole. By jednak brała górę, warto czasami posługiwać się również artystyczną fikcją, tak jak to czyni Oliver Stone. Walki o prawdę nigdy za wiele.

  6. (1165.) Piotr (wpis 1163) pyta mnie, „…na ile ten zachwyt potęgą Facebooka i innych tego typu tworów (m.in. Google) jest zgodny z rzeczywistością, a na ile rośnie nam po prostu kolejna wielka bańka, na której miliony stracą miliardy, a nieliczni je zarobią?” Tak, to bańka (przy czym Google jest dużo bardziej użyteczny niż Facebook), tym razem nie tylko finansowa, ale i kulturowa. Przyniesie zatem niektórym nie tylko rozczarowania materialne, ale i kulturowo-społeczne. Przytaczana niby rynkowa według banku Goldman Sachs wartość Facebooka w wysokości 60 miliardów dolarów (słyszałem o 50) słusznie „została wyśmiana przez wielu ekonomistów i maklerów”, jak pisze Piotr. To nonsens wpuszczony do obiegu przez Goldman Sachs. Powstaje tylko pytanie, czy wskutek tego, że jakiś usadowiony tam niedouczony analityk tak wyliczył, bo tak mu „wyszło z modelu” (czyli popełnia błąd), czy też jest to celowe manipulowanie rynkiem, spekulowanie na nieracjonalnych oczekiwaniach „inwestorów” (czyli kłamstwo). Sądzę, że to drugie.

  7. (1164.) Dalej Facebook… Wpierw spróbuję uporać się z kwestią osobistą, podniesioną przez Mata (wpis 1161). Otóż stwierdził on, że „szkoda tylko, ze brakuje tam informacji o ulubionej muzyce, książkach i filmach, bo one mówią wiele o człowieku.”, a ja we wpisie 1162 obiecywałem pilnie się tym zająć. No jako że zawsze słowa dotrzymuję, pospieszyłem, aby to uzupełnić, ale… Ale wszystko, co ja widzę pod linkiem http://www.facebook.com/home.php#!/editprofile.php?sk=entertainment (i paroma innymi, jak Philosophy, Sport, Activities and Interests) chyba nie jest widziane przez innych. Trudno to pojąć… Stąd poniżej przytaczam zawarte tam informacje dotyczące moich ulubionych „Arts and Entertainment”:
    Music:

    Classical: Vivaldi, Bach, Mozart, Beethoven, Chopin, Brahms, Verdi, Tchaikovsky, Sibelius, Mahler, Debussy, Ravel, Gershwin, Rachmaninoff, Serge Prokofiev, Shostakovich, Khachaturian, Russian Opera
    New Age: Vangelis, Buddha-Bar, Kitaro, Halpern, Jean-Michelle Jarre, Yanni
    Classical guitar, harp & sitar: Paco De Lucia, Gipsy Kings, Strunz & Farah, Vollenweider, Ravi Shankar
    Jazz: Glenn Miller, Ella Fitzgerald, Louis Armstrong, Miles Davies, Ray Charles, Krzysztof Komeda, Kurylewicz & Warska
    Blues: Bob Dylan, Janis Joplin, Charles Aznavour, Bulat Okudzava, Leonard Cohen, Valery Meladze
    Musical: West Side Story, Fiddler on the Roof, Les Miserables, The Phantom of the Opera, Jesus Christ Superstar, Evita, Cabaret, Miss Saigon, Bombay Dreams
    Rock & Pop: The Beatles, Pink Floyd, The Rolling Stones, The Animals, Procol Harum, Deep Purple, Tangerine Dream, Mike Oldfield, Michael Jackson, Justin Timberlake, Alla Pugacheva, Maryla Rodowicz, Budka Suflera
    Contemporary: Krzysztof Penderecki, Philip Glass, Wojciech Kilar, Malcolm Arnold, Zbigniew Preisner
    ________________________________________
    Books: The books from the countries I travel to
    Nonfiction
    Contemporary Fiction
    Ben Okri “The Famished Road”, Leo Tolstoy, Jack London, Anton Chekhov, William Faulkner, Ernest Hemingway, Mario Vargas Llosa, J. M. Coetzee, Günter Grass, Salman Rushdie, Orhan Pamuk, Haruki Murakami, Józef Hen
    ________________________________________
    Movies:
    Of Mice and Men; Stagecoach; The Maltese Falcon; Hamlet; Gone with the Wind; Rebecca; Mr. Smith Goes to Washington; The Grapes of Wrath; The Great Dictator; Citizen Kane; Casablanca; For Whom the Bell Tolls; The Treasure of the Sierra Madre; King Solomon’s Mines; High Noon; From Here to Eternity; On the Waterfront; Giant; Sayonara; The Bridge on the River Kwai; 12 Angry Men; Ben-Hur; West Side Story; Cleopatra; The Cranes Are Flying; How the West Was Won; War and Peace; The Guns of Navarone; Harakiri; Zorba the Greek; Bonnie and Clyde; The Graduate; Butch Cassidy and the Sundance Kid; A Clockwork Orange; Fiddler on the Roof; Cabaret; Chinatown; The Conversation; Taxi Driver; All the President’s Men; Apocalypse Now; The Killing Fields; Great Gatsby; The Mission; Rain Man; JFK; Dances with Wolves; The Piano; The English Patient; The Full Monty; Evita; The Queen; Titanic; The Last Emperor; The French Connection; Girl with a Pearl Earring; The Reader
    Films directed by: Fellini; Antonioni; Passolini; Godard; Claude Lelouch, Milos Forman, Sergey Bondarchuk; Bergman; Kurosawa; Kobayashi; Buñuel; Joseph Losey; Hathaway; Coppola; Scorsese; Woody Allen; Wajda; Polanski; Zanussi
    ________________________________________
    Television:
    Polish TV theatre in the 1960s and 1970s

    Games:
    Just LIFE

  8. (1163.) Skoro już mówimy o Facebooku…

    Panie Profesorze, Facebook jest elementem coraz większego sektora gospodarki, trudnego tak naprawdę do zdefiniowania, obracającego się w świecie wirtualnym, generującym więc takież zyski i koszty. Dowodzi tego choćby wycena Facebooka dokonana niedawno przez Goldman Sachs (60 mld dolarów), która została wyśmiana przez wielu ekonomistów i maklerów.

    Właśnie, jak Pan sądzi, na ile ten zachwyt potęgą Facebooka i innych tego typu tworów (m.in. Google) jest zgodny z rzeczywistością, a na ile rośnie nam po prostu kolejna wielka bańka, na której miliony stracą miliardy, a nieliczni je zarobią? Nie ma Pan wrażenia, że w tej chwili gdzieś tam na kampusie którejś z uczelni, jaką Pan niedawno odwiedził, rodzi się już nowy “facebook”, nowe “google” itp.? I błyskawicznie zdetronizuje on obecne potęgi wirtualnej gospodarki? Wszystko to przecież opiera się na poczuciu lojalności najmłodszego pokolenia, które znane jest z tego, że do niczego na dłużej się nie przywiązuje i którego gusta zmieniają się szybciej niż partie w życiorysach polskich polityków.

  9. (1162.) Mat (wpis 1161) uważa, że “…szkoda tylko, ze brakuje tam informacji o ulubionej muzyce, książkach i filmach, bo one mówią wiele o człowieku.” Już to nadrabiam! Zaraz sprawdzę, czy wiem, jak…

  10. (1161.) A propo’s facebooka . Pisze Pan Panie Profesorze, ze uczy się Pan go. Przejrzałem Pana profil i wydaje mi się, ze jest bardzo przemyślany . Jest Pan chyba jednym z nielicznych , którzy przed zrobieniem profilu przeczytali instrukcję obsługi. Pana strona jest taka jak chce Pan, a nie, jak chciałby facebook. Może szkoda tylko, ze brakuje tam informacji o ulubionej muzyce, książkach i filmach, bo one mówią wiele o człowieku. Bardzo ciekawe natomiast są zdjęcia i internauci zawsze chętnie je oglądają. No i sporo ma Pan znajomych. Choc z tym to nigdy nie wiadomo . Ci , którzy mają na facebooku ponad 1000 znajomych najczęściej w realnym życiu nie maja ani jednego. To oczywiście nie dotyczy Pana, bo Pan jest osobą publiczną i na pewno wielu ludzi będzie chciało mieć Pana na swojej liscie. Poza tym ma Pan swoich fanów na całym świecie – czytelników Pana książek . A najwiekszą Pana fanką jest chyba Pani o wdzięcznym imieniu Gabriela :)
    Myslę, ze facebook należy traktowac z dystansem i pewna dozą humoru, choc znam takich , którzy zaczynaja dzień od facebooka i spędzają tam całe dnie i noce. Chyba uwierzyli w to powiedzenie, ze „ jeśli nie ma cię na facebooku, to nie żyjesz „.

    Pozdrawiam Pana i prosimy o więcej fotografii .Na facebooku oczywiście .

  11. (1160. ) Dzień dobry Panie prof.
    Będąc w jaskini Lwa ( USA ) ciężko go przekonać do ideologi aby mniej pożerał, gdyż to niby ma być dla niego dobre.
    Gratulacje za podjęcie próby, choć według mnie skazanej na porażkę.

    Za to wielka rolę widzę, w Pana procesie edukacji. W powolnej ewolucji uświadamiania jak wygląda rzeczywistość.
    Napisał Pan artykuł kto rządzi światem i próbuje Pan pokazać że procesami tymi nikt nie rządzi, z czym nie mogę się zgodzić.
    Już Bolesław Prus w ” Lalce ” ustami Wokulskiego próbuje nam powiedzieć że światem rządzi pieniądz, że silnym jest ten kto go posiada, ze on wpływa na władze, kulturę, społeczeństwo.
    Biedni tego świata mają mieć religie.
    Oczywiście wielki ruch marksistowski podjął próby zmiany tego stanu rzeczy, ale ok 30 lat wszystkie ruchy wywodzące się z marksizmu są w defensywie. Czy nie ma rzeczywiście alternatywy, czy mamy przyjąć świat takim jaki jest ustanowiony przez silnych i możnych. Czy mamy już nikomu nie ufać i odpowiadać jak Pana przeciwnik ekonomiczny, że nie ma świętych Mikołajów.

  12. (1159.) Co do tzw. portali społecznościowych, to mam mieszane uczucia… Podobnie jak Damian (wpis 1157) “mam wrażenie, że dużo tam jednak chłamu i przypadkowych, nikomu niepotrzebnych słów”. Ale cóż; to też znak czasów, w których żyjemy…
    Zachowując sceptyczny dystans, jestem jak najdalej od niemal powszechnej (i naiwnej) euforii na temat blogów i portali typu Facebook. Sądzę, że ta euforia i towarzyszący jej szum informacyjne z czasem po części minie.
    Nie wiem, czy jestem beneficjentem Facebooka, czy też może jego kolejną ofiarą? Uczę się. I staram się posługiwać również tym urządzeniem (www.facebook.com/kolodko) w sensowny sposób. Po to, by kontynuować ciekawą debatą o ważnych i trudnych sprawach, by dzielić się własnymi przemyśleniami z mądrymi ludźmi, poszukującymi odpowiedzi na nurtujące nas problemy, by odpowiadać na niekończące się pytania, dylematy, wątpliwości.
    Chyba nikt tego nie zauważył, ale w ten sposób i jak mam dzisiaj swój mały jubileusz. Mój poprzedni wpis – The Spring of Nations – to już jubileuszowy “post” na blogu “Wędrującego świata” czy też, jak to ostatnio, po ukazaniu się książki “Świat na wyciągnięcie myśli”, jest określane „dwu światów profesora Kołodko (www.wedrujacyswait.pl). To wpis 250! W sumie na 1160 komentarzy moich własnych jest tutaj aż ćwierć tysiąca! To razem ponad 730 tysięcy znaków! A więc jakby jeszcze jedna książka. Tym bardziej raz jeszcze wszystkim blogowiczom dziękuję za te pozostałe 910 komentarzy. Bardzo je sobie cenię.
    I sądzę, że akurat nasz tutaj dialog pokazuje, jak można w dobrej sprawie, merytorycznie i kulturalnie dyskutować i nawzajem się uczyć. Róbmy więc swoje najlepiej, jak potrafimy i gdzie się da. Także na portalach społecznościowych.

  13. (1158.) The Spring of Nations
    Seven generations ago – in 1848, the year mentioned couple of times in “Truth, Errors, and Lies. Politics and Economics in Volatile World” – Europe had been swept by the Spring of Nations. A generation ago, the year of 1989 too has been written in bold letters into the book of History. And now – in 2011 – we have again a Spring of Nations, this time first, in North Africa and Middle East, and soon elsewhere, in sub-Saharan Africa, Central Asia…
    I’ve been to the places. And I’ve seen not only the central parts of the biggest cities and towns but also the most remote and impoverished corners of so many misgoverned countries. So, I’m not at all surprised by the events of the streets of Algiers and main square of Manama. And I won’t be stunned when another crowd will contest their economic and political stance in Bujumbura or in Almaty.
    If in the aftermath of last night brutal action against the protesters in the Bahrain capital the interior ministry said: “The army would take every measure necessary to preserve security”, I can respond: It won’t help to save the four decades lasting rule of the old regime. Although in Bahrain, unlike in many other countries of Arab Peninsula and North Africa, there’ve been certain reforms towards limited democracy, also this country must – and will – go further. I believe, the same must be said about other states. Hence, don’t be surprised if you soon will hear similar news – about people contesting the existing obsolete order – from either Asmara in Eritrea, the most beautiful African capital city, or even from Doha, a modern capital town of Qatar, the country governed in non-democratic way, but for sure it the way most efficient and least corrupt.
    One must understand that even economic prosperity doesn’t serve as a substitute of political freedom and democracy. And, at the same time, one must not believe that a nominal, or formal, democracy can substitute for sound economic performance and social development. Remember: the things happen the way they do because many things happen at the same time.
    Interestingly enough, in each of the cities we’ve had demonstrations – in 1848, 1989, or 2011 – there is a main square, or seaside promenade, or wide boulevard, developed for the purpose to gather the people applauding either the emperor, the king, or a dictator. And now – at the time of yet another Spring of Nations – they serve the people to challenge the rulers they don’t like.

  14. (1157.) Dziękuję Panie Profesorze za ciekawą opowieść o wizycie w Ameryce , musiało być tam bardzo ciekawie . Jeśli srodowiska naukowe w USA i nie tylko przeczytaja Pana ksiązkę to na pewno zauważą, ze wiele spraw Pan przewidział ( chodzi nie tylko o kryzys) i wiele procesów ekonomiczno-obyczajowych Pan trafnie zdefiniował i wypunktował.
    Myslę, ze to własnie stało się w Polsce. Czytajac obecnie wypowiedzi naszych ekonomistów i polityków , mam wrażenie, ze wielu z nich przeczytało Pana ksiązke i pod jej wpływem zmieniło swoje poglady. Nawet Jan Krzysztof Bielecki, który jest przeciez liberałem, czy wręcz neoliberałem ,w jednej ze swoich ostatnich wypowiedzi komentującej sprawy OFE , stwierdził, ze należy w tym momencie naszej historii mieć pragmatyczne nastawienie do gospodarki. O wpływie mediów i lobbystów na decyzje ludzi, to już nie wspomnę , choc nadal dla wielu telewizja i gazety są wyrocznią . A przeciez to są wszystko grupy pewnych interesów. Dobrze, ze są tacy naukowcy jak Pan, którzy nie boja się o tym wszystkim pisac.

    Mam jeszcze jedno pytanie do Pana, bo zauwazyłem, ze utworzył Pan swój profil na Facebooku. Co Pan mysli Panie Profesorze o portalach społecznościowych, których rola w ostatnim czasie rzeczywiscie bardzo wzrosła? To na pewno dobry sposób przekazywania informacji, ale jednoczesnie ,mam wrażenie, ze dużo tam jednak chłamu i przypadkowych, nikomu niepotrzebnych słów. U Pana na blogu jest bardziej kameralnie, ale tez barzdiej merytorycznie :-)

  15. (1156.) Panie Profesorze, zgadzam się z Pana wpisem (1154.), że decyzja RPP odnośnie stóp procentowych ma wielotorowe oddziaływanie i z tego powodu musi rodzić wątpliwości.

  16. (1155.) Widzę, że lakoniczne sprawozdanie z mego ‘Tour de America’ na http://www.facebook.com/kolodko nie starcza. I nic dziwnego, bo przecież tak wiele interesującego dzieje się także tam, w USA i Kanadzie. O Kanadzie może innym razem, tym bardziej, że byłem tam – w Toronto – niespełna dobę, ale i tak zdążyłem wygłosić wykład na University of Toronto, spotkać się z grupą profesjonalistów z młodego pokolenia Polonii, udzielić dłuższego wywiadu telewizyjnego dla sieci TVO i odbyć konferencję prasową. Do amerykańskiej problematyki niedługo powrócę, więc teraz o niej też krótko i zwięźle, bo jestem o to od powrotu pytany, także na naszym blogu (wpis 1152).
    Damian chce wiedzieć, czy udało się trochę „popodróżować”… Mógłbym odpowiedzieć, że „wyłącznie”, gdyż podczas 17 dni szczęśliwie (i bez spóźnień, pomimo niebywałego ataku zimy) odbyłem 13 lotów, przejechałem po tysiąc kilometrów pociągiem i samochodem, odwiedziłem 10 miejscowości. No ale to bardziej tranzyty niż podróże. Te muszę zostawić sobie na inny czas. Dodam, że USA zjechałem swego czasu wzdłuż i wszerz, będąc w najpiękniejszych i najciekawszych miejscach w 44 spośród 50 stanów. A i w Kanadzie też niemało przy różnych okazjach obejrzałem.
    Który to z kolei maraton, który przebiegłem na Florydzie, w przerwie między wykładem na Cornell i na Yale? 35-ty w niespełna dziesięć lat, bo dopiero od tylu biegam maratony. I zarazem dziesiąty w Ameryce Północnej. Ale najtrudniejszy był ten maraton wykładów, seminariów, wywiadów, spotkań, dyskusji…
    Jak książka „Truth, Errors, and Lies. Politics and Economics in Volatile World” została odebrana przez naukowców z amerykańskich uniwersytetów? Bardzo różnie, ale ogólnie także bardzo dobrze. Zwłaszcza jej interdyscyplinarność i wielowątkowość. Jeden z profesorów na Columbia University stwierdził, że autor jakby dowodził, że ‘one can’t understand anything as long as is not able to understand everything”. Kto wie, może i tak można książkę odczytywać? Ale profesorowie przecież też są bardzo różni. Obok wiedzy naukowej mają również poglądy polityczne. Wobec tego nie wszystko wszystkim się podoba. Słyszałem nawet i taką opinię, że niektórzy tej książki się boją. Ale czego tu się bać? Może tej tytułowej prawdy?… Z ocenami jednak lepiej poczekać. Będzie na to czas po lekturze, refleksjach, dyskusjach, recenzjach.
    Damian chce także wiedzieć, „O co pytali najczęściej czytelnicy książki?” Najczęściej nie byli jeszcze po lekturze książki czy też dopiero w jej trakcie, gdyż moja wizyta rozpoczęła się wraz z jej ukazaniem się. Zatem większość uczestników wykładów i spotkań (w sumie na 12 wykładach ponad 600 osób, którym podpisałem ponad 100 egzemparzy) jeszcze książki nie czytała. Ci, co czytali, zahaczali w swoich pytaniach o przeróżne wątki, pewnie pod wpływem własnych zainteresowań, uprawianej dyscypliny wiedzy, wyznawanych poglądów. Najczęściej pytania kierowali pod adresem przyszłości, zwłaszcza co do roli Chin i dalszego biegu globalizacji. Wiele pytań dotyczyło problematyki europejskiej – trudności napotykanych w integracji Unii Europejskiej, przyszłości wspólnej waluty euro – lekcji z polskich doświadczeń, tak tych z przezwyciężaniem obecnego kryzysu, jak i z dłuższego okresu transformacji. Bardzo często padały pytania dotyczące porównań aktualnej sytuacji w Egipcie oraz Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie z burzliwymi procesami przemian w Polsce oraz Europie Środkowo-Wschodniej i Związku Radzieckim bez mała ćwierć wieku temu (w ślad za tymi pytaniami umieściłem już kilka komentarzy na naszym blogu oraz na http://www.facebook.com/kolodko). Na żadnym z wykładów nie brakowało pytań, co sądzę o sytuacji w USA, o przyczyny kryzysu i sposoby wyjścia z niego, o relacje amerykańsko-chińskie, o związki między ekonomią i polityką, a więc o to tytułowe „economics” and „politics”. Nie brakowało też wątków metodologicznych.
    Amerykańskie uniwersytety są bardzo zinternacjonalizowane czy – może lepiej – zglobalizowane. Tak na Columbia, jak i na Berkeley co najmniej 10 proc. studentów pierwszego stopnia (undergraduate) to studenci zagraniczni (international), a na studiach magisterskich to aż około 30 proc. Coraz więcej – absolutnie i relatywnie – Azjatów, zwłaszcza Chińczyków i Hindusów. Podobnie jest w odniesieniu do wykładowców. To mi bardzo ułatwiało argumentację i dyskusję, gdyż lubię poruszać się w wielokulturowości. To też prowokowało uczestników spotkań do zadawania pytań, jak widzę ich kraje czy regiony w tym planetarnym tyglu kulturowym, politycznym, gospodarczym.

  17. (1154.) Marek (wpis 1151) słusznie zgłasza pewne wątpliwości co do mojej krótkiej odpowiedzi na jego poprzednie pytanie (wpis 1145) o skutki podwyższenia przez RPP NBP stopy procentowej. Ja też – jakby to dziwnie nie zabrzmiało – mam wątpliwości, bo sprawa jest zagmatwana. Podnoszenie referencyjnej stopy procentowej bowiem oddziałuje niejednoznacznie; bywa, że w tym samym czasie w przeciwstawnych kierunkach. Tak też jest i tym razem. Pytanie więc, co weźmie górę? Nasilenie oczekiwań inflacyjnych, które potencjalny wzrost cen szybko przekształcą w realny? Moim zdaniem już tak się dzieje. A może ograniczenie dynamiki realnego popytu osłabi siłę działania mechanizmu ciągnienia cen w górę? Nie sądzę, by to w polskich aktualnych realiach miało istotne znaczenie makroekonomiczne.
    Inflacja się nasila. Co powie NBP? Jak zawsze to samo, co centralni bankierzy czynią, gdy – wbrew ich wcześniejszym deklaracjom – po podwyżce stóp procentowych idą w górę także ceny oraz koszty produkcji i koszty utrzymania. Twierdzą wtedy (choć nie są tego w stanie udowodnić), że ceny rosną, bo rosną koszty (na przykład surowców albo siły roboczej, a to ostatnie przekłada się automatycznie również na wzrost popytu) lub też, że ceny zwiększają się, ponieważ stopy procentowe nie zostały podniesione na dostateczną skalę.
    Wszystko to może być prawdą. Może. Ale nie musi.
    W obecnych okolicznościach wiele przemawia za tym, że podniesienie stopy procentowej o 25 punktów bazowych (0,25 punktu procentowego) nie ogranicza antyinflacyjnie strumienia efektywnego popytu gospodarstw domowych i przedsiębiorców, a jedynie wzmacnia i tak już rosnące oczekiwania inflacyjne. NBP – podejmując decyzję o podwyżce stopy procentowej na taką skalę, w ten sposób, w takim momencie i w takim, a nie innych kontekście psycho-społecznym i ekonomicznym – urealnia i wzmacnia oczekiwania inflacyjne. I dlatego przede wszystkim jest to decyzja błędna.
    Rację natomiast ma Marek, gdy zauważa, że „Aprecjacja kursu złotego wpłynie na zmniejszenie inflacji kosztowej, np. w stosunku do cen paliw płynnych.” To klasyczny przecież argument. Ale ta sama aprecjacja pogarsza konkurencyjność polskich firm na globalnym rynku i wpływa również na zmniejszenie opłacalności produkcji (krótki okres) i inwestycji (okres długi). W rezultacie wolniej rośnie produkcja, a więc i podaż. I to już samo z siebie na dłuższą metę, przy określonej dynamice strumienia popytu, jest proinflacyjne. Jakie zatem jest saldo w dłuższym przedziale czasu? Oto jest pytanie.
    By właściwie odnieść się do postawionych tu dylematów (a jest więcej) dotyczących skutków podwyżki stopy procentowej, niezbędny jest kompleksowy rachunek ekonomiczny i całościowa analiza. I to zawsze proponuję. W takim właśnie kontekście nadal uważam, że akurat ta ostatnia decyzja NBP nie jest trafna. Ale pewne wątpliwości pozostają i niech Marek nie ma złudzeń, że zupełnie znikną z czasem. Nie znikną, bo kwestia z natury rzeczy jest kontrowersyjna i uwikłana w różnokierunkowe tendencje.

  18. (1152.) Panie Profesorze , jak udał sie Pański tour po Ameryce? Jak została przyjeta ksiązka przez naukowców z amerykańskich uniwersytetów ? O co pytali najczęściej czytelnicy ksiązki?
    Gratuluję Panu takze ukonczenia maratonu, który to juz z kolei?
    Prosimy o trochę wiadomości ze świata .Czy udało sie Panu troche popodrózowac takze?
    Pozdrawiam serdecznie

  19. (1151.) Panie Profesorze,
    dziękuję serdecznie za odpowiedź. Budzi jednak ona moje mieszane uczucia i wątpliwości co do absolutnej słuszności Pana argumentów. Po kolei:
    1. “Decyzja RPP nie przeciwdziała inflacji” – moim skromnym zdaniem oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych wzrastają w pierwszej kolejności z powodu rosnących cen podstawowych dóbr konsumpcyjnych (produkty spożywcze, paliwa) a nie decyzji RPP.
    2. Charakter kosztowy inflacji – racja, jest to inflacja ciągniona przez koszty, ale czy nie jest tak, że: wyższe stopy procentowe -> spadek popytu -> powstrzymanie presji na wzrost cen ?
    3. Aprecjacja kursu złotego wpłynie na zmniejszenie inflacji kosztowej, np w stosunku do cen paliw płynnych.

  20. (1150.) Panie Profesorze, czy mógłbym Pan zdradzić jakie gazety Pan czyta? Wspominał Pan już coś o The New Yorkerze. Jakie uznaje Pan za wiarygodne?
    Pozdrawiam.

  21. (1149.) Podniesienie w obecnych warunkach stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej NBP jest posunięciem błędnym i szkodliwym. Bynajmniej nie przeciwdziała to inflacji, jak deklarują autorzy i zwolennicy tej decyzji, a wręcz odwrotnie; może ją nasilić. W jaki sposób? Poprzez zwiększenie oczekiwań inflacyjnych podmiotów gospodarczych, zarówno gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw.
    Wyższe stopy procentowe nie spowodują obniżenia inflacji, gdyż ma ona głównie charakter kosztowy. Podnoszą one natomiast koszty produkcji poprzez nieco droższy pieniądz (które to koszty producenci i dystrybutorzy także usiłują przerzucić na odbiorców poprzez podwyżki cen).
    Podwyższenie stóp procentowych sprzyja obecnie przede wszystkim kapitałowi spekulacyjnemu. W jaki sposób? Nie tylko poprzez niejako automatyczne zwiększenie nominalnej i realnej stopy zwrotu z zaangażowanego kapitału, lecz również poprzez aprecjację złotego. Wzmacnianie kursu złotego, czemu sprzyja polityka NBP, osłabia polską gospodarkę, ponieważ powoduje pogarszanie się konkurencyjności przedsiębiorstw zorientowanych na eksport i przyczynia się do relatywnie tańszego importu. Tylko ten ostatni czynnik ma znaczenie antyinflacyjne, ale w całym rachunku – a jedynie taki ma sens – jego znaczenie jest marginesowe.
    W obliczu istniejących okoliczności w kraju i w światowej gospodarce należało wręcz obniżyć stopy procentowe, a nie je podnosić. Ożywiłoby to koniunkturę gospodarczą bez przyspieszenia inflacji.
    Warto teraz przyglądać się, kto i jak cieszy się z tej błędnej decyzji i ją wychwala…

  22. (1148.) Danielu, dziękuję za niezwykle szczegółowe potraktowanie tematu (wpis 1144)!
    Należy tu tylko wspomnieć o ostatnich wypowiedziach minister Fedak, która zwróciła uwagę na jeszcze jeden ciekawy aspekt prawny, a mianowicie na to, w jaki sposób OFE inwestują powierzone pieniądze. To znaczy, w jakie konkretnie firmy i przedsiębiorstwa. Zasugerowała, że tak napastliwe, medialne ataki na proponowane przez rząd zmiany w OFE m.in. w dwóch czołowych stacjach telewizyjnych mogą mieć ścisły związek z tym, że zarówno Polsat jak i ITI są notowane na giełdzie. Czy wśród inwestorów obu stacji znajdują się OFE? Czy decyzje rządu wpłynęłyby w jakiś sposób na kondycję firm notowanych na giełdzie, w tym wspomnianych przeze mnie?

    Dziś w jednej z gazet ekonomicznych (nie pamiętam czy w Rzepie, czy Gazecie Prawnej) jest ciekawy artykuł, w którym autor stawia tezę, że zabranie z OFE części składki fatalnie odbije się na giełdzie. Szczególnie teraz, gdy z polskiego rynku uciekają “inwestorzy” (czyli spekulanci) zagraniczni, którzy postanowili przenieść swoje aktywa do USA i Japonii.

    Myślę, że o to właśnie chodzi w całym tym medialnym krzyku obrońców OFE – nie o to, że im obniżą prowizję, że stracą 100 mln zł rocznie na opłatach za zarządzanie. Tu chodzi o coś o wiele większego – o kontrolę nad potężnym kapitałem liczonym w dziesiątkach miliardów złotych.

  23. (1147.) Szanowny Panie Profesorze. Jak Pan Profesor doskonale wie, według większości prognoz ekonomicznych zarówno w tym roku jak i w przyszłych latach polski PKB będzie wzrastał jedynie o 4% rocznie. Czy jest szansa, by tempo wzrostu gospodarczego było tak wysokie jak za Pana rządów-6%,7% rocznie- bo tylko ono gwarantuje szybki spadek bezrobocia, skokowy wzrost siły nabywczej ludzi i sukcesywne doganianie pod względem gospodarczego rozwoju państw Europy Zachodniej, oraz USA.

  24. (1146.) Great book presentation at SAIS, Johns Hopkins University today. Looking forward to reading the book. Congratulations!

  25. (1144.) Piotrze (wpis 1139),
    z dostępnych danych wynika co następuje:
    Transfery do OFE stanowią ok. 1,5% PKB. Wg stanu na luty 2011 r. do OFE trafiło łącznie 163 643,36 mln zł (wg wartości nominalnych, czyli nie powiększonych o stopę procentową), natomiast aktywa OFE na koniec 2010 r. wyniosły 220 931,91 mln zł. Powiększając wartości nominalne przelewów ZUS o uśrednioną stopę referencyjną NBP, a więc przeważnie nieco niższą niż stopa na rynku międzybankowym, otrzymamy sumę 205 890,46 mln zł – niewiele mniejszą od osiągniętej przez OFE (Zastosowałem następujący rachunek: składki napływające do OFE tylko w pierwszym roku korzystają z miesięcznej kapitalizacji a potem – z rocznej. Stosując kapitalizację miesięczną lub 7-dniową w całym 11-letnim okresie otrzymalibyśmy jeszcze wyższą kwotę. Taki rachunek byłby lepszy, bo stopa referencyjna dotyczy właśnie 7-dniowych bonów NBP). Można zatem z dużym prawdopodobieństwem założyć, że najlepsze lokaty bankowe pozwoliłyby osiągnąć podobny wynik co OFE.
    Co więcej, gdyby ludzi zmusić do „oszczędzania” w bankach a nie w OFE, to wzrost depozytów dawałby szansę na obniżenie stóp procentowych, więc koszty kredytowanej konsumpcji i inwestycji także byłyby niższe. Gospodarka zyskałaby znacznie bardziej (chociaż kosztem zadłużenia i przewłaszczenia majątku dłużników, tak jak w USA, ale Amerykanie się tym nie przejmują i słusznie – po co się przejmować problemami Chińczyków), o ile stopa tych przymusowych oszczędności nie zmuszałaby budżetu do zadłużania się, by opłacić bieżące emerytury.
    I na koniec trzeba też powiedzieć to co najważniejsze o stopie zwrotu w OFE. Ona wynika z:
    1) kształtowania się kursów giełdowych a kursy (pomijając psychologię i bańki spekulacyjne, które nie powinny być istotne w średnio-długim okresie) – z oczekiwanej dywidendy. Dywidenda (zysk) w stosunku do wartości aktywu (kursu) nie może znacząco odbiegać od średniego zysku z własności w gospdoarce. Chyba oczywiste jest, że im większe zyski (ściślej – rentowność), tym niższe płace. Im więcej ludzi chce coraz bardziej dostatnio żyć z własności, tym gorzej się wiedzie pracującym – wytwarzającym dochód narodowy. Wiara, że giełda jest stymulantem rozwoju jest tylko wiarą;
    2) stopy procentowej obligacji.

    Im stopa zwrotu OFE jest wyższa, tym: właściwie jest gorzej, bo oznacza to zapewne, że:
    – społeczeństwo obarczone jest/będzie coraz większym garbem w postaci utrzymywania właścicieli akcji (ciekawe kiedy się pracownicy spółek giełdowych i nabywcy ich produktów zbuntują, co jest właściwie pewne, bo chyba są granice ogłupiania ludzi);
    – skarb państwa emituje obligacje po coraz wyższych stopach proc., które przecież sami spłacamy w podatkach od 12 lat i będziemy nadal płacić. Emerytury z OFE wynikać zatem będą z długu i wykładniczo go powiekszajacych odsetek płaconych przez podatników w bardzo dużych kwotach – wg min. Rostowskiego (http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,9063344,Rostowski__OFE_to_nikomu_niepotrzebna_beczka_prawie.html?as=1&startsz=x), autorzy reformy odpowiadają za 1/3 długu czyli 232 mld zł (jest to kwota wyższa niż aktywa OFE, bo skarb, żeby opłacić składkę w II filarze musiał te pieniadze pożyczyć na rynku finansnowym, czyli płacimy odsetki nawet podwójnie – OFE i bankom za pożyczenie-wykreowanie pieniędzy dla OFE). W dodatku my tych obligacyjnych pieniędzy nigdy do końca nie wykorzystamy, będą tam tkwić i stanowić podstawę do naliczania odsetek (chyba, że zrozumiemy ten absurd i się z niego wycofamy – Węgrzy zrozumieli, my będziemy także musieli).

    Nieubłagana logika przemawia za twierdzeniem, że część obligacyjna OFE jest rakiem. Co do akcji – stanowią one niczym nie uzasadnione wspieranie prywatego rynku kapitałowego i oligopolu PTE (własność największych międzynarodowych graczy finansowych). Zmuszanie ludzi do gry na giełdzie nie ma nic wspólnego z liberalizmem ani z istotą (powszechnych) ubezpieczeń społecznych, i jako takie jest niekonstytucyjne. Niestety autorzy reformy najwyraźniej nie do końca potrafili odróżnić ubezpieczenia od oszczędności czy zysków z własności.

    Warto dodać, że przychody PTE w 2009 r. (czyli koszt ponoszony przez ubezpieczonych – 2 mld zł) stanowiły ok. 1,3% przeciętnych aktywów OFE oraz 9,7% składek przekazanych w ciągu tego roku przez ZUS, natomiast zysk netto (762 mln zł) – ok. 0,5% aktywów i 3,6% od sumy rocznych składek – w porównaniu do kosztów ZUS to jest przegięcie.

    Proszę wybaczyć długi wpis, ale sprawa jest niesłychanie ważna, a blog prof. Kołodko jest przecież opiniotwórczm blogiem społeczno-ekonomicznym.
    Pozdrawiam

  26. (1143.) The following vendors have already posted my book “Truth, Errors, and Lies. Politics in Economics in a Volatile World” in their ebook: ebrary – http://site.ebrary.com/lib/librarytitles/docDetail.action?docID=10440283&p00=truth%20errors%20lies ; Kobo – http://www.kobobooks.com/search/search.html?q=kolodko&amp ; Amazon KINDLE – http://www.amazon.com/s/ref=nb_sb_noss?url=node%3D1293747011&field-keywords=truth+errors+and+lies.politics+and+economics+&x=0&y=0, and more will roll out their ebooks in coming weeks.

  27. (1142.) Bardzo dziekuje nawet za taka udzielona mi informacje,tak dokladnie mysle o studiowaniu psychologii spolecznej a ze urzeka mnie takze ekonomia w czysto hobbystycznej formie to wezme pod uwage psychologie w zarzadzaniu,wiec bede mial tez ciezki orzech do zgryzienia :) Jak dla mnie prosze sie nie przejmowac brakiem polskich znakow…A i przyznam iz zaglebiam sie w jedna z ksiazek ktora Pan Profesor poleca w ostatniej ksiazce,mam na mysli “Nogi Pana Boga” naprawde bylo warto wydac na ta ksiazke pieniadze niz isc przejesc ta kwote np w McDonaldzie :) Osobiscie uwazam ,iz niestety bo nie jest to wcale pozytywne ,w takich korporacjach jak McDonalds mozna zauwazyc ogromne wplywy lobbystow,ktorzych dzieki Pana Profesora ostatniej pracy zaczalem nie znosic.Dokonalem pewnej analizy porzez prace tam i z odwaga nazywam ta firme NADKONSUMPCYJNYM SMIECIARZEM,ilosc produkowanych tam smieci jest oszalamiajaca,a jest to dla mnie wrazliwa sprawa bo wspieram takie stowarzyszenia jak eFTe..
    Sedrecznie pozdrawiam

  28. (1141.) And now the tough part!

    After several days of demonstrations and couple of days of joy Egypt faces several years of difficult transformation. Transformation where to?

    22 years ago = after successful from the political viewpoint conclusion of the Poland’s historical Round Table – my country had got momentum in the thorny process of systemic transition to open market economy, civil society, and political democracy. It’s lasted a generation and I wouldn’t say that the journey is already over. It is not. The process of paramount change does continue. In Poland and other East Central European countries and even more so in the republics of former Soviet Union.

    By all means, it is not enough to break the back of the old regime. Yet these days and hours, after president Mubarak at last stepped down, it seems quite naive to look so for many. He should leave long times ago, but it did not happen, also due to the fact of annual financial aid in the range of 2 billion dollars provided by the USA, at the cost of American taxpayers.

    In case of Poland, on the contrary: the old system meltdown was preceded by a decade of American and Western economic sanctions…

    Strikingly, both countries, although for different reasons, had been forgiven half of their outstanding foreign debt. Poland for its role in turning down the Soviet system (as then deputy prime minister and minister of finance of Poland I’ve signed in September 1994 the deal with London Club reducing Polish debt owned to foreign commercial banks by 50%) . Egypt for its contribution to the first Gulf War. In the former case it helped to move a little bit faster towards market and democracy. In the latter it a help a lot to sustain the repressive nondemocratic regime. And that makes big difference too.

    And what about similarity? Well, first celebration, than a headache after couples of days lasting party, and later the great challenging and lasting question: WHAT NEXT? Since the end is always a beginning. It is the same for Egypt – and most likely for North Africa and Middle East – now, as it was for Poland – and East Central Europe and the Soviet Union – then.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *