Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (1110.) Dziękuję Panie Profesorze za odpowiedź na moje pytanie o tytuł najnowszej ksiązki. „ Sieganie myslą , „wyciaganie mysli” to bardzo ciekawa interpretacja .
    A ja tymczasem przez weekend przeczytałem całą książkę z dużym zainteresowaniem. Już pierwszy rozdział wciągnał mnie bardzo. Muszę przyznac, ze jestem pełen podziwu dla Pana , ze tak zupełnie potrafił Pan odciąć się od telewizji i gazet i ze mimo nawału zajęć znajduje Pan czas na codzienne bieganie. Ale mnóstwo czasu poświęca Pan pracy jednak. Czy ma Pan jakiś wolny czas tylko dla siebie ? Jak Pan go wtedy spędza ?
    Książkę świetnie się czyta , szczególnie te skondensowane wypowiedzi z blogu są bardzo interesujące z uwagi na różnorodność tematów. A na końcu znów „sięga Pan myślą w przyszłość „ i co ciekawe otrzymuje Pan w odpowiedzi „myśli ze świata przyszłości „.
    Polecam wszystkim i pozdrawiam.

  2. (1108.) Witam,
    Panie Profesorze, być może byłby Pan skłonny rozważyć propozycję utworzenia własnego profilu na portalu Facebook? Toczy się tam sporo dyskusji, ruch jest bardzo duży i uważam, że byłoby to kolejne dobre miejsce do propagowania idei Nowego Pragmatyzmu.
    P.S. Właśnie skończyłem “Świat na wyciągnięcie myśli” (czytało mi się o wiele przyjemniej wiedząc, że na pierwszej stronie znajduje się Pańska dedykacja, zdobyta przeze mnie podczas Pańskiej wizyty na krakowskim UEKu). Doskonała książka.
    Gratuluję i życzę dalszych sukcesów!
    Pozdrawiam, JS.

  3. (1107.) “Świat na wyciągnięcie myśli”… Czyż to nie lepszy tytuł niż “Społeczno-ekonomiczne problemy Polski i współczesnego świata. Zagadnienie wybrane”? Wzięłoby ją równie chętnie i szybko tak Damian, jak i wielu innych czytelników do ręki?

    Ale chodzi tu o coś więcej niż tylko o zwrócenie uwagi. O to, że gdy tylko nieco bardziej wytężyć myśl, to łatwiej jest pojąć, co i dlaczego się dzieje. Wieszcz wzywał nas, abyśmy sięgali, gdzie wzrok nie sięga. No to sięgajmy. I Damian, i ja, i inni. Trzeba więc sięgać tam myślą. Albo ją aż tam – poza tradycyjne horyzonty czy konwencjonalne mądrości – “wyciągać”.

    No i wreszcie chodzi też o skojarzenie z “wyciągniętą ręką”. Tyle że tę wyciąga się jakże często tylko po to, aby wziąć albo dostać coś materialnego. Chyba że to przyjacielska i pomocna dłoń. A mnie chodzi o sięganie do czegoś niematerialnego. Do lepszego zrozumienie otaczającej nas rzeczywistości. Po to, aby potrafić zmieniać ja na lepsze, tak w wymiarze kulturowym, jak i materialnym.

  4. (1106.) Panie Profesorze, przede mną nowa ksiązka “Świat na wyciagnięcie mysli” i chciałbym zanim zacznę czytac zapytac Pana o ten tytuł. Poprzednią ksiązkę juz przeczytałem i na blogu wiele było komentarzy na temat tytułu “Wędrujący Świat” i mnóstwo interpretacji związanych z ó/u w tym tytule . Tym razem konkursu nie ma i komentarzy internautów również , dlatego chciałbym spytać Pana – dlaczego książka nosi taki tytuł , co Pan przez to rozumie i jak Pan interpretuje słowa” świat na wyciagnięcie mysli “. Mam nadzieję, ze takie wyjaśnienie przybliży mi treśc ksiązki , którą właśnie zaczynam czytać.
    Z góry dziękuję i pozdrawiam

  5. (1105.) Sporo tu rozważań o “wydajności” pracy, sporo też wątpliwości, tak że i ja chciałbym dorzucić swoje 3 grosze.
    Wydajność pracy nie polega na zasuwaniu od rana do wieczora wręcz przeciwnie – polega na ulepszaniu. Prosty przykład bibliotekarz może poszukiwać książki ‘Wędrujący Świat’ w katalogu papierowym, by odpowiedzieć na pytanie ile egzemplarzy jest dostępnych a ile nie i który z wypożyczonych egzemplarzy ma najkrótszą datę zwrotu, jeżeli jednak ma system komputerowy – może to zrobić w ciągu kilku sekund.
    Wydajność pracy można streścić krótkim powiedzeniem: work smart not hard, jednak spektrum możliwości na które rozciąga się ta myśl jest ogromna.
    Poza tym warto zwrócić uwagę że na dobrobyt w niektórych krajach pracują ludzie w innych krajach. Tak to już jest…

  6. (1104.) Dziękuję,
    “easy money” oddaje sens takiej polityki i najczesciej – z tego co znalazlem – jest uzywane właśnie jako easy money policy, ale znalazłem też ciekawy artykul gdzie jest użyte pojęcie non-redeemable money właśnie w kontekście pustego pieniądza.
    Nie jestem jednak pewien czy poprawnie użyte, czy pojecie nie odnosi sie do pieniądza wymienialnego (na złoto/kruszec lub niewymienialnego), wlaściwie może się też odnosić do pieniądza niewymienialnego w rozumieniu sztywnego kursu i praktycznie braku obrotu takim pieniądzem.
    trochę zagadkowe jest non-redeemable money i bardzo rzadko spotykane w kontekście Quantitative Easing :)

  7. (1103.) Taka jest racjonalność współczesnej gospodarki, w której nie istnieje „pusty pieniądz” znany z gospodarki centralnie planowanej funkcjonującej w realnym socjalizmie (lub bardziej poprawnie kapitalizmie politycznym) bowiem zawsze może on być zamieniony jak nie na inne dobra to na inne papiery tzw. wartościowe, lecz także w sensie materialnym papiery, nie zawsze przynoszące jakikolwiek realny dochód, już nie wspominając o zaspokojeniu potrzeb.
    Jednak w tej tak podobno racjonalnej gospodarce istnieją realnie niezaspokojone potrzeby przy realnie istniejących dobrach. Idealnym tego przykładem są nieruchomości, gdzie zawsze istnieje co najmniej kilkunastoprocentowy ich stan będący pustostanem (także te w stanie wymagającym odnowienia), przy istniejącym braku zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych kilkudziesięciu procent populacji (m.in.: oczywiście Polska, Niemcy, Hiszpania, Francja, USA). Wszędzie na świecie istnieją niewykorzystane zasoby żywności jak i moce służące do jej wytwarzania jednocześnie zawsze w społeczeństwach istnieją grupy społeczne cierpiące na niedożywienie. Podobnym przykładem jest także tak podstawowe dobro jakim jest woda, będąca dla coraz większych części populacji świata, także zachodniego coraz trudniej dostępna, ze względu na swoją realna cenę.
    Już nie wspominając o tzw. niewykorzystanej sile roboczej, której przejawem jest tzw. bezrobocie. W drugiej połowie XX wieku „ekonomiści” za pomocą narzędzi statystyczno-matematycznych odkryli „dogmatyczne prawdy” iż w każdej gospodarce panuje ‘naturalna stopa bezrobocia” w wysokości 4%, bez której gospodarka funkcjonuje źle i rząd powinien regulować rynek pracy tak aby utrzymać taki poziom bezrobocia, czyli zarówno nie dążyć do jego całkowitego zbilansowania jak i nie zwiększać tego poziomu. Obecnie w każdej gospodarce post przemysłowej oficjalnie rejestrowane bezrobocie oscyluje w granicach 10% (czyli nominalnie 2,5 wyższym), nieoficjalne jest prawie dwukrotnie wyższe. I nikt już nie wraca do przestarzałych dogmatów (trwających aż ok. ćwierćwiecza) o interwencjonizmie państwowym celem wyrównania do „naturalnej stopy bezrobocia”, za której odkrycie prawdopodobnie ktoś otrzymał jakiegoś koniunkturalnego nobelka.

  8. (1102.) “Pusty pieniądz” po angielsku? Może dlatego, że gospodarka wolnorynkowa nie zna w zasadzie “pustego”, a więc bez pokrycia pieniądza, nie używa się tego terminu w literaturze anglojęzycznej tak jak u nas. “Pusty pieniądz” jest mocno osadzony w rozważaniach o gospodarce niedoborów, w której z jej istoty część efektywnego popytu nie była zaspokajana, a więc jakaś część pieniądza w obiegu było niejako “pusta”, bez pokrycia w towarach.
    W kilku tekstach omawiających obecną politykę amerykańskiego Systemu Rezerwy Federalnej występuje termin “easy money”, zawsze w cudzysłowie. Ale to nie jest dokładnie to samo, co “pusty pieniądz” w gospodarce niedoborów, choć to najbliższe, zasadne tłumaczenie. Ale w cudzysłowie. I dla jasności radzę uciec się do języka opisowego. Trzeba zwięźle wyjaśnić, co ma się na myśli, pisząc “easy money”. W tym przypadku chodzi o podaż pieniądza (zasób pieniądza), która przy danym poziomie cen nie znajduje odzwierciedlania (pokrycia) w pełni w strumieniu bieżącej podaży.

  9. (1101.) poszukuje tłumaczenia na angielski określenia “pusty pieniądz emty money”; przynajmniej w tym znaczeniu.

    dziękuję jeśli ktos spojrzy na kwestię,
    Pozdr,

  10. (1100.) Panie Profesorze,
    Dziękuję za odpowiedź na mój poprzedni komentarz, który faktycznie zainspirowany był Pana wypowiedzią w TVN. Sądzę, że zmniejszenie opłaty za zarządzanie mógł Pan jednak wówczas przeprowadzić bez szkody dla realizacji innych ważnych zadań. Natomiast w kwestii wysokości składki na OFE – czy to nie było tak, że wówczas nie było to jeszcze takie oczywiste, że jest ona za wysoka i dopiero kilka lat później, gdy uderzył nas kryzys, okazało się, że system finansowy tego nie zdzierży? Czy wtedy formułował Pan już taka ocenę i jeżeli tak to gdzie? Czy istnieje aktualna wersja PNFP?
    Pozdrawiam
    S.P.

  11. (1098.) Czy obie ksiazki “Wedrujacy swiat” oraz “Swiat na wyciagniecie mysli” zostaly przetlumaczone na j. niemiecki? Jesli tak,jak brzmia ich tytuly? Pilnie potrzebuje. Dziekuje.

  12. (1097.) MarekZ PL (post 1088) poruszył ciekawy temat. W ubiegłym roku spędziliśmy z siostrą 3 tygodnie w Szwecji. Sposób organizacji pracy w tym kraju wywołał u mnie spore zdziwienie. Sklepy rzadko kiedy otwierane są wcześniej niż o 10.00. Po 17.00 nie ma co myśleć o jakichkolwiek zakupach. Pewnego dnia zwiedzaliśmy jedno z większych szwedzkich miast. Próbowaliśmy ok. 15.00 zjeść obiad. Ku naszemu zdziwieniu, nie mogliśmy znaleźć otwartej knajpy! Po godzinie szukania natknęliśmy się na pizzerię prowadzoną – zdaje się – przez Marokańczyków. Tak się bowiem składa, że tam restauracje działają mniej więcej od 12.00 do 14.00 i od 20.00 do 23.00. W Polsce rzecz praktycznie niespotykana.

    Przez cały pobyt w Szwecji nurtowało mnie jedno pytanie: jakim cudem wydajność tamtejszych pracowników jest wyższa niż pracowników polskich, zasuwających – weźmy poruszony przez MarkaZ przykład kelnerów – od rana do nocy? Być może prof. Kołodko będzie znał odpowiedź.

    Mimo takiego podejścia do tematu pracy Szwecja jest jednym z najbardziej rozwiniętych krajów świata. Odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, chyba poznałem. To państwo po prostu funkcjonuje. Nie potrafię tego prościej opisać. W Szwecji wszystko po prostu jest na swoim miejscu, działa, zorganizowane jest intuicyjnie, trochę jak telefony nokii. Pewnie dlatego każdemu przybyszowi z zagranicy po trzech dniach wydaje się, jakby tam żył przez co najmniej parę lat.

  13. (1096.) Konina bardzo dziękuje Panu Profesorowi za odpowiedź i życzy Szczęśliwego Nowego Roku, bez niespodzianek ze wzrostem, niezależnie od tego, jaki faktycznie on będzie.

  14. (1095.) Według mnie nieuczciwe jest robienie z pracowników przymusowych akcjonariuszy, za których pieniądze ktoś gra na giełdzie i pobiera sobie opłatę.
    Giełda to przecież czysta spekulacja, hazard, nadmuchiwanie baniek. To nie jest żadne inwestowanie pieniędzy. Zarobić można na giełdzie, w krótkim czasie na bańce, na drodze oszustwa tych, co kupią akcje powyżej wartości. Natomiast, jak sie nad tym zastanowić, w dłuższej perspektywie pieniądz traci ustawicznie na wartości. Przyczyniają się do tego właśnie bańki, kryzysy, inflacja, a czasem wojny.
    Ile można kupić w Anglii za dzisiejsze 100 funtów, a ile można było kupić za te 100 funtów pod koniec XIX w.?
    Po 1989 r. u nas wszelkie wkłady bankowe, ubezpieczenia znacznie straciły na wartości, nieraz 100 razy, natomiast emerytury gwarantowane przez państwo były waloryzowane.
    Dlaczego fundusze emerytalne nie miałyby zbankrutować, jak przyjdzie do wypłaty emerytur?
    Nie wierzę w jakiekolwiek długoterminowe oszczędzanie. I nie wierzę, że papier może się rozmnażać i przynosić zysk.
    Po 1989 r. już nawet nieco później w poł lat 90. włożenie jakichkolwiek pieniędzy do banku, nawet na oprocentowaną lokatę, oznaczało, że po 5 latach będzie można za te pieniądze z odsetkami kupić mniej niż za pierwotną sumę przed 5 laty.
    Weźmy 100 zł dziś i sprzed 5 lat.
    Dlatego system emerytalny powinien po prostu opierać się tylko na podatkach, i to wcale nie tylko od pracowników, skoro dziś więcej zysku przynoszą patenty, prawa autorskie, wykorzystanie nowych technologii, a nie praca ludzka. To wszystko powinno podlegać opodatkowaniu na emerytury.

  15. (1094.) Konina (wpis 1090) chce dojść, co oznacza temin “décroissance” (angielski = degrowth). Faktycznie, rzadko używany, bo wszyscy przyzwyczailiśmy się, że na ogół mamy do czynienie ze wzrostem gospodarczym. „Degrowth” jest niejako jego odwróceniem, zaprzeczeniem, ale nie w wąskim, koniunkturalnym znaczeniu. Nie chodzi tu zatem po prostu o spadek bezwzględnego poziomu produkcji, czyli o recesję (ang. „recession”, „contraction” czy też „negative economic growth”), lecz raczej o tendencję odwrotną do procesu rozwoju. Innymi słowy, „degrowth” to spadek absolutnego poziomu aktywności gospodarczej, który także skutkuje jakościowymi (strukturalnymi) procesami będącymi odwróceniem tendencji rozwojowych, których podstawą jest ilościowy wzrost produkcji.
    Jest to zatem, używając słów Koniny, „cofanie się wzrostu” (choć to nie „wzrost” się cofa, tylko poziom produkcji), a nie „wzrost ekstensywny”. To ostatnie pojęcie bowiem odnosi się do sytuacji, kiedy wzrost realnie ma miejsce, tyle że odbywa się poprzez proporcjonalne angażowanie dodatkowych środków. Na przykład jeśli PKB rośnie o 1 proc. wskutek zwiększenia się o 1 proc. zatrudnienia, to mamy do czynienia ze wzrostem ekstensywnym, gdy zaś produkcja nam się zwiększa o 1 proc., ponieważ rośnie wydajność pracy, to mamy wzrost intensywny.

  16. (1093.) Sławomir (wpis 1091) chce wiedzieć (sądzę, że sprowokowany moimi wczorajszymi wypowiedziami podczas audycji „Fakty po faktach” na antenie TVN-24), dlaczego, będąc w rządzie w latach 2002-03 „wtedy nie zmniejszył Pan składki do OFE i bardzo wysokich opłat za zarządzanie?” Otóż z tej przyczyny, że wtedy – kiedy to byłem wicepremierem i ministrem finansów podczas zaledwie jednego roku, a redukcja składki idącej do OFE i opłat za zarządzanie funduszami wymaga czasochłonnych zmian ustawowych – absolutnie najważniejszą i najpilniejszą sprawą było odwrócenie zgubnych tendencji spowodowanych neoliberalną polityką moich poprzedników, którzy doprowadziły do stagnacji gospodarczej. Przecież polityka niepotrzebnego i szkodliwego przechłodzenia koniunktury sprowadziła tempo wzrostu gospodarczego z 7,5 proc. (tyle dokładnie wynosiła w II kwartale 1997 roku, kiedy pierwszy raz odszedłem z rządu) do 0,2 proc. w IV kwartale 2001 roku. By nie dopuścić do recesji w roku 2002, trzeba było podjąć nieortodoksyjne, radykalne działania w formie oddłużenia blisko 60 tysięcy przedsiębiorstw (99,3 proc. z nich to małe i średnie firmy prywatne), które na krawędź bankructwa doprowadziła polityka rządu AWS-UW (a więc poprzedników dzisiejszej PO).
    Wskutek wtedy podjętych działań już I kwartale 2004 roku tempo wzrostu PKB wynosiło 7,0 procent. I wówczas należało wykonać także niezbędne korekty w odniesieniu do systemu zabezpieczeń emerytalno-rentowych, w tym w stosunku do OFE. Działania te – co wciąż podkreślam – nie mogą być wyrwane z kontekstu kompleksowych zmian strukturalnych i instytucjonalnych. Stąd też w I połowie 2003 roku został uruchomiony „Program Naprawy Finansów Rzeczypospolitej” (vide strony 57-175 w mojej książce „Program Naprawy Naszych Finansów” dostępnej in extenso pod linkiem http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/O_Naprawie_Naszych_Finansow.pdf), ale – niestety – nie był dostatecznie konsekwentnie realizowany. A to jest właśnie podejście kompleksowe i w jego ramach należało także skorygować ułomności systemu OFE, zachowując to, co w nim racjonalne. Generalnie bowiem słuszne jest stworzenie obok tradycyjnego segmentu repartycyjnego filara kapitałowego, który uelastycznia cały system, sprzyja wydłużaniu okresu aktywności zawodowej pracowników i sprzyjać może pobudzaniu długofalowej koniunktury gospodarczej.
    I jeszcze o jednym trzeba pamiętać. Decyzje tej rangi podejmuje się w trybie demokratycznym. A więc nie wystarcza mieć rację, trzeba też mieć większość. Na krótką metę nie zawsze jej starcza.

  17. (1092.) Świat na wyciągnięcie myśli – Grzegorz Kołodko

    Książkę „Świat na wyciągnięcie myśli” otrzymałam w prezencie gwiazdkowym. Przeczytałam i dała mi dużo satysfakcji. Bardzo się ucieszyłam, że w książce przypomniał pan Profesor nazwiska osób, które współpracowały z panem przy realizacji „Strategii rozwoju dla Polski”. Były to osoby, które dobrze i zrozumiale prezentowały racje swoje i rządu. Z dużą chęcią i sympatią słuchałam ich wystąpień, wśród nich bardzo imponowała mi dr Halina Wasilewska-Trenkner. Dzięki nim bardziej rozumiałam dokąd zmierzamy. To byli, w moim odczuciu, ludzie, którym chodziło o coś więcej niż tylko urządzić się w życiu. Ma pan rację, dzięki temu zespołowi mógł pan nadać kierunek i realizować plany gospodarcze dla Polski.
    Dla mnie świetnie, że ocenia pan rzeczywistość z punktu widzenia przyszłości na parę pokoleń naprzód. Dzięki temu, zgodnie z Pana oczekiwaniem, można w tę przyszłość patrzeć z nadzieją, której na co dzień bardzo brakuje. Kolejne rządy jasno mówią: róbcie sobie co chcecie, nas nie stać na dbanie o: waszą pracę, wasze wykształcenie, wasze zdrowie, wasze emerytury. Prywatyzując opowiadano, że każdy musi sobie znaleźć własną wędkę i dbać o siebie. Tylko, że tych wędek nie dla wszystkich starczyło. Najgorsze, że nowe budowano właściwie na spalonej ziemi. Jestem za chińskim podejściem: wprowadzać nowe i jednocześnie wykorzystywać to co dobre i użyteczne w starym. Hasła „rynek rządzi”, „rynek sam rozwiązuje wszystkie problemy” znalazły jednak u nas masowe poparcie. Największe wśród ludzi, którzy wyszli z klasy robotniczej czy chłopskiej i jako wykształcona inteligencja czuli się niedowartościowani w poprzednim systemie. Wielu z nich powtarzało i powtarza uparcie hasła: „grabie grabią do siebie’, „TKM”, albo uwiedzeni przez neoliberalizm głoszą zdania: „niech państwo mi nic nie daje, niech mi tylko nic nie zabiera”. Ich dzieci w większości znanych mi przypadków myślą podobnie. Nie są jeszcze na etapie myślenia społecznego: z czegoś ja muszę zrezygnować, by innym coś dać. Nawet nie zauważają, jak państwo (rząd) zabiera coraz więcej, umywając ręce od odpowiedzialności za członków społeczeństwa. A jednocześnie nie umieją przeciwstawić się pazerności tych, dla których pracują, a którzy nie wypłacają im należnych, zarobionych pieniędzy. Nie umieją też zaprotestować przeciwko tworzeniu przepisów prawnym, które naprawdę powstają tylko po to, aby jeszcze więcej pieniędzy uzyskać dla rządu i nowych urzędników (np. wiele przepisów prawa budowlanego) a dodatkowo stwarzają okazję do korupcji.
    Wprawdzie nieco się niepokoję, kiedy czytam w „Świecie…”, że mam zaakceptować istniejące nierówności, ale pocieszam się, że celem kolejnych rządów powinno być osiągnięcie określonego stopnia spójności społecznej. Czyli nadrzędnymi celami powinny być edukacja, ochrona zdrowia, drogi, budownictwo, technologie przyjazne przyrodzie i ochrona środowiska człowieka. Bo to są kierunki, które dadzą długofalowe efekty. I jeszcze pamięta Pan o tym, że liczne są przypadki niewykorzystywania kwalifikacji i stresującej pracy poniżej własnego profesjonalnego potencjału.
    Jasne. Ja też rozumiem, że czym innym jest myślenie o tym, że trzeba wykształcić na założonym poziomie młodych ludzi a czym innym jest myślenie, o zwiększaniu nakładów na szkolnictwo. I zupełnie inaczej wtedy się myśli o budżecie. I o skutkach podejmowanych działań. I jak one się łączą z tym co się dzieje w świecie.
    Na razie jest jak w wierszu:
    I oto idą, zapięci szczelnie,
    Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
    A patrząc – widzą wszystko o d d z i e l n i e:
    Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…

    Aktualnie można dodać, że szyny…, że wagony…, że pasażerowie itd. Brak spójności nawet w jednej dziedzinie. Ale, jak pan pisze, „pożądany system wartości brać się musi z ludzkiej chęci i wewnętrznych przekonań, a nie z przymusu”. A wydaje mi się, że daleko jeszcze do powszechnej akceptacji dla wydatków na uzyskanie pożądanych celów społecznych. To pozwala rządzącym umywać ręce od rządzenia. Najwyżej, jak wczoraj na posiedzeniu sejmu, rządzący pogrożą, że jeśli dadzą np. na drogi, to nie będzie dla emerytów. Nic o kierunkach rozwoju i możliwości wyjścia z impasu. A samo słowo „społeczny” w minionym dwudziestoleciu zostało obśmiane i wyśmiane. No tak, ale „najważniejsze, żeby nie stracić ochoty!”. I na koniec cytat z innej książki: „żeby twoi potomkowie także ze swych przodków mieli pożytek. Jeśli sam nic im od siebie nie dasz, to chociaż nie marnuj tego, coś zastał”.
    Dziękuję panu za stwarzane perspektywy i podtrzymanie wiary w sens i kierunek czekających możliwych zmian. I za wytrwałość w zmienianiu myślenia ludzi na świecie w sposób racjonalny.

    ***
    Jednak inni myślą inaczej:
    Na kanale HISTORY zaprezentowano dwuhektarowy lotniskowiec „Ronald Regan’. Prezentację zakończono słowami: „stąd będą startować bombowce, będziemy zrzucać bomby, aby zmienić myślenie ludzi o świecie”.

  18. (1091.) Panie Profesorze,
    Był Pan Wicepremierem i Min.Finansów także w latach 2002 – 2003. Dlaczego wtedy nie zmniejszył Pan składki do OFE i bardzo wysokich opłat za zarządzanie?
    Pozdrawiam
    Sławek Pływaczewski
    HZ/SGPiS 1971

  19. (1090.) Konina ma pytanie. Na swoim blogu zamieściła artykuł Serge Latouche’a ( http://konina.atranspl.com/?p=263 ), z którym nie całkiem się zgadza, ale to inna sprawa, jednak ma problem z terminologią. Tłumacząc ten artykuł konina spotkała się z terminem “décroissance” (angielski = degrowth) i nie bardzo wie, jak ten termin oddać. Czy można o tym mówić “ekstensywny wzrost”, czy też “cofanie się wzrostu”. Konina prosi o pomoc termonologiczną. Pozdrawiam

  20. (1089.) O co chodzi z OFE. Czy Tusk nie robi tego co Orban na Węgrzech. Nie zabiera zysku w ten sposób białym kołnierzykom i podniosło się larum.

    I apropos Orbana. Czy Grecy mogli pójść w jego ślady? Czy mogli odmówić MFW i obciążyć kosztami walki z zadłużeniem lukratywne sektory gospodarki?

    Dziękuję za ten blog. Ufam panu. Jest pan uczciwym człowiekiem. Jest pan jednym z nielicznych ekonomistów, który nas nie okłamuje.

    Artur

  21. (1088.) Wydajnosc pracy w Polsce i na swiecie
    ______________________________________
    Zawsze zastanawial mnie ten temat jak to mozliwe ze kelner pracujacy w PL, biegajacy za klientami i to w duzym tempie zarabia np. 7 zl, a kelner w UK (pracujacy 2 razy wolniej) zarabia np. 7 funtow (ok. 35 zl) .

    Zalozmy ze kelner z UK po 1h pracy przyjedzie do PL i moze go obslugiwac 5 polskich kelnerow ! Jak widac kluczem jest tu waluta, tylko dlaczego praca tej samej osoby po jednej stronie granicy warta jest 7 zl, a kawalek dalej 35 zl ? A przeciez waluta to rzecz umowna …

    Panie profesorze jak to wytlumaczyc ?

    Na poziomie porownania panstw to zalozmy wydajnosc pracy (PL/UK) jest ok 3,5 razy wyzsza ( szczegoly kilka watkow ponizej), PKB w przeliczeniu na parytet sily nabywczej jest ok 2, czyli mowiac po ludzku za srednia pensje pracownik w UK moze kupic 2 razy wiecej niz w PL. Kazdy kto pracowal w UK wie ze przecietny czlowiek moze kupic kilka razy wiecej podstawowych produktow niz w PL ( co ciekawe tansze sa tam znane markowe produkty).

    Pytanie tylko czy kelner w UK biega 3,5 razy szybciej niz w PL ? :)
    Kazdy kto pracowal w koncernach na swiecie wie ze praca tam idzie kilka razy wolniej, niz w ich polskich oddzialach. Sztuka efektywnosci polega na tym ze wiekoszosc zyskow wypracowanych w Polsce transferowanych jest do centrali i dzieki temu kierownik w centrali moze dostac 8000 EUR + pakiet socjalny = 21 osob w PL zarabiajacych po 1500 zl.

    Czy naprawde ktos wierzy ze ten kierownik robi wiecej przy biurku zagadujac kolegow i ogldajac filmy na youTUBE, niz te 21 osob na produkcji. Juz pomijam ze skoro jest w centrali to jest tylko kosztem dla firmy, bo jest pracownikiem nieprodukcyjnym.

    Ciekawe jest tez to ze po sprawdzeniu sprawozdan zagranicznych firm wynika ze nic im sie w Polsce nie oplaca robic, tymczasem rozbudowuja kolejne hale mowiac pracownikom ze sa nieefektywni ….

    Rzecz dotyczy nie tylko PL, ale ogolnie roznic pomiedzy biednymi a bogatymi krajami…

    Czy to nie jest tak ze o sile kraju decyduja waluty, ktorych kurs w duzej mierze zalezy od potegi militarnej i wysysaniu zyskow z biednych krajow przez ich gospodarcze podbijanie pod plaszczykiem demokracji i gosp. rynkowej ??????????????????

    O co w tym wszystkim chodzi?

  22. (1087.) W PL BRAKUJE WIZJI !!!

    Wiekoszosc swojego swiadomego zycia spedzilem w rozwinietych krajach i po powrocie do PL bylem w szoku, ze tu nie ma zadnej dlugofalowej polityki w zadnym temacie od drog poczawszy przez polityke zagraniczna, a na finansach konczac. W US,UK, DE obojetnie kto rzadzi dlugofalowe kierunki polityki sa utrzymane.

    Niemcy bedac na ziemiach zachodnich przez relatywnie krotki czas wyznaczyli przebieg autostrady kolo Breslau czy Posen , a Polacy dopiero po 60 latach realizuja te plany 1 do 1 W czasie gdy Niemcy planowali drogi w Polsce nikt jeszcze nie przypuszczal ze przemysl samochodowy rozwinie sie na tak masowa skale. W Poznaniu dopiero dzis zabudowuje sie pasy zieleni przy drogach zostawione po to zeby moc latwo poszerzyc droge.

    Ja czasami naprawde nie rozumiem jak kraj lezacy miedzy dwoma potegami gospodarczymi (DE i RU) moze
    byc tak opozniony w rozwoju. W PL naprawde powinien byc raj ! Ale jak widze delegacje jadaca do Brukseli
    na wazne spotkania to wiekoszosc z tych ludzi nie zna zadnego jezyka, boi sie wlasnego cienia i 3 raz w zyciu jest za granica w 5 * hotelu, a po drugiej stronie maja pewnych siebie kosmopolitow ukladajacych sie miedzy soba bez zadnych kompleksow, walczacych o swoje interesy.

    Jak ktos mialby wybierac polozenie Panstwa ze wzgl. gospodarczych to polozenie Polski jest idealne ( politycznie moze nie najlepiej, ale madry gospodarz umialby wykorzystac). Tymczasem polska polityka w kazdym zakresie to jakies odbijanie sie bandy do bandy bez zadnego przemyslenia ..

    Jestem pod wrazeniem Panskiej wiedzy i tacy ludzie jak Pan daja mi nadzieje ze to Panstwo kiedys sie zmieni, choc do niczego mi to nie potrzebne bo ze swoja firma zyje jakbym mieszkal w DE,UK,US , ale zal mi zwyklych ludzi ktorzy nigdzie nie byli i mysla ze tak musi byc ..

  23. (1086.) Szanowni Państwo !
    Rząd postanowił iż od kwietnia 2011 roku, nasze składki do OFE zostaną zredukowane z 7,3% do 2,3%. Różnica, czyli 5% zostanie skierowana do ZUS czyli tych pieniędzy MY płacący je ze swoich pensji już nigdy więcej nie zobaczymy.
    Jest to oczywiście bardzo zła informacja dla ludzi młodych gdyż, nie pozostawia złudzeń co do stanu finansów publicznych dziś, oraz co do wysokości naszych uposażeń emerytalnych w przyszłości.Nie dość że redukuje się kwoty teraźniejszych realnych oszczędności to jeszcze, o zgrozo, modyfikuje system zaopatrzeniowy ludzi starych,opierając go na składkach płaconych przez młode pokolenia których przedstawicieli jest coraz mniej.
    Jedyną konsekwencją tej skrajnie nielogicznej decyzji musi być samoobrona obywateli polegająca na przeciwstawieniu się marnotrawstwu naszych pieniędzy przez państwo.

    Dlaczego po raz kolejny brniemy w naszym kraju w kłamstwo i ideologię, obciążając kolejne pokolenia skutkiem prowadzenia miernej polityki społeczno gospodarczej?
    Domagam się od Rządu przedstawienia realnej diagnozy sytuacji gospodarczej w naszym kraju, a nie propagandy w stylu lekarzy z serialu “Na dobre i na złe” że, choć pacjent jest w stanie terminalnym, to wszystko będzie dobrze.

    Pozdrawiam Jakub

  24. (1085.) Cóż za szczególna dziś data! 1-1-11.
    I tak oto przywędrował nie tylko nowy rok – 2011 – ale także nowa dekada, druga dekada XXI wieku! Ileż to się zmieni na tym naszym świecie przez te dziesięć lat! I na dobre, i na złe. Życzę zatem wszystkim – na naszym blogu, na wszystkich blogach wędrującego świata, i tym poza blogami – aby był do jak najlepszy rok i jak najlepsza dekada! Wiemy coraz więcej, co od czego zależy, więc powinno częściej niż rzadziej udawać się nam zmieniać ten świat na lepszy. Oby!

  25. (1084.) Szanowny Panie Profesorze.
    Życzenia szczęscia w Nowym Roku 2011.
    Śledzę poczynania rządu odnośnie
    długu publicznego.Jestem ciekawa,
    czy te zmiany/1%vat,ofe/ spowodują zahamowanie wzrostu długu publicznego
    do 55% PKB w 2011 r.Jest to rok
    przełomowy i trudny /dług się napędził/

  26. (1083.) Jeszcze raz konina. O faktycznym miejscu w Europie świadczy wynagrodzenie “nominalne” za jedną stronę tłumaczenia. Są to dane ogólne i statystycznie ceny mogą się różnić, istota zagadnienia jednak nadal jest ta sama. Otóż za jedną stronę tłumaczenia biorę 20,00. We Włoszech, Francji, Niemczech ta sama strona kosztuje też z grubsza 20,00. W Anglii i Szkocji też 20,00 (tam za jeden litr paliwa jednak płacą 1,00, a tutaj płacę za litr ponad 4,00). Tyle tylko, że w Polsce to jest 20,00 PLN, w krajach Eurolandu 20,00 Euro, w UK 20 sterlingów. Z tego wynika, że aby osiągnąć podobny poziom realnych dochodów co tamci, muszę pracować tyle razy więcej, ile wynosi przelicznik określonej waluty (i jeszcze będzie za mało, biorąc pod uwagę koszt litra paliwa). Szef włoskiego Fiata chwalił polskich robotników za wydajność, oraz jednocześnie stwierdził, że musi Włochom płacić po 6.000,00 Euro miesięcznie. Z pobieżnych obliczeń wynika, że Polakom płaci 16 razy mniej. Moją pierwszą reakcją było ideologiczne stwierdzenie na temat neokolonializmu, ale zastanawiając się głębiej dochodzę do wniosku, że ta nierówność odzwierciedla naszą rzeczywistą pozycję i że możemy jedynie nadrabiać dysproporcje pracą i organizacją. Wyrównamy poziomy, kiedyś wyrównamy, lecz obawiam się, że już tego nie doczekam. Szczęśliwego Nowego Roku.

  27. (1082.) “Na tle sytuacji światowej gospodarki rok 2010 okazał się dla Polski lepszy, niż sądziliśmy – twierdzi prof. Adam Glapiński członek Rady Polityki Pieniężnej w rozmowie z “Naszym Dziennikiem”.

    [Profesor Glapiński…] “pytany, czy można już nasz kraj zaliczyć do państw rozwiniętych odpowiada: “Zestawienie Polski z krajami rozwiniętymi nie ma sensu. Jesteśmy gospodarką wschodzącą i do tego rodzaju krajów możemy się porównać” i dalej kontynuuje: “Obecny, w miarę przyzwoity wzrost gospodarczy, bynajmniej nas nie zadowala, ponieważ nie przesuwa nas w skali bogactwa narodowego i nie zapobiega emigracji z Polski”.

    Konina z różnych względów nie przepada za Profesorem Glapińskim, jednak z pewnym niedowierzaniem (jaki on tutaj zwietrzył interes) stwierdza, że powoli przebija się w świadomości społeczeństwa tej ziemi prawda oczywista w swojej oczywistości na temat faktycznego poziomu naszego [niedo]rozwoju.

    Zastanawia jedynie, dlaczego szamani społecznej wyobraźni przez wieki całe karmili tubylców mitami o ich misji, wyższości (chyba Świąt Wielkiejnocy…), wspaniałości, podbijając nam bębenka i tworząc kompleksy, które skutkują teraz koniecznością wprowadzania drastycznych reform? No bo przecież, jeżeli jesteśmy tak wspaniali i równi najlepszym, to należy nam się to samo, a może i więcej, co tymże najlepszym i nagle pojawiają się w tym biednym społeczeństwie roszczenia godne Niemców i Amerykanów zapominając, że jesteśmy w stanie zrealizować tylko to, co proporcjonalnie możemy, czyli prawa z przed stu pięćdziesięciu lat (bo tam dopiero jesteśmy). Aby rościć trzeba najpierw wypracować bogactwo (i chyba nie tylko Profesor Kołodko o tym wie)?

    Akumulacja kapitału dotyczy jednostek i zbiorowości i wśród społeczeństw istnieją biedne i bogate. Biednym nie należy wmawiać, że są bogate (mogą w to uwierzyć, a to – niekiedy – wywołuje rewolucje). Prawda nas wyzwoli.

  28. (1081.) Maria-Dora, z tym tworzeniem wartościowej produkcji u nas w kraju nie byłbym takim pesymistą ;) problem z nowatorstwem u naszych przedsiębiorców bierze się raczej z niechęci do ryzyka i awersji do nauki. Mówiąc nauka mam na myśli Naukę przez duże “N”, owoce pracy naszych polskich (zresztą jakichkolwiek innych też) naukowców. Problem w tym, że rodacy łapią się najczęściej za pomysły gdzieś indziej podejrzane a taka strategia ma jedną wadę – to wszystko już ISTNIEJE. Tu jest problem.
    A co do unijnych programów wsparcia innowacyjności to to jest strasznie irytująca sprawa. W pewnym mieście taką dotację dostała swego czasu… cukiernia. A firma zajmująca się produkcją tworzyw kompozytowych w której onegdaj pracowałem – nie :/ a technologię mieliśmy naprawdę konkretną, owoc prac naszej krajowej myśli i jednej z naszych lepszych uczelni. Tylko, że to wszystko było kapitałochłonne.

    Kapitału brakło.

    Cóż, nowa linia do produkcji pierników jest jak widać w oczach naszych urzędasów bardziej perspektywiczną inicjatywą.
    Ale znalazłem pracę w równie (a może i bardziej) innowacyjnym przedsiębiorstwie i teraz już, mam nadzieję, zostanie to docenione nawet przez te skorumpowane urzędnicze pijawki bez kwalifikacji pasące się na publicznych pieniądzach.

    Pozdrawiam Wszystkich :) (prócz pracowników administracji państwowej :/ )

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *