Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (510) Dzien dobry/Dobry wieczor (przepraszam za brak polskich czcionek)

    Jeszcze ksiazki nie przeczytalam…dopiero teraz wpadla mi w rece i zaczelam od listu do wnuczki, blogu i Pana odpowiedzi na pytania i komentarze czytelnikow. Jestem na stronie 5 dokumentu pdf, ktory ku mojemu zdziwieniu jest calkowicie aktualny, ostatnia odpowiedz z dnia 23 maja. Tylko pogratulowac polskiej nauce i akademii ktora sie zmienia. Ja co prawda doktorat z ekonomii zrobilam z dala od domu to myslami zawsze tam jestem. Bylam kiedys na Pana wykladzie w fundacji FRIDE w Madrycie razem z przyjaciolka Polka ktora tez tu robila doktorat z ekonomii i do dzis to wspominam. Dzieki mojej Mamie ktora dba o moj kontakt z Polska wpadla mi w rece Pana ksiazka. Oczekuje wiele od lektury Wedrujacego Swiata i sadze, ze bedzie dla mnie waznym przezyciem. Ale za nim jeszcze zaczne czytac chce zapytac skad Pan bierze czas na odpowiedz czytelnikom w swoim blogu. Ja bedac mlodziutkim profesorem finansow na niewiele mam czasu. I poza zajeciami ze studentami i “research” niewiele wiecej moge zrobic. To sie zmienia z biegem czasu?
    Mam nadzieje, ze tak.

    Jak przeczytam napisze. Dziekuje i zycze powodzenia (ale tego chyba Panu nie trzeba zyczyc) :-)

    Anna

  2. (509.) Szanowny Panie Profesorze,
    Jak zwykle zajrzałem na Blog Wędrującego Świata. Wszyscy, z którymi miałem możliwość rozmawiania na jego temat byli zgodni, że jest odmienny od innych, gdyż nie spotyka się tu komentarzy ignorujących innych autorów lub tak jak ma to miejsce na większości innych blogów – piszący tutaj komentarze nie próbują obrażać innych. To bardzo budujące zjawisko i oby tak było nadal!

    W naszym kraju jest jak jest – czyli zdaniem wielu moich znajomych – bez zmian na lepsze… Kampania wyborcza zbliża się do końca i wszyscy pretendenci do Europarlamentu próbują wszystkich chwytów, aby tam się znaleźć… Niektórzy znajomi podkreślali na mało merytoryczna dyskusję, a właściwie na jej całkowity brak i to w obliczu trwającego ogólnoświatowego kryzysu gospodarczego. Sądzę, że może tak być do dnia ogłoszenia wyników wyborów, kiedy zwycięzcy będą „świętowali” wyborczy sukces swoich partii i to bez względu na frekwencję wyborczą. Czy wówczas nadejdzie pora na merytoryczne dyskusje o sposobach zapobiegania skutkom światowego kryzysu w naszym kraju? Jak dotychczas nikt poza Panem nie zadeklarował chęci uczestniczenia w publicznej dyskusji. Można postawić pytanie – dlaczego tak się dzieje? Odnoszę wrażenie, że nikt poza Panem nie ma koncepcji działania i wzięcia za nie odpowiedzialności. Czy jestem w błędzie?

    Media przekazały, że Pan Prezydent RP zaprosił do siebie niektórych byłych Ministrów Finansów poprzednich rządów, w tym Pana, ale nie miałem okazji nigdzie przeczytać czym zakończyło się to spotkanie. Być może w nadchodzącym tygodniu będziemy mogli poznać choćby zapowiedź efektów tego spotkania. Ale mnie ciągle marzy się, aby któraś ze stacji telewizyjnych podjęła się zorganizowania publicznej i merytorycznej dyskusji z udziałem Pana i innych ekonomistów (tylko nie dziennikarzy!!!, których szanuję, ale wierze profesjonalnym ekonomistom) podczas której moglibyśmy poznać różne punkty widzenia przyczyn obecnej sytuacji gospodarczej oraz alternatywnych dróg wyjścia z obecnego kryzysu. Ja i chyba nie tylko moi znajomi czekamy na taką dyskusję. Czy jest to realne????

  3. (508.) Panie Profesorze,
    bardzo dziękujemy za wizytę w Lublinie.
    Jest to dla nas tym bardziej cenne, że Lublin i cały region omijany jest szerokim łukiem tak przez inwestorów czy turystów – to jeszcze jak Pan słusznie zauważył – ma swoje plusy; jednakże co gorsze – Lublin omijany jest przez światłe umysły niosące kaganek zmiany rozwoju myślenia na bardziej samodzielny, ukierunkowany na rozwój jednostki (tzw.osoby ludziej). To dobrze, że pojawia się człowiek dający alternatywę myślową dla liberalnej sieczki Gazety Wyborczej i wizji wieczystego potępienia kreowanej przez środowiska przykulowskie, dla których oczywiste jest,że na osoby o zapatrywaniach lewicowych czy socjalistycznych czyha Zły z widłami przygotowanymi do wrzucenia nieszczęśnika dla kadzi smoły. Można napisać książkę, nawet sto, wygłosić 200 referatów i wykładów rzadko jednak Panie Profesorze zdarza się zainicjować w głowach procesy myślowe, zmieniające sposób postrzegania rzeczywistości. Tego gratuluję.

  4. (507.) Byłam na Targach Ksiązki w tym warszawskim PeKiNie :-) i ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam- ludzi tłum ! Więc moze nie jest tak zle i jednak czytają ?
    Było takze mnóstwo pieknych ksiązek i sporo znanych autorów. A na stoisku Prószyńskiego – oczywiscie “Wędrujacy Świat ” i Profesor Kołodko, otoczony wianuszkiem rozmówców , gratulujacych Profesorowi ksiązki, pytających o powrót do polityki. Profesor , jak zawsze, w swietnej formie ,opowiadał o swojej wizycie w Chinach i o tym, co dzieje się w szerokim swiecie .Było ciekawie i zabawnie ..Nauczyciel, który przyznał, ze nie ma na ksiązkę pieniędzy, dostał ją od Profesora w prezencie. Niektórym trafiła się dedykacja z kwiatkiem.
    Profesor okazał się najlepszym sprzedawcą swojej ksiązki – nie było chyba osoby, która po rozmowie z nim nie zakupiłaby “Wędrujacego Świata”. A ci, co nie kupili, niech żałują.
    No ale kazdy ma taką ksiązkę , na jaką sobie zasłuzył….

    :-)

  5. (506.) O poprawność polityczną się nie troszczę. Gdyby tak było, nie byłoby “Wędrującego świata”…

    A czy żal? Cóż, żal przede wszystkim marnowanych okazji i źle wykorzystywanego czasu – tego co najcenniejsze. Żal, że nie starcza pragmatyzmu, który jakże często przegrywa w starciu z ideologicznym zacietrzewieniem i politycznymi utarczkami. Żal braku umiejętności wykorzystywania okazji – a to jedna z głównych sztuk politycznych – do rozwiązywania piętrzących się problemów.

    Naprawdę, warto uczyć się od Chińczyków. Jak skutecznie godzić konstruktywną siłę rynku ze strategicznymi funkcjami państwa, minimalizując negatywnego aspekty tego pierwszego i biurokratyczne dewiacje tego drugiego. Jak wykorzystać globalizację i kapitał zagraniczny na rzecz własnego rozwoju, a nie jak dać się wykorzystywać na korzyść innych. Jak znakomicie dźwignąć na zasadniczo wyższy poziom infrastrukturę i zintensyfikować przy sposobności wykorzystanie lokalnych zasobów ludzkich i surowcowych dla rozwoju gospodarczego. Chiny potrafiły to uczynić przy okazji ubiegłorocznych igrzysk olimpijskich, my dość nieudolnie borykamy się ze sprostaniem dużo skromniejszym wyzwaniom związanym z przygotowaniami do mistrzostw Euro-2012.

    Piszę te słowa na najpiękniejszym i jakże funkcjonalnym, pomimo swego ogromu, terminalu 3 lotniska w Pekinie. Nie żal mi tego, że jest większe, ale dlaczego nasze musi być gorsze? Za kilkanaście godzin ląduję, więc zapraszam jutro na spotkanie przy okazji 54. Międzynarodowych Targów Książki. O godzinie 11-ej, w PeKiNie. Każdy ma taki Pekin, na jaki sobie zasłużył…

  6. (505.) Panie Profesorze,
    zapominając na chwilę o poprawności politycznej, nie żal Panu, że nasz region nie poszedł tą drogą?

  7. (504.) I znowu w Chinach. To już dwudziesty chyba raz podczas ostatnich dwu dekad. Tym razem uczestniczę w odbywającym się w Pekinie International High-Tech Expo (CHITEC http://english.chitec.cn/cms/), którego współorganizatorami są chińskie ministerstwa i organizacje rządowe, a także Akademia Nauk, Akademia Inżynierów oraz Stowarzyszenie Nauki i Technologii. W spotkaniu uczestniczy blisko tysiąc przedstawicieli rządu, uczonych, ekspertów i przedsiębiorców oraz fachowców z organizacji międzynarodowych. Ponadto spotkania z politykami, uczonymi, przedsiębiorcami, mediami. Wkrótce – w czerwcu – kolejna wizyta w Państwie Środka, tym razem typowo akademicka.
    Chińczycy mają wyjątkową umiejętność zadawania właściwych pytań we właściwym czasie. Choćby tylko na tle układu tematów rozmaitych imprez – kongresów, seminariów, konferencji, forów, konsultacji, projektów badawczych – rysuje się pewna logiczna sekwencja, która pokazuje sukcesywne przesuwanie się akcentów i ewolucję kierunków chińskich reform. O ile przed dwudziestu laty musiałem odpowiadać głownie na pytanie, jak radzić sobie z inflacją, a przed dziesięciu laty jak liberalizować przepływy kapitału, to aktualnie szczególnie zainteresowanie chińskich władz i ekspertów wzbudza decentralizacja państwa, reforma systemu finansów publicznych, uwarunkowania międzynarodowej konkurencyjności, sposoby przesuwania głównych czynników wzrostu z eksportu na wewnętrzną konsumpcję, a także – co ważne – związki między zmianami politycznymi i ekonomicznymi.
    Oczywiście, pytany jestem często o sprawy bardziej doraźne, zwłaszcza o sposoby parania się ze światowym kryzysem finansowym i gospodarczym, który tu też doskwiera, przede wszystkim ze względu na uzależnienie chińskiej gospodarki od eksportu, a ten – jak wiadomo – spada w skali świata o ponad 10 proc. w tym roku. Zwiększając odczuwalnie nakłady publiczne, zwłaszcza na infrastrukturę, ochronę środowiska i oświatę, oraz podnosząc podaż pieniądza, władze fiskalne i monetarne redukują skalę zmniejszanie tempa wzrostu. Nie sądzę jednak, by przekroczyło ono w tym roku 6 proc., skądinąd wciąż imponujące światu. Pytają też o juana. Czy zmieniać system kursowy? (Nie teraz) Czy przyzwolić na nieco większą aprecjację juana? (Jeszcze nie).
    Chiny nie dały się zwieść neoliberalizmowi i nigdy nie poszły drogą sugerowaną przez tzw. Konsensus Waszyngtoński. Opierają się za to w kierunkach swych reform systemowych i strategii rozwoju społeczno-gospodarczego na ekonomicznym zdrowym rozsądku. Widać tu wyraźnie umiejętność wyciągania wniosków z tego kierunku myślenia, który w “Wędrującym świecie” przedstawiam jako nowy pragmatyzm. Notabene, wcześniej sporo moich prac ukazało się w języku chińskim – dwie książki i kilkanaście artykułów (vide http://www.tiger.edu.pl/kolodko/artykuly.htm#po_chinsku). Chińczycy doprawdy potrafią uczyć się od innych, wyciągać praktyczne wnioski z ich sukcesów i niepowodzeń. Nic dziwnego przeto, że współcześnie – gdy Chiny nadal chcą i potrafią uczyć się od innych – inni, w sąsiednich krajach Azji, ale także w niektórych państwach Ameryki Południowej, a zwłaszcza w Afryce, chcą się uczyć od Chińczyków. Świat wędruje…
    I jakże inne są Chiny roku 2009 w porównaniu do 1999 czy 1989, nie wspominając już o początkowym okresie reform przed trzema dekadami. Umiejętne łączenie potęgi niewidzialnej ręki rynku z potęgą widzialnej głowy państwa umożliwiło niebywałą w dziejach ekspansję gospodarczą. Nigdy w dziejach bowiem dla takiej masy ludzi produkcja, dochody i konsumpcja nie wzrosły w takim stopniu. Po wzroście podczas minionej trzeciej części wieku, w latach 1978-2009, przeciętnie rocznie aż o 8,6 proc. chiński produkt krajowy brutto na mieszkańca (a jest ich ponad miliard trzysta milionów…) jest obecnie aż trzynastokrotnie większy! Nic przeto dziwnego, że udział chińskiego PKB, licząc według parytetu siły nabywczej, wzrósł z marnych 2 proc. światowej produkcji brutto do 7,2 proc. w roku 2000 i 12,1 proc. obecnie. Za pięć lat, w roku 2014, wskaźnik ten przekroczy 15,2 proc., a najprawdopodobniej już pod koniec przyszłej dekady pod względem wartości produkcji Chiny wyprzedzą wpierw USA (20,1 proc. w roku 2008), a wkrótce potem Unię Europejską (obecnie 21,3 proc.; dla porównania Polska to 0,96 proc.).

  8. (503.) Panie Profesorze,
    miałem dzisiaj okazję obejrzeć na TVN CNBC debatę na temat wejścia Polski do strefy euro. Udział wzięło kilku profesorów, były minister finansów, ważni ludzie ze świata gospodarki. Przysłuchiwałem się uważnie tej chyba 2-godzinnej dyskusji,ale nie uzyskałem odpowiedzi na nurtujące mnie wątpliwości. Na końcu w podsumowaniu dyskusji prof. Balcerowicz wspomniał o zagrożeniu, które dla mnie wydaje się być bardzo istotne, a dla profesora jest jedynie drobnym problemem technicznym.

    W czym rzecz.
    Od lat stopy procentowe w Polsce ( w przeciwieństwie np do Czech ) są znacznie wyższe, niż w strefie euro.
    Po wejściu do strefy euro te stopy wyraźnie spadną, co powinno wywołać silny wzrost gospodarczy, a w konsekwencji silny wzrost wynagrodzeń.
    Obawiam się, że ten wzrost wynagrodzeń będzie dużo szybszy, niż wzrost wydajności pracy, co doprowadzi do znacznego pogorszenia się konkurencyjności naszej gospodarki. TRWAŁEGO POGORSZENIA.

    Czy dla Pana Profesora to też jest drobny problem techniczny?
    A jeśli tak, to jakie mechanizmy pozwolą na jego wyeliminowanie?

    Moja druga obawa i podobny problem:
    Polska powinna poziomem życia doganiać kraje starej Unii. To oznacza, że wynagrodzenia w Polsce powinny przez wiele lat rosnąć szybciej, niż w tamtych krajach podnosząc stale koszty produkcji i usług. Co się stanie, jeśli wydajność pracy nie będzie nadążała za wzrostem wynagrodzeń ? Zakładam, że taka możliwość istnieje. Czy słusznie?

  9. (502.) :):)
    Zapewne warto dyskutować i zaiste bardzo jest o czym, przeto blog ten właśnie temu służy już ponad rok i miesiąc – jak pisze gwk, w jubileuszowym 500 wpisie. Gratulacje Panie Profesorze, z życzeniami kolejnych jubileuszy. Pozdrawia kr.z

  10. (501.) Drogi Prapradziadku ! 2119 r.

    Przed chwilą skończyłam czytać „Wędrujący Świat” – jedną z wielu książek, jakie napisałeś , lecz z pewnością najważniejszą . To ona właśnie wywarła olbrzymi wpływ na zmiany, jakie nastąpiły na świecie w początkach XXI wieku. Amerykański kryzys ( bo tak go później nazwano) nie trwał zbyt długo, ale spowodował upadek wielu firm oraz wiele ludzkich tragedii . Po tym kryzysie już nigdy nie było tak samo, gdyż świat ujrzał prawdę o ludzkiej chciwości , bankowych machinacjach, spekulacyjnej finansowej degrengoladzie. Ludzie , przerażeni załamaniem największych gospodarek świata , przestali wierzyć w neoliberalne obietnice i zapragnęli uczciwego, godnego życia.
    W trzy lata po wydaniu „Wędrującego Świata” powstała Partia Zrównoważonego Rozwoju , która zapoczątkowała całą lawinę zmian. Utworzyli ją młodzi ludzie , dla których Twoja książka stała się swoistym przewodnikiem.

    Miałeś szczęście, Dziadku, żyć w bardzo ciekawych czasach. W 2014 roku Polska weszła do strefy Euro . W tym samym roku urodziła się moja Babcia , a twoja wnuczka .Ciekawe, co bardziej Cię ucieszyło?:-)

    Zapewne jesteś ciekawy, jak wygląda teraz świat? Myślę, że mimo wszystko , byłbyś zadowolony. Od czasów , w których żyłeś wiele się zmieniło..Przede wszystkim nastąpił proces totalnej globalizacji, co zresztą przewidziałeś. Praktycznie przestały istnieć małe firmy, a na świecie funkcjonują tylko duże korporacje. Ale to nie one dyktują warunki, gdyż ich rozwój i zasięg jest ściśle kontrolowany i to właśnie one finansują całą sferę zdrowia, oświaty,nauki, ochrony środowiska itp.. Globalny System Kontroli Wartości z siedzibą w Pekinie jest instytucją ponadnarodową o światowym zasięgu i fundamentalnym znaczeniu. Szczególnie aktywny jest Departament Ekologii . W ostatnim czasie Partia Zielonych urosła w siłę i zdominowała życie społeczno -gospodarcze na naszej planecie. Działając początkowo dość restrykcyjnie przy pomocy Międzynarodowej Policji Ekologicznej, prowadząc jednocześnie długotrwałą edukację zmieniającą mentalność ludzi ,partia ta doprowadziła do wielu pozytywnych zmian. . Udało się w końcu zatrzymać proces ocieplenia klimatu, normą stała się segregacja śmieci i utylizacja odpadów .Zaczęto także korzystać na wielką skalę z alternatywnych źródeł energii – budując elektrownie wiatrowe , wodne , słoneczne, geotermalne oraz wiele innych .Podpisano również rezolucję na temat kategorycznego zakazu stosowania energii jądrowej..

    Dla potrzeb globalnej gospodarki powstały dwa potężne bloki państw : Unia Euro-azjatycka oraz Unia Obu Ameryk, które ściśle współpracują ze sobą. Osobliwością jest natomiast Afryka, która z uwagi na swój klimat rozwija się słabiej pod względem ekonomicznym , ale za to stała się wspaniałym Światowym Parkiem Narodowym , pełnym swobodnie przemieszczających się zwierząt. Jest coś , co na pewno bardzo Cię ucieszy ! Otóż biotechnologom udało się z odnalezionych resztek kodów DNA odtworzyć wiele wymarłych gatunków zwierząt. I tym sposobem w rzece Jangcy znów pływają delfiny :-).

    A ludzie? No cóż, długość życia bardzo się wydłużyła i ludzie bez problemu dożywają teraz 100 lat . Tak więc, jak pisałeś w „Wędrującym Świecie „ , dziewczyny na plaży są teraz dużo starsze . Są jednak w dobrej formie, bo medycyna i nauki jej pochodne rozwinęły się znacznie , co ma wpływ na jakość życia. Ludzie pracują mniej niż kiedyś, mają więcej wolnego czasu i chyba przez to są bardziej szczęśliwi. Wyrównały się znacznie warunki życia i miernikiem powodzenia nie są teraz dobra materialne, bo każdy ma ich pod dostatkiem.

    Ale oczywiście rozwój cywilizacji zaliczył również parę porażek. Internet- ten wspaniały na pozór wynalazek, jaki narodził się za Twojego życia i zrewolucjonizował naszą planetę , stał się również przyczyną wielu chorób i tragedii.. Ludzie wyalienowali się z prawdziwego życia a rzeczywistość wirtualna stałą się dla wielu jedyną prawdziwą. Doszło do tego, iż ludzie przestali spotykać się ze sobą w realnym świecie , a ekran komputera stał się podstawowym źródłem uzyskiwania informacji . Źródłem, którym można było łatwo manipulować.
    Ludzie pracują teraz głównie w domach przy komputerach i nie mają konieczności przemieszczania się do tak zwanych biur. Doprowadziło to do zaniku więzi. W ostatnim czasie Departament Zdrowia wdrożył program , który ma temu zapobiec. Jednym z jego punktów są obowiązkowe spotkania trzy razy w roku ludzi pracujących w jednej korporacji. Moja firma ( również globalna) zajmuje się organizowaniem takich spotkań.

    Mieszkam w Unii Euro -azjatyckiej na Krymie .Bardzo tu pięknie . Dużo podróżuję, szczególnie po terenach dawnej Mongolii i Syberii, które są największą atrakcją turystyczną tej części świata..
    Moja Babcia ( a Twoja wnuczka ) , kiedy się na mnie złościła mawiała często, ze jestem podobna do Ciebie. Tak samo uparta :-).
    Cieszę się, że tak jest, bo być podobnym do Noblisty to duży komplement. Myślę, ze była to dla Ciebie duża satysfakcja, kiedy 15 lat po wydaniu Twojej książki „Wędrujący Świat” , czyli w roku 2023 za wytyczenie nowych kierunków w ekonomii otrzymałeś to zaszczytne wyróżnienie .Twoje koncepcje – Nowy Pragmatyzm i Koincydencji Teoria Rozwoju do tej pory są wykładane na wszystkich uniwersytetach . W miejscu, gdzie kiedyś mieszkałeś jest Muzeum Twojego Imienia . Byłam tam parę razy ( jak zabawnie się kiedyś budowało :-)….Widziałam na ścianach Twoje medale z biegów maratońskich a także dobrze zachowane fotografie, które zrobiłeś podczas swoich licznych podróży. Zwiedziłeś podobno wszystkie kraje świata … Widziałam również zdjęcie ślicznego, brązowego psa….To zabawne, ale ja mam takiego samego . Ta rasa przetrwała do dziś bez żadnych zmian.

    Czas pokazał, iż MIAŁEŚ RACJĘ . Jestem z tego bardzo dumna i dlatego postanowiłam napisać o Tobie książkę . Od tego listu, który właśnie kończę , książka będzie się zaczynać. Mam nadzieję, ze Ci się spodoba .

    Twoja wiecznie i wielowiekowo oddana
    Praprawnuczka.

    PS : Dziękuję za 1000 euro . To aż 500 Juanów, więc na pewno kupię sobie coś ładnego ;-)

  11. (500.) Witam wszystkich najserdeczniej!
    Nasz blog ma już rok, miesiąc i tydzień. Przez te czterysta dni stał się fascynującym forum dyskusyjnym. Zaiste, poruszane są tutaj zasadnicze i ciekawe problemy dotyczące nie tylko gospodarki, ale także społeczeństwa i polityki, nauki i techniki, kultury i środowiska. A że sprawy są trudne, jest o czym dyskutować. I tak oto doszliśmy do jubileuszowego wpisu nr 500 na blogu “Wędrującego świata”! Sam tych wpisów dokonałem 82, czyli mniej więcej co pięć dni, starając się odpowiedzieć na możliwie jak najwięcej pytań, za które dziękuję. Inni “forumowicze” dokonują, średnio biorąc, więcej niż jeden wpis dziennie. I róbmy tak dalej, bo warto dyskutować, poszukując sposobów na naszą wędrówkę w lepszą przyszłość.
    :-)

  12. (499.) W pełni popieram wk (wpis 498.). Uważam, że “Strategia dla Polski” była jedynym po 1989 roku spójnym dokumentem, który w wizjonerski sposób wyznaczał kierunki dalszego rozwoju polskiej gospodarki . Wszystkiego Najlepszego Panie Profesorze!!!!!!!

  13. (498.) Perry Taylor (wpis 496) coś sugeruje…A może by tak jaśniej? Dobrze byłoby wiedzieć co jest istotne według Perry Taylora…Może w istocie prof. G. Kołodko czegoś nie zauważa…?
    Ja pamiętam „Strategię dla Polski” i szkoda, że innych pamięć zawodzi, bo przydałby się obecnie taki dokument, w którym rządzący określają wizję rozwojową kraju. A tak, miotamy się od ściany do ściany. Tempo rozwoju gospodarczego od 4,8 proc. poprzez 3,8, następnie 1,7, a obecnie jak się uniesiemy ambicją to zrealizujemy prognozę KE na poziomie minus 1,4 proc. PKB. Mieliśmy być w strefie euro w 2011, następnie 2012, teraz tragedii nie będzie gdy przyjmiemy euro w 2013…A przecież przyjęcie wspólnej waluty to tylko chyba środek a nie cel. Jeśli tak, to jakie mamy cele w perspektywie 5 czy 10 lat?
    Chciałby by się wiedzieć jaką przyszłość projektują nasi rządzący…Czy nie jest paradoksem, że polityka makroekonomiczna za oceanem determinuje sytuacją rynkową w Polsce, a nie krajowa polityka gospodarcza i monetarna. Nie wyjaśniajmy wszystkiego globalizacją, czas coraz wyraźniej zauważać intelektualne lenistwo na rodzimym podwórku…

  14. (497.) Panie Profesorze! Jestem pod dużym wrażeniem po spotkaniu, które miało miejsce wczoraj, tj 12 maja w Uniwersytecie Śląskim w Sosnowcu, gdzie byłam słuchaczem Pana wykładu “Neoliberalizm – kryzys – nowy pragmatyzm”. Jakże był ciekawy, pouczający i tak poprowadzony, że przedstawia, w moim przekonaniu, wartości nie tylko intelektualne i edukacyjne. Pana słowa zarówno wyjaśniają, czy też objaśniają(?)oraz opisując rozjaśniają “rzeczy, które się dzieją”, pozwalając lepiej rozumieć zjawiska otaczającej nas – “tu i teraz”, a nawet “tam i ówdzie” – rzeczywistości w świecie, w jakim żyjemy. Takie są moje krótkie spostrzeżenia i odbiór Pana wykładu, na tematy jakże ważkie dla społeczności współczesnego”wędrującego świata”. Książkę “Wędrujący świat” kupiłam dopiero dzisiaj i niestety nie mam w niej Pana osobistej dedykacji Profesora Grzegorza Kołodko. Gdyby jeszcze wykład na spotkaniu w innym mieście, to wtedy zabiorę ze sobą książkę, prosząc Pana o dedykacje dla Krystyny z Sosnowca, absolwenta UŚ w Katowicach. Może los pozwoli realizować niektóre cele, dążenia czy zamiary. Łączę pozdrowienia. I gbybyż tak zaczęło być.. “im lepiej, tym lepiej, i żeby każdy mógł i chciał “robić swoje” porządnie i należycie w państwie rządzonym uczciwie, mądrze dla wspólnego dobra i wartości:)

  15. (496.) Czas leci, ksiazka choc ciekawa i ma wiele slusznych tez…. wiruje we wszechswiecie, wiele potezniejszym niz wielu z nas docenia.

    Odrobina pokory i skupienia na tym co istotne (kto pamieta strategie dla Polski 2000 :-) ? )

    Mam nadzieje ze przewazy chec dzielenia sie jakze cennymi swoimi spostrzezeniemi niz – autopromocja, … w nastepnej ksiazce

  16. (495.) Czesław (wpis 494) poruszył raz jeszcze kwestię optymalnego kursu wejścia do strefy euro- również chciałbym się do niej odnieść.
    Jest wiele argumentów przemawiających za raczej niższym lub raczej wyższym kursem euro. Nie jest chyba do końca tak, że im wyższy kurs euro/pln tym lepiej dla rozwoju gospodarczego. W końcu przy wysokim kursie euro nie będzie się nam (Polakom) opłacało pracować w Polsce.
    Porównanie kursu 4,6 z kursem 3,2 jest dosyć naciągane. Równie dobrze można by porównywać kurs 5,0 z kursem 2,0. Tu różnica jest jeszcze bardziej “porażająca”. Tylko co z tego? Przy kursie 10zł za euro będziemy drugimi Chinami. Tylko nie wiem, czy będzie Pan chciał pracować za miskę ryżu- ja nie. (Nadal rzesze pracowników w Chinach dostają grosze – nawet jeśli dużo się pod tym względem zmieniło w ciągu ostatnich 10 lat).
    Pana Czesława nie obchodzi samopoczucie Polaków jako turystów. Mnie owszem. Pan profesor zapewne potwierdzi, że podróże są jednym z najfajniejszych sposobów wydawania pieniędzy (przynajmniej tak obstawiam biorąc pod uwagę ilość podróży wykonywanych przez pana profesora). Wiem, że “zawsze pozostają Mazury i Bałtyk”, ale nie widzę powodu dla którego miałbym rezygnować z RPA, Seszeli, Australii, czy Portugalii (które bardzo chciałbym odwiedzić) tylko dlatego, że “budujemy silną Polskę dla naszych wnuków”.
    Przyszłość jest ważna dla Polski. Dla konkretnego obywatela Kowalskiego już nie tak bardzo.

    Aha – a propos wpłat z UE. Proszę zwrócić uwagę jak dużo Polska wpłaca do “unijnej kasy”. To też jest w euro. Prawdopodobnie za jakieś 5 lat tej kasy dostaniemy istotnie mniej. Przy obecnym stopniu wykorzystania pieniędzy z unii można sobie wyobrazić sytuację w której będziemy płatnikiem netto.

    Pozdrawiam,
    Mateusz

  17. (494.) Szanowny Panie Profesorze, Drogi Grzegorzu,
    Z wielkim zainteresowaniem czytam Pański/Twój blog i uważam go za jeden z najciekawszych i najbardziej profesjonalnych z tych, które są powszechnie dostępne. Oczywiście przeczytałem “Wędrujący świat” (i nie tylko) i znalazłem tam wiele myśli i spostrzeżeń, które uznaję za fundamentalne dla zrozumienia naszego świata. Szkoda, że ta książka zbyt wolno “trafia pod strzechy”. Przyczyny tego są zresztą także poniekąd objaśnione w tej książce ;).
    Osobiście w swoich lekturach koncentruję się obecnie na przyczynach obecnego kryzysu gospodarczego i sposobach wyjścia z niego w skali globalnej, jak i w Polsce. Dziś trafiłem na artykuł byłego głównego ekonomisty MFW Jima Bourg’a i jego wywiad dla Bill Moyers Journal. Bardzo ciekawie i prawdziwie, jak to bywa z “byłymi” osobistościami, mówi o przyczynach tego bałaganu spowodowanego, raczej świadomie, przez chciwych i nieliczących się z niczym finansistów i wspierających ich i/lub uzależnionych od nich polityków. W wielu miejscach podąża tą samą ścieżką rozumowania co Pan Profesor.
    A teraz w kwestii, co do której mam pewne wątpliwości. Chodzi o kurs wymiany PLN na EUR w momencie wejścia do ERM II. Zgadzając się, że zasadniczym kryterium ustalenia tego kursu powinien być w miarę zrównoważony (w ujęciu dynamicznym !) deficyt obrotów bieżących, robiłbym wszystko, by kurs wymiany był jak największy (raczej 4.3-4.5 niż 4.0 lub mniej). Inwestycje zagraniczne netto mamy raczej zapewnione (saldo wpłat z UE), a i potencjał efektywności przyszłego eksportu z tych inwestycji powinien do nich zachęcać. Ponadto zakładany atak spekulacyjny na umocnienie złotówki łatwiej się “zmieści w widełkach” (przy kursie powiedzmy 4.6 owe 15% daje możliwość wahań między 3.91 a 5.29, a przy 3.2 to tylko między 2.72 a 3.68 – różnica jest “porażająca”). Samopoczucie nas Polaków, jako turystów, mało mnie obchodzi – trzeba społeczeństwu (nam) wytłumaczyć, że ważna jest przyszłość, a nie hasło: “żyje się raz”.
    Dla tej sprawy postawiłbym w negocjacjach wszystko na ostrzu noża. Inaczej będziemy kolonią dla możnych tego świata na zawsze…
    Z wyrazami nieustającego szacunku
    pozdrawia
    Czesław z EP i MESD SGPiS

  18. (493.) Według danych MFW na koniec 06.08r mieliśmy 85mld USA rezerwy walutowej a kurs USA 2,11 PLN, natomiast na koniec 01.09 już tylko 59 mld USA a kurs USA 3,5 PLN.
    Czy NBP nie zaczął działać na odwrót?
    Proszę o pomoc w zrozumieniu tych liczb.

  19. (492.) Marek (wpis 484) pyta o źródła informacji na temat tempa wzrostu PKB krajów “starej 15″ na przestrzeni ostatnich 20 lat. Najlepiej szukać danych na stronach Eurostatu (http://epp.eurostat.ec.europa.eu/portal/page/portal/eurostat/home/) oraz w serii World Economic Outlook publikowanej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (http://www.imf.org/external/pubs/ft/weo/2009/01/weodata/index.aspx). Warto również zajrzeć do IMF Data Mapper (http://www.imf.org/external/pubs/ft/weo/2009/01/weodata/index.aspx).

  20. (491.) Witam… W jednej z wypowiedzi (489) pisze Pan,iz nalezy odłozyc wejście do obszaru euro w sytuacji, kiedy nasi partnerzy nie zaakceptują kursu złotego na poziomie 4 zł. Powiedzmy, że nie wejdziemy przy nieodpowiednim kursie ale jakie to bedzie miało konsekwencje dla nas, dla ponownych starań przyjęcia wspólnej waluty? Czy sa, w takim przypadku, nałożone na kandydata jakies ograniczenia czasowe bądz inne? Czy musimy ponownie przechodzic ta drogę przystapienia do ERM-2?
    Pozdrawiam :-)

  21. (490.) Panie Profesorze,
    wejście do strefy euro będzie wydarzeniem równie istotnym jak nasza akcesja do NATO i UE. Bardzo się cieszę, że Pan podjął temat, bo jak na wagę problemu, dyskusja publiczna jest uboga i stoi na żałośnie niskim poziomie.
    Załóżmy czysto hipotetycznie ( ja w to nie wierzę ), że w połowie roku wchodzimy do ERM2 np. przy kursie 4,20, a w 2012 roku wymieniamy złotego na euro po 4 zł.
    To oznacza, że w 2011 schodzimy mocno ze stopami NBP do poziomu EBC. To dodatkowo wzmocni tempo ożywienia gospodarczego w 2011, ale w 2012 i 2013 może doprowadzić do wybuchu inflacji. Wejście do euro wzmocni też nacisk na wyrównywanie płac u nas i w Unii, a otwarcie rynku niemieckiego dla polskich pracowników w 2011 jeszcze bardziej utrudni kontrolę nad płacami.

    1. Czy nie obawia się Pan, że inflacja, wobec braku możliwości jej ograniczania poziomem stóp procentowych, wymknie się spod kontroli i szybko pogorszy naszą konkurencyjność gospodarczą ? (wzrost wydajności pracy raczej nie nadąży za inflacją).
    2. Kurs 4 zł za euro generuje potężny deficyt w obrotach towarowych równoważony m.in. przez inwestycje bezpośrednie i transfery bieżące. Co będzie, jeśli po kilku latach oba czynniki równoważące deficyt osłabną?
    3. Czy nie będzie nam grozić powtórka sytuacji Portugalii, gdzie dobrze było przed przyjęciem euro i tuż po. Później już tylko źle. Portugalia utraciła konkurencyjność, a jej odzyskania ciągle nie widać.

  22. (489.) Janusz (wpis 487) podnosi fundamentalne kwestie dotyczące konwergencji walutowej, czyli wprowadzania Polski do euro i euro do Polski. Zadaje przy tym trzy pytania, na które odpowiadam.

    1. Czy deficyt na rachunku obrotów bieżących rzędu 2-3 proc. PKB jest akceptowalny?
    Tak, o ile w zasadniczej mierze jest finansowany dopływem bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Wówczas bowiem nie zwiększa się zadłużenie zewnętrzne Polski, a przy okazji podnosi się konkurencyjność przedsiębiorstw, gdyż inwestycje te są współcześnie głównym kanałem transferu technologii. Rośnie wtedy udział kapitału zagranicznego w polskiej gospodarce, ale jest to zdrowy objaw w warunkach otwarcia i globalizacji. Rzecz w tym, aby źródła pochodzenia zewnętrznego kapitału były w miarę zdywersyfikowane, o co trzeba dbać w strategii rozwoju.

    2. Jeśli nasi partnerzy nie zaakceptują kursu wejścia na poziomie około 4,0 złotych (Janusz pisze o 3,9 zł), to czy powinniśmy odłożyć wejście do obszaru wspólnej waluty?
    Tak. Wejście do euro z właściwym kursem to wydarzenie strategiczne, przesądzające na pokolenie międzynarodową gospodarczą pozycję Polski – z wszystkimi tego konsekwencjami. Kurs konwergencji będzie miał wielki wpływ na poziom eksportu i importu, a więc na wielkość produkcji, stan zatrudnienie i standard życia. Dlatego też wchodzić do euro trzeba przy odpowiednim kursie. Nie sądzę wszakże, by kurs 4 złote za euro był niemożliwy do wynegocjowania. To byłoby bardzo trudne przy przewartościowanym kursie 3,20, ale powinno być w miarę łatwe przy niedowartościowanym złotym, oscylującym w ostatnim miesiącu pomiędzy 4,25 i 4,55 za euro (a więc odchylenia wynosiły +/- 6,75 proc., czyli ponad dwakroć mniej, niż jest to dopuszczalne w ramach ERM-2).

    3. Czy w sytuacji, gdy różnica inflacji w Polsce i strefie euro wynosi 3 punkty procentowe, kurs na poziomie 4 złotych w ciągu roku nie wzrośnie automatycznie do 4,12?
    Zaiste, obecnie różnica ta wynosi dokładnie 3 punkty (0,6 proc. w strefie euro i 3,6 proc. w Polsce), co jest skutkiem spowodowanej kryzysem bardzo niskiej dynamiki cen konsumpcyjnych w największych krajach strefy euro: 0,7 proc. w Niemczech i 0,3 we Francji. Jednakże, jak wiemy, “rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele dzieje się na raz”. Otóż cały czas – także podczas obecnej recesji (którą mamy w tym roku także w Polsce) u nas szybciej rośnie (lub przejściowo wolniej spada) wydajność pracy. Te dwie tendencje w jakiejś mierze znoszą się nawzajem. Ponadto na dłuższą metę nie ma powodów, aby inflacja w Polsce była aż o kilka punktów wyższa niż w obszarze euro. Nade wszystko musimy spełniać inflacyjne kryterium z Maastricht, na co nas stać. Co prawda, obecnie inflacja w Polsce jest wyższa, niż dopuszcza to Maastricht, ale w okresie poprzedzającym akcesję do strefy euro będzie sprowadzona do pożądanego poziomu.

    Zważywszy na wszystkie te i inne uwarunkowania nadal uważam, że optymalny kurs to około 4 złotych za euro. I z takim kursem referencyjnym, uzgodnionym z Komisją Europejską, powinniśmy przystąpić jeszcze w tym roku do ERM-2 po to, aby wprowadzić euro do obiegu z początkiem 2012 roku. Wciąż jeszcze jest to możliwe, ale wydaje się, że rząd jakby już szykował się do odstąpienia od tego zamiaru. Byłaby to ewidentna klęska polityki gospodarczej rządu i NBP.

  23. (488.) Szanowny Panie Profesorze,
    Jeszcze raz dziękuję za to, iż Wędrujący Świat może być książką adresowaną do każdego czytelnika. Mój egzemplarz od kilku miesięcy “wędruje” po najbliższych członkach rodziny i efekt jest zdumiewający! Nawet najbardziej dotychczas oporni na wiedzę z zakresu ekonomii zaczynają się interesować poruszanymi w publikacji Pana Profesora zagadnieniami. Zachęcam Was do dzielania się Wędrującym Światem z innymi – sami będziecie zdziwieni efektem:-)
    Serdecznie pozdrawiam
    Dorota

  24. (487.) Panie Profesorze,
    z przykrością stwierdzam,że Pana wpis w niezwykle istotnej sprawie, jaką jest optymalny kurs wejścia do strefy euro nie wywołał komentarzy.
    Zatem, choć wolę czytać niż pisać, pozwolę sobie zabrać głos i poprosić o wyjaśnienie pewnych kwestii.
    Napisał Pan, że optymalny kurs to taki, przy którym będziemy mieli w miarę zrównoważony rachunek bieżący. Jednak wg danych NBP od 1996 roku mamy na tym rachunku stale deficyt, co świadczyłoby o tym, że nasz złoty był stale przewartościowany. W latach 2003-2004 kurs euro był stale powyżej pozomu 4 zł, a w kolejnych 2 latach oscylował wokól 3,9 zł, mimo to deficyt nie zanikał. Wynosił ( przez te 4 lata ) średnio 2-3% PKB.
    1. Czy taki deficyt jest Pana zdaniem akceptowalny?
    2. Jeśli nasi partnerzy nie zaakceptują kursu wejścia na poziomie 3,9 zł, pwinniśmy odłożyć naszą akcesję?
    3. Czy ten optymalny Pana zdaniem kurs na poziomie 4zł nie wzrośnie niejako automatycznie w ciągu roku do 4,12 w sytuacji, gdy różnica inflacji w Polsce i strefie euro wyniesie 3 punkty procentowe?

  25. (486.) Nawiązuję do wpisu Mateusz nr 478

    To, że podatki dochodowe obciążają ludzi uczciwie pracujących a znacznie mniej bądź wcale nie obciążają oszustów i wyłudzaczy, wyjaśniam przykładem.
    3 osoby chcą wejść w posiadanie mieszkania.
    A kupuje za legalnie zarobione pieniądze,
    B otrzymuje w spadku po rodzicach,
    C wyłudza w sposób przestępczy (np jak w filmie “Dług”).

    Najwyższy podatek płaci A (dochodowy – zarabiając aby zaoszczędzić kwotę umożliwiającą zakup mieszkania).
    Znacznie niższy podatek od darowizny płaci C.
    Wcale nie płaci B.

    “Dlaczego moja mama miałaby płacić podatek od pieniędzy, które chciałbym jej podarować” – bo państwo potrzebuje pieniędzy. Zakładam, że chce Pan jej podarować dużą sumę -dlaczego? Może wystarczyłoby po prostu zaspokajać jej potrzeby wraz ze swoimi?

    Do ostatniego zdania pierwszego akapitu Pana wpisu chyba wkradł się błąd – tylko osoby I grupy pokrewieństwa są od kilku lat w ogóle zwolnione z podatku od spadków i darowizn, bez limitu wartości (uważam to za niesłuszne). Osoby obce są nim nadal obciążone, chociaż w niewielkim stopniu.

    Zdania “Wśród biednych ludzi bardzo ciężko byłoby utrzymać otrzymane w spadku mieszkanie” i “A jeśli ktoś ma wielkie mieszkanie, ale akurat pozostaje bez pracy” traktuję jako wywołanie tematu, który zasługuje na osobny wpis.

  26. (485.) Powszechny podatek majątkowy

    Wpis Krystiana nr 469 wielce mnie zdziwił – zwłaszcza stwierdzenie, że państwo rezygnujące z podatków dochodowych “bardzo szybko padłoby ofiarą bankructwa”. Polemizuję!

    Według ustawy budżetowej na rok 2008 z dnia 23 stycznia 2008 podatki dochodowe miały przynieść 63 mld zł (PIT 36 mld zł a CIT 27 mld zł). Podatki majątkowe – zero (symboliczny podatek od nieruchomości nie wchodzi do budżetu państwa.

    Oto majątek, który może przynosić budżetowi znaczne wpływy podatkowe:
    1. Mieszkania i domy,
    2. Środki produkcji wielu działów gospodarki narodowej,
    3. Pozostałe tereny rolne i leśne.
    Dla spójności systemu identycznie opodatkowane powinny być pozostałe składniki majątku (pojazdy, wartościowe przedmioty, należności).

    Przychody zbliżone do 63 mld zł rocznie mógłby przynosić dwuprocentowy podatek od samych tylko mieszkań.

    Według spisu powszechnego z 20 maja 2002 powierzchnia użytkowa mieszkań wynosiła w miastach 478 mln m.kw., a na wsi 319 mln m.kw. Przyjmuję, że przez minione 7 lat ta powierzchnia nieco wzrosła i wynosi obecnie około 500 mln m.kw. w miastach i około 330 mln m.kw. na wsi.
    Wartość rynkową m.kw.przyjmuję na 5 tys zł w miastach i 2 tys zł na wsi.
    Zatem podstawa opodatkowania to 2.500 mld zł plus 660 mld zł. Razem 3.160 mld zł. Dwa procent z tego to około 63 mld zł, czyli tyle, co łączne założone przychody z podatków dochodowych (od osób fizycznych i od osób prawnych).
    Podatek od wartości majątkowych z punktów 2 i 3 umożliwiłby zniesienie parapodatków (składek ZUS, alimentów, itp) oraz zmniejszanie długu publicznego.
    Apeluję o kwestionowanie podanych oszacowań i prezentowanie własnych.

  27. (484.) Panie Profesorze!
    Pozwolę sobie tą drogą zwrócić się do Pana o wskazanie źródła informacji na temat tzw. “cyklu koniunkturalnego”. Najbardziej interesowała by mnie zależność tempa wzrostu PKB krajów “starej 15″ na przestrzeni ostatnich 20 lat. Jako inżynier z wykształcenia wyobrażał bym sobie to jako przebieg w czasie średniej ważonej tempa wzrostu (odniesionej do poziomu dochodu narodowego każdego z tych krajów)- inny jest wpływ Niemiec niż np.Grecji). Chciał bym nanieść na tę zależność tempo wzrostu PKB w Polsce. Sądzę, że skojarzenie tych zależności z tym kto i kiedy odpowiadał za stan polskiej gospodarki i jej finansów, było by bardzo pouczające i co więcej obiektywne. Gdyby tak na to nałożyć poziom bezrobocia ? Jest konieczne aby z takimi informacjami przebić się do świadomości społecznej. Może to pozwoliło by społeczeństwu powiedzieć: ” panom dziękujemy!”
    Marek

  28. (483.) Nie znam człowieka, który lubi płacić podatki, szczególnie wówczas, gdy nie ma przekonania, że płacone kwoty są właściwie wykorzystywane przez państwo. Z kolei państwo, stara się jak najwięcej wyrwać pieniędzy i najlepiej, gdyby zebrana suma nie była pod kontrolą obywateli. Tak to juz jest na tym świecie…

    Nie jestem zwolennikiem podatku od posiadanego majątku, ale powinniśmy płacić w chwili jego nabywania. Wyjątkiem powinno być zwolnienie od podatku w chwili nabycia spadku, który powinien być nieopodatkowany, natomiast wszelkiego rodzaju darowizny – moim zdaniem – powinny podlegać jasnym regułom opodatkowania.

    Problem samowyceny majątku, a co za tym idzie – płacenie od niego podatku jest nazbyt “śliskim” i nazbyt ryzykownym widzeniem uczciwości dużej części społeczeństwa (nie tylko polskiego!), więc jest to chyba wariant nie do przyjęcia w obecnych czasach…

    Całkowicie zgadzam się, że należy dyskutować bez emocji i przedstawiać swoje racje w sposób niebudzący agresji naszych adwersarzy.

  29. (482.) Witam,
    Nawiązując do dyskusji na temat podatków, jaka wywiązała się na blogu, chciałem zgłosić kilka porządkujących komentarzy:
    – nigdy nie rozumiałem, dlaczego ludzie mają taki emocjonalny i jednoznacznie negatywny stosunek do podatków, co widać w głosach typu “zabieranie naszych dochodów”, “pozbawianie nas majątku” itd. Przecież podatki to nic innego jak opłata za korzystanie z dóbr publicznych, więc nie ma się co oburzać,
    – jako mrzonkę należy uznać tzw. koncepcję podatku jedynego, czyli jedynego źródła podatkowego (np. tylko podatek dochodowy), który zapewniałby calość dochodów państwa. To jest po prostu niemożliwe i byłoby bardzo nieefektywne – stawka takiego jednego podatku musiałaby być bardzo wysoka,
    – w stosunku do każdego rodzaju podatku (od dochodu, wydatku, czy majątku) możemy mówić, że zakłóca działanie sił rynkowych i z tym się po prosu należy pogodzic i konstruować tak podatki, aby nie stanowiły czynnika demotywującego rozwój gospodarczy,
    – podatki majątkowe mają sens nie tylko ze względu na ich funckję fiskalną, ale stanowią mechanizm weryfikacji legalności zgromadzonego majątku, co jest efektywnym instrumentem walki z szarą i czarną strefą,
    – oczywiście kwestia wyceny majątku jest problemem – chyba najlepszym wyjściem jest samowycena z opcją możliwego wykupu przez Skarb Państwa po podanej cenie,
    – podatek od spadków i darowizn równiez ma sens, bo przecież spadek stanowi dochód. Fakt, że ten strumień już raz został opodatkowany, ale jest to przecież normalne zjawisko – robiąc zakupy za moją opodatkowaną pensję tworzę dochód innych podmiotów, który znów jest przecież opodatkowany. Wyłączenie z opodatkowania spadków i darowizn wpływa także na zjawisko dziedziczenia bogactwa/biedy – ten problem jest mocno dyskutowany w USA. I wreszcie należy pamiętać, że brak opodatkowania spadków i darowizn stanowi pokusę prania brudnych pieniędzy.
    Podsumowując, o podatkach jak o wszystkim innym, należy dyskutować bez emocji i kierowac się po prostu pragmatyzmem

  30. (481.) Witam !

    Polecieć w kosmos to każdy by chciał , ale skoro science fiction jest tu zabronione( wpis 480 :-))), to schodzę na ziemię
    ( a piękną mamy planetę, mimo jej wielu niedoskonałości ).

    Przeczytałam dziś dość ciekawy wywiad z Josephem Stiglitzem , który tak jak Profesor Kołodko uważa, iz punkt
    ciężkości świata przesuwa się z zachodu na wschód. Stiglitz własnie wrócił z Chin i twierdzi, ze Chińczycy
    całkiem dobrze radzą sobie z kryzysem , stosując znacznie bogatszy pakiet antykryzysowy, niż Amerykanie.
    Podobno wygrywają teraz większośc kontraktów Banku Swiatowego w Afryce i robią to na tyle dyskretnie, aby nie
    denerwować Stanów Zjednoczonych. No cóż, mentalnośc Chińczyka jest dość interesująca….
    Niedługo Profesor Kołodko ( jak wyczytałam na www ) pojedzie do Chin. Może dowiemy się czegoś więcej??

    Z wywiadu wynika również, ze Stiglitz wraz z francuskim rządem pracuje nad nowym sposobem mierzenia wzrostu
    gospodarczego . Sposobem , który, oprócz PKB, uwzględniałby korzyści płynące z edukacji oraz słuzby zdrowia.
    Ale przecież taki wskaznik juz mamy- to HDI , czy ja dobrze myślę ???

    Panie Profesorze, a co z Pana ZIPEM – Zintegrowanym Indeksem Pomyslnosci??!! On ma uwzgledniać więcej aspektów zycia
    niz HDI !!Ja wiem, ze Stiglitzowi jest o wiele łatwiej, bo on jest Noblistą i wszystkie drzwi przed nim są otwarte,
    a Pan ciągle ma pod górkę, ale może warto pociagnąć ten temat???

    :-)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *