Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,861 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (450.) Witam;
    Język używa słów ,które w przybliżeniu opisują świat.Poglądy lewicowe i prawicowe są dalej b. ważnym wyznacznikiem światopoglądowym.Różnice w podejściu do człowieka są ogromne i nie należy ich zacierać.Pomieszanie ich w polityce,to częsta gra wyborcza.
    Oczywiście że nie ma dowodu na efektywność zarządzania w przedsiębiorstwach państwowych i prywatnych.Problem jest w politycznym wyborem kierownictwa przedsiębiorstwa i z konsekwencjami tego.Angażowanie kapitału państwa ,naraża podatnika na straty w przypadku niepowodzenia przedsięwzięcia.
    Ostatnie wydarzenia w świecie kapitalistycznym podważyły moje poprzednie poglądy. Uważam że system jest chory ,bo nie rozumiem jak w biały dzień można zdefraudować biliony dolarów.Dobiły mnie milionowe premie dla menedżerów upadających banków z pieniędzy podatników.

  2. (449.) Operowanie lewicowym lub prawicowym punktem widzenia świata (wpis 448) jest dość anachroniczne. Tym bardziej, że obecnie ugrupowania mieniące się jako prawicowe w sferze gospodarczej preferują zazwyczaj lewicowe koncepcje. Idąc tropem sugestii Mirka, od dłuższego czasu mamy dominację lewicowego myślenia, poczynając od laureatów Nobla (np.Stiglitz, Phelps, Krugman), a na praktykach jak Soros i Buffet kończąc. Mimo, że polska bieżąca publicystyka ekonomiczna nasycona jest podręcznikowymi klasycznymi formułami w kreowaniu i recenzowaniu polityki makroekonomicznej, nie pojawiła się żadna inna (niż Grzegorza W. Kołodki) analiza współczesnego świata, przeprowadzona przy zastosowaniu „prawicowego” systemu wartości. Naukowe instrumentarium analityczne nie powinno mieć ideologicznego zabarwienia. Natomiast rezultat owej analizy może prowadzić do określonych konkluzji w przyjmowaniu adekwatnego systemu wartości w rozwoju społeczno – gospodarczym. A dla chłopaka z podkrakowskiej wsi nie musi być rezerwowana tylko rola słuchającego z rozdziawioną gęba Profesora, bo internet, wbrew Rafałowi (wpis 447), to wielka rzecz. Dzięki niemu ten chłopak też często kształtuje Profesora…
    We wpisie Wiesława (445) pojawia się klasyczna nieufność wobec państwa jako nieefektywnego pracodawcy. Paradoks polega na tym, że uznawana niemal powszechnie (zwłaszcza w Polsce od pewnego czasu) za „efektywną” własność prywatna wraz z wolnym rynkiem mające zapewnić właściwy i racjonalny rozwój prowadzą jednocześnie do wielkich kryzysów. I wówczas prawie wszyscy (często bez względu na wyznanie ideologiczne) chętnie chowają się pod parasolem „nieefektywnego” państwa. Nie sposób obiektywnie wyjaśnić powodów dla których własność prywatna ma być naturalnie efektywną, a własność państwowa – nieefektywną. Oczywiście zarządzanie tą własnością w naszym kraju woła o pomstę do nieba i nie pozwala na podnoszenie wartości firm. Bowiem sposób wyłaniania składu zarządów i rad nadzorczych w spółkach skarbu państwa jest skandaliczny, zwłaszcza ostatnio, i to odbywających się w formule „konkursowej”… Szczyt obłudy! Ale przecież tak być nie musi! To nie wymaga żadnego wysiłku intelektualnego, legislacyjnego. Rzecz prosta jak drut, albo jeszcze prostsza. W zasadzie każda ekipa rządząca, świadomie lub nie, chce w ten sposób udowodnić nieefektywność własności państwowej.
    Wydaje się, że obecny czas i szukanie przyczyn tego co się stało i co się dzieje pozwoli na głębokie przewartościowania w postrzeganiu świata także w Polsce, bo na świecie ten proces trwa od dłuższego czasu. Doszło nawet do tego, że przedstawicieli słynnej szkoły w Chicago określa się mianem Talibów…Zatem podział na lewicowy czy prawicowy punkt widzenia świata prowadzi na manowce a nie do wiarygodnych konkluzji.

  3. (448.) Szanowny Panie Profesorze,
    Dziekuje za zajmujaca lekture, ktorej dostarcza “Wedrujacy Swiat”. Obecnie mam tylko jedno pytanie: Czy jest Pan absolutnie przekonany o trafnosci swoich analiz i ocen? Moze rozwijajac: Czy jest Pan przekonany ze Panski, nieukrywanie “lewicowy” punkt widzenia swiata, w ktorym zyjemy, jest jedynym slusznym i oddaje w prawdziwy sposob obraz swiata w ktorym zyjemy? Zalaczam wyrazy szacunku, Mirek.

  4. (447.) Witam Forumowiczów i Pana Profesora!
    Chciałbym podziękować za „Wędrujący Świat” niezwykle ciekawą lekturę napisaną przez kogoś kto jako jeden z nielicznych polskich ekonomistów pozwala sobie mieć własne zdanie i spostrzeżenia. Książka jest niezwykle ciekawa i przekazuje dużą dawkę wiedzy i celnych spostrzeżeń autora o otaczającym nas świecie.
    Choć tak częste pastwienie się nad neoliberalizmem wydaje się niepotrzebne. Feudalizm, czy neoliberalizm to już historia bardziej czy mniej odległa, a jego zwolennicy hmm no cóż niektórzy pozostali w tyle nie zauważając śmierci ideologi. Myślę, że tak częste odnoszenie się do tej sprawy jest wynikiem, że Profesor to jednak belfer i to przecież z własnymi ambicjami.
    Szczególnie ciekawym rozdziałem jest „KOINCYDENCJI TEORIA ROZWOJU I NOWY PRAGMATYZM” przedstawione tam recepty wydają się słuszne w wielu sprawach. Szczególnie podoba mi się interdyscyplinarne podejście oraz korzystanie w sposób pragmatyczny z dotychczasowej wiedzy i osiągnięć. „Rządzić się należy używając zdrowego rozsądku” powiedziała by moja prababka zgadzając się pewno z rozważaniami Pan Profesora. Zadziwiającym jest dla mnie, że ta niepiśmienna prosta osoba wyprzedzała tym stwierdzeniem wiele osób, którzy wielkich tytułów profesorskich używają.
    Czytając „Wędrujący Świat” można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy ujętych w statystycznych liczbach i porównaniach górują one jednak niestety nad ludzkim podejściem do zagadnień, bo przecież człowiek i świat to nie tylko liczby.
    Rozważania nad przyszłością naszej planety są niezwykle ciekawe i choć to zawsze będzie wróżenie z fusów nawet jak są to rozważania człowieka o dużej wiedzy.
    Zrozumiałym jest, że książka nie może mieć jakiś monstrualnych rozmiarów to jednak wiele tematów wydaje się wielce spłyconych, a niektóre przecenione.
    Przykładem są tu opisy dotyczące wspaniałego kraju o rzeczywiście wielkim sukcesie jakim są Chiny. Wiele jest o sukcesie tego kraju ale przecież ten kraj ma też swoje słabości i ograniczenia. Choćby związane z kosztami, które nigdy dotąd w sposób znaczący ponosić nie musiał, takich jak choćby starzejące się społeczeństwo (wypłata emerytur), choroby cywilizacyjne np. otyłość, które to jeszcze nie tak dawno nie dotykały ich wcale, a wreszcie jakaś forma demokracji w społeczeństwie, które jest coraz bardziej świadome swych praw. Wreszcie ponoszenie kosztów związanych z byciem supermocarstwem to korzyści ale przecież i spore koszty.
    Wydają mi się też zbyt niedocenione aspekty związane z terroryzmem i ich spłycenie. Prawdą jest, że bieda jest wylęgarnia terroryzmu ale nie tylko ona. Są nią także zagubienie człowieka w globalnym świecie jego samotność, niezrozumienie i odrzucenie. Wydaje mi się, że w XXIw też nie unikniemy zła i narodzi się jakiś Stalin czy Hitler i zrobi wiele zła. Nie będzie on musiał budować obozów czy łagrów wystarczy, że mu się uda wyłączyć prąd na jeden dzień a będzie od nich skuteczniejszy. Tu dochodzimy do zagadnienie nie ruszonego w książce a też ważnego tzn coraz większe oderwanie człowieka od otaczającej przyrody i związane z tym zagrożenia.
    Nie wiem też czy to Bóg stworzył człowieka czy człowiek Boga ale z pewnością dalej człowiekowi Bóg potrzebny będzie. Człowiek przyszłości to człowiek samotny i często zagubiony więc i podatny na różne ideologi także religijne. Fanatyzm też więc nie zniknie a stanowił będzie jeszcze większe zagrożenie.
    Wydaje mi się też niedocenione przez Pana profesora zagrożenia związane z rozwojem biotechnologi a szczególnie nietrafne porównanie, że tym samym jest wyhodowanie człowieka „z siodłem na grzbiecie” z tym że już dziś niektórzy się z nim rodzą, bo mieli pecha urodzić się w tym gorszym świecie. Niby to to samo ale diabeł tkwi w szczegółach, bo dziś zabierając głodne dziecko z Afryki ku światłom Nowego Jorku stawiamy go na równi z tymi „lepszymi” gdy damy mu te same szanse. Choć to bajka, bo pewnie to dziecko umrze na chorobę, która w lepszym świecie jest uleczalna od 100lat to jednak ta iluzja czyni nas takimi samymi ludźmi.
    Bardzo też brakuje mi w książce wizji demokracji globalnej i zagrożeń, że staje się już dziś tylko fasadą. Jest jakąś parodią, że na moje życie ma większy wpływ jakiś nieznany dla mnie i nie wybrany przeze mnie a często i poza wszelką kontrolą„gość” z Wall Street niż na chłopa z krańców imperium car Rosji.
    No i wreszcie Panie Profesorze świat chyba nie „wędruje” on raczej kreci się wokół siebie i swych ludzkich słabości niezmiennych od tysięcy lat napędzany od czasu do czasu przebłyskami ludzkiego geniuszu (przecież to wynalazek J. Gutenberga a nie wzrost PKB spowodował że przeczytałem pańską książkę, bo gdyby nawet zasobność takiego przeciętniaka jak ja była wiele większa niż w średniowieczu to pewno stać by mnie było na jedną książkę przez całe życie).
    Przecenia też pan wagę internetu to strasznie wadliwe medium gdyż chłopak z podkrakowskiej wsi może go zaśmiecać nie zgadzając się z Profesorem.
    Pozdrawiam

  5. (445.) Pomysły na organizacje robót publicznych przez państwo jest ryzykowny ,ponieważ państwo jest nieefektywnym pracodawcą.
    Można w celach pozaekonomicznych to robić,ale efektywność tych rozwiązań jest problematyczna.
    Skuteczną metodą na bezrobocie to nowoczesny przemysł i b. rozwinięty sektor usług.Państwo może np; zorganizować przetargi na roboty publiczne i tylko tyle.
    Państwo nie może interweniować w produkcje stoczni i handel wiatrakami,bo jak poniesie straty to zapłacą za to podatnicy.
    Państwo może zrobić dużo więcej;
    edukacja,planowanie strategiczne,wybory kompetentnych urzędników i wiele innych.

  6. (444.) Witam Pana Panie Profesorze.
    Witam wszystkich czytelników, przyjaciół i sympatyków Blogu.
    Dziś poruszę kilka tematów mam nadzieję, że w dość interesujący i celny sposób.

    Wszystko się zmienia. Wszystko jest możliwe – w sprzyjających okolicznościach oczywiście!
    I. Tymczasowe rozwiązania na czas „kryzysu amerykańskiego” mogące mieć praktyczne zastosowanie w wielu krajach. Pozwolą one na ograniczenie kosztów ogólnospołecznych
    oraz na zagospodarowanie ludzi bezrobotnych (oczywiście w zamian za skromne środki
    do życia tj. pieniądze; środki te się z pewnością przydadzą się wielu rodzinom).
    Są to m.in.: (prace dobrowolne lub obowiązkowe)
    a). nieodpłatne i odpłatne prace społeczne w zamian za zasiłek, podwyższony zasiłek lub płacę minimalną (np. pomoc potrzebującym starszym ludziom; robienie dla nich zakupów żywności i leków);
    b). prace interwencyjne;
    c). czyn społeczny – ważna jest tu ścisła współpraca bezrobotnych, lokalnej społeczności, władz gmin i powiatów [np. budowa i remont dróg gminnych i powiatowych {utwardzenie przez nawierzchni: tłuczniem, gruzem, drobnym kamieniem}, nowa nawierzchnia
    z zrywanego z innych dróg asfaltu (masy bitumicznej), lub położenie nowego asfaltu]; efekt koniec tzw. „ drogi przez mękę”;
    d). powołanie państwowych spółek wodno-melioracyjnych – zatrudnienie w nich ludzi (ludzi najlepiej spośród bezrobotnych z koparkami i koparko-spycharkami (są tacy) oraz część innych bezrobotnych) do zaniedbywanych prac melioracyjnych (zaległości z 60-80 lat); dodatkowo pogłębianie portów, rzek, kanałów, rowów.
    e). odpłatne prace społeczne w zamian za zasiłek, podwyższony zasiłek lub płacę minimalną:
    – zatrudnienie ludzi do budowy, remontu lub modernizacji dróg powiatowych i wyższych rangą; remontów i rozbudowy szkół, szpitali i zakładów opieki zdrowotnej (m.in. bezrobotni budowlańcy); budowy chodników i ścieżek rowerowych (m.in. bezrobotni brukarze);
    – zatrudnienie przy sadzeniu: młodych lasów (i prace pielęgnacyjne), parków, alei drzew przydrożnych (lipa i jesion), pasów drzew śródpolnych tzw. „wiatrołapów” (drzewostan mieszany: świerk, lipa, jesion, sosna itp.); działanie to zapewne wielu nauczy szacunku
    dla drzewa, lasu i przyrody;
    – zwiększone zatrudnienie przy budowie dróg ekspresowych i autostrad, parkingów, szybkiej kolei, (efekt koniec tzw. „ drogi przez mękę”); obiektów sportowych – praca nawet na 3 zmiany [wymagane tylko sztuczne oświetlenie miejsca pracy (halogeny, reflektory)];
    – praca wielu ludzi przy budowie, stawianiu elektrowni: wiatrowych, wodnych, słonecznych
    i biogazowi; (efekt – tania energia elektryczna z różnych źródeł zasilania oraz praca dla ludzi).
    Działania powyższe z pewnością doprowadzą do rozwiązania wielu piętrzących się problemów.

    II. O Stoczniach raz jeszcze!!!
    Zastanawiam się czy błędem nie jest likwidacja wszystkich 3 stoczni w kraju w czasie tzw. „kryzysu amerykańskiego”. Przecież przez takie działanie zwiększy się bezrobocie (bezrobotni z stoczni + bezrobotni z wielu zakładów kooperujących). Co można zaoferować tym zwalnianym ludziom w zamian? Inną pracę, inny duży zakład w miejscu stoczni? Co z szkoleniami przekwalifikowującymi? Po co to wszystko?
    Zapewne tu duże znaczenie ma zadłużenie wieloletnie niektórych stoczni oraz decyzja unijnej komisarz. Ale czy nie jest to „wylewanie dziecka z kąpielą”? Czy to, aby rozsądne?
    Czy nie lepiej zapewnić płynne stopniowe przejście? Czy nie lepiej spowolnić ten proces, przesunąć w czasie (w części) na lepszy okres? Przecież zlikwidowanie jednej stoczni to spory kłopot w czasie „kryzysu amerykańskiego”, a co dopiero zlikwidowanie dwóch czy trzech jednocześnie, jednorazowo. Uważam, że likwidacja stoczni powinna być stopniowa tj. likwidacja jednej w 2009 r., likwidacja drugiej w 2010 lub 2011 r. – oczywiście, jeśli to jest konieczne. Co robić w stoczni do 2011 r. – budować i remontować statki (towarowe, pasażerskie, promy, rybackie, pomocnicze i specjalistyczne) dla kraju, dla UE i innych krajów. Budowa jednego statku w stoczni trwa około osiemnastu miesięcy. Ludzie, pracownicy stoczni i zakładów kooperujących zapewne zgodzą się na niższe wynagrodzenia, bo chcą mieć pracę, chcą pracować, więc budowa statków będzie tańsza.
    Trzecia Stocznia Gdańska to w ogóle nie powinna być likwidowana. Dlaczego: znaczenie historyczne; bo bez statków i stoczni to, do czego potrzebny krajowi będzie Bałtyk?
    Jak można zagospodarować teren po stoczni zlikwidowanej w 2009 roku (propozycja?.
    A). Proponuje w tym miejscu budować produkować: nowoczesne katamarany, duże nowoczesne jachty na duże regaty; jachty mieszkalne i turystyczne; repliki dawnych starych lub nowszych żaglowców; łodzie pełnomorskie.
    To dochodowy interes, skierowany głównie do bogatych i bardzo bogatych klientów. Atuty takiej działalności są m.in.: fakt, że w tej części świata nie ma potencjalnych konkurentów, nie ma dużej produkcji tego typu statków; drugim atutem jest tania siła robocza i materiały do produkcji.
    B).W drugiej części stoczni można z powodzeniem prowadzić produkcję i sprzedaż elektrowni wiatrowych, wodnych i słonecznych. Po uprzednim przeprowadzeniu badania rynku można z dużym powodzeniem prowadzić sprzedaż tego typu produktów w całym kraju (na raty i za gotówkę) i w UE. Z wielu powodów produkty tego typu będą się rozchodzić „jak świeże bułeczki” w długim czasookresie (duży chłonny rynek).
    Efekty to m.in.: praca dla wielu ludzi oraz różnorodne źródła energii elektrycznej do zaspokojenia zapotrzebowania społecznego.
    III. O deweloperach.
    Co może dziś zrobić deweloper z swoimi nowymi domami lub mieszkaniami, na które z przyczyn oczywistych nie ma chętnych?
    a). Nowe mieszkania i domy może wynajmować w za pieniądze (czynsz).
    b). Może z bloku kamienicy mieszkalnej zrobić Hotel, Motel lub Pensjonat i z tego czerpać pieniądze na utrzymanie siebie, swojej rodziny, firmy lub spłatę kredytów.

    IV. Tak też można budować (m.in.: stadiony, drogi, autostrady, chodniki itd.) w Polsce.
    8-24 sierpnia 2008 r. odbyły się 29 Letnie Igrzyska Olimpijskie w Pekinie (Chiny). Przygotowania do nich trwały długo, prace „szły pełną parą”, pracownicy pracowali tam na trzy zmiany (a czasem i dłużej) wieczorem i w nocy przy sztucznym oświetleniu terenu budowy, terenu prac (dzięki halogenom i reflektorom było jasno jak w dzień). W ten sposób prace szły szybkim tempem do przodu niezależnie od tego czy to była budowa stadionów, czy budowa dróg i chodników, czy innych budynków. Przeszkolono i zatrudniono bardzo wielu pracowników do budowy. Prace podzielono pomiędzy firmy, pomiędzy brygady pracowników, na poszczególne etapy oraz pomiędzy różny sprzęt budowlany. Wszystko było zsynchronizowane i przebiegało bardzo sprawnie. Zadbano o specjalistyczny sprzęt, maszyny budowlane, dużą liczbę pracowników, materiały budowlane i dobrą jakość prac. Sprzęt pracował prawie non stop zmieniali się tylko pracownicy go obsługujący.
    W ten sposób poprzez wspólną pracę, wysiłek bardzo wielu ludzi powstało Dzieło Narodowe.
    Czy można tak też zrobić i u Nas? Czy coś takiego jest w ogóle możliwe?

    V. Testament życia.
    Z tego, co wiem to w Wielkiej Brytanii z powodzeniem funkcjonuje podobne rozwiązanie osoba pracująca tam lub mieszkaniec tego kraju wypełnia taki formularz urzędowy, w którym są zawarte wszystkie niezbędne informacje m.in.: o nim samym, jego ostatnia wola, do kogo będzie należeć jego majątek po jego śmierci; kogo zawiadomić o jego wypadku lub śmierci (adres i telefon) itd.
    Wypełniony formularz trafia do urzędu gdzie dane są przechowywane w formie elektronicznej w rządowej bazie danych.
    Coś podobnego mogłoby funkcjonować u Nas w Kraju (podstawowe informacje o osobie; grupa krwi; ostatnia wola; do kogo będzie należeć majątek po śmierci (testament); kogo zawiadomić o w razie wypadku lub śmierci (adres i telefon); czy wyrażasz zgodę na pobranie narządów po swojej śmierci w celu ratowania życia innych ludzi (do transplantacji), – w jaki sposób rozporządza swoim ciałem; zgoda lub jej brak na odłączenie od aparatury medycznej w przypadku śpiączki; sposobu pochówku itd. Dane podlegają aktualizacjom.
    U Nas można by było wprowadzić ową bazę danych i „kartę elektroniczną” lub „mikro chip” noszony w portfelu z chronionym zapisem tych danych lub kartę z tylko częścią danych niezbędnych np. w szpitalu. To tylko propozycja, jedna z wielu.

    Kończę, niedługo poruszę kilka innych tematów.
    Pozdrawiam Piotr.

  7. (443.) Witam Pana Panie Profesorze.
    Witam wszystkich czytelników, przyjaciół i sympatyków Blogu „ Wędrujący Świat”.

    Witam wszystkich po dłuższej mojej nieobecności na Blogu. W poprzednich moich wpisach celowo pisanych czasem dość chaotycznie, czasem nie do końca zrozumiale, z podtekstem – w nich słowem kluczem było słowo „kryzys”.
    Dziś będzie króciutko. Widzę, że wielu błądzi, szuka odpowiedzi pośród „gęstej mgły”.

    I. Odpowiedź na wiele pytań, myślę, że dość klarowna.
    Sytuacja amerykańskiej gospodarki i amerykańskich banków jest dużo, dużo, dużo gorsza niż w Europie. Można przedstawić na wiele sposobów. W ameryce obecnie ukrywa się problemy i bardzo zły stan m.in. poprzez stosowanie wielu manipulacji; poprzez próby dzielenia Europy i reszty Świata. W jakim celu? Po to, aby ugrać jak najwięcej dla siebie kosztem wielu innych (poprzez: manipulacje; „wypompowywanie” cudzych pieniędzy do ameryki; sianie zamętu; niekorzystne publikacje prasowe i wypowiedzi w mediach pseudo ekspertów amerykańskich na temat innych krajów lub grup krajów itd.). Pomija się w nich m.in. takie wiadomości jak: wiadomość o masowych powrotach dawnych i nowych emigrantów z ameryki powrotem do Europy; wiadomość o tym, że coraz więcej firm, koncernów ucieka z ameryki do Europy (tu szukają ratunku). Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta.
    W silnej Europie gospodarka się rozwija. Po tym spowolnieniu wywołanym kryzysem amerykańskim, nastąpi w silnej Europie (Nowej Unii Europejskiej) gwałtownie niespotykane przyśpieszy gospodarcze.

    Pozdrawiam Piotr.

  8. (442.) Witam.
    Pytanie czy okręgami jednomandatowymi poprawimy jakość w polityce jest “wynalazkiem” typu herbata słodsza od mieszania.Senat jest właśnie wybierany tą metodą i upartyjnienie jest w nim większe.Jakoś polityków to pochodna jakości wyborców i żadne sztuczki tu nie pomogą.Populizm zawsze jest jednym z b. ważnych elementów w grze wyborczej,ale w demokracji ugruntowanej rzadko groźnym.
    Najważniejszy w polityce jest pragmatyzm.Polityk musi widzieć całość.Klasycznym przykładem jest pomysł na odłożenie przedsiębiorstw przez min. W. Kołodkę.Zyski przekroczyły tu wielokrotnie straty budżetowe.

  9. (441.) Funkcjonalnej demokracji – jak się okazuje – trudniej się dopracować niż w miarę sprawnego rynku. W dwadzieścia lat po Okrągłym Stole – przy którym to narodowym meblu wtedy też zasiadałem – dochodzę bowiem do wniosku, że, dla wielu paradoksalnie, więcej osiągnęliśmy w tworzeniu funkcjonalnej gospodarki rynkowej (przy wszystkich jej ułomnościach, co teraz, podczas kryzysu, widać ze szczególną ostrością) niż w kreowaniu zdrowego systemu demokracji politycznej. Dodać trzeba, że to spostrzeżenie bynajmniej nie odnosi się tylko do Polski. Są kraje, także posocjalistyczne w naszej części świata, gdzie jest trochę lepiej, ale są i takie, gdzie jest jeszcze gorzej.

    Co robić? Przechodzić na jednomandatowe okręgi wyborcze, o co pyta, czy wręcz sugeruje Piotr (wpis 440)? Z jednej strony mogłoby to przyczynić się do poprawy sytuacji poprzez wybór, być może, deputowanych bardziej zorientowanych na rozwiązywanie naszych wspólnych spraw. Z drugiej wszakże strony nawet gdyby tak było, to absolutnie nie rozwiązuje to kwestii racjonalności ogólnospołecznej i makroekonomicznej. Dlatego partie są potrzebne. Więcej nawet; one są niezbędne. Tym bardziej gorzka jest refleksja Piotra o dylemacie wyboru między nimi, na podobieństwo alternatywy miotania się pomiędzy taką czy inną paskudną chorobą. Poniekąd tak to właśnie jest… Współcześnie w Polsce trzeba jak najszybciej, choć zajmie to lata, stworzyć sensowną tzw. alternatywę, a więc odmienne możliwości, wobec jałowej alternatywy: Platforma Obywatelska – Prawo i Sprawiedliwość. Na tym, co widać jak na dłoni w ostatnich latach – dobrej przyszłości nie da się zbudować.

    Dzisiaj w polityce potrzeba jak najwięcej pragmatyzmu, profesjonalizmu i odpowiedzialności. Tych cech pozbawiony jest tak populizm, jak i neoliberalizm. Nie należy przy tym mieć wątpliwości, że ten drugi narobił więcej szkód niż ten pierwszy. A to dlatego, że jest o niebo bardziej skuteczny w propagandzie, nazywanej ostatnimi laty PR. To też polityka.

    Cóż zatem czynić? Na długą metę uczyć się dalej tej prawdziwej demokracji, kiedy ambicje polityczne nie będę zaspokajane głównie na obszarze kto kogo?, kto z kim?, kto za ile?, ale poprzez dowodzenie umiejętności rozwiązywania piętrzących się problemów pro publico bono. Z czasem i do tego dojdziemy. I nie sądzę, że uda się tu zaproponować coś lepszego niż nowy pragmatyzm. Na nim trzeba się oprzeć. Ale, jak się okazuje, dłuższy to czas niż dwadzieścia lat. Tym bardziej potrzebna jest zdroworozsądkowa debata publiczna, także, a może zwłaszcza poza gremiami partyjnymi oraz powiązanymi z nimi ideowo i biznesowo mediami. Także na łamach blogu “Wędrującego świata”.

  10. (440.) Panie profesorze,
    Jako czytelnik Pana książki chciałbym zadać Panu pytanie. Jestem zwykłym obywatelem Polski nie zajmującym się ani ekononomią, ani na polityką, dlatego pozostając wdzięcznym za wspaniałą książkę, nie obrażę się, jeśli uzna Pan, że nie warto odpowiadać na moje pytanie.
    Przy okazji kolejnych wyborów do sejmu zastanawiam się czy warto głosować, bo ze względu na niski poziom parlamentarzystów wybieram pomiędzy grypą z powikłaniami, a wirusem ebola. Czy można to jakoś zmienić, bo mój kraj chyba zasługuje na coś lepszego? Ostatnio bardzo spodobał mi się pomysł okręgów jednomandatowych. Wydaje mi się, że rzeczywiście obecny system wyborów powoduje selekcję negatywną. Do sejmu trafiają ludzie sprawni w gierkach partyjnych, bohaterowie programu big brother, znani piłkarze, a brakuje ludzi naprawdę wybitnych, którzy w Polsce przecież są. Gdyby w Polsce obowiązywały jednomandatowe okręgi wyborcze, partie musiałyby wystawiać kandydatów, którzy coś sobą reprezentują, a ludzie tacy jak wicepremier Lepper rządziliby co najwyżej kurami w swoim gospodarstwie. Czy zmiana ordynacji wyborczej może rzeczywiście zmienić na lepsze polską politykę?

  11. (439.) Witam!
    Czas wędruje. Znowu więc pora zaktualizować szereg informacji zamieszczonych w aneksie statystycznym na portalu “Wędrującego świata” http://www.wedrujacyswiat.pl. Bez mała wszędzie wokół przechodzi burzliwa fala wydarzeń, wobec tego sporo danych dezaktualizuje się dużo szybciej niż w spokojniejszych czasach. Pojawiają się również świeże dane dotyczące przebiegu procesów politycznych, społecznych, demograficznych, ekologicznych, gospodarczych i finansowych. Można pozyskać już informacje odnoszące się do rozmaitych zjawisk i procesów tak w całym roku 2008, jak i na jego koniec, a w niektórych przypadkach przedstawić już można wskaźniki odnoszące się do pierwszych miesięcy 2009 roku. Stąd też – zgodnie z zasadami NAWIGATORA – ponownie dokonana została szeroka aktualizacja danych tam przedstawianych. Akurat dzisiaj odświeżone zostały 32 tabele i wykresy. Zapraszam zatem zarówno na statystyczne strony NAWIGATORA, jak i do dalszej zadumy nad wędrówką naszej planety i naszym po niej wędrowaniu…

  12. (437.) Szanowny Panie Profesorze!

    Bardzo dziękuję za dzisiejszy wykład na SGH. Cieszę się, że, jako jedynemu, udało mi się zadac pytanie i bardzo dziękuję za odpowiedź :))

    Jednocześnie chciałbym kontynuowac wątek poruszony przeze mnie na spotkaniu, dotyczący kodeksu pracy. Nurtuje mnie kwestia tego, czy zapisy w nim powinny byc bardziej libarne czy mniej w stosunku do obecnego stanu prawnego w Polsce, ponieważ jak się spojrzy na Europę, to można dojśc do bardzo zaskakujących wniosków. Otóż tam, gdzie kodeks pracy jest bardziej liberalny, bezrobocie jest niższe (Austria, Dania), tam gdzie zapisy są bardziej restrykcyjne, jest ono wyższe (Niemcy, Francja). Jak to więc jest? Tu dodam na marginesie, że niskie bezrobocie w wielu krajach, którym daleko do neoliberalnego kapitalizmu, jest najlepszym dowodem na błędnośc tezy o konieczności maksymalnego, bezmyślnego obniżania podatków.

    Druga kwestia, do której nie zdążyłem odnieśc się na wykładzie to właśnie podatki. Jak odnosi się Pan Profesor do propozycji obniżenia VAT? Moim zdaniem jest to koncepcja błędna, gdyż gwałtownie spadną dochody do budżetu, a ceny jeśli w ogóle spadną to nieznacznie. Jak wg Pana Profesora powinien obecnie wyglądac system podatków bezpośrednich PIT i CIT? Czy dobrym pomysłem była likwidacja 40% stawki? Czy należy obniżac CIT?

    Ja osobiście uważam, że należy poszukac jakiegoś środka. Zgadzając się z Panem Profesorem, że podatek liniowy jest błędną koncepcją, uważam, że system podatkowy powinien promowac rodzącą się w bólach polską klasę średnią. Dlatego też proponuję system podatku PIT składający się z 3 stawek: około 13-15% dla najubożsych, około 30% dla średnio zarabiających, a także stawka około 40-45% dla dochodów od około 180 tysięcy rocznie. Myślę, że taki system uwzględniałby potrzeby zarówno ubogich, jak i tworzącej miejsca pracy klasy średniej.
    Z kolei w odniesieniu do podatku CIT sądzę, że pozostawienie go na obecnym poziomie jest najrozsądniejszym pomysłem. Obniżanie doprowadzi tylko do spadku dochodów budżetowych bez żadnych pozytywnych skutków.

    Na koniec prośba: proszę nie ustawac w szerzeniu idei nowego pragmatyzmu i tępieniu ideologicznego dogmatyzmu. Proszę mi wierzyc, to naprawdę przonosi coraz lepsze skutki i zmienia świadomośc i sposób myślenia szczególnie młodszego pokolenia, które prędzej czy później przejmie odpowiedzialnośc za losy Polski. To już naprawdę widac!

  13. (436.) Paweł (wpis 434) zadał hurtem aż 22 pytania! Dodał przy tym, że przeczytawszy połowę “Wędrującego świata” (rozumiem, że pierwszą, bo wiem, iż niektórzy nie czytają rozdziałów po kolei…), nie znalazł tam na nie odpowiedzi. Na większość bez wątpienia znajdzie w części książki, której lektura wciąż przed nim. Inne dotyczą ostatnich wydarzeń – jak chociażby tzw. plan Paulsona czy też działań podejmowanych przez Europejski Bank Centralny – więc z natury rzeczy nie piszę o nich w książce. Odnoszę się wszakże do tych kwestii w licznych wcześniejszych komentarzach i odpowiedziach zagregowanych na naszym blogu pod http://www.wedrujacyswiat.pl/blog/gwk_BLOG.pdf (ta odpowiedź to już 71-szy mój wpis…) oraz w wielu wywiadach umieszczonych na portalu http://www.wedrujacyswiat.pl/oKsiazce.php (pojawią się tam na dniach kolejne rozmowy). Warto, jak sądzę, do nich zaglądać. Jeszcze inne z pytań Pawła mają charakter retoryczny. Jednakże wszystkie one poruszają bardzo ważne – i trudne, choć sam określa je jako proste – zagadnienia. Dlatego też, mam nadzieję, inni blogowicze chętnie podejmą dyskusję i spróbują przynajmniej na niektóre z nich odpowiedzieć – Pawłowi i sobie.

    Co zaś do narastającego zadłużenia Polski, to jest na to tylko jeden sensowny sposób. Otóż niezależnie od potrzeby strukturalnego co najmniej zrównoważenia budżetu (potrzebna jest pierwotna, a więc bez liczenia kosztów obsługi długu nadwyżka dochodów nad wydatkami) tempo wzrostu realnego PKB musi być w długim (w bardzo długim) okresie wyższe od realnych stóp procentowych. Obecnie dług publiczny Polski zbliża się do 50 proc. PKB (licząc metodą ESA-95, a więc zgodnie z kryterium Maastricht). Warto może przypomnieć, że podczas realizacji “Strategii dla Polski”, w latach 1994-97, nasz dług publiczny obniżył się zasadniczo – z około 87 proc. PKB na koniec roku 1993 do około 43 proc. na koniec roku 1997. Oczywiście, niezależnie od rozważnej polityki finansowej i szybkiego, średniorocznego tempa wzrostu (realnie 6,4 proc.) znaczący wpływ na taki korzystny obrót sprawy wywarła redukcja o połowę zadłużenia wobec banków komercyjnych (tzw. Klub Londyński), w której to sprawie, po twardych negocjacjach, porozumienie podpisałem we wrześniu 1994 roku. To było wtedy, a teraz jest teraz i na nic podobnego nie można liczyć. Przerwanie niebezpiecznych tendencji nie jest możliwe jedynie poprzez cięcia wydatków budżetowych. Wręcz odwrotnie; brak rozwagi na tym polu może przyczynić się do relatywnie niższego tempa wzrostu i pogarszania sytuacji. Tak właśnie było w latach 1998-2001, podczas niepotrzebnego przechłodzenie gospodarki. Tak, niestety, jest i będzie w latach 2009-10, wskutek dodatkowego, ponad zewnętrzne oddziaływanie kryzysu. “skręcanie” koniunktury. Jedyne wyjście – raz jeszcze – to utrzymywanie szybszego tempa wzrostu PKB niż wynoszą w tym samym czasie realne stopy procentowe.

    Co do wielu innych pytań i problemów podniesionych przez Pawła, będziemy do nich wracać. Na razie tylko tyle, że Milton Friedman mylił się nie tylko wtedy, gdy błędnie wróżył upadek euro przy okazji pierwszego większego kryzysu. Mylił się nade wszystko wtedy, gdy twierdził, że inflacja jest wyłącznie fenomenem monetarnym, lekceważąc jej społeczne i instytucjonalne aspekty. Co zaś do regulacji – albo, inaczej, instytucji (w znaczeniu behawioralnym) – to rzecz nie w likwidacji większości z nich (jakiej większości?), jak wydaje się sugerować Paweł, ale we właściwej ich kompozycji tak, by rozsądne ustawienie regulacji sprzyjało zrównoważonemu – finansowo i społecznie – rozwojowi prywatnej przedsiębiorczości, ale zarazem tak, by nie mógł znowu rozszaleć się kapitalizm spekulantów prowadzący do irracjonalnego nadęcia sektora finansowego, bez żadnego związku z tym, co zachodzi w sferze realnej. Gospodarka to naprawdę nie kasyno, jak chciałby tego neoliberalizm.

    I jeszcze uwaga o związkach między wielkością państwa a zróżnicowaniem dochodów. Jest oczywiste – bo udowodnione! – że tzw. małe państwo sprzyja narastaniu nierówności, gdyż przyczynia się do redystrybucji dochodów (i majątku) do zamożniejszych warstw ludności. I odwrotnie; “większe” państwo – bez szkody dla dynamiki gospodarczej i równowagi finansowej, co ważne! – sprzyja mniejszym nierównościom. Wyjaśniam to w “Wędrującym świecie” (m. in. str. 244 i nast.), jak i wiele innych spraw, o które pyta Paweł. Czekam zatem na kolejne refleksje, już po lekturze drugiej połowy książki, i zapraszam do kontynuacji dyskusji.

  14. (435.) Przyszłość jest niepewna; oto inny list od praprawnuczki z innego wariantu przyszłości.

    Nasz świat ma już prawie 100 kilometrów sześciennych. Na pewno by ci się tu podobało – warunki bytowe są dużo lepsze, niż gdziekolwiek widziałeś. Jest nas wiele tysięcy. Wszyscy są ludźmi jak Ty – no może z tą różnicą, że się nie starzeją, nie noszą w swoich ciałach bakterii ani pasożytów. Jeszcze nikt nie zdecydował się umrzeć. Dwa ogólne problemy istot społecznych – zazdrość i instynkt samozachowawczy – rozwiązano już kilkadziesiąt lat temu. Prawie wszystkie kobiety rodzą co trzy lata. Przeważnie chcą mieć dziewczynki; proporcja jeden chłopiec na cztery dziewczynki utrzymuje się od dawna.
    Za kilka lat nasz świat chyba się podzieli. Ci, dla których ważna jest możliwość dehumanizacji i różni inni “rewolucjoniści” odejdą od nas, gdy tylko wystarczy im zasobów na stworzenie osobnego świata. Szkoda, że nie będziemy mogli sprawdzić jak im się wiedzie. Uzyskanie informacji o tym, co jest poza światem, przekracza nasze możliwości techniczne. Ale może któryś z moich praprawnuków rozwiąże ten problem.

    Nasz świat mieści się chyba w głębi płaszcza Ziemi. Skorupy ziemskiej, oceanów ani atmosfery nie ma od czasów Zagłady. Czy potrafiłeś przewidzieć, kiedy i dlaczego do niej doszło?
    Pierwszy wybuch jądrowy nastąpił 4 lata od napisania przez Einsteina listu do Roosevelta. Gdyby w XX wieku użyto całej nagromadzonej broni ABC, pozostałoby przynajmniej kilka bakterii w głębi mórz. 60 lat później możliwości tworzenia nowych rodzajów broni były znacznie większe.
    W marcu 2003 wszyscy przekonali się, że trzeba mieć broń masowej zagłady. Okazało się, że poddawanie się inspekcjom jest samobójczą naiwnością. Sprawcy najgroźniejszej zbrodni w historii ludzkości tak długo pozostawali całkowicie bezkarni, że szanse przetrwania życia na Ziemi spadły prawie do zera.

  15. (434.) Przeczytałem połowę Pana książki, ale nie znalazłem odpowiedzi na parę prostych pytań. Więc zapytam wprost:

    1.USA w planie Paulsona przeznaczyli 700 mld$ na ratowanie banków. W tym samym czasie ECB przeznaczył 1700 mld euro na ratowanie euroejskiego systemu bankowego. Gdzie są te pieniądze i dlaczego tak niewiele na ten temat wiadomo.

    2.Wg niepotwierdzonych danych sytuacja europejskich banków jest kilka razy gorsza (20 bilionów euro strat) niż banków amerykańskich. Dlaczego tak mało o tym wiemy i jaka jest prawdziwa sytuacja w Europie
    http://www.lewrockwell.com/north/north689.html
    3.Toksyczne aktywa w nieruchomościach w wielu europejskich krajach są znacznie większe niż w US. Dlaczego w mediach ciągle mówi się tylko o US subprime
    http://www.elliottwave.com/features/default.aspx?cat=mw*aid=4101*time=pm

    4.W mediach amerykańskich (zwłaszcza elektronicznych) toczy się namiętna debata na temat przyczyn kryzysu i sposób na wyjście z niego. Dlaczego w Europie dyskusja jest tak anemiczna i brak sensownych głosów

    5.Zadłużenie rządu US to ok. 12 bilionów $ (65% PKB), zobowiązania socjalne są szacowane na 50-70 bilionów$. Jaka jest rzeczywista sytuacja fiskalna krajów UE.

    6.Milton Friedman powiedział, że euro nie przetrwa pierwszego kryzysu. Dlaczego Polska chce przystąpić do strefy euro w okresie największego kryzysu od czasu Wielkiej Depresji

    7.Monopole nie sprawdzają się w żadnej dziedzinie. Dlaczego politycy tak chętnie chcą wprowadzić monopol w kreowaniu pieniądza w Europie

    8.W XX w mieliśmy ok 150 kryzysów bankowych. Jakie wnioski wyciągnięto z tych wszystkich niepowodzeń rządów różnych krajów

    9.Czy na nasz wzrost gosp. w ostatnich latach (3-7% ) większy wpływ miały pieniądze z UE (kilka miliardów euro rocznie) jak czytaliśmy w gazetach, czy ważniejsza była chęć do zadłużania się przez Polaków (kilkadziesiąt mld zł rocznie), które w tej chwili są wycofywane z Polski

    10.Wzrost ilości kredytów rocznie w Polsce był kilka razy większy niż wzrost PKB. Wg jakiej teorii ekonomicznej taki wzrost ilości kredytów nie kończy się załamaniem gospodarczym

    11.Keynesim w uproszczeniu polega na pobudzaniu gospodarki w okresach dekoniunktury i oszczędzaniu w okresach prosperity. Gdzie są nasze oszczęsności na czas kryzysu

    12.Wielu ekonomistów i analityków ostrzegało przed kryzysem. Dlaczego w mediach i polityce ciągle na temat kryzysu wypowiadają się osoby, które nie przewidziały kryzysu i nie mają pojęcia jak z niego wyjść

    13.Budżety rządu w Polsce od 1990r ani razu nie były zrównoważone. Czy deficyty budżetowe będą kontynuowane w nieskończoność

    14.Zadłużenie budżetu państwa to ponad 700mld zł. Czy to nie jest dowód na całkowitą kompromitację polskich elit i powtórkę epoki Gierka w większej skali.
    Czy nie spowoduje to utraty niezależności (niepodległości) w sytuacji długotrawej depresji gosp. i konfliktów zbrojnych

    15.Ilość kredytów w Polsce (całość) jest szacowane na ponad 1200 miliadrów zł . Ile urośnie ta suma za 5 lat. Do 2000 mld zł ? 200, 300% PKB ?

    16.W ostatnich dziesięcioleciach w większości państw świata rósł udział państwa w dochodzie narodowym. Mimo tego różnice w dochodach raczej się powiększają. Czy to nie jest dowód, że bogaci bardziej korzystają z “dużego” państwa (przetargi, zlecenia, lobbing itp)

    17.Czy ustalanie wysokości stóp% na podstawie koszyka dóbr nie jest fałszywą ideą, która prowadzi do boomów kredytowych (zwłaszcza na giełdzie i nieruchomościach). Czy podaż kredytów nie powinna być powiązana np. ze wzrostem PKB

    18.Ogromny wzrost regulacji był tłumaczony zabezpieczeniem się przed kryzysami. Obecna depresja pokazuje, że były nieskuteczne. Czy nie należałoby zlkwidować większości z nich jako niefektywnych

    19.Czego politycy nauczyli się po poprzednich kryzysach LTCM, azjatycki, rosyjski, internetowy/K2000, itd
    Czy jesteśmy skazani na powtarzanie tych samych błędów co kilka lat

    20.System emerytarny to “Ponzi scheme” na ogromną skalę emerytury finansowane z bieżących wpływów) Czy nie należy uświadomić ludzi, że przyszłe świadczenia w podobnej wysokości są nierealne

    21.Polska ma doskonałe położenie geograficzne, doskonałe warunki naturalne, wykształcone społeczeństwo. Do tego dostajemy pieniądze z UE i napływają kapitały prywatne. Mimo tego średni wzrost gosp. jest na poziomie ~3%. Dlaczego nie możemy rozwijać się w tempie 10%. (Japonia przez 20 lat miała średnią rozwoju 9.5%)

    22.Kraje azjatyctkie są wstanie finansować inwestycje z krajowych oszczędności (stopa oszczędności w Chinach to 40%)
    Czy w długim terminie nie spadniemy do 2 ligi finansując swój rozwój za pożyczone pieniądze.

  16. (433.) Coraz częściej i coraz więcej osób namawia mnie, a nawet wzywa do powrotu do polityki. A ja – cóż – odpowiadam, że swoje już w polityce zrobiłem. I – mam nadzieję – z pożytkiem, pro publico bono. Na naszym blogu WojciechS (wpis 409) oraz PawełS (wpis 411) za takim powrotem wytaczają szereg argumentów. Ale zarazem Wojciech radzi bym napisał poniekąd ciąg dalszy “Wędrującego świata”. No właśnie! Gdybym zajmował się polityką, to nie byłoby “Wędrującego świata”! Wobec tego umówmy się, że dalej będziemy rozmyślali i podpowiadali politykom, jak zmieniać ten świat na lepsze. My już nie tylko wiemy, że to jest w ogóle możliwe, ale dzięki “Wędrującemu światu” wiemy również, jak to czynić. Pytań wszak jest tak wiele, że lepiej dalej wędrować – patrzeć i słuchać, rozmawiać i pisać, a nade wszystko nieustannie myśleć – a politykę pozostawić tym, co do niej się rwą. Ale też i cały czas podpowiadać im, co i jak czynić. To bywa trudniejsze niż sama polityka. Nie wracam więc do niej, tylko wędruję dalej.

  17. (432.) Dziękujemy za miłe życzenia, Panie Profesorze. I jeśli życzy nam Pan , abyśmy wędrowały szczęśliwie zadając trudne pytania , to może zrobię to od razu .

    Jak Pan myśli , Profesorze, dlaczego kobiety zarabiają o ok 20 % mniej , niż mężczyźni pracujący na tych samych stanowiskach ? I dlaczego tak mało jest kobiet w każdym parlamencie? Dlaczego tak mało kobiet ( ok 3%) zostaje Prezesami lub członkami Rad Nadzorczych dużych firm i korporacji? Dlaczego kobiety nie zostają Rektorami Wyższych Uczelni? Dlaczego……?

    A podobno są lepiej wykształcone ….. I bardziej odporne na stres …. I lepiej zorganizowane….. I bardziej etyczne …..I…..

    Więc dlaczego , Panie Profesorze, tak jest? I czy, Pana zdaniem, za 50 lat będzie tak samo?
    Ja wiem, że mężczyźni nie cierpią odpowiadać na tego rodzaju pytania , a zadająca je kobieta natychmiast zostaje przez nich sklasyfikowana jako „ ta nawiedzona feministka”, ale Pan chyba się trudnych pytań nie obawia? :-)

  18. (431.) W dniu święta naszych Pań – Międzynarodowego Dnia Kobiet – pragnę złożyć wszystkim blogowiczkom “Wędrującego świata” specjalne życzenia. Obyście zawędrowały jak najszczęśliwiej jak najdalej, nieustannie stawiając sobie i innym trudne pytania i znajdując na nie ciekawe odpowiedzi!

    :-)
    gwk

  19. (430.) Drogi Grześku!
    Proszę o wskazanie konkretnej pozycji MIT OpenCourseWare. Jako półanalfabeta internetowy utknąłem (1800 programów kursów), a ER nie może mi pomóc z powodów językowych.
    Dziękuję – Marek

  20. (429.) Drogi (Droga?) B.!

    1.
    Moje zdanie to Unia – NIE (taka, jaka była i jest), euro – NIE).
    W referendum roku 2003 głosowałem przeciw akcesji, przede wszystkim z następujących powodów:
    – wiele przepisów tzw. prawa europejskiego uważałem za złe, wiele innych za wprawdzie słuszne, ale zbyt kosztowne.
    – każdy etap rozszerzenia był aneksją, a nie tworzeniem nowej całości. To źle. Aneksja NRD (zamiast połączenia RFN i NRD w nową całość) była rozwiązaniem gorszym i dla Ossis, i dla Wessis.
    2.
    Instytucja małżeństwa jest szkodliwa społecznie. Osobiste doświadczenie potwierdziło ten mój wcześniej teoretyczny pogląd.
    3.
    W roku 2006 “znieważyłem” po starannym rozważeniu czy i dlaczego akurat ja. Rozumiem, że znieważenie kogoś akceptowanego może irytować. Mnie irytuje notoryczne znieważanie PRL i jej prominentów.
    Ale dobrze, że plaga poprawności politycznej nie nasila się.

  21. (428.) Bożena (wpis 407) pyta o rolę kapitału społecznego w rozwoju gospodarczym. Jego znaczenie we współczesnej gospodarce jest coraz większe. W koincydencji teorii rozwoju podkreślam konieczność zintegrowanego podejścia do strategii rozwoju, która musi uwzględniać nie tylko kapitał finansowy i rzeczowy, ale także ludzki i – jeszcze szerzej – społeczny. Jednakże zarazem przestrzegam przed występującą w niektórych ujęciach skłonnością do przesady znaczenia “miękkiego” kapitału społecznego i odrywania się od imperatywu opierania rozwoju na “twardym” kapitale rzeczowym i finansowym. Koniec końców, tenże kapitał społeczny musi być w sposób zrównoważony finansowany. Dlatego też nie ma nic lepszego niż pragmatyczna troska o dynamiczną równowagę pomiędzy różnymi formami kapitału, z których każdy jest niezbywalny w procesie reprodukcji, ale żaden sam siebie nie jest ani wystarczalny, ani najważniejszy.

  22. (427.) Nadając w konwencji B (wpis 424), motywem małżeństwa nie koniecznie musi być uroda wybranki, a np. rozsądek, albo jeszcze inne prozaiczne okoliczności… I wtedy perspektywa łóżka…
    Poważnie rzecz ujmując, także mam dylemat z problemem wejścia do strefy euro, choć ze względów zupełnie subiektywnych. Obiektywnie, rozterek być nie powinno, skoro wcześniej przystąpiliśmy do struktur unijnych. Kilka lat temu był czas na pogłębiony dyskurs. Skoro jednak powiedziało się A, musi być B, czyli ciąg dalszy…Dokonywanie ponownych przewartościowań nie ma sensu i nikąd nie prowadzi, bo tak można w nieskończoność. Musi być konsekwencja. Tym bardziej, że perspektywa wspólnej Europy może być ponętna…bardziej niż łóżko z wybranką z rozsądku.
    Dylemat mój to taki, że dla obecnie rządzących euro to idealny pretekst aby podstawą prowadzonej polityki makroekonomicznej był fiskalizm i obrona deficytu jak niepodległości. Ma się wygodny argument by brak wizji rozwojowej zastępować koniecznością spełnienia kryteriów konwergencji i orientować się przede wszystkim na dwa parametry 3 i 60 procent PKB. Banalnie proste, nic więcej nie trzeba rozumieć…To dopiero dramat! I z kimś takim do łóżka…? Ot, i cały mój dylemat.

  23. (426.) Drogi Marku! ;)
    Twoje socjalistyczne argumenty WCALE do mnie? do nas? nie przemawiają :)
    Polecam ciekawy link do MIT OpenCourseWare ‘http://ocw.mit.edu/OcwWeb/Economics/index.htm’ — warto postudiować! — i to nie tylko Ekonomię ;)

    PS. Co do referendum to jest – co powinno być oczywiste – zbyteczne.

  24. (425.) Panie Profesorze dziwnym trafem w mojej skrzynce znalazł się list adresowany do Pana.
    List od Praprawnuczki Poliny 123/BSR do GWK
    Przeczytałam, ba przestudiowałam e-booka „Wędrujący Świat” – jako lekturę zalecaną na Planetaistyce w ramach Historii myśli społecznoekonomicznej. Z dumą przyznałam się prowadzącemu, że to dzieło mojego prapradziadka.
    Świat, w którym żyje, a jak wiesz mieszkam w Luksemburgu, jest „Taki, jaki jest, bo wiele rzeczy działo się naraz”. W stuleciu, które nas dzieli ludzkość przeżyła szereg globalnych kryzysów ekonomicznych, zapoczątkowanych kryzysem spowodowanym neoliberalizmem, który legł u podstaw pierwszej fazy dzikiego globalizmu. Dzikiego w skali mikro i makro, bo hołdującego „wartościom” takim jak maksymalizacja za wszelką cenę zysku/dochodu w ramach „instytucji” chroniących silniejszych oraz bogatszych i uprawniających ich (oczywiście nie wprost – z zachowaniem pozorów) do pozbawianie godności wolności (ideałów demokratycznych cywilizacji – obcych barbarzyńcom) słabszych i biedniejszych w ramach „polityk” formułowanych przez silniejszych i bogatych a realizowanych kosztem słabszych i biedniejszych.
    Kryzysy te i niepokoje społeczne (strajki, demonstracje, narastający terroryzm) oraz konflikty zbrojne – na szczęście lokalne, pierwszych dziesięcioleci oraz postęp w szczególności w szybkości przemieszczania się towarów, osób, informacji oraz idei zaowocowały korzystnymi dla rozwoju ludzkości zmianami. W drugiej połowie wieku zrodził się globalizm bazujący na wartościach, politykach i instytucjach formułowanych z większym udziałem słabszych i biedniejszych poszerzających w skali mikro i makro sferę wolności. Globalizm realizujący bardziej sprawiedliwy podział bogactw i dochodów tego świata realizowanych już najczęściej z poszanowaniem godności i podmiotowości jednostki ludzkiej niezależnie od jej koloru skóry, pochodzenia, wykształcenia czy statusu majątkowego.
    W świecie, w którym żyję dominują globalne organizmy ponadnarodowe, w których pokładałeś wiele nadziej oraz istnieją również państwa, którym przypisywałeś możliwości sprawcze w kształtowaniu wartości, instytucji i polityk. Integracja przebiegła jednak nie na bazie tych zalążków, które opisujesz w „Wędrującym Świecie”, ale według „wartości”, „instytucji” i „polityk”, którym z własnej demokratycznie wyrażonej woli hołdują, które realizuję i którym chcą się podporządkować jednostki i społeczności ludzkie.
    Blok Społeczności Racjonalnych (BSR) ze stolicą administracyjną w Luksemburgu skupia regiony położone na wszystkich kontynentach zamieszkałe przez ateistów, ludzi, którzy posługując się jedynie rozumem i zmysłami poszukując prawdy przede wszystkim pragmatycznej a w działaniu praktycznym postępują zgodnie z zasadami racjonalnego gospodarowania (realizacja danego celu przy minimalnych nakładach lub maksymalizacja celu przy danych nakładach) uwzględniających warunki kulturowe, tradycję oraz doświadczenia historyczne o tyle o ile jest to racjonalne.
    Blok Społeczności Tradycyjnych (BST) ze stolicą w Jerozolimie skupia regiony położone na wszystkich kontynentach zamieszkałe przez tradycjonalistów, ludzi, którzy wierzą w istnienie stwórcy świata nie poznawalnego zmysłowo – czczą go w ramach różnych religii, w poznaniu prawdy – nie koniecznie weryfikowalnej praktycznie, jako równoprawne traktują poznanie z wykorzystaniem zmysłów i rozumu oraz wiary i rozumu. W ich działaniu praktycznym – przy wyznaczaniu celów decydującą role odgrywają uwarunkowania kulturowe, (w tym religijne) tradycja i doświadczenia historyczne natomiast w realizacji celów kierują się racjonalnością.
    Obok ww. bloków powstałych w latach pięćdziesiątych, które powiększają się ciągle o nowe rejony istnieją nadal kurczące się Państwa, (jakie znasza i opisujesz/analizujesz w „Wędrującym świecie”) z granicami i broniącymi ich armiami, których nie ma ani w BSR ani w BST. Środki masowego rażenia będące w dyspozycji profesjonalnej obsługi każdego z bloków oraz w większości państw pohamowują skutecznie agresywne zapędy w skali globalnej, natomiast środki techniczne oraz prawne i służby porządkowe coraz bardziej skutecznie radzą sobie z terroryzmem. Łatwość przemieszczania się jednostek do pożądanych przez nich regionów a jednocześnie zróżnicowanie, co do stopnia ortodoksyjności (przestrzegania wartości bloku) w poszczególnych regionach w ramach bloków znacznie łagodzi napięcia i konflikty.
    Faktycznie pracuję i studiuję (jak wszyscy w BSR) dziesięć dni a trzy wypoczywam, bo tak racjonalniej niż w tygodniowym systemie. Wypoczywam najczęściej wędrując z plecakiem i namiotem po którymś z regionów BST (mam to po Tobie). Staram się zrozumieć te ich modły, zwyczaje, różnorodność kulturową tak racjonalnie nieuzasadnione. Z coraz większym też zainteresowaniem wsłuchuję się i czytam wystąpienia w ramach planetaistyki teologów z uczelni BST. Coraz częściej bowiem na uczelniach i w instytutach również w BSR udaje się eksperymentalnie potwierdzić istnienie czegoś niepoznawalnego zmysłowo.
    Pytasz czy jest dużo kwiatów? Są kwiaty zarówno w BST – zawsze we właściwym kolorze i miejscu gdzie być powinny oraz w BSR często bez ładu i składu – na dziko, a za to jak wspaniale pachną zwłaszcza rankiem, kiedy pierwsze przebłyski słońca wyłaniają się ze znanych Tobie prawdziwej ciszy i ciemności. Właśnie jutro wybieram się w Region Suwalski posłuchać pienia Starowierców w mulenach, Prawosławnych i Grekokatolików w cerkwiach to za otrzymane od ciebie 1000 euro kupię sobie wreszcie markową bluzę i dżinsy, bo kiecek nie noszę – przepraszam.
    Twoja dozgonnie wdzięczna Twoja Praprawnuczka Polina 123/BSR

  25. (424.) Do Marka u ER.

    Drogi Marku!
    Twój argument , ze Unia-TAK , ale EURO- NIE, nie przemawia do mnie . To jest tak, jakbyś ożenił się z piękną kobietą, a nie chciał z nią pójść do łóżka :-)

    A za publicznym znieważaniem nie jestem. Za nie publicznym również.
    Pozdrawiam

  26. (423.) Konrad (wpis 403) nie jest przekonany, że to neoliberalizm jest głównym winowajcą obecnego kryzysu targającego światową gospodarką. Ja jestem tego pewien. Pyta on: “Czy można winić doktrynę neoliberalną, która zakłada wolność, w czasach gdy wszystko jest teraz podporządkowane państwu… za to, co się dzieje na świecie?” Tak, można i trzeba, gdyż to praktyka opierająca się na neoliberalnej doktrynie doprowadziła do irracjonalnego oderwania się sektora finansowego od realnej sfery gospodarczej, której ten pierwszy powinien służyć. To neoliberalna doktryna, hołubiąca chciwość i zyskowne ufinansowienie wszystkiego, jest podłożem ekspansji kapitalizmu spekulantów, który bez mała zmarginalizował w przypadku USA kapitalizm przedsiębiorców. To neoliberalizm uczynił z Państwa wroga publicznego numer 1, co pociągnęło za sobą służącą beneficjentom tegoż neoliberalizmu – do czasu! – nadmierną deregulację i erozję troski o dobro ogólne.
    Przy okazji; gdy Michał (wpis 406) przypomina coraz częściej od jakiegoś czasu powtarzane stwierdzenie, że “potentaci finansowi dzisiejszej gospodarki globalnej działają w myśl zasady: prywatyzować zyski – nacjonalizować straty”, to jest to właśnie główna metoda działania neoliberalizmu, którego celem – de facto, nie deklarowanym, bo te zawsze są piękne, jak chociażby “wolność gospodarcza”, za którą wszyscy, mam nadzieję, się opowiadamy – jest zwiększanie bogactwa możnych bez obracania się na uboższych, a jakże często ich kosztem.
    Konrad sam zauważa dalej, że “Przecież kraje wydają ogromne pieniądze na ratowanie banków, a to jak rozumiem jest Keynesizmem?” Tak, czyli nie jest to już bynajmniej neoliberalizm, tylko tym razem w miarę racjonalne próby odreagowania ex post na jego zgubne skutki. A na pytanie o receptę “na to, by się taki kryzys więcej nie powtórzył”, odpowiadam przecież w “Wędrującym świecie” (zwłaszcza w rozdziałach VII, “Co to jest rozwój i od czego zależy”, s. 257-290, VIII, “Instytucje, polityka i kultura a zastój i rozwój”, s. 291-314 oraz IX, “Koincydencji teoria rozwoju i nowy pragmatyzm”, s. 315-332). Uważam, że nieodzowne jest przejście do nowego pragmatyzmu, który opierać musi się na koincydencji teorii rozwoju. Nie sądzę, że same li tylko zmiany polegające na wzmocnieniu nadzoru finansowego i zakazu używania pewnych szkodliwych instrumentów finansowych wystarczą. To jest kryzys fundamentalny, to kryzys neoliberalnej postaci gospodarki rynkowej. Głębokiego przeorania wymagają zatem nie tylko instrumenty stosowanej polityki, ale przede wszystkim wartości oraz instytucje współczesnego kapitalizmu.

  27. (422.) Byłam na spotkaniu w Sopocie. Książka jest swietna- szybko sie czyta, i to z ogromnym zaciekawieniem, wyklad Pana Profesora byl niesamowity, kazdy powinien isc na cos takiego a na uniwersytetach czy uczelniach gdzie jest ekonomia takie spotkania powinny byc organizowane.
    ten wyklas jest naprawde pouczajacy, opowiada o wedrujacym swiecie, ktorego jestesmy swiadkami i ktory tworzymy.
    Pan prof nie pozwoli Wam sie nudzic, jest wiedza jest tak ogromna, ze kazdego zadziwi.
    takich ludzi powinno byc wiecej w Polskiej gospodarce i polityce:)

    dziękuje za autograf i pozdrawiam. wyklad byl wspanialy:)

  28. (421.) Nawiązuję do jednego z wątków wpisu B. nr 415 – jakoby “….Polacy już dawno określili się, że chcą być w Unii, więc tym samym chcą euro.”

    Przypuszczam, że mniej niż jedna tysięczna uczestników referendum akcesyjnego z roku 2003 wiedziała, iż głosując za akcesją zobowiązują Polskę do zastąpienia PLN przez EUR (chyba takiego zobowiązania nie ma w tekście traktatu akcesyjnego).
    Ich zdecydowana większość nie wiedziała nawet o rabacie brytyjskim – nie wiedział o nim np agitator przemawiający do tysięcy ludzi na Placu Zamkowym. Za akcesją agitował w końcowej fazie nawet polski Kościół katolicki – wartości chrześcijańskie stały się mniej ważne. Poważnych argumentów przeciwko akcesji (na warunkach wynegocjowanych w Kopenhadze w grudniu 2002) nie było w telewizji ani w prasie. Były tylko argumenty emocjonalne lub nietrafne – tak jak teraz (np że natychmiastowym skutkiem wyeliminowania PLN będzie wzrost cen).

    Przy okazji wyborów powinno zostać przeprowadzone referendum:
    “Czy zgadzasz się na rezygnację z suwerennej polityki pieniężnej i wyeliminowanie z obiegu złotego polskiego przed 1 marca 2015 ?” (TAK/NIE)
    W tej kwestii mam zatem pogląd prawie identyczny, jak prezydent i prezes PiS. A w październiku 2006 zaryzykowałem 3 lata pozbawienia wolności publicznie ich znieważając.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *