Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,862 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

  1. (390.) Tomek (wpis 381) sądzi, że “„Wędrujący Świat” powinien być jak najszybciej wydany w tzw. krajach bogatego Zachodu i jeśli tylko nie zostanie tam złośliwie przemilczany jako twór pochodzący z części świata, w której nie ma prawa urodzić się nic godnego uwagi – zdaniem wszechwładnych i wszechmądrych Angloamerykanów – to ma wszelkie podstawy by stać się …„kamieniem milowym” w rozwoju światowych nauk społecznych.” Z kolei Radosław (wpis 383) pisze: “Chociaż jestem z wykształcenia prawnikiem, to całkiem sporo z tej, jakże wspaniałej, lektury zrozumiałem. Jestem zwolennikiem Pana punktu widzenia na ekonomię, od kiedy Pan się pojawił w życiu publicznym w naszym kraju.” Cóż, dziękuję za te – i wiele innych – komentarzy. Zwłaszcza cieszy autora to, że sprawdza się, jak sądzę, formuła książki, gdyż zależy mi na tym, aby wywoływała jak największą debatę i to właśnie o charakterze interdyscyplinarnym.
    Co zaś tyczy się wydań w innych językach, to właśnie dzisiaj ukazuje się “Wędrujący świat” po rosyjsku (nakładem wydawnictwa MAGISTR, 550 stron). Już w opracowaniu redakcyjnym znajduje się edycja węgierska. Książka jest także tłumaczona między innymi na język ukraiński, chiński, wietnamski. Po angielsku ukazuje dopiero w końcu roku nakładem Columbia University Press. A w Polsce już ponad 50 tysięcy egzemplarzy…

  2. (389.) Dziś o 11.00 w Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu Pan Prezydent użył znamiennego porównania a propos kryzysu – że w geometrii można udowodnić, że suma kątów w trójkącie wynosi 180 stopni, a nie można udowodnić, że jest inna.
    To świetna metafora ograniczeń intelektualnych, w których tkwią prawie wszyscy ekonomiści i politycy. Nie potrafią wyjść poza geometrię euklidesową.

    Na globusie każdy może narysować trójkąt o sumie kątów np. 270 stopni (jeden wierzchołek na biegunie, dwa na równiku). Analogie ekonomiczne:

    – problem bezrobocia jest problemem pozornym i wynika z założenia, że ramą formalną wykonywania przez obywateli czynności społecznie pożytecznych za pieniądze powinny być umowy o pracę nawiązujące do rozbudowanego prawa pracy,
    – problem deficytu budżetowego łatwo byłoby rozwiązać wprowadzając jako podstawowe źródło dochodów budżetu powszechny podatek majątkowy (dochód to pojęcie subiektywne, podatne na interpretacje, manipulacje i oszustwa),
    – wielu ludzkich tragedii można by uniknąć zastępując kryminogenny obowiązek alimentacyjny zaspokojeniem podstawowych potrzeb na koszt publiczny.

  3. (388.) W odniesieniu do dyskusji nt. korzyści ze słabego kursu walutowego myślę, że warto dodac, że powoli zaczyna byc widac jego korzystne skutki w czasie obecnego kryzysu. Na przykład:
    – znacznie zwiększony zasób środków unijnych, które, jeśli zostaną stworzone odpowiednie ramy prawne, mogą zostac wykorzystane do koniecznego dochodotwórczego zwiększenia popytu
    – pojawiają się doniesienia, że nasi sąsiedzi coraz bardziej masowo przyjeżdżają do Polski na zakupy – myślę że to ważny czynnik amortyzujący negatywny wpływ kryzysu przynajmniej dla niektórych grup sprzedawców
    – docierają również informacje, że dzięki słabemu złotemu jeden z koncernów samochodowych koncentruje swoją produkcję w Polsce, ponieważ koszty płac w przeliczeniu na euro są dla niego znacząco nizsze niż na terenie Europy Zachodniej. Przypuszczam, że może to też dotyczyc innych firm zagranicznych.
    – eksport: sądzę, że jego spadek byłby jeszcze większy niż obecnie

    Oczywiście nie neguję, że są negatywne czynniki takie jak wzrost kosztów zadłużenia posiadaczy kredytów we frankach. Warto jednak podkreślic, że przynajmniej częśc z nich przez pewnien czas znacząco na nich zarabiała dzięki drogiemu złotemu w zeszłym roku. Przy odpowiednio skonstruowanej pomocy państwa (chocby takiej o jakiej wspominał premier kilka dni temu czyli pozyczki z Funduszu Pracy) można skutki tego problemu zminimalizowac.

    Pozostaje jeszcze kwestia publicznego zadłużenia zagranicznego. Tu koszty obsługi rzeczywiście zaczynają przyjmowac niepokojące rozmiary.

    Zgadzam się, że złoty powinien ulec pewnemu wzmocnieniu. Myślę, że w obecnych okolicznościach poziom około 4,30 – 4,40 byłby odpowiedni. Przegięcie w żadną stronę nie jest właściwe. Moim celem jest jednak podważenie dogmatu panującego w niektórych środowiskach jakoby wysoki kurs krajowej waluty był zawsze i wszędzie korzystny. Często jest dokładnie odwrotnie.

  4. (387.) Szanowny Panie Profesorze!
    Dość niedawno w wyniku moich rozważań pojawiło się w mojej głowie pewne frapujące pytanie.

    Świat rzuca nam swego rodzaju wyzwanie, każąc nam racjonalnie gospodarować ograniczonymi zasobami. Musimy je tak rozdzielać, aby przyniosły jak największą korzyść jak największej liczbie ludzi. Można zaakceptować jedno, dwu lub nawet kilkukrotne świadomie złe decyzje (lub po prostu pomyłki). Ale nie można chyba pozwolić sobie na ciągłe, świadome i podejmowane z premedytacją decyzje o nieracjonalnym przydziale? I to jest moment, gdzie pojawia się moje pytanie: dlaczego państwa (nie tylko Polska) decydują się przeznaczać spore ilości ziemi i kapitału dla wyznawców religii? Całkowicie zrozumiałe jest, że ludzie mają jakieś wierzenia (chociaż lwia część z nich jest sprzeczna z nauką, a wręcz irracjonalna). Ale jaki pożytek jest z kolejnego kościoła (jest ich, moim zdaniem, zdecydowanie za dużo, a ciągle pojawiają się nowe), podczas gdy w tym miejscu mogłoby się rozwijać jakieś przedsiębiorstwo (które rozliczy się ze swojej działalności i zapłaci podatek, w przeciwieństwie do duchownych, którzy pobierają nieopodatkowane datki – często nie małe). Z mojego punktu widzenia, przydzielanie wartościowej ziemi (niekiedy za śmieszne pieniądze) pod działalność jakiejkolwiek religii jest po prostu nieracjonalne. Jakie jest Pana zdanie na ten temat?

    I jeszcze jedno wyjaśnienie – nie mam żadnych problemów z Kościołem, po prostu ciekawi mnie to zagadnienie pod względem czysto ekonomicznym.

  5. (386.) AGA (wpis 377) podnosi kwestię wpływu słabego kursu złotego na kondycję polskiej gospodarki, przywołując także moją wypowiedź sprzed czterech miesięcy (chodzi chyba o wpis 235 z 18 listopada, a nie o wpis 142 dokonany przez inną osobę; o kursie wspominam również w innych wpisach, m.in. 130 z 15 września, 163 z 10 października, 171 z 24 października, 267 z 12 grudnia 2008). Rozumiem wątpliwości Agi, ale w całej rozciągłości podtrzymuję swoje wcześniej głoszone poglądy. Proszę raz jeszcze sięgnąć to tych wpisów i je dokładnie przestudiować.
    Nie będę już wracał do tego, że sprawując po raz drugi stanowisko wicepremiera i ministra finansów proponowałem w “Programie Naprawy Finansów Rzeczypospolitej” wejście do euro już w 2007 roku. Było to możliwe, ale działania do tego prowadzące zostały storpedowane, między innymi przez ówczesnego prezesa NBP, który zablokował pomysł z wykorzystaniem rezerwy rewaluacyjnej banku centralnego oraz zmianę systemu kursu walutowego (szerzej o tym piszę m.in. w książce “O Naprawie Naszych Finansów”, która – podobnie jak wszystkie pozostałe, poza “Wędrującym światem”, książki po polsku jest dostępna w całości w internecie pod łączem http://www.tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/O_Naprawie_Naszych_Finansow.pdf).
    Ostatnio – także wtedy, gdy latem ubiegłego roku kurs złotego był rekordowy wysoki, wynosząc w przypadku euro 3,20, a w odniesieniu do dolara zbliżając się do 2 złotych – powtarzałem, że optymalny, zapewniający strategiczną równowagę bilansu płatniczego w długim okresie kurs powinien być blisko 4 złotych za euro. Wtedy zatem należało go stopniowo osłabiać, teraz zaś powinien on ulec wzmocnieniu. I ulegnie (jeśli tylko fatalna polityka nie doprowadzi do jeszcze większego krachu gospodarczego i politycznego), gdyż znajdzie się ponownie w pobliżu 4 złotych, być może jeszcze w tym roku. Gdyby przeto wcześniej, tak jak proponowałem, celowo i świadomie sprowadzono kurs do poziomu około 4 złotych za euro, nie spadłby on chaotycznie i dewastacyjnie o jeszcze kolejne około 20 procent!
    To co słusznie martwi Agę, bo ewidentnie szkodzi polskiej gospodarce – zarówno na szczeblu mikroekonomicznym, poprzez zgubne opcje walutowe, na które dały się naciągnąć zadłużające się przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe, jak i w skali makroekonomicznej, poprzez nadmierny wzrost ciężaru długu zagranicznego i zawężenie bazy podatkowej wskutek słabnięcia koniunktury gospodarczej w ślad za trudnościami, z którymi borykają się firmy – to nadmierne wahania kursowe.
    System płynnego kursu, bez jakichkolwiek interwencji, oraz uprawiana polityka gospodarcza, zwłaszcza polityka pieniężna banku centralnego, wyjątkowo sprzyjają spekulacjom walutowym. Przecież oczywiste było – a jak nie było, to powinno być, choć rozszalała w mediach propaganda neoliberalna utrudniała racjonalne zachowania tak przedsiębiorstw, jak i gospodarstw domowych – że namawianie klientów banków w obliczu tendencji do aprecjacji złotego do korzystania z opcji walutowych musiało prowadzić do poważnych kłopotów. Banki nie mogły przecież udzielać kredytów z ujemnym realnym oprocentowaniem i antycypowały jeśli nie załamanie, to co najmniej odwrócenie się tendencji do spekulacyjnego wzmacniania się kursu złotego.
    Tak więc gdyby kurs złotego był słabszy niż ten wygórowany z pierwszej połowy ubiegłego roku, kiedy złoty był zdecydowanie przewartościowany, i gdyby nie podlegał on tak skrajnym wahaniom, gospodarka miałaby się zdecydowanie lepiej. Niestety, neoliberalne dogmaty o wyższości totalnie wolnego kurs wymiennego narodowej waluty, którą handluje się jak kartoflami na targu, miast dbać o jej cenę i względną stabilność, a także partykularne interesy tych, którzy na spekulacjach walutowych zarabiają krocie, zdominowały scenę. I teraz gospodarka i społeczeństwo ponoszą tegoż konsekwencje.
    Jakie stąd wyjście? Cóż, najlepiej byłoby pilnie – jeszcze w tym półroczu – wynegocjować z Komisją Europejską w ramach ERM-2 kursu 4 złote za euro jako centralnego, referencyjnego, z którym Polską będzie wchodziła do obszaru euro. I cały czas trzeba tak prowadzić politykę fiskalną i monetarną, aby – przy przejściu z systemu kursu całkowicie płynnego na tzw. managed floating – by oscylował on wokół tej wartości. Gdyby już tak było, skala obecnego kryzysu byłaby jakościowo mniejsza. Gdy tak będzie, jego skutki będą mniej dotkliwe. I to w sposób oczywisty pokazuje raz jeszcze, że za rozległość kryzysu odpowiedzialność zasadniczo spada na politykę prowadzoną przez rząd i NBP, które po prostu nie radzą sobie z tym wyzwaniem.

  6. (385.) THE CRISIS OF THE UNKNOWN

    (Dear Professor, here I write a comment as a result of the last seminar that we hold with you.)

    Returning to the concept asses in my last blog comment, we should consider again this important “home dynamic”; the oikonomia (the management of the household) as Aristotle acknowledge. Paradoxically this current word “economics” seems to be far away from families and communities.

    The use and conceptualization of the word, seems to be kidnapped by central governments and professionals who struggle to resolve the economic problems of individuals. Nevertheless, it is recognize the difficulty that governments and policy maker face to resolve the current world economic crisis, which have impacted in a particular way the source of the oikonomia, the families household.

    In the current financial crisis seems that families cannot do anything to resolve its economic problems; every solution seems to be far away from their hands, relaying on the same hands that gave them loans (with savings coming from countries such Island, name that several “loan takers” never heard before) and on the hands of government officials which cannot know the real economy situation of each family and individual (an impossible task)

    Seems that the current economic crisis is the result of a deeper social crisis; it is the lost of the community (familiar) sense, relaying the financial activity on its antithesis, the economic “individualism” (this approach is far away to any socialist approach…, we are talking about community sense, relationship sense, human to human, not human to financial index.)

    Funds and Bank raise money from unknown individuals, giving their savings to unknown individuals. It means that nobody take care about the savings (accumulated job) from others and also do not take care about the real economic situations from the borrowers; it was the lend and the borrow of the UNKNOWN…

    From this situation arise several questions, now we will be focus on two:

    1. Have sense to believe that the economic crisis will be resolved using a vertical approach (from the Top to the Down) when the source of the problem seem to be generated at the horizontal level (economic agents)?

    To assess the first question, it would be useful to state that a crisis generated within the horizontal level remarks the problem at the “relationship” (individualism) stage. In this sense, would be good to remember that banks where created with an exactly different approach.

    We should remember the experience of the first banks, the “Monti Pietà” in Tuscany area. These firsts’ financial institutions were able to born and growth due to a strong sense of solidarity among its communities.

    These communities needed to resolve the problem of high interest rates that farmer and families afford from some lenders which usually offered usury interest rates; at the same time were a lack of capital in the area. It was the strong sense of solidarity which impels the creation of these first banks which allow an amazing economic recovery. It same name “Monti Pietà” (Franciscan name and initiative) recalls an amount of money collected by the communities for financial assistance.

    Banks from the local communities knew from whom they received the money and to whom they lend the money (usually friends and family); they had good and enough information about the economic situation of each partner; they knew where they live, what they produced, which properties they had or not and the real economic necessity that they had; and beyond that, they wanted to help, knowing perfectly that this “support dynamic” could fail if they gave bad loans to others or to irresponsible individuals.

    I think that the current large financial crisis should learn from this masters of the bank services; this understanding could help to think about a new financial reform, where the opportunities and challenges of globalization require to be anchored a compromise with the development of a local community and not mainly with the financial targets of shareholders.

    2. Could we believe that a solution only depends on the government intervention calling for a new Keynesianism? Where is the role of responsibility and commitment of the families and individuals affected? It was only the fault of financial institutions?

    Regarding the second question, we know that governments cannot resolve all the problems, especially when the source of the problem is not mainly political.

    We should realize that, it is more difficult to resolve a crisis generated on the “demand side” that on the “supply side. It is not only the inflation concern when governments pump the demand side (were the macroeconomic calculation is very difficult to assess which is the real amount of government intervention required).

    There is another simple matter of fact, it is the allocation of the government resources. How to distribute money directly to people? Who really require? To whom is fair and to whom is unfair the government assistance?

    Definitely the role of the local government and local association are crucial to allow a coherent and efficient distribution of the “recovery funds”. With weak local government and not well organize local communities it will be very difficult to achieve the proper persons in the proper time.

    To resolve this crisis it is necessary to asses the role of local communities. In this sense it is very interesting the recent comments that Hazel Blears, Secretary of State for Communities and Local Government from U.K. have posted on his blog, see “Life After Debt”:

    http://haveyoursay.communities.gov.uk/blogs/hazelblears-empowerment/default.aspx

    This crises has faces several problems; but which is important to remark is that an economic system cannot be erected under an individualistic approach, it must take under serious consideration a real commitment with the development of people, families and communities, only in that sense the economic system can be heal.

  7. (384.) Due to the global crisis firms are facing problems in accessing to credit, credit crunch limits investments and thus economic recovery.

    In my opinion local banks together with other local financial institutions can play an important and positive role in the current crisis. They can exploit, due to the fact that they are “close” to economic contexts, more information of borrowers; this can permit a better measurement of risk, not based only on the analysis of firms’ budgets, but also on the direct knowledge of entrepreneurs’ abilities and of local productive systems. Such a broader risk estimation of lending could actually lead to a decrease of the price (the spread) of loans, this can ease the access of firms to credit, and thus an increase (or a non-decrease) of investments. Furthermore local banks, through their “informative advantage”, can have a positive impact on the possibility of SMEs, generally less able in accessing credit market, to obtain loans.

    Besides banks other local financial institutions can support credit access for firms, SMEs in particular. In Italy in example, Confidi, which are firms consortia that provide members with credit guarantees can become, in this very particular global economic crisis, an important instrument both for banks and for firms themselves. First, Confidi are able to “select” best firms, thus assuring banks on the quality of borrowers. Second, due to the provided guarantees, Confidi can lower risk of lending. These type of consortia can reduce the price of the loans, mitigate the credit crunch, and then increase the possibility for further investments.

    However some critical factors can lower the positive role of local financial institutions.
    First emerging national and international regulatory frameworks for finance and banking (e.g. Basel II), aiming to raise the stability of credit markets, could limit the possibility of local financial institutions for fully exploiting their “informative advantage”. Banks will have to base risk estimations on more objective evaluations, and other financial institutions will have to fulfil strict and costly rules, both financially and operationally, that can limit their actions.
    Second, positive effect of local financial institutions can vanish if one consider the fact that access to credit for firms is limited not only because of banks’ liquidity constraints, but also because the probability of firms’ default is increasing due to the crisis. It is crucial to consider how much local systems of production, local banks operate in and know very well, are very interconnected. Quite often firms are suppliers and/or customers of other local firms. Insolvency of customer firms can affect the probability of default of suppliers. Thanks to their “informative advantage” local banks know very well how linkages between firms work. Since a bank knows that a given firm is a supplier of an insolvent firm, credit access for the former can be limited. In such a situation a local bank, due to its “informative advantage”, can better perceive the risk and limit more access to credit.

  8. (383.) Serdeczne gratulacje Panie Profesorze za wspanialą książkę, napisaną w sposób jasny i przystępny o trydnych sprawach. Chiciaż jestem z wykształcenia prawnikiem to całkiem sporo z tej, jakże wspaniałej, lektury zrozumiałem. Jestem zwolennikiem Pana punktu widzenia na ekonomię od kiedy Pan się pojawił w życiu publicznym w naszym kraju. Życzę powodzenia i kontynuacji niczym nieskrępowanej, a co za tym idzie rzetelnej pracy intelektualnej.
    Książka jest po prostu zachwycająca. Mam nadzieję, że wreszcie rozpocznie się rzetelna dyskusja na temat poruszanych w niej zagadnień.

  9. (382.) Ewa (wpis 380), jakby rozżalona, słusznie domniemywa, że ja znowu w podróżach. Ale jeszcze kilka tylko dni i będę z powrotem. A co do komentarzy na temat bieżącej sytuacji kraju, to wypowiedziałem się jednoznacznie. I, co najważniejsze, konkretnie i programowo. Także na naszym blogu (wpis 366) jest zamieszczony “List otwarty do Premiera RP”, który zawiera ocenę sytuacji, odnosi się do źródeł kryzysu i proponuje pakiet działań antykryzysowych. Niestety, rząd nie potrafi – a po części po prostu nie chce – z tych wskazówek skorzystać… Ciekaw jestem, czy Ewa wie, dlaczego?

  10. (381.) Szanowny Panie Profesorze,
    Moim zdaniem „Wędrujący Świat” powinien być jak najszybciej wydany w tzw. krajach bogatego Zachodu i jeśli tylko nie zostanie tam złośliwie przemilczany jako twór pochodzący z części świata, w której nie ma prawa urodzić się nic godnego uwagi – zdaniem wszechwładnych i wszechmądrych Angloamerykanów – to ma wszelkie podstawy by stać się (moim skromnym zdaniem) „kamieniem milowym” w rozwoju światowych nauk społecznych. A o uznanie na Zachodzie wciąż warto zabiegać, mimo wszystko, gdyż to w jego bogatych i silnych dłoniach, w zasadniczym stopniu (ostatnio coraz mniejszym, ale jednak) kształtują się losy Świata.
    W związku z mym zainteresowaniem problematyką społeczną, chciałbym zadać Panu Profesorowi pytanie, z poziomu nieco „wyższych diapazonów” niż to się na ogół przyjmuje w naukach ekonomicznych, lecz bardziej uzasadnionego w sytuacji gdy pragnie się objąć możliwie najszerszy obszar, ujrzeć kontekst, zrozumieć mechanizm.
    Śmiem z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, iż zetknął się Pan w toku intensywnej działalności badawczej (przyznaję, że nie czytałem wszystkich Pana prac) z pracami rozwijającymi koncepcję(nieco historycystyczną) tzw. „gospodarki-świata” lub „systemu-świata”, lewicowych (co tu ukrywać) naukowców (Wallerstein I, Arrighi G, Samin A. i in.), stanowiącymi syntezę dorobku różnych nauk społecznych (ekonomii, socjologii, historii gospodarczej, filozofii).
    Czy można ewentualnie liczyć na jakiś komentarz Pana Profesora co do tez i prognoz (wartości, ew. ich sprawdzalności) zawartych w tych opracowaniach. Chodzi o najważniejszą implikację wynikającą z analizowanych tam zjawisk (osiowy podział pracy , zniszczenie środowiska naturalnego, malejąca zdolność kapitalizmu do generowania zysków – wzrost kosztów wytwarzania , wyhamowanie innowacyjności, deruralizacja i inne) tzn. mówiącą o „uwiądzie starczym” światowego kapitalizmu, o coraz częstszych i głębszych odchyleniach od stanu WZGLĘDNEJ równowagi (trendy sekularne) prowadzących w sposób nieunikniony do całkowitego załamania się systemu w dającym się określić przedziale czasowym.

  11. (380.) Witam,
    oczekiwałam na Pana blogu komentarzy do bieżącej sytuacji kraju, bieżących działań rządu. Gdzieś Pan znowu zniknął, czyżby kolejna podróż, książka o teorii ??? Czy nie cenniejsze by były komentarze, wskazówki na dziś ? Szkoda Pana wiedzy tylko na teoretyzowanie,
    pozdrawiam, Ewa.

  12. (379.) Witam Pana Panie Profesorze.
    Witam wszystkich czytelników, przyjaciół i sympatyków Blogu „Wędrujący Świat”.
    Dziś poruszam pewne mam nadzieję ważne dla wielu tematy, tezy.

    Dobre pomysły na ożywienie gospodarcze w Unii E. (i nie tylko tu)?
    Cele – aby żyło się ludziom lepiej w Unii Europejskiej, szybki rozwój i poprawa konkurencyjności produktów unijnych na świecie! Gospodarka UE zyska poprzez te wszystkie wymienione poniżej działaniach bardzo dużo.
    Wymagane jest tylko znalezienie odpowiedniej ilości środków i zabezpieczenie na sfinansowanie ich (np. z emisji obligacji długoterminowych; z funduszów unijnych lub innych źródeł).
    I. Przemysł. Unijne lub rządowe (w kraju) zamówienia w całej UE (oraz Polsce) w stoczniach (Polska np. w polskich działających w postaci spółek z udziałem Skarbu Państwa) na budowę kilku, kilkudziesięciu nowych nowoczesnych statków wodnych głównie transportowych oraz kilku pasażerskich [promy (rzeczne i morskie), statki dla żeglugi śródlądowej (na kanały, rzeki, jeziora), statki turystyczne].
    Wymienione nowoczesne statki mają zastąpić stare już wyeksploatowane, awaryjne jednostki, ułatwić usprawnić transport (towarów, ludzi i ich pojazdów), usprawnić handel w UE i turystykę.
    Statki te i tak trzeba by było kupić, wybudować w UE (a wskazana jest ich produkcja na terytorium UE) lub poza jej granicami (np. Korea Południowa).
    Jakiego typu statki transportowe są lub będą niedługo koniecznie potrzebne?:
    – statki do transportu skroplonego gazu (do obsługi gazoportów);
    – statki do transportu ropy naftowej;
    – statki do transportu kontenerów, TIR-ów, materiałów sypkich (np. zboża), nowych samochodów.
    Stocznie składają zamówienia w zakładach mechanicznych (te w hutach), stocznie potrzebują z hut stali okrętowej (spawalnej, uspokojonej) o podwyższonej odporności (do produkcji kadłubów statków – podwójnych), spalinowej siłowni okrętowej głównej i pomocniczej itd. Z kolei huty potrzebują m.in.: węgla z kopalń, rud żelaza z kopalń i złomu z skupów złomu do produkcji stali. Stocznie poza tym m.in. potrzebują: elektroniki do statków, sprzętu AGD dla załogi, wyposażenia sanitariatu i „sypialni” dla załogi (w przypadku statków pasażerskich także dla gości, turystów).
    Statki o napędzie mechanicznym: łopatkowym, śrubowym lub strumieniowym.
    Wszystkie wymienione tu instytucje potrzebują pracowników (tj. zatrudnienie na poziomie ok. 2-4 mln ludzi w jednym kraju), którzy otrzymują za swoją pracę wypłatę.
    W wyniku tych działań wzrasta konsumpcja (supermarkety, salony samochodowe, hurtownie, sklepy), wzrastają wpływy z tytułu podatków, opłat, składek (ZUS) itd. Stopniowo tworzone są kolejne nowe miejsca pracy w różnych sektorach gospodarki, spada bezrobocie i koszty ogólnospołeczne powstałe w wyniku bezrobocia. Następuje ożywienie gospodarcze w UE.
    II. Budowa na terenie UE gazoportów i nowych linii przesyłowych w celu dywersyfikacji dostaw gazu dla całej gospodarki Unii E.
    III. Budowa wielu elektrowni wiatrowych i wodnych (m.in. nad Bałtykiem; bezpiecznych) na terytorium Unii E. tańszy prąd dla mieszkańców UE (niższe rachunki za prąd i koszty życia), tańszy prąd dla przedsiębiorstw a więc tańsza produkcja. Tańsza energia na inwestycje, dla przemysłu, dla przedsiębiorstw. Efekt poprawa konkurencyjności produktów pochodzących z UE; wyższa sprzedaż na świecie.
    zwiększona wydatki strukturalne + fundusze z Unii E. = ożywienie gospodarcze
    IV. Przemysł samochodowy. Unijne zamówienia na nowe samochody w zakładach. Nowe samochody produkowane przez unijnych pracowników, w unijnych zakładach na unijny rynek z dopłatą (dotacją) z środków UE dla nabywców, klientów (np. 1/3 wartości nowego samochodu), warunek to – ze złomowanie posiadanego starego samochodu. Korzyści: wzrost popytu, produkcji, zatrudnienia, poprawa ekologii pojazdów (wycieki oleju, paliwa itp.), podatki oraz istotna poprawa bezpieczeństwa na drogach UE (mniej wypadków śmiertelnych). Ożywienie gospodarcze w tym sektorze i poprawa konkurencyjności.
    Produkcja meblarska. Unijne zamówienia na produkcję nowych mebli szkolnych dla szkół w UE, które zastąpią stare zużyte i już zniszczone. Korzyści: lepsze warunki nauki dla dzieci i młodzieży; wzrost popytu, produkcji, zatrudnienia, wpływów z tytułu podatków pośrednich i bezpośrednich (środki na nowe inwestycje), ożywienie gospodarcze w tym sektorze gospodarki UE.

    V. Przemysł maszynowy UE. Wsparcie przemysłu poprzez zamówienia unijne dla rolnictwa UE (tak samo jak to od wielu, wielu lat czyni USA i chyba nadal czynią), na nowe nowoczesne maszyny (np. ciągniki, kombajny i urządzenia produkowane w Unii E., przez pracowników z UE, na potrzeby rolników UE. Dofinansowanie zakupu unijnej maszyny lub urządzenia dla rolnika z środków UE. Tak sobie myślę, że już chyba najwyższy czas zastąpić stare zużyte ponad 30 letnie maszyny rolnicze i urządzenia na nowe nowoczesne sprawne, bezpieczne, wygodne produkowane w UE. Efekty produkcja; zatrudnienie w przemyśle; poprawa produktywności rolnictwa UE; podatki i opłaty; ożywienie gospodarcze w tych dwóch sektorach gospodarki UE.

    VI. Oznakowanie produktów unijnych. Wskazane jest wprowadzenie czytelnego oznaczenia (symbol) produktów wyprodukowanych na terytorium Unii E., aby unijni klienci wiedzieli skąd pochodzi produkt gdzie go wyprodukowano (Unia, kraj unii, region, producent, skład produktu (czy zawiera GMO; dużą ilość konserwantów i innej chemii szkodliwej dla konsumenta; data przydatności do spożycia i produkcji).
    Ważne też jest informowanie konsumentów UE w prasie o dopuszczalnych stężeniach konserwantów i innych środków chemicznych w żywności, o reakcjach chemicznych w wypadku spożycia żywności z różnymi konserwantami zachodzących w organizmie konsumenta – czy człowiek po pewnym czasie konsumpcji tego czy innego produktu (w wyniku kumulacji chemii; pewnych reakcji chemicznych w organizmie) nie zachoruje np. na złośliwego raka; nie utyje (np. jak twierdzą niektórzy ekolodzy „w wyniku spożywania żywności z GMO”) i umrze na zawał serca itd.

    VI. Koszty. Wskazane jest zmniejszenie kosztów administracji na terenie całej Unii E. oraz uproszczenie wielu procedur, można też złagodzić niektóre restrykcje i sankcje względem unijnych producentów produkujących na terytorium UE.

    VII. Poprawa bezpieczeństwa na drogach Unii E.
    Poprawę bezpieczeństwa na drogach UE można osiągnąć m.in. poprzez zastąpienie w niektórych miejscach sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniach, która tworzy wielkie „korki drogowe” wprowadzając w takie miejsca bezkolizyjne ronda skrzyżowania o ruchu okrężnym. Warunki, jakie muszą one spełniać: muszą być one na tyle szerokie i duże, aby kierujący TIR-em z załadowaną naczepą, przyczepami lub pojazdem z ładunkiem wielkogabarytowym miał dużo miejsca na rondach do manewrowania i wymijania innych pojazdów; bo dziś buduje się „wąskie małe pipidówki” . Działania takie zaoszczędzą kierowcom dużo nerwów np. „ co za sk#####yn to g…. to tu postawił gdybym go dorwał to bym ….”. Ponadto usprawnią ruch drogowy, pozwolą zaoszczędzić sporo prądu i nie ma problemów związanych np. z awariami sygnalizacji świetlnej.
    Budowa nowoczesnej infrastruktury drogowej (drogi ekspresowe i autostrady) i kolejowej (szybka kolej) łączącej wszystkie stolice krajów należących do Unii E. ze środków unijnych.
    Usprawni to handel wewnątrz Unii E., transport, poprawi mobilność mieszkańców UE i ich bezpieczeństwo oraz usprawni turystykę (np. możliwość objechania terytorium Unii w bardzo dobrych, komfortowych warunkach za niewielkie pieniądze dla mieszkańców UE; wycieczki, turnusy turystyczne itd.).
    Dodatkowy specjalny pas drogowy dla osób poruszających się skuterkami, motorowerami i motorami na terytorium Unii E. Dlaczego? Działanie takie ograniczy lub całkowicie wyeliminuje ciężkie wypadki drogowe z udziałem osób poruszających się wyżej wymienionymi pojazdami po drogach UE np. do pracy (motorower to najtańszy środek lokomocji po rowerze), do szkoły, na zakupy itp. należy pamiętać, że dziś w zderzeniu z TIR-em, autobusem czy samochodem osobowym mają one bardzo niewielkie szanse. Wyeliminuje się w ten sposób większość kosztownych operacji, rehabilitacji, złamań i urazów, uszkodzeń ciała mających wpływ na dalsze życie człowieka uczestnika wypadku. Efekty: zmniejszy się wielkość wypadków drogowych zwłaszcza śmiertelnych na drogach Unii E.; poprawi się bezpieczeństwo; poprawa nawierzchni dróg UE.

    Pozdrawiam Piotr

  13. (378.) Panie Profesorze
    Ja dla odmiany w kryzysie upatruję wielką szansę dla dalszego rozwoju ludzkości. Dziki globalizm w sensie struktur i procesów gospodarczych był dotąd realizowany w ramach międzynarodowych struktur instytucjonalnych nieodpowiadających aktualnym realiom. Obecne potęgi azjatyckie (nie tylko w sensie potencjału gospodarczego ale również i militarnego) oraz kraje nierozwinięte były traktowane przez kraje rozwinięte jak dawne kolonie z punktu widzenia podziału pracy i udziału globalnym dochodzie. W ramach polityki ekologicznej i obniżki kosztów wytwarzania kraje rozwinięte wyeksportowały poza swoje granice obciążające środowisko procesy produkcyjne importując w zamian towary wytworzone przy głodowych płacach w warunkach sprzecznych z głoszonymi hasłami wolności i godności człowieka.
    Ten istniejący globalny podział pracy natrafiał jedynie na werbalny sprzeciw organizacji międzynarodowych które praktyczną działalnością lub jej brakiem (jak np ONZ)udzielały mu wsparcia. Dlatego sądzę, że jeżeli istniejący kryzys doprowadzi do bardziej sprawiedliwego globalnego podziału dóbr podstawowych: czystej wody, powietrza, energii , itd. oraz wymusi nowy instytucjonalny ład międzynarodowy odpowiadający istniejącym realiom to może nas – (UE USA i pozostałe bogate kraje) uchronić od globalnych krwawych konfliktów z potęgami azjatyckimi i krajami biednymi w niedalekiej przyszłości na tle podziału i dostępu do ograniczonych dóbr podstawowych.

  14. (377.) Panie Profesorze! 18 listopada ubiegłego roku (wpis nr 142) obszernie opisuje Pan korzyści ze słabego kursu złotego. Dzisiaj złoty bije kolejne rekordy niskiego kursu. Trudno dostrzec w tych warunkach korzyści dla gospodarki, zakłady – też eksportujące upadają, przedsiębiorcy, którzy mogliby skorzystać na niskim kursie uwikłali się w niekorzystne w tej chwili dla nich opcje walutowe. Prognozy wzrostu gospodarczego są coraz niższe (niektóre mówią o prawdopodobnym ujemnym wzroście). Słaby kurs, który powinien “dać kopa” gospodarce jest czynnikiem na tyle słabym, że w warunkach polskiej gospodarki nie spełnia swoich funkcji. Wnioski mogą być różne, ale ten, który nasuwa się pierwszy to taki, że struktura polskiej gospodarki nie pozwala na osiągnięcie nadzwyczajnych korzyści z tytułu wahań kursu waluty.

  15. (376.) Professor Kolodko’s “World on the Move”

    “World on the move” has been referred to an interdisciplinary tour de force because of its ability to transcend the confines of a single discipline and paradigm while addressing economic development. Kolodko is able to maintain this unique approach towards economic development as a result of his wide travels around the globe even in the most remotest corners of the universe.

    The book explores the economic history of the world in the begining. China’s past and present positions are studied. This chapter looks at the giant leap backwards of China for a long time followed by a great acceleration. Will China become the economic super power? May be the book addresses this question.

    The treatment of globalization is quite interesting. What comes out clear is that America’s planetary leadership is a thing of the past.This is compared with other global leaders such as Spain and UK in the past. The role of the Dollar is also explored. Accordingly, American leadership has left the world with no planetary institutional order and in a considerable state of chaos. The chapter also addresses the interdependence of the global system and the ripple effects experienced in another corner of the world as a result of an event in another part of the world.

    Lastly it gives insights into the future. Accordingly the first world will be an aging world. While populations will reduce in other parts of the planet, others will have increased populations. There will be attitude change on many issues such as the environment. Air transportation will be faster. Robotics technology will be better, communication will be effortless and bio matrix controls will be in use at borders of entry instead of passport controls.

    The book however ends with a caution that while others will have better lives others will plunge into poverty.

    Certainly, I await for the book after passing through some of the content which were quite insightful. This a certainly a very rich book.

  16. (375.) Jeszcze pół roku temu wydawało się, że Polsce uda się przejść przez czasy kryzysowe obronną ręką. Teraz widać jak płonnymi okazały się te oczekiwania. Podstawowym zagadnieniem, jakie w chwili obecnej powinno być przedmiotem rozważań to jak uchronić Polskę przed nadmiernym spowolnieniem (bo o recesji mówić nie można). Polityka budżetowa może się okazać kluczowym elementem walki o wzrost gospodarczy. O to czy należy powiększać deficyt można się spierać- choć wszystko wskazuje na to, że samymi cięciami nie da się stymulować gospodarki. Tym niemniej, najważniejszą cechą każdej polityki gospodarczej powinna być konsekwencja w jej prowadzeniu- jeżeli widać było pod koniec zeszłego roku, że założenia budżetowe nie są realistyczne należało je skorygować jeszcze wtedy, a nie dopiero miesiąc po rozpoczęciu roku budżetowego. W tym przypadku wysyła się sygnał potencjalnym nabywcom naszych obligacji, że tak naprawdę sytuacja zaczyna się wymykać naszej kontroli, a to zmusza do podwyższania oprocentowania naszych papierów dłużnych, zwłaszcza w obliczu zwiększonej ich emisji przez państwa postrzegane przez inwestorów za dużo bezpieczniejsze (np. USA, Europa Zachodnia). To zaś zwiększa koszty obsługi naszego zadłużenia i zaiste jest najmniej pożądane z punktu widzenia samej polityki gospodarczej, zwłaszcza w okresie globalnego kryzysu.

    Postulat prof. Kołodko by to inwestycje były kluczowym elementem walki z kryzysem jest rozsądny, tym bardziej, że mamy szansę (a nawet powinność) korzystania z przyznanych nam środków z funduszy UE, które są elementem neutralnym względem deficytu budżetowego, a mogą efektywnie pobudzać gospodarkę

    Utrzymanie przyzwoitego wzrostu gospodarczego ma również istotne znaczenie jeżeli chodzi o rynek pracy- rosnące bezrobocie będzie drenowało i tak napięty budżet- nie tylko poprzez zasiłki, ale również zwiększone dopłaty z państwowej kasy do FUS-u, jako że spadnie wielkość wpłacanych składek. A jak wskazują badania- by wzrost gospodarczy mógł efektywnie oddziaływać na spadek bezrobocia musi osiągnąć wartość min. 4,5%. To zaś jest niemożliwym w tym roku i niezwykle mało prawdopodobnym w roku przyszłym.

  17. (374.) Dzisiaj w prasie taka notka:”Profesor Leszek Balcerowicz jest przekonany, że kłopoty na rynkach finansowych nie są kryzysem kapitalizmu. Zdaniem byłego wicepremiera “.

    Hmm , a Profesor Kołodko twierdzi inaczej…

    Lecz dalej czytamy:”Profesor Balcerowicz przestrzegał poza tym, że nie wszystkie działania podejmowane dla poprawienia sytuacji gospodarek bogatych krajów są dla nich korzystne. Podkreślił, że nie można ulegać powszechnemu schematowi, bo nie zawsze to co sprawdza się w jednym kraju będzie miało pozytywne skutki w drugim. ”

    O, czyżby czytał “Wędrujacy Świat”?:-)

    Cały artykuł na:http://biznes.onet.pl/0,1915551,wiadomosci.html

  18. (373.) Zgodnie z sugestią Grześka – wpis 365 – zastanowiłem się. Dziś o tezie IV “Banki”.

    Czy dla całego społeczeństwa byłoby lepiej, gdyby banki były państwowe? Teoretyczne uzasadnienie nacjonalizacji banków po rewolucji październikowej w Rosji i po roku 1945 w Europie Środkowej uzupełniam o następujące spostrzeżenia:
    – ogólnospołeczny koszt funkcjonowania systemu bankowego w demoludach (odsetek zatrudnionych, proporcja pomiędzy kosztem systemu a dochodem narodowym) był wielokrotnie niższy,
    – system oparty na bankach państwowych był elastyczniejszy i bardziej innowacyjny.
    Eurodolary jako pierwszy na świecie wprowadził Moscow Narodny Bank z Singapuru. NBP i inne PRL-owskie banki prowadziły rachunki PRL-owskim podmiotom i konta “A” obywatelom w różnych walutach. W owym czasie Anglikom czy Francuzom nie starczyłoby na to wyobraźni. Zamiana we Francji peset na franki wiązała się z monstrualnymi kosztami. Nawet teraz w Polsce spready (różnice między kursem kupna a sprzedaży waluty) są wielokrotnie wyższe, niż w PRL. Czyli teraz banki funkcjonują – z punktu widzenia klientów – wielokrotnie mniej efektywnie.

    Dobrze życzę wszystkim i dlatego mam nadzieję, że znaczenie banków prywatnych na Zachodzie zmniejszy się. Oczywiście może być inaczej. Może być tak, że publiczna pomoc dla banków prywatnych zostanie zwrócona dolarami, euro czy funtami o 10-krotnie lub 100-krotnie niższej sile nabywczej niż ta z czasu, gdy pomoc publiczna została udzielona. Ten sposób przemieszczania publicznych środków do prywatnych kieszeni przećwiczono w Polsce około roku 1991 (vide odnośnik).
    W Polsce na razie nie ma warunków do częściowej renacjonalizacji banków, bo nadzór bankowy funkcjonował lepiej, niż na Zachodzie (a co by było, gdyby nawet OFE pozwolono inwestować w instrumenty pochodne – druga Islandia?)

    Po co komu tajemnica bankowa? Ja osobiście nie mam nic przeciwko temu, żeby każdy zainteresowany mógł poznać pełną historię wszystkich rachunków bankowych, jakie kiedykolwiek w życiu posiadałem.
    Nikogo nie uważam za wroga. Jeżeli czyjeś cele są raczej zbieżne z moimi- wtedy i dla mnie i dla niego lepiej, żeby wiedział o mnie jak najwięcej.
    Gospodarka to raczej współpraca pomiędzy niezależnymi podmiotami, niż wrogość. Dlatego zasadą powinna być jawność informacji, a wyjątki od jawności powinny być uzasadnione (na przykład wyraźnym i obciążonym konsekwencjami życzeniem podmiotu, którego informacja dotyczy). Tymczasem prawo narzuca tajemnice także tym podmiotom, które tajemnic nie potrzebują i nie chcą.

    x/ Za komuny spółdzielcze budownictwo mieszkaniowe było finansowane przez otrzymującego przydział mieszkania lokatorskiego w 10%, a przez otrzymującego przydział mieszkania własnościowego w 20%. Resztę pokrywał kredyt PKO BP na 50 lat i 1% rocznie. Według jakich kryteriów wybierano oczekujących członków spółdzielni, którym przyznawano mieszkania w nowo wybudowanych blokach? Raczej nie decydował o tym prezes spółdzielni (ilustruje to serial “Alternatywy 4”). Ale niewątpliwie mieszkania szczęśliwców finansował w głównej mierze cały naród.
    Po czerwcu 1989 powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego. Witold Trzeciakowski, i nie tylko on, nie chciał zostać w tym rządzie wicepremierem gospodarczym. (50 lat wcześniej Wincenty Witos, i nie tylko on, nie chciał wejść w skład rządu Generalnej Guberni).
    Wicepremierem gospodarczym został Leszek Balcerowicz, a od lipca 1989 wybuchła hiperinflacja. Do końca roku 1989 obowiązywała zasada nominalizmu. Słynny PPWW (podatek od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń zwany popiwkiem) nie pozostawił szans przedsiębiorstwom państwowym i stworzył pole dla prywatyzacji, wtedy głównie tajniacko-nomenklaturowej.
    Od roku 1990 zasada nominalizmu przestała obowiązywać, ale wprowadzono bandyckie odsetki (40% miesięcznie za styczeń 1990, 24% miesięcznie za luty 1990). Dla porządku przypominam, że wtedy nie było jeszcze odsetek od odsetek (wprowadził je dopiero GWK, co do dziś pamięta mu ER).
    Kredytów mieszkaniowych – zobowiązań spółdzielców wobec PKO BP, czyli całego narodu, pomimo hiperinflacji nigdy nie zrewaloryzowano. Powiększono je tylko o bandyckie odsetki Balcerowicza. I tak naród stracił do 80% wartości mieszkań spółdzielczych na rzecz tych, którzy za komuny otrzymali przydziały.

  19. (372.) Podobnie jak moi przedmówcy głosowałem na PO i również jestem zawiedziony działaniami tej partii w odniesieniu do kryzysu. Chciałbym jednak również zwrócic uwagę no to, że dużo winy ponosi poprzedni rząd. Uważam, że tak jak w obecnym momencie zwiększanie deficytu i wydatków jest wysoce potrzebne tak w latach 2005-2007 należało działac dokładnie odwrotnie. Skandalem było 30 mld deficytu (a w rzeczywistości więcej bo dużo wyrzucono poza budżet) i zwiększanie wydatków o 12% rocznie w szczycie koniuktury. Gdyby wtedy nie prowadzono tak nierozsądnej polityki budżetowej, dziś łatwiej byłoby finansowac jakże konieczne zwiększenie popytu.

  20. (371.) Bardzo bym chciała by list Pana Profesora wywołał w końcu merytoryczną dyskusję o problemach gospodarczych naszego kraju, ale o tym chyba możemy tylko pomarzyć. W każdym razie ja cudów się nie spodziewam… No cóż – obserwując przez ostatnie kilka lat działania polityków trudno nie stać się pesymistą…

  21. (370.) Może człowieka ogarnąć frustracja, gdy z jednej strony List… zawierający usystematyzowane i diametralnie odmienne spojrzenie na politykę makroekonomiczna niż prowadzona przez obecny rząd, a z drugiej Premier spotyka się z dziesięcioma „ekonomistami”, rzekomo prezentującymi różne szkoły myślenia. W zasadzie ta „10” plus Premier idealnie odpowiada podwórkowej drużynie piłkarskiej, w czym szef naszego rządu się lubuje. Za wyjątkiem J. Hausnera, pozostali sposobem i poziomem gry tworzą zgrany zespół.
    Podobnie jak B z wpisu 369 głosowałem na PO, mało tego – w lokalu wyborczym czekałem dwie godziny na karty do głosowania. Nie mogę więc bez irytacji patrzeć na politykę gospodarczą rządu. To chyba nawet nie wyczerpuje znamion pojęcia „polityka”, jeśli za cel przyjmuje się poziom deficytu, którego broni się jak niepodległości. Jest to połączenie ignorancji z arogancją. Przypomina się wypowiedź T. Syryjczyka – ministra przemysłu (było takie) z początku lat 90 – tych, który na pytanie o politykę przemysłową swojego resortu odparł, „że najlepszą polityką jest brak polityki”. Znowu nasi sternicy gospodarką wrócili na stare i znane, z góry upatrzone pozycje…

  22. (369.) Witam Pana Profesora!

    Ten list otwarty to ciekawy pomysł i dobra forma zaprezentowania własnych poglądów. Zaadresowany do najwazniejszej osoby w państwie , list mówi wprost, bardzo konkretnie, bez politycznych podtekstów, bez złosliwosci, o tym , co mozna zrobić tu- w naszym kraju, teraz- w tym własnie momencie i w tych okolicznosciach , aby tak skutecznie, jak to mozliwe, zniwelowac skutki KRYZYSU.
    Jednym słowem – pragmatyzm, a własciwie NOWY PRAGMATYZM!
    A, swoją drogą, ciekawa jestem, które z gazet, wydrukują w najbliższych dniach ten list?
    Niezależnie od tego, zawsze mozna go rozprowadzić w internecie….

    Myślę, Panie Profesorze,że odpowiedzi od Premiera, to chyba się Pan nie spodziewa? :-)
    No cóż, nie bedę ukrywać, iż ja jestem mocno rozczarowana działaniami tego rządu, który de facto wywodzi się z opcji politycznej, na którą w ostatnich wyborach oddałam swój głos.Kiedy jesienią zza oceanu zaczęły do nas docierać niepokojace wiesci o amerykańskim kryzysie – rząd uspokajał. Ok, spokój był potrzebny, ale juz wtedy nalezało mysleć o tym , co dalej, a przede wszystkim działać. Teraz okazuje się ( i nie tylko Profesor o tym mówi), że rzad nie zareagował odpowiednio wczesnie na informacje o spowolnieniu gospodarki.Efekty juz widać- produkcja spada, bezrobocie rośnie, a recesja tuż tuż.
    Minister finansów jest w mediach nieobecny ( myslę, ze połowa Polaków nawet nie wie, jak się nazywa), a to on powinien być na pierwszej lini ognia, bo przecież Minister finansów w czasie kryzysu to jak generał na wojnie,który powinien dowodzic swoją armią i wygrywać kolejne bitwy ! Ale do tego potrzebny jest skuteczny plan ( zeby nie powiedzieć strategia), a takze szybkośc i determinacja w działaniu .
    Nie ukrywam, ze trochę mam dosyć tych grzecznych , lecz mało skutecznych facetów w garniturkach…..

  23. (368.) Natychmiast odpowiadam Rafałowi (wpis 367), z którym zasadniczo się zgadzam. Oczywiście, że obawiam się o możliwości płynnego plasowania polskiego długu na rynku. Rzecz bowiem nie tylko w ewentualnym przyroście deficytu, ale w znalezieniu nabywców – w kraju i za granicą – na polskie papiery dłużone. Są to już, zważywszy na rolowanie długu publicznego, znaczące kwoty. Jednakże ogólny stan zadłużenia polskiej gospodarki jest zupełnie znośny – około 45 proc. PKB, licząc według ESA-95, a więc metodą stosowaną w przypadku kryterium z Maastricht. Na tym też tle wiarygodność kredytowa Polski jest względnie wysoka. A to, że trzeba będzie przy emisji dodatkowego długu w związku ze zwiększeniem deficytu w obecnej, kryzysowej sytuacji płacić nieco wyższe odsetki? Cóż, to jest koszt dostosowania, ale z pewnością mniejszy, niż byłyby (będą?) koszty zaniechania tego typu posunięcia interwencjonistycznego.

    Podzielam też troskę co do niepewności strony dochodowej budżetu 2009. Ale znowu – niepodjęcie proponowanych przeze mnie w pakiecie antykryzysowym działań obszar tej niepewności jeszcze bardziej zwiększy. Uważam, że najlepszą metodą w tym wypadku jest pragmatyczna “ucieczka do przodu”, poprzez dochodotwórcze zwiększenie wydatków publicznych. W sumie – zwłaszcza jeśli wydłużymy horyzont analizy poza rok 2009, na rok 2010 i lata następne – pozycja budżetu będzie lepsza, niż w sytuacji zaniechania takich działań czy też skupienia się na samych tylko na cięciach wydatków, często pozornych i antyefektywnościowych.

  24. (367.) Szanowny Panie Profesorze!

    Bardzo dziękuję za głos wielkiego rozsądku. Zgadzając się zdecydowanie co do diagnozy i propozycji ratowania polskiej gospodarki,przedsiębiorców i społeczeństwa, chciałem poruszyć jedną kwestię, co do której opinia Pana Profesora byłaby niezwykle cenna. Chodzi mianowicie o problem związany ze źródłem finansowania zwiększonego deficytu. Czy nie obawia się Pan Profesor, że polski dług w sytuacji kryzysowej będzie bardzo niechętnie kupowany ( dużo mniej niż w odniesieniu do krajów lepiej od nas rozwiniętych) i w konsekwencji zajdzie potrzeba zaoferowania bardzo wysokiej stopy %? A nawet jeśli taka stopa zostanie zaoferowana, to czy znajdą się chętni do kupna odpowiedniej ilości papierów dłużnych?

    Czy nie obawia się Pan Profesor, że wszelkie szacunki, dotyczącego tego o ile należałoby zwiększyc deficyt w stosunku do budżetowych założeń, mogą byc o tyle nietrafne, że bardzo ciężko jest przewidziec jak będą kształtowały się dochody budżetowe w bieżącym roku i o ile tak naprawdę będą mniejsze niż obecne założenia budżetowe to przewidują.

    Pozdrawiam i proszę o jak najczęstsze udzielanie się w debacie publicznej – w obecnych czasach głos pragmatyczny a nie ideologiczny jest bardzo bardzo potrzebny

  25. (366.) Witam!
    Media publikują “List otwarty do Premiera Rzeczypospolitej”. Poniżej jego treść w całości:

    Warszawa, 6 lutego 2009 r.

    Prezes Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej
    Pan Donald Tusk

    Szanowny Panie Premierze,

    Piszę do Pana, bo mi żal. Żal niewytworzonego dochodu, co pozbawia polskie rodziny szansy na osiągnięcie relatywnie wyższego poziomu życia i ogranicza naszym przedsiębiorcom możliwości dalej idącej ekspansji. Żal topniejącego wsparcia dla wielkiego wysiłku transformacyjnego, który mógł – i nadal może – przynieść istotnie większe efekty. Żal, że wciąż znaczna część społeczeństwa znajduje się w obszarze wykluczenia społecznego, a niektórzy postanowili opuścić Ojczyznę, w tym wielu na zawsze.

    Dokładnie dwadzieścia lat temu – 6 lutego 1989 roku – zasiedliśmy do Okrągłego Stołu, wydarzenia, które okazało się historyczne na skalę światową. Wówczas założenie, że w nowych warunkach politycznych i systemowych średnie tempo wzrostu przez następne pokolenie wynosić będzie zaledwie 3 proc., było nie do zaakceptowania, bo przecież nawet w przeszłości produkcja rosła dużo szybciej. Oczekiwano więcej. I słusznie, bo mogło to być nawet 5 proc. średniorocznie.

    Podczas gdy latach rządów zdominowanych przez nurt neoliberalny – w trakcie dziesięciu lat, 1990-93, 1998-2001 i 2008-09 – PKB wzrasta w sumie o 7 proc. (!), w ośmioleciu 1994-97 i 2002-05 aż o 45 proc. Wtedy bowiem właściwie określone były cele, a reformy strukturalne podporządkowane były wymogom szybkiego i zrównoważonego rozwoju. Polityka gospodarcza opierała się na poprawnej teorii ekonomicznej, a nie na dogmatach. To wtedy, w 1996 roku, jako wicepremier i minister finansów RP podpisałem akt przystąpienia Polski do Organizacji Rozwoju Gospodarczego i Współpracy, OECD, co było skutkiem jakościowego postępu w sferze budowy instytucji. To wtedy, w latach 2002-03, doprowadziliśmy do zwieńczenia sukcesem negocjacji w sprawie pełnej integracji z Unią Europejską.

    Dochód nie wytworzony jest stracony raz na zawsze. W roku 2009 nasz PKB jest tylko o 80 proc. wyższy niż w roku 1989, choć przy uprawianiu przez całe minione dwudziestolecie skutecznej polityki – jak tej realizowanej podczas “Strategii dla Polski” – mógł już być o 160 proc. większy. PKB obecnie wynosi 34 tysiące złotych na mieszkańca, co daje około 17 tysięcy dolarów licząc według parytetu siły nabywczej (mniej niż na Litwie), podczas gdy mógł już sięgać 50 tysięcy złotych, czyli 25 tysięcy dolarów (więcej niż w Portugalii). Wystarczyło uniknąć serii poważnych błędów w polityce gospodarczej na początku lat 90., wskutek czego PKB spadł o prawie 20 proc. i powstało masowe, przekraczające 3 miliony bezrobocie, oraz u końca lat 90., kiedy to tempo wzrostu w rezultacie niepotrzebnego przechłodzenia gospodarki sprowadzono z rekordowego w minionym ćwierćwieczu 7,5 proc. w II kwartale 1997 roku do śladowych 0,2 proc. w IV kwartale 2001 roku, a bezrobocie zwiększyło się o ponad milion. Oto do czego prowadzi wadliwa polityka, mylenie środków z celami, narzucanie interesów grupowych jako ogólnospołecznych…

    Rzeczą zdumiewającą jest, że polscy neoliberałowie nie potrafią przyznać, że dwakroć – po 1993 i 2001 roku – trzeba było wyprowadzić gospodarkę z zapaści, do jakiej ich polityka doprowadziła. Zamiast wyciągnąć praktyczne wnioski, upierają się przy swoim, bardziej z doktrynerskich niż merytorycznych pozycji. A wystarczyło przez całe dwudziestolecie wytrwale kroczyć ścieżką szybkiego i zrównoważonego wzrostu tworząc sukcesywnie coraz bardziej dojrzałe instytucje społecznej gospodarki rynkowej. Uniemożliwiły to jednak okresowo biorące górę idee i praktyki neoliberalne. Czyżby miały być przeforsowane trzeci już raz?

    Jeszcze dwa lata temu, w I kwartale 2007 roku, tempo wzrostu przekraczało 7 proc., a teraz osiągnięciem ma być 1,7 proc.! Gdyby cały czas należycie podchodzić do polityki rozwoju, to tempo to – zważywszy już na światowy kryzys gospodarczy – mogło spaść do jakichś 5 proc. Gdyby jeszcze wczesną jesienią Rząd, zamiast zapewniać o odporności na kryzys, podjął odpowiednie działania interwencyjne, bylibyśmy w mniej skomplikowanej sytuacji. Gdyby teraz posłuchał Pan Premier także innych niż neoliberalne rad, przyrost PKB w tym roku mógłby wciąż jeszcze wynieść około 3,5 proc., a w roku następnym przyspieszyć. A tak to tracimy w latach 2008-09 co najmniej 1800 złotych średnio na osobę, 7 tysięcy na każdą rodzinę. I to bezpowrotnie. A utracić możemy dużo więcej, idzie bowiem – też po raz trzeci – wręcz ku stagnacji i recesji. Bez pilnego podjęcia radykalnych działań w końcu roku śladowe tempo wzrostu oscylować może wokół zera… Czy tak to już być musi, że neoliberalne rządy w Polsce zawsze będą kojarzone z recesją, stagnacją, spowolnieniem? Gorzej nawet – z narastaniem bezrobocia, obszarów ubóstwa i emigracji zarobkowej?

    Skoro jeszcze przed uchwaleniem budżetu mówi się o konieczności jego nowelizacji, czyli urealnienia, dowodzi to wadliwego sterowania finansami publicznymi. Jak można w dwa tygodnie po podpisaniu budżetu przez Prezydenta RP przyznać, że przewidywane dochody zostały przeszacowane o 17 miliardów złotych? Chyba że znowu mamy do czynienia z “czystą polityką” i po to lansuje się tezę o konieczności cięcia wydatków, aby wytłumić głosy rozsądku domagające się ożywiającego gospodarkę zwiększenia nakładów. Dobrze, że chociaż przy tej okazji w zapomnienie, miejmy nadzieję, idzie fatalny pomysł z tzw. podatkiem liniowym, który zawsze służy redystrybucji dochodów od niżej uposażonych grup ludności do jej bogatszych warstw. Już wkrótce Rząd stanąć może w obliczu konieczności podniesienia podatków, aby mieć środki na finansowanie niezbędnych wydatków publicznych. Wskazuje na to także narastanie potrzeb płatniczych Państwa, których obsługa, zważywszy na złe zarządzanie długiem publicznym, wkrótce znaleźć może się w krytycznej sytuacji.

    Doktryna neoliberalna wyklucza światły interwencjonizm, chociaż bynajmniej nie wyklucza nieracjonalnych cięć wydatków, co przecież też jest interwencją. Proponowane obecnie “oszczędności” szkodzą nie tylko jakości kapitału ludzkiego i infrastrukturze, ale wręcz doraźnej koniunkturze gospodarczej. Z nadmierną ostrożnością podchodzi Pan Premier do pożądanych działań interwencyjnych polegających na koniecznej w obecnych warunkach ekspansji fiskalnej. W innych krajach zrozumiano to w obliczu kompromitacji neoliberalizmu, bo czymże jest obecny kryzys finansowo-gospodarczy i jego rozlewanie się po świecie, jak nie totalnym obnażeniem marności tej koncepcji gospodarki rynkowej? W 2009 roku deficyt budżetowy krajów bogatych rośnie skokowo z 2 do około 6 proc. PKB, a w grupie krajów tzw. wyłaniających się rynków z nadwyżki przechodzi się do deficytu około 3 proc. W większości przypadków jest to następstwem podejmowanej ex ante świadomej i celowej decyzji rządów. Czy raz jeszcze mamy być negatywnym wyjątkiem, który nie potrafi pragmatycznie dostosować się do szoków zewnętrznych? Czy nie może wziąć góry zdrowy, ekonomiczny rozsądek?

    Zamiast agresywnie nakręcać koniunkturę poprzez zwiększanie wewnętrznego popytu – ludności i przedsiębiorców, konsumentów i inwestorów – Rząd zasłania się parawanem światowego kryzysu. Fakt, on nie pomaga. Ale faktem jest i to, że realizowana polityka gospodarcza otwiera mu polskie drzwi na oścież. Co więcej, zaniechanie niezbędnych działań interwencyjnych teraz – jak najszybciej – doprowadzić może do drastycznego pogorszenie się sytuacji gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i Państwa, erodując sporo z naszych osiągnięć ostatniego dwudziestolecia.

    Panie Premierze, jeśli nie jest Pan pewien, z jakich instrumentów polityki gospodarczej korzystać, bo sytuacja rzeczywiście jest trudna, to niech Pan pyta! W Polsce nie brakuje światłych ekonomistów. Pański poprzednik zlikwidował Radę Strategii Społeczno-Gospodarczej, która z pożytkiem funkcjonowała w latach 1994-2005. Tych, co czasami myślą inaczej, nie trzeba się obawiać. Ich warto słuchać. Natychmiast powinien Pan Premier reaktywować to ciało, bo jest potrzebne jako forum wymiany niezależnej myśli społeczno-ekonomicznej. Środowisko polskich ekonomistów jest gotowe służyć radą każdemu rządowi Rzeczypospolitej.

    To nie jest czas ideologii. To czas pragmatyzmu. Bezrobocie wynosiło już “tylko” 8,8 proc., ale znów rośnie i jest dwucyfrowe, a w końcu roku przekraczać będzie 12 proc. i nadal będzie się zwiększać. Coraz więcej gospodarstw domowych i firm ma problemy ze spłatą kredytów. Wkrótce będzie je miało także Państwo. Przedsiębiorstwa bankrutują napotykając barierę popytu bądź finansowania. Niezbędny jest nowy pragmatyzm, który wskaże, jak w sposób bezinflacyjny poprawić koniunkturę, kontynuując sprzyjające prywatnej przedsiębiorczości reformy strukturalne zapewniające stałą poprawę materialnego położenia ludności. Choć trudne, jest to możliwe.

    Skoro już teraz Rząd przyjmuje, że będzie musiał nowelizować budżet, to niech uczyni to we właściwy sposób. Trzeba wszakże traktować deficyt budżetowy jako aktywny środek polityki gospodarczej, a nie jako jej cel. Rzecz nie w samej wielkości deficytu, ale przede wszystkim w strukturze generowanych jego zmianami wydatków. Powinny one mieć charakter prorozwojowy. Pożądane zatem jest nie zmniejszanie, ale bezinflacyjne zwiększenie deficytu o około 6-7 miliardów złotych w stosunku do ustawowych założeń.

    Z deficytem całego sektora finansowego w wysokości około 40 miliardów złotych spełniać możemy fiskalne kryterium konwergencji z Maastricht i bynajmniej nie to uniemożliwi poczynienie z Komisją Europejską stosownych uzgodnień w sprawie przystąpienia Polski do obszaru euro. W tej sprawie akurat Pan Premier ma rację, bo jest to opłacalne i z dzisiejszej perspektywy wciąż jeszcze realne w roku 2012. Ale już wkrótce i ta szansa zostanie zaprzepaszczona. I będzie to odpowiedzialność rządzących, a nie następstwo kryzysu za granicą.

    Paradoksalnie pod wpływem spekulacyjnych ruchów na rynku walutowym korzystnie z punktu widzenia potrzeb rozwojowych kształtuje się w ostatnich miesiącach trend kursu złotego. Mimo nadmiernej fluktuacji jego obecny poziom sprzyja eksportowi, który tworzy miejsca pracy i dochody w kraju, i jednocześnie osłabia atrakcyjność importu, który sprzyja zatrudnieniu za granicą. Trzeba zatem podjąć wespół z NBP działania – modyfikując mechanizm kursowy i interweniując na rynku walutowym – stabilizujące kurs wokół 4 złotych za euro, bo to jest poziom strategicznie korzystny dla polskiej gospodarki. Taki mniej więcej powinien być kurs, który już w tym roku trzeba wynegocjować jako centralny z chwilą wejścia do ERM-2. Gdyby zaś okazało się, że przejściowo w roku 2009 deficyt sektora finansowego przekracza 3 proc. PKB, to bez wątpienia można będzie doprowadzić do jego stosownego obniżenie w roku 2010 dzięki zaostrzeniu polityki podatkowej.

    To, co do tej pory uczynił Pański Rząd, to zdecydowanie za mało, by nie utracić impetu rozwojowego. W szczególności warto zwiększyć potencjał instytucji, na które Rząd ma wpływ – Banku Gospodarstwa Krajowego, PKO BP i Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Warto maksymalnie, kwotą co najmniej 2,5 miliarda złotych, dokapitalizować BGK, pod warunkiem wszak, że istotnie zwiększony zostanie zakres obsługi przezeń sektora finansów publicznych. Dodatkowe środki powinny być wykorzystane przez BGK – we współpracy sieciowej z bankami spółdzielczymi i Bankiem Pocztowym – do zwiększenia akcji kredytowej dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz na rynku mieszkaniowym. W tym celu wskazane jest dokapitalizowanie również PKO BP (o miliard złotych, ale także poprzez aport w postaci akcji spółek Skarbu Państwa, tzw. resztówek) po to, by przy swojej ogromnej sieci aktywnie rozwinął kredytowanie przedsiębiorstw. Trzeba też odczuwalnie wzmocnić KUKE, by wspomóc od tej strony ekspansję eksportową przedsiębiorstw, zwłaszcza do krajów tzw. wschodzących rynków. Ponadto zwiększyć trzeba budżetową alokację na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, by choć po części rozładowywać napięcia w sferze zatrudnienia i bezrobocia. Dodatkowe środki, rzędu 2-3 miliardów złotych, powinny być przekazane samorządom terytorialnym z przeznaczeniem na wspierane środkami unijnymi inwestycje infrastrukturalne, przede wszystkim drogi, kanalizację i oczyszczalnie ścieków oraz na budowę obiektów oświatowych.

    Niezależnie od odpowiedniej antykryzysowej i prorozwojowej gry dostępnymi instrumentami makroekonomicznymi sięgać trzeba również do narzędzi polityki mikroekonomicznej. W szczególności na lata 2009-10 należy zastosować podwyższone odpisy amortyzacyjne dla przedsiębiorstw. Przyczyniłoby się to do poprawy ich płynności finansowej, a w konsekwencji do zmniejszenia ryzyka gospodarczego – tak jak jest ono obecnie postrzegane przez banki. W ślad za tym spadłoby ryzyko kredytowe i wzrósł dopływ pieniądza do przedsiębiorstw z banków komercyjnych. Spowodowany takim posunięciem ubytek wpływów budżetowych byłby szybko – i z nawiązką – skompensowany wyższym poziomem aktywności produkcyjnej i zatrudnienia, a więc koniec końców także przychodami fiskusa. Wszystko to nie tylko bezpośrednio ożywi koniunkturę, ale da oczywiste efekty mnożnikowe, chroniąc przy okazji istniejące i tworząc nowe miejsca pracy. W sumie z czasem poprawi się sytuacja budżetowa.

    Do zwiększenia płynności sektora finansowego i podaży pieniądza kredytowego przyczynić może się także obniżenie przez NBP rezerwy obowiązkowej banków komercyjnych, o co należy zabiegać. Bank centralny pójdzie na to bardziej niż na dalsze, skądinąd niezbędne, głębokie cięcia stóp procentowych, do czego ma awersję. Jednakże obecnie to nie fizyczny brak środków jest zasadniczą barierą dla podaży pieniądza kredytowego do gospodarki, ale nadmierne ryzyko ich angażowania. Można je niwelować poprzez udzielanie na jeszcze większą niż dotychczas skalę gwarancji rządowych, które bynajmniej nie pociągają za sobą automatycznie wypłat środków budżetowych.

    Konieczne są też określone zmiany instytucjonalne. Nie sprawdza się dopiero co powołany Komitet Stabilności Finansowej. Trzeba zwiększyć jego prerogatywy. I to Pan, Premier Rzeczypospolitej, powinien stanąć na jego czele. KSF nie ma być kolejnym forum dyskusyjnym, lecz operatywnym ciałem zarządzania kryzysowego. Szczególna rola Premiera w tym gremium nie może być odbierana jako ograniczanie niezależności banku centralnego czy też autonomii nadzoru finansowego, ale jako pragmatyczne i profesjonalne podejście do koordynacji makroekonomicznej polityki fiskalnej i monetarnej.

    Globalne zaburzenia gospodarcze uświadamiają z całą ostrością konieczność modernizacji instytucjonalnej struktury finansowej, by na przyszłość unikać kryzysów takich jak ten, który obecnie targa światową gospodarką. Taka przebudowa nieodzowna jest także w Polsce, która mogłaby wnieść coś konstruktywnego do nieodzownych zmian – a pomysłów nie brakuje – a nie być li tylko odbiorcą rozwiązań płynących z zewnątrz. Pożądana jest zdecydowanie większa aktywność koncepcyjna i polityczna Polski na forum Unii Europejskiej i poza nią. Na tym polu może Pan Premier odegrać szczególną rolę.

    Proponowany tu pakiet antykryzysowy powinien umożliwić:
    1)Podniesienie poziomu konkurencyjności polskich przedsiębiorstw.
    2)Utrzymanie inflacji w ryzach, na poziomie celu wyznaczonego przez NBP.
    3)Odpowiednio wysoki, prorozwojowy poziom wewnętrznych oszczędności i inwestycji.
    4)Tempo wzrostu około 3,5 proc. w 2009 roku i co najmniej 5 proc. w roku 2010 i w latach następnych.
    i w rezultacie prowadzić do:
    5)Bezrobocia na poziomie jednocyfrowym i dalszego jego spadku.
    6)Ograniczenia marginesu wykluczenia społecznego.
    7)Poprawy warunków życia.
    8)Stabilizacji liczby ludności.

    Panie Premierze! Czas biegnie i żal, gdy nie jest najlepiej wykorzystywany. Nie marnujmy go zatem na tym kolejnym zakręcie historii, by przynajmniej następne pokolenia mogły żyć w dostatku. Dwadzieścia lat po Okrągłym Stole naprawdę mogło już być dużo lepiej. Warto czynić, co w naszej mocy, by tak właśnie było w przyszłości.

    Z poważeniem,

    Prof. Grzegorz W. Kołodko
    Akademia Leona Koźmińskiego
    http://www.wedrujacyswiat.pl

  26. (365.) W odpowiedzi na wpis (364.) Marka u ER… radziłbym się RAZ JESZCZE zastanowić nad wysnutymi tezami (II., III. IV.), które są kompletnie błędne. Jeżeli cokolwiek było lepsze (niż obecnie) w tym PRL-u to chyba tylko – choć też nie dokońca – poziom edukacji…

  27. (364.) Polemizuję z wpisem Piotra nr 362

    I Barter?
    USD, EUR, GBP i podobne niezdefiniowane jednostki pieniężne przestaną nadawać się do rozliczeń międzynarodowych. Są to waluty wewnętrzne państw zmierzających do hiperinflacji lub bankructwa.
    Być może waluty te zastąpi barter, clearing dwustronny lub clearing wielostronny. Ale lepsza byłaby jednostka pieniężna o wartości zdefiniowanej koszykiem towarów gwarantowanej przez wystarczająco wiarygodne państwo, np Chiny. Jeszcze lepiej, żeby nową walutę rozliczeń międzypaństwowych wprowadziło wspólnie kilka państw (Chiny, Indie, Rosja, Brazylia, Iran, Polska).

    II. Rolnictwo
    PRL-owski system kontraktacji był dużo lepszy niż wspólna polityka rolna, nawet poddana sensownym zmianom.

    III. Energia odnawialna
    Szkoda marnować publiczne środki na rozwój energetyki opartej na źródłach odnawialnych tam, gdzie się to nie opłaca (np w Polsce).

    IV. Banki
    Nacjonalizacja banków w USA i Europie Zachodniej już się powoli zaczyna.
    Mam nadzieję, że także w Polsce banki prywatne staną się mniej ważne. Byłoby dobrze, gdyby przy okazji zasadniczo ograniczono zakres tajemnicy bankowej i handlowej. Tajemnice są potrzebne oszustom!

  28. (363.) I only wish Richard (comments 359 and 360) reads what I have to say about Africa’s prospects for development in the long-run in my last book on “World on the Move” when it will come in English later this year! I do agree that a decent development economist – and, for the same reason, any intellectualist dealing with Africa and her people – must exercise a holistic, or interdisciplinary approach. It is necessary to take into account the cultural dimension of economic growth and social development, which in Africa is as important as elsewhere. One good reason which has driven so much of my attention to the exciting case of Africa – both, in the elaborations in “World on the Move” and in my active traveling – has been the observation than in no other part of the world the culture and the nature are so closed to each other. And that factor must be taken into account by each and everyone researcher devoted to the quest for African development path.
    There is not only a potential of such, what it convincingly stressed by Richard, but also true achievements. The average rate of GDP growth, accompanied by improvement of measures like the Human Development Index, in 2006-08 was exceeding 6 percent. It was even higher in sub-Saharan Africa, where – at 6.5 percent – it overcome the rate of growth in East Central Europe or in ASEAN. And such remarkable growth was not just an outcome of favorable commodity prices exported from Africa, but also a result of improving institutions, better quality of human capital and significance progress with governance. Yet while we are still far, far away from Afrique Paradis (see “World on the Mover”, or “Wędrujący świat”, Polish edition, p. 44), we are much closer to find an answer how African countries can be put on the path of fast growth and sustainable development. For this to happen the best way is to relay on coincidence theory of development and new pragmatism (ibidem, pp. 315-332).

  29. (362.) Witam Pana Panie Profesorze.
    Witam wszystkich czytelników, przyjaciół i sympatyków Blogu „Wędrujący Świat”.

    I. Sposób na trudne, niepewne czasy na świecie – Barter.
    Barter pozwala na wymianę „handlową” niezależną od ryzyka kursowego, od stanu poszczególnych gospodarek, jego główne atuty to bezpieczeństwo tranzakcji oraz rozwój gospodarczy stron biorących udział w transakcjach handlowych. (wzrost produkcji, wzrost zatrudnienia, wykorzystanie transportu, wymiana towarowa – handel).
    Można w ten sposób UE może w każdej chwili handlować m.in. z Chinami, Rosją i innymi krajami. Z Rosją można by było wymieniać żywność (lub inne towary) za ropę i gaz (składniki nawozów czy gotowe nawozy mineralne). Z Chinami wymiana towarów na inne towary.
    „Barter to wymiana bezgotówkowa, czyli towar (bądź usługa) za towar. Strony uzgadniają wartość towarów, lub usług i dążą do tego, żeby bilans był zerowy. Barter dawniej stosowany był w społeczeństwach o prymitywnym systemie ekonomicznym, nie posiadających lub nie znających pojęcia pieniądza; w starożytnym Rzymie powodem jego stosowania była utrata wartości pieniądza. W dzisiejszych czasach barter używany jest w wymianie handlowej w celu obejścia restrykcji walutowych lub z krajami cierpiącymi na brak zasobów walut wymienialnych.
    Barter wielostronny – umożliwia wymianę dóbr i usług, w ramach społeczności barterowej, niekoniecznie w ramach jednej transakcji. W odróżnieniu od pierwotnej formy, gdzie dokonywana była wymiana dóbr uznanych przez obie strony transakcji za równowartościowe, barter wielostronny polega na rejestrowaniu kolejnych transakcji kupna/sprzedaży barterowej pomiędzy uczestnikami. Każdy uczestnik społeczności barterowej, powinien dbać o to aby dokonywać transakcji zarówno kupna jak i sprzedaży w sposób zrównoważony i dążyć do tego aby przy możliwie dużych obrotach zachowywać saldo swoich transakcji w ramach przyznanego mu limitu barterowego. Jest to wspólczesna forma zaspokajania potrzeb bez użycia gotówki. Rozliczenia barterowe w żaden sposób nie naruszają przepisów prawa podatkowego. Każda transakcja barterowa powinna być rejestrowana w systemie ksiąg rachunkowych tak samo jak inne transakcje gotówkowe i powodować identyczne skutki podatkowe. Jedynie rozliczenia pomiędzy kontrahentami odbywają się bez użycia gotówki, co ułatwia wzrost skali działalności bez angażowania środków finansowych – gotówki czy kredytu bankowego” (źródło: Wikipedia).
    II. Rolnictwo UE. Potrzeb kilka zmian w polityce rolnej UE.
    Unia chyba niepotrzebnie wyhamowuje, niszczy swoje rolnictwo po przez drastycznie ostre limity produkcyjne, m.in. na produkcję buraków cukrowych (a z nich produkcję cukru w cukrowniach). Wiadomo przecież, że nie ma praktycznie żadnego zagrożenia importem taniego cukru produkowanego z trzciny cukrowej w niektórych krajach z poza UE, bo wykorzystują one wyprodukowany w ten sposób cukier (gorszy jakości niż z buraka), na własne potrzeby oraz do produkcji biopaliwa na własny rynek.
    To samo mogłaby uczynić cała UE tj. przeznaczyć melasę i część wyprodukowanego cukru (nadwyżki) do produkcji biopaliwa (spirytusu) na unijny rynek, co pozwoliłoby w jakimś stopniu ograniczyć problemy paliwowe. Odpad z produkcji cukru wysłodki po wysuszeniu doskonale nadają się jako komponent do produkcji pasz zarówno gospodarskich jak i przemysłowych dla zwierząt.
    Co należałoby zrobić, zmienić ?:
    a). zwiększyć produkcję buraka cukrowego (bdb. wartość płodozmianowa; poprawa złych finansów rolników; praca dla pracowników);
    b). zwiększyć areał uprawy roślin motylkowych (koniczyna, lucerna, seradela itd.), oraz strączkowych (groch, peluszka, łubin, bobik – są to rośliny wysokobiałkowe doskonałe na pasze dla zwierząt; poprawiają strukturę i urodzajność gleb; doskonała wartość płodozmianowa; wiążą azot atmosferyczny dzięki symbiozie z bakteriami brodawkowymi, nie trzeba stosować po nich nawozów sztucznych oraz fungicydów, ich uprawy stanowią schronienie i stołówkę dla wielu ptaków – to wszystko jest ważne z punktu widzenia ekologów).
    Należałoby wprowadzić wyższą dopłatę do 1ha uprawy tego typu roślin przez rolników i konieczność stosowania ich przynajmniej raz na 3-5 lat w płodozmianie (jednak nie częściej, niż co 3 lata na tej samej działce rolnej).
    Przykłady dobrych płodozmianów na jednej działce rolnej (tak uzyskuje się wysokie dobrej jakości plony):
    a). koniczyna (1 i 2 rok), po niej pszenica (3 rok);
    b). koniczyna (1 rok), po niej rzepak (2 rok), po nim pszenica (3 rok);
    c). groch siewny (lub łubin w 1 rok), po nim pszenica ozima (2 rok), po niej pszenżyto (3 rok).
    Można także na większą skalę przetwarzać rzepak na biopaliwo (ale podobno to się niektórym nie opłaci, tylko nie wiem dlaczego, za mały zysk ?).

    III. Energetyka odnawialna (elektrownie wodne i wiatrowe) w UE. Tak sobie myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby uniezależnienie energetyki odnawialnej od koncernów energetycznych, rządów, przeciwne grup nacisku czy lobby – ponieważ podmioty wcześniej wymienione blokują, utrudniają jej powstawanie, działalność i jej rozwój. Dopiero, kiedy zostanie ona uniezależniona zwykli ludzie chętnie się nią zajmą i wtedy dopiero tak naprawdę rozwinie się ona na naprawdę wielką skalę.

    IV. O bankach kilka słów.
    Banki podnoszą marże dla klientów, wprowadzają nowe opłaty, zwlekają z obniżką oprocentowania kredytów, choć stopy procentowe w Polsce spadają, wymieniają kredytobiorcom waluty po niekorzystnych kursach (wskazane są zdecydowane działania KNF i władzy).
    Wartość złotego spada prawdopodobnie, dlatego bo oddziały zagranicznych banków w Polsce transferują kapitał i zyski tj. “pożyczają” oszczędności polaków swoim centralom za granicą, a nie polskim przedsiębiorcom, po drodze wymieniając je na euro lub dolara. W grę wchodzić może jeszcze wyrównywanie jakichś starych strat (np. z kursów walutowych) z przed kilku lat poniesionych przez banki.
    Niestety zdaniem wielu klientów, banki lekceważą swoich klientów, którzy zaciągnęli kredyty np. kredyty hipoteczne (np. na 30 lat) na starych warunkach. A do tego przekonują, że, już wysyłali pisemne zawiadomienia o możliwości przejścia na nowe lepsze warunki.
    Nastroje klientów banków zarówno starych, jaki i nowych są nieciekawe – oto niektóre z nich:
    „Czy jedliście dzisiaj śniadanie? Stać was jeszcze?”
    „Światowy kryzys finansowy a waluty idą w górę jak to możliwe?”
    „Banki reprezentują tzw. kapitalizm lichwiarski na szczęście właśnie on się kończy, nastanie nowy porządek”.
    Jest wiele gorszych, ale nie cenzuralnych, więc ich tu nie zacytuję.

    Kiedyś starszy człowiek mi mówił tak –„ jeśli rolnictwo, przemysł i budownictwo będą dobrze funkcjonowały, rozwijały się to w efekcie tego będzie dobrze funkcjonowała i rozwijała się i reszta . Gospodarka, cała gospodarka” – chyba miał rację.

    Pozostaje nam dziś nie tracić pogody ducha w tych trudnych momentach, i pamiętać, że po każdej nocy pojawia się poranek, a wraz z nim nadzieja na lepsze jutro.

    Pozdrawiam Piotr.

  30. (361.) Witam wszystkich! Właśnie wróciłem z Sarajewa do Trento (z “przygodami”, cztery samoloty i pociąg, w sumie ponad 15 godzin…), gdzie – korzystając z sesji i przerwy semestralnej w Polsce – prowadzę wykłady i seminaria dla doktorantów na tutejszym uniwersytecie. Każdy student z innego kraju, co także na naszym blogu urozmaica debatę o wędrującym świecie.
    W Sarajewie odbyła się ciekawa konferencja zatytułowana “From economic transition to European integration: Two decades of change in South Eastern Europe”. Organizowała ją GTZ, niemiecka agenda rządowa zajmująca się na całym świecie (w 120 krajach) pomocą techniczną i fachowym doradztwem w sprawach rozwoju. Zostałem zaproszony do wygłoszenia tzw. keynote speech i przedstawiłem referat pt. “From economic transition to European Integration: Two decades of economic change in South Eastern Europe”. No i przy okazji wiele spotkań, dyskusji, konsultacje…
    W regionie Europy Południowo-Wschodniej znakomicie prezentuje się tylko maleńka Słowenia (2 miliony ludności), która z PKB na mieszkańca wynoszącym 31 tysięcy dolarów (licząc parytetem siły nabywczej, $PPP) jest wyżej rozwinięta niż Grecja czy Portugalia. W pozostałych krajach regionu – Albanii, Bośni i Hercegowinie, Bułgarii, Chorwacji, Czarnogórze, Kosowie, Macedonii, Rumunii i Serbii – sytuacja jest bardzo zróżnicowana. W najbiedniejszym Kosowie (700 tysięcy ludności) PKB jest najniższe w Europie i wynosi zaledwie 1.800 $PPP. To mniej niż w subsaharyjskiej Afryce. Tak oto regionalne różnice w tym regionie podczas transformacji wzrosły znacząco i dziś stosunek dochodu kraju najbogatszego do najbiedniejszego ma się jak 17:1… Mało jest regionów na świecie, gdzie w bliskim sąsiedztwie występują aż takie różnice.
    O ile z punktu widzenia reform systemowych i rozwoju poprzednia dekada została w dużej mierze poza Słowenia zmarnowana, to bieżące dziesięciolecie w tym regionie wygląda dużo lepiej. Podczas ostatnich pięciu lat tempo wzrostu w Europie Południowo-Wschodniej było wyraźnie wyższe niż w Europie Środkowo-Wschodniej, a region ten stał się także bardziej pociągający dla zagranicznych inwestorów. Teraz wszak zostanie bardziej niż inni dotknięci skutkami nie tu spowodowanego kryzysu, gdyż istotnie stopnieją transfery od emigracyjnej siły roboczej, którą można spotkać prawie wszędzie za Zachodzie Europy, choć najczęściej w państwach niemieckojęzycznych.
    Wyraźny jest także postęp w sferze budowy instytucji gospodarki rynkowej, co jest docenianie przede wszystkim przez lokalnych przedsiębiorców, ale także i przez Komisję Europejską. Łatwo to dostrzec, gdy bywa się co jakiś czas w tej części Europy. Wciąż jednak sporo pozostaje do zrobienia w sferze konsolidacji fiskalnej, umocnienia instytucji i mechanizmów konkurencji oraz stanu infrastruktury. Pomijając Bułgarię i Rumunię, które już dwa lata temu dołączyły do Unii Europejskiej, prawie wszystkie pozostałe państwa regionu zawarły porozumienia o stabilizacji i stowarzyszeniu z UE. To toruje im drogę do pełnego członkostwa w Unii w przyszłej dekadzie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *