Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,862 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

1 9 10 11 12 13 92
  1. (330.) Dnia 9 stycznia 2008 roku umarł w USA kapitalizm wolnorynkowy. Prezydent Obama w swym wystąpieniu nie pozostawił wątpliwości, że tylko PAŃSTWO może wybawić gospodarkę amerykańska z recesji. Banki prywatne i inne instytucje finasowe realizują wyłącznie czyste dążenie do maksymalizacji zysku, nie oglądając sie społęczeństwo i kraj. Plan stymulacyjny Obamy ma zapewnić miejsca pracy dla 3 milionów amerykanów, dać opiekę zdrowotna berobotnym, pracę dla nauczycieli i strażaków. To czego nie potrafi “wolny” rynek.

  2. (329.) Witam Pana, Panie Profesorze,
    Witam czytelników i przyjaciół Blogu –„Wedrującego świata”
    Czytam gazety, w odróżnieniu od Pana Profesora. Fakt ten pozwolił mi dowiedzieć się, że właśnie Pan został umieszczony na liście „Polityki”ludzie roku 2009 .
    Przerzuciłam strony tego tygodnika i zrobiło mi się miło, z powodu towarzystwa w jakim prof. G.W. Kołodko znalazł się. Osobistości nie tylko z kraju ale z całego świata.Gdyby dotyczyło to nas lub któregoś z członków naszej rodziny bylibyśmy dumni, a sprzedaż tygodnika znacznie by wzrosła. W tym konkretnym przypadku, choć nie chodzi o członka rodziny, też winniśmy być dumni.
    A z czego ?
    A właśnie z prof. G.W. Kołodko. Człowieka , który jak mało kto, wie co mówi, waży słowa gesty. Jest konsekwentny w działaniu, typowy naukowiec, świetny nauczyciel. Jak mało komu, zależy mu, by przekazać wiedzę – wiedzę, którą posiadł. (patrz. ilość publikacji, wystąpień ect.)
    Mam wrażenie, że stałym czytelnikom BLOGU – „Wędrującego świata”, nie trzeba przedstawiać osoby prof. G.W. Kołodko. Sylwetka prof. na łamach POLITYKI z tytułem:
    „Wędrujący prorok”, przedstawiona została bez ogródek z wyszczególnieniem zachowań
    z dzieciństwa, młodości. Autor artykułu wytyka fakty, których w życiorysach niejednego z nas pełno ( przecież nie jesteśmy idealni). Pan Sławomir Mizerski nie zadał sobie trudu by dogłębnie i obiektywnie przedstawić profesora. Odnosi się wrażenie, że ślizga się po temacie.
    Wystarczyłoby przewertować stronę http://www.kolodko.net -a wyłoni się nam pełny obraz profesora, jako, że jest to człowiek, który nie ma nic do ukrycia. Znajdziemy tam jego pasje, namiętności, a przede wszystkim dorobek naukowy i publicystyczny. Zaglądając tam znajdujemy m.in. wywiady z których wyłania się nam postać człowieka otwartego, dostępnego i gotowego poświęcić wiele w sprawie osiągnięcia wytyczonego celu, lub wypracowania własnego modelu na życie.
    Życie profesora, trudno naśladować, bo nie każdego z nas stać na takie wyrzeczenia, taką ascezę i samodyscyplinę. Lubimy przecież wysypiać się, przesiadywać przed srebrnym ekranem. Nie łatwo jest dorównać profesorowi.A dlaczego? Bo lubimy puste przebiegi, brak nam systemu selekcji działań, nie dotrzymujemy obietnic i postanowień. W konsekwencji takiego postępowania nie lubimy ludzi doskonałych.
    Oglądam TV, w odróżnieniu od Pana Profesora.
    Ostatnio przypomniano sylwetkę Nostardamusa.
    Profesor może jest prorokiem – naszych czasów, tylko dlaczego nie potrafimy wykorzystać faktu, że żyjemy razem z Nim w tym świecie tu i teraz?
    Czy dlatego, że „Rzeczy dzieją się jak się dzieją, ponieważ wiele rzeczy dzieje się naraz”?

    No cóż, mnie daleko do takiej doskonałości, ale dumna jestem, że mogę czerpać wiedzę, wzorce, właśnie z takiego człowieka jakim jest Prof. Grzegorz W. Kołodko, bo najważniejsze jest mieć autorytet, których coraz mniej w dzisiejszym świecie.
    Dodam tylko na koniec, że profesor posiada najistotniejsza zaletę, On nikogo nie udaje, jest sobą.

  3. (328.) Witam Panie Profesorze :-)

    Przeczytałam wpisy blogowiczów… Chciałam poczatkowo napisac kilka słów uznania i pogratulowac prestiżowego tytułu …nie napisze…coz mozna dodac wiecej do tego co jest juz napisane? (m.in podoba mi sie wpis Joanny 323)

    Panie Profesorze, nie wiem jak sie Pan czuje czytając te słowa (z pewnościa to miłe uczucie), nie mówie tylko o gratulacjach, o słowach uznania i podziwu, w tych tekstach jest cos wiecej…czuc to tak wyraznie – sa emocje, uczucia wyrażajace tak silną akceptacje i podziw dla Pana, tak silne uznanie nie tylko z powodu Pana pracy zawodowej , ale uznanie dla Pana jako człowieka, który ma w sobie tyle prawdy, dobra, wrazliwości, który ma i nimi sie kieruje. Wielu z nas, mówie tez o sobie,wierzy w słusznosc wszystkiego co Pan robi….

    Pozdrawiam

  4. (327.) Odnośnie wpisu 326. Ocen należy dokonywać „tu teraz” i w tym kontekście zastanawiam się, czy na początku lat 90-tych była inna realna propozycja, a jeśli tak-czy możliwa do realizacji…Sądzę także, że nie mieliśmy ówcześnie wystarczającej wyobraźni, no i chyba za bardzo nie wierzyliśmy w swój potencjał intelektualny, skoro sięgaliśmy po Sachsa… A on z Liptonem w ciągu jednej nocy przygotowali nam plan naprawczy. No cóż, efekty wskazują, że tak mogło być…Z resztą w nocy i po pijaku ze szwagrem nie takie rzecz się robi…
    Natomiast, w istocie, wkurzające jest, że w dalszym ciągu osoba firmująca ten plan swoim nazwiskiem uznawana jest za autorytet ekonomiczny, nawet świat z kryzysu finansowego ma wyciągać… Doświadczyliśmy „uroków” naszej transformacji ustrojowej, świat także doświadcza neoliberalnej doktryny, wcześniej nasz Sachs się już odmienił, sam Greenspan przyznał, że błędną ideologię wyznawał…A u nas doktrynerstwo niczym fundamentalizm islamski.

  5. (326.) Chciałbym zaznaczyć, iż nie jestem żadnym “aktywistą” bądź dziennikarzem, poszukującym taniej sensacji. Nie chciałbym bardzo aby ktoś mnie w ten sposób odebierał.
    Boli mnie tylko fakt, iż tak wiele zostało bezpowrotnie zaprzepaszczone (chociażby niespłacony dług zagraniczny) oraz, że tylu naszych Rodaków cierpiało niedostatek przez tyle lat.
    Najbardziej jednak boli mnie to, że (współ)autor tego ludzkiego dramatu chodzi w glorii i chwale, wypowiadając się w sprzyjających mu mediach w tonie wszystkowiedzącego guru.

  6. (325.) Nawiązując do wątku Qby (320) o autorstwie polskiego planu stabilizacji gospodarki, to sprawa nie jest taka prosta. Z jednej strony, faktycznie można wskazywać duży wpływ Sachsa na strategiczne wybory w polityce gospodarczej. Z drugiej jednak strony, nie można poważnie traktować wypowiedzi samego Sachsa (w książce “End of poverty”), która chwali się, że we dwóch (z Liptonem) opracowali plan gospodarczy dla Polski w ciągu jednej nocy!!! Podsumowując, ważniejsze od autorstwa planu są jego efekty, a te były dalekie (niestety in minus) od założeń…

  7. (324.) Witam wszystkich !!!
    Na wstępie chcę pogratulować Panu Profesorowi tytułu „Człowiek roku 2009” przyznanego przez pismo „Polityka”.
    Nie wiem skąd Joanna (wpis 323) zna tak dobrze Pana Profesora, ale to, co napisała było bardzo ciekawe (pełna charakterystyka) i pogłębiło moją wiedzę na temat Pana G.W. Kołodki – oczywiście w pozytywnym świetle. Najlepszy był ten fragment z piżamą.
    Ja dawniej też dużo biegałem z własnej nieprzymuszonej woli głównie na dystansie 1-3 km – biegi terenowe (ciężko było biegać zimą), później trenowałem przez kilka lat wschodnie sztuki walki Taekwondo i Aikido. Dziś tego trochę mi tego wszystkiego brakuje.
    Qba 79 pisze ciekawe teksty na blogu, (czym przyciąga innych), niektóre fragmenty są ostre. Pewnie pisałbym jeszcze mocniejsze i bardziej konkretne, ale jestem bardzo ostrożny. A słowa trzeba warzyć, bo czasami może je zwarzyć stąd to drogo kosztuje. Poza tym nie jestem dziennikarzem (oraz nie pracuje dla rządu i jego agencji).
    Pozdrawiam Piotr -79

  8. (323.) Witam!
    Zachęcona wpisami na blogu postanowiłam dzisiaj przeczytac ten artykuł o naszym Profesorze w “Polityce”, o którym wszyscy mówią.
    “Wędrujacy prorok”- tytuł znamienity no i zaliczenie Profesora do grona Ludzi Roku 2009 ( dlaczego nie 2008?) ze`wszech miar słuszne.
    Sam artykuł ciekawy, ale tak jak Paweł( wpis nr 319)uważam, że niestety nie do końca obiektywny i sprawiedliwy. Jego autor duzo miejsca poswięca na rozwazania nad usposobieniem Profesora ( wiadomo – barwna postac , więc artykuł będzie ciekawy ). Ale JAK MOŻNA napisac o człowieku , który całe swoje zycie poświeca pracy “pro publico bono ” i występuje w interesie tych słabszych i biedniejszych , że cytuję: “jest egocentryczny i skupiony na sobie “?!!! Cóz za bzdura !!! Twardy – tak, bezkompromisowy – tak , ale nie egocentryczny.
    Autor tego artykułu chciał skreslić zgrabny psychologiczny portret Profesora, ale nie przygotował sie nalezycie i zapomniał napisac na przykład o tym , ze prof. Kołodko ma świetny kontakt z młodymi ludźmi, ze jest wesołym i dowcipnym człowiekiem ( nawet z siebie czasem potrafi zazartowac), ze uwielbia zwierzęta i dlatego jest wegetarianinem, ze jest niesamowitym erudytą i bardzo ciekawym rozmówcą, że jest prawdziwym melomanem, ze stworzył Fundację Wspierania Kultury,ze oprócz uczelni odwiedza równiez szkoły, gdzie wykłada za darmo , ze jest wybitnym humanistą …….. czy mam dalej wymieniać ? Chyba nie , Pan Dziennikarz po prostu swą wiedzę zaczerpnął ….. z innych gazet i stąd taki niepełny obrazek.

    Ale na szczęscie jest tam również trochę o sukcesach Profesora ( za mało) , no i przede wszystkim o ksiazce”Wędrujacy Swiat” . I to będzie kolejna dla niej reklama.
    A z artykułu najbardziej podoba mi się zdjecie profesora z psami oraz historia o bieganiu po Brukseli ( Profesor biegał tam w piżamie i to nie jset anegdota :-)

    Ciekawa jestem, co Pan mysli o tym artykule ?
    Pozdrawiam

  9. (322.) Oba-79 (wpis 320) inspiruje dobrym pytaniem: Kiedy Polacy wreszcie przejrzą na oczy i przestaną wierzyć w papkę medialną? No właśnie! Potrzebna praca edukacyjna od podstaw z wykorzystaniem, chociażby, Profesora Kołodki, którego czołowe tytuły nie zignorują. Doświadczam na własnej skórze jak trudno się przebić z jakimkolwiek tekstem, choć łamy zapełniają różni analitycy, główni ekonomiści nadający na tej samej „fali” od lat. Są to z reguły młodzi ludzie (niestety), którzy potrafią wyjaśniać rzeczywistość gospodarczą poruszając się znanym i przyswojonym od kilkunastu lat schematem myślenia. A lekarstwo z reguły pochodzi z apteki lekarza koszarowego, który wszystko leczy aspiryną. Wojsko czeka ponoć uzadowienie, więc prawdopodobnie zmieni się polityka zdrowotna… Natomiast polityka gospodarcza w naszym kraju i jej fundamentalne zaplecze nie zmienia się, mimo światowego kryzysu finansowego pod wpływem którego uległ sam A. Greenspan –do nie dawna bożyszcze światowej finansjery.
    Pytanie do wszystkich Blogowiczów: czy w Polsce w gronie znanych ekonomistów, polityków gospodarczych, publicystów ekonomicznych (na okrągło wszędzie piszących) nastąpiło u kogokolwiek jakieś zauważalne przewartościowanie? Już nie chodzi o taką przemianę jaka zaszła u J. Sachsa (nazwanego przez Oba-79 Cudotwórcą z Boliwii) czy Greenspana… Mnie, nie ukrywam, pozytywnie jedynie zaskoczył S. Kawalec-były wiceminister finansów i bliski współpracownik L. Balcerowicza swoim programem antykryzysowym. Nikt inny nie rzucił mi się w oczy, a czytam sporo (nie wiem po co). Za wskazanie takiej osoby ufunduję książkę G.W. Kołodki. A może nagrodą byłby tekst Profesora opublikowany w Gazecie Wyborczej…? To byłaby dopiero frajda!
    Nie ma innego wyjścia- ci, którzy potrafią pisać i mogą się przebić na łamy czołowych gazet muszą siać ferment… W przeciwnym razie będziemy słuchać i czytać tę frazeologię opanowaną przez niektórych lepiej niż tabliczkę mnożenia.

  10. (321.) Co do “Planu Balcerowicza” to nie jest tajemnicą, że był to właściwie “Plan Sachsa – Liptona”. Jego autorami byli amerykańscy ekonomiści Jeffrey Sachs i David Lipton, którzy pod koniec lat osiemdziesiątych lansowali teorię tzw. “terapii szokowej”. Jej założenia znamy. Jestem pewien, że wymaga to głębszych studiów, ale tzw. “Plan Balcerowicza” zawsze wydawał mi się bardziej przedsięwzięciem PR niż czymś, co wyszło spod ręki ministra finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Po latach Sachs doszedł do wniosku, że chyba nie do końca chodziło mu o efekty osiągnięte w Polsce czy Rosji i zmienił poglądy. Dziś wspólnie z Bono liderem grupy U2 lansuje zdecydowanie prospołeczne i proekologiczne idee. Ciekawe, czy w tym roku Sachs przyjedzie do Polski na obchody 20 rocznicy “Planu Balcerowicza”? Byłaby okazja, by zapytać go “jak było”?

  11. (320.) Panie Profesorze,

    ostatnio czytałem artykuł z 1993 roku (Forbes), zatytułowany “The high cost of Jeffrey Sachs”, autorstwa Steve H. Hanke, Alan Walters oraz “Poland’s ‘Big Bang’: Too Much Too Fast?”, który ukazał się na łamach NYT, autorstwa Jeff Madrick (1990? rok).
    Z ich treści wynika jasno, iż tak naprawdę nie ma i nie było nigdy niczego takiego jak “plan Balcerowicza” a jedynie “plan Sachs’a”, firmowany nazwiskiem ministra finansów publicznych w rządzie T. Mazowieckiego. Poza tym z nazwiskiem Sachs’a łączy się często nazwisko Soros’a.
    Nie rozumiem dlaczego nikt głośno nie mówi w mediach, jak wiele straciliśmy w wyniku doktrynerskich działań “Cudotwórcy z Boliwii”, np. oszczędności życia Polaków, w postaci ok. 10 mld.$. Otwarto wrota dla aferzystów, spekulantów (sztywny kurs dolara do złotego) itp.
    Kiedy wreszcie Polacy przejrzą na oczy i przestaną wierzyć w papkę medialną?
    Może rzeczywiście rację ma wk (wpis 314) aby nie angażować Pana Profesora do częstych odpowiedzi na blogu (choć są one dla mnie bardzo cenne) i mobilizować do jeszcze większego udziału w publicznych debatach.
    Serdecznie pozdrawiam

  12. (319.) Gratulacje Panie Profesorze!
    Tygodnik “Polityka” ogłosił Pana Człowiekiem Roku 2009, zamieszczając obszerną- 3. stronicową biografię. Wydaje mi się jednak, że można było lepiej opisać Pana Profesora- wg mnie za dużo jest tam opisu samego charakteru, sposobu bycia, a za mało osiągnięć merytorycznych- ot chociażby konstrukcji budżetu na niezwykle trudny rok 2003, czy też bardzo efektywnej stymulacji gospodarki w okresie 2002- 2003. To właśnie implementacja tego programu gospodarczego, w połączeniu z akcesją unijną, którą nawiasem mówiąc Pan przygotowywał od strony gospodarczej, pozwoliła Polsce na tak dynamiczny wzrost gospodarczy w latach 2005- 2007. Apodyktyczność i twardość w tym okresie stanowiły zaletę- w przeciwnym razie trudno by było zrobić to, co zostało tak dobrze zrobione. Minister Finansów nie musi być bowiem lubiany, bo to nie z popularności jest rozliczany. Ma on być skuteczny w realizacji konsekwentnej polityki gospodarczej, bowiem za to jest odpowiedzialny. A to się Panu z pewnością udało! Bardzo istotny, a często niedostrzegany, jest również sportowy, a co za tym idzie, bardzo zdrowy tryb życia Pana Profesora- oby jak najwięcej takich przykładów!
    jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam serdecznie, wielu sił w Nowym Roku!

  13. (318.) Panie Profesorze,
    to nie Panu należą się gratulacje, tylko Dziennikowi. Nowy Rok pod zdechłym kotem, w gazetach jakieś poklepywania, że wcale z tym kryzysem nie będzie tak źle ( moi znajomi juz się zastanawiają nad listą osób do zwolnienia i bynajmniej nie sprawia im to przyjemności) a wszyscy przecież wiedzą, że medialne “gadające głowy” nas z tego nie wyciągną. Dziennik wreszcie napisał to, co wszyscy w Polsce myślą.
    Pozdrawiam, panie Profesorze.
    Ps. Artykuł jest zatytułowany “Mądrość krokodyli”. Może powinno być “Spryt Dziennika”?

  14. (317.) Też zajrzałem do weekendowego Dziennika. Spośród polskich gazet codziennych ma najlepszą stropnę informacyjną. Ale to chyba po raz pierwszy jakaś gazeta odrzuciła naszą zasciankową “poprawność polityczną” i napisała otwartym tekstem, co naprawdę profesor Kołodko zrobił dla polskiej gospodarki!

  15. (316.) Witam wszystkich serdecznie z dalekiej Kanady. Mam te przewage nad moimi rodakami -Kanadyjczykami, iz moglem “Wedrujacy Swiat” przeczytac w oryginale w czasie mojego krotkiego pobytu w Polsce. Nie ukrywam, iz ksiazka zaparla mi dech w piersiach – od razu po jej przyczytaniu bylem przekonany, iz bedzie ona jednym z glownych wydarzen roku, i to nie tylko w Polsce. Et voilà! Autor (Grzegorz W. Kolodko) juz zostal uznanany przez “Polityke” (najbardziej – moim zdaniem – prestizowy tygodnik publicystyczny w Polsce) jednym z Ludzi Roku 2009!!! Moje gratulacje! Ciekawe, co dalej….? Jeden z moich anglo-jezycznych kolegow (ekonomista w kanadyjskiej szkole biznesu) poprosil mnie, abym przetlumaczyl mu na jezyk angielski najciekawsze akapity. Na jego tez prosbe upewnilem sie w Polsce, iz planowane jest w tym roku wydanie ksiazki po angielsku – bardzo Go to ucieszylo. Mnie rowniez, gdyz tego typu ksiazki, pisane przez polskich naukowcow, rozslawiaja imie Polski na calym swiecie. Marzy mi sie, aby Prof. Kolodko zawital z ta swoja ksiazka na nasz amerykanski kontynent – rozmowa w studio CNN, np. z Lou Dobbs’em, lub w studio BNN (kanadyjski Business News Network), bowiem zawarte w ksiazce mysli sa uniwersalne i wykraczaja bardzo daleko poza ramy Polski.
    P.S. Proponuje angielski tytul ksiazki “The Wandering World”.
    Any comments?

  16. (315.) Szanowny Panie Profesorze,
    poniewaz nie czytuje pan gazet, to chciałabym przekazać cytat z artykułu superprawicowego Piotra Zaremby w Dzienniku “Grzegorz Kołodko jako architekt polityki gospodarczej w kolejnych postkomunistycznych rządach naprawdę zdławił równocześnie inflację i bezrobocie”.
    Pozdrawiam

  17. (314.) Ponownie Oba-79 wyrwał mnie do „tablicy” (wpis 312). Co prawda, swoje pytania adresuje do Profesora Kołodki, ale samozwańczo wezmę na siebie rolę jego „rzecznika”. Choć może to nie usatysfakcjonuje Oba-79… Uważam bowiem, że zamiast absorbować Profesora pytaniami na blogu, mobilizujmy go do aktywnej bieżącej publicystyki na łamach prasy, co ponownie czynię. Sam blog “Wędrującego świata” nie wystarczy, choć skądinąd wiem, że wielu dziennikarzy zagląda tu co rano, zanim jeszcze zerkną co tam w onetach i gazetach.pl…
    Na pytanie o źródła „Złotej sekwencji” nie odpowiem, choć nie wykluczam, że źródłem był po prostu pragmatyzm Profesora. Natomiast gdy chodzi o zdolność obecnej ekipy rządzącej do pragmatycznego rozwiązywania problemów, to najlepszym dowodem jest „Plan stabilności i rozwoju”, który ma być naszym programem antykryzysowym. Sami autorzy wyszacowali jego wartość na olbrzymią kwotę…91 mld zł, przy czym nie stoją za tym żadne realne środki, a jedynie zobowiązanie w postaci gwarancji (40 mld zł), wykorzystanie środków unijnych, które już wcześniej były wpisane w tzw. programy operacyjne (żaden więc nowy pomysł). Przy czym droga do podjęcia tych skromnych działań jeszcze daleka… Proszę to porównać ze skalą działań i pomocy publicznej w innych krajach…
    Jednocześnie instytucjonalną strukturę stabilności finansowej tworzy aż pięć podmiotów: Ministerstwo Finansów, NBP, Komisja Nadzoru Finansowego, Bakowy Fundusz Gwarancyjny, Komitet Stabilności Finansowej (nowy podmiot, mający koordynować działania stabilizacyjne). W zasadzie widoczną na rynku działalność operacyjną podejmuje NBP, regulując krótkoterminową płynność sektora bankowego i dostarczając franki szwajcarskie. Ale KNF zabrania udzielać kredytów we frankach i jednocześnie rekomendacjami zaostrza warunki kredytowania, co wpłynie na osłabienie popytu wewnętrznego. Na to nakłada się zrozumiały w obecnych warunkach wzrost ryzyka inwestycyjnego oraz spadający eksport, bo choć złoty słabnie, ale nasi partnerzy handlowi przeżywają kryzys. Rząd natomiast zamiast stymulować popyt, w tym polityką fiskalną, dzielnie broni zaprojektowanego jeszcze latem deficytu na poziomie 18 mld zł. Całe szczęście, że RPP zaczęła coś robić… Jednak to o wiele za mało! Ale mieści się w dobrze przyswojonej i wygodnej doktrynie oraz standardowych zachowaniach. Nawet S. Kawalec, były wiceminister finansów i bliski współpracownik L. Balcerowicza, wskazuje na potrzebę niestandardowych poczynań ze strony rządu, polegających (w wielkim skrócie) na mobilizowaniu banków do kredytowania w reakcji na politykę banków z udziałem akcjonariuszy zagranicznych.
    Oj, chciałoby się opisać całą masę asekuracyjnych i wygodnych zachowań obecnej administracji rządowej. Duże oczekiwania wiązałem z obecna ekipą rządząca, a tu jedno wielkie rozczarowanie… Znany polski intelektualista nie tak dawno napisał: „W Polsce wszystko jest możliwe, nawet zmiany na lepsze”. Oby miał rację…

  18. (313.) Panie Profesorze, serdeczne gratulacje, że znalazł się Pan w elitarnym gronie LUDZI ROKU 2009 tygodnika Polityka! Bardzo cieszy mnie fakt, iż Polityka doceniła książkę “Wędrujący Świat”, podkreślając, że Profesor w niej “tak trafnie przewidział wybuch światowego kryzysu finansowego”. Nie bez przyczyny artykuł został zatytułowany “Wędrujący prorok”…

  19. (312.) Witam Panie Profesorze,

    na wstępie chciałbym bardzo podziękować za obszerny i wyczerpujący moje pytanie opis edukacji, rozwoju światopoglądu i intelektualnej niezależności.

    Podczas lektury “Wędrującego świata” moją uwagę przykuła w szczególności “złota sekwencja”, którą stosował Pan Profesor z powodzeniem w latach 1995-1997. Jakie są jej źródła/pochodzenie, możliwości zastosowań (choćby dziś a właściwie – szczególnie dziś), czy stosowana ona była/jest w innych krajach?
    Kolejne moja prośba dotyczy oceny naszej sceny politycznej pod kątem możliwości aplikacji rozwiązań pragmatycznych, nie związanych sztywno z ideologiami. Czy możliwe jest lub w najbliższej przyszłości będzie, iż kluczowi politycy partii rządzących nie będą jedynie “przyjaciółmi elektoratu”, jak to Pan Profesor określił w książce “Rok w polityce”, lecz mężami stanu, w pełni tego słowa znaczeniu, ludźmi “popełniającymi” to co w danej chwili konieczne? Obawiam się bowiem, iż jesteśmy jednak wciąż skazani na mierne rządy a głosy rozsądku nie mają po prostu w polskiej polityce ani siły sprawczej ani racji bytu.

    Pozdrawiam

  20. (311.) Witam wszystkich Blogowiczów!
    To mój debiut, wywołany przez Oba-79 (wpis 307) i odpowiedzią prof. G.W. Kołodki, z którą, niestety, muszę się zgodzić. Nurt neoliberalny tak szybko nie zejdzie z tego świata, zwłaszcza w krainie nadwiślańskiej. Cała publicystyka ekonomiczna ostatnich kilkunastu lat opiera się na tym wyznaniu. Całe szczęście, że nie zdążono wartości neoliberalnych wpisać do konstytucji, bo innych „wyznawców” ścigałby… wymiar sprawiedliwości. Nie uruchamia się co prawda organów ścigania, ale czołowe tytuły pilnie strzegą obowiązującej ideologii ekonomicznej. Zwarta drużyna publicystów zapełnia łamy prasowe, a w obronie doktryny zachowują się jak inkwizytorzy. Widać to w jakości tej publicystyki. Chyba Kopernik przewraca się w grobie, że jego prawo ekonomiczne pełne zastosowanie znajduje na rynku publicystów ekonomicznych. Owi publicyści w obronie neoliberalizmu byliby skłonni podważyć nawet astronomiczne odkrycie Kopernika. Marzy im się bowiem średniowiecze intelektualne…
    Od wiosny 2008 r. zapanowała swoista moda na kryzys, by nośnymi tytułami podnosić nakłady gazet niż dokonywać pogłębionych analiz. Dramatycznie opisuje się powierzchnie zjawisk, a nie meandry funkcjonowania współczesnej gospodarki światowej. Jednocześnie mało kto wierzył, że zawierucha na światowych rynkach finansowych dotknie polską gospodarkę. Sfera realna i jej infrastruktura finansowa miały się oprzeć kryzysowi, tym bardziej, że w polityce makroekonomicznej, zwłaszcza monetarnej – zdaniem niektórych – byliśmy bardziej przenikliwi niż Greenspan. Zatem jak niepodległości bronimy przyjętego celu inflacyjnego i trawestujemy bliskie nam hasło: neoliberalizm – tak, wypaczenia – nie. Edukacyjną rolę wziął na siebie znany dziennik prasowy, który dla utrzymania pluralistycznej linii programowej dopuszcza „nowego” J. Sachsa, N. Klein, ale dyżurni redaktorzy na bieżąco „prostują” mylne poglądy. Wystarczy przygwoździć autorkę „Doktryny szoku” porównaniem z Lechem Kaczyńskim… Inny autor, trzymając się obowiązującego kanonu systematycznie wyjaśnia przyczyny kryzysu, a potem swoje myśli zebrał w książce, entuzjastycznie zrecenzowanej w przeddzień sprzedaży w księgarniach. W jego ocenie skompromitował się jedynie prymitywny neoliberalizm…
    Niestety nasi rządzący także są gorliwymi wyznawcami takiego poglądu. Tym bardziej, że jest to bardzo wygodne i nie wymaga trudu w rządzeniu. Traktuje się to jako normalne zjawisko w cyklicznym rozwoju gospodarczym, a więc jako coś nieuchronnego i normalnego, zwłaszcza, że przyszło do Polski z zewnątrz. Nie mamy na to wpływu, nie ma sensu walczyć z czymś obiektywnym. Trzeba to przeczekać i przejdzie samo jak katar.
    A wielka szkoda, bo mając niezłe fundamenty gospodarcze (często dumnie to się podkreśla) i stabilny sektor bankowy (wartość sama w sobie) mogliśmy skorzystać na światowym kryzysie finansowym. Aż się nie chce wierzyć tak asekuracyjnym postawom wszystkich podmiotów, tworzącym instytucjonalną strukturę system gospodarczo – finansowego w naszym kraju. Przygotowany „Plan stabilności i rozwoju”, a w zasadzie jego zapowiedź, trudno nazwać programem antykryzysowym…Wpuszczono go w machinę sejmową i doczekamy się …końca kryzysu, a nie realizacji nawet tego skromniutkiego programu. Szkoda nawet o tym pisać. Więc co robić?
    Trzeba próbować wywołać ferment intelektualny i przebijać się na łamy nośnych tytułów prasowych. Zapewne część tekstów będzie ignorowana, ale nie powinno to spotkać Grzegorza W. Kołodkę, którego należy inspirować aby „mieszał” w bieżącej publicystyce…Sadzę, że znalazłoby się jeszcze sporo myślących podobnie. Dla wielu jednak zerwanie z utrwalonym, i jednocześnie tak prostym sposobem wyjaśnianiem zjawisk gospodarczych, stanowi pewien problem…Nie każdego stać na tak duże przewartościowania intelektualne. Ale to jednak często wyznacza klasę człowieka.

  21. (310.) Qba_79 (wpis 307) wypomniał – i słusznie! – że umknęło mej uwadze pytanie zadane przez niego jeszcze we wpisie 237: “…w jaki sposób przebiegała edukacja, tzn. w jaki sposób zdobywał Pan wiedzę na początku swojej już “drogi zawodowej”. Jak tą wiedzę konfrontował Pan Profesor z rzeczywistością, jak sprawdzał jej wartość/wiarygodność. Na czym opierał się Pan, podważając np. “ogólne prawdy”. I jak wygląda to teraz. Pytanie moje jest może nieco zawiłe. Chciałbym jednak bardzo dowiedzieć się w jaki sposób człowiek Pana formatu buduje swój światopogląd na początku drogi i po “pewnym czasie”.” Już nadrabiam tę zaległość i odpowiadam, choć odpowiedź nie jest łatwa. Tym bardziej, że musi być krótka.
    Otóż zawsze byłem nonkonformistą. Już od najmłodszych lat, nawet wtedy gdy nie znałem tego pojęcia. Nauczycielom nie zawsze się to podobało, mnie zaś bardzo się przydawało. Im więcej kontestowałem, tym więcej szukałem poza szkolnymi podręcznikami. Zawsze dużo czytałem.
    Kierunek studiów wybrałem samodzielnie, nie ulegając niczyim podpowiedziom i szukając czegoś między naukami ścisłymi i humanistyką. Stąd ekonomia. I było dla mnie oczywiste, że musi to być Warszawa, a dokładniej SGPiS – pod każdym względem najlepsza wtedy uczelnia ekonomiczna w tej części świata. Niczego nie wkuwałem, tylko doprawdy studiowałem interesujące mnie przedmioty i zagadnienia (średnią miałem poniżej 4). Świadomie zdecydowałem się na seminarium magisterskie z ekonomii u Profesora Maksymiliana Pohorille, bo na wykładach stawiał trudne i ciekawe pytania, skłaniając nas – tych ambitniejszych – do myślenia. Sam wybrałem sobie temat pracy magisterskiej (o nierównowadze rynkowej w socjalizmie) kierując się poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, dlaczego w rzeczywistości jest inaczej niż w wykładanej nam na uczelni teorii.
    Najbardziej inspirujące zawsze było – i nadal jest – porównywanie teoretycznych, mniej czy bardziej oficjalnych interpretacji, także tych podręcznikowych, z własnymi obserwacjami (także tymi z licznych podróży). To jest klucz. Zaczęło się od tego, że na ten sam temat były różne teorie, a więc może żadna z nich nie daje prawidłowej odpowiedzi? Trzeba zatem wciąż pytać. Innych i siebie samego. To po pierwsze.
    Po drugie, nader inspirujące było “odkrycie”, że każda odpowiedź to nic innego, jak tylko punkt wyjścia do kolejnych, niekiedy jeszcze bardziej złożonych pytań. I stąd już nawyk do zadawania ich sobie nieustannie.
    Po trzecie, zajmując się ekonomią szybko przyswoiłem sobie mądrość przypisywaną wielkiej brytyjskiej ekonomistce Joan Robinson, która mawiała, że odpowiedź ekonomisty jest pytaniem dla polityka. Tak właśnie – “Odpowiedzi i pytania” – zatytułowałem cykl esejów pisanych w latach realizacji “Strategii dla Polski” (1994-97) i publikowanych co tydzień na łamach “Polityki” (wszystkie ukazały się także w książkach i są dostępne w internecie: “Rok w POLITYCE” http://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-RokWPolityce.pdf , “Dwa lata w POLITYCE” http://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-DwaLataWPolityce.pdf i “Trzy lata w POLITYCE” http://tiger.edu.pl/kolodko/ksiazki/Kolodko-TrzyLataWPolityce.pdf ).
    Na czym się opierałem podważając “ogólne prawdy”? Ano właśnie na konfrontacji teorii z rzeczywistością, co zmuszało do zadawania sobie pytania: “skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?”. Na nieustannym porównywaniu. Po dziś dzień uważam, że porównywanie, wszelka komparatystyka to chyba najlepsza metoda badań w naukach społecznych, także w ekonomii, skoro nie dane jest nam korzystać z eksperymentów, który to przywilej mają badacze z innych dyscyplin. Na próbach dochodzenia do sedna poprzez analizę rozbieżnych interpretacji i na tym tle na formułowaniu oryginalnych własnych.
    Jednakże pełna intelektualna niezależność to coś do czego dochodzi się przez lata. To nie tylko kwestia wiedzy i intelektu. To również sprawa charakteru i temperamentu. Wpierw trzeba wiedzieć, czego się nie wie – i dlaczego – potem trzeba samemu potrafić w to miejsce coś zaproponować. A w przypadku nauk społecznych, zwłaszcza tych stosowanych, a taką przecież ekonomią się zajmuję, dochodzi do tego imperatyw politycznej niepoprawności. Uważam, że polityczna poprawność kłóci się na wyższych półkach z intelektualną rzetelnością.
    Jako racjonalista uważam, że tego wszystkiego z czasem można się nauczyć. Ale i tym razem rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele rzeczy dzieje się naraz. I działo się w moim przypadku w różnych fazach życia. Może mam też szczęście?
    A pytanie, “jak buduje swój światopogląd na początku drogi i po “pewnym czasie””? Cóż, pewnie po “pewnym czasie” więcej jest pokory i cierpliwości, mniej idealizmu i gwałtowności. Po “pewnym czasie” łatwiej też jest dostrzec coś, czego nie widziało się wcześniej, przy czym najciekawsze jest w tym nie to, że czegoś się nie widziało, ale zrozumienie, DLACZEGO się nie widziało. I temu wszystkiemu wciąż towarzyszyć temu musi pryncypialność, przekonanie, że najważniejsza jest naukowa prawda.
    Cały czas dominuje przeto ciekawość świata i życia, a pytanie DLACZEGO? – nie znika ani na chwilę. Tylko wtedy bowiem jest do czego wracać, podczas gdy cały czas wędruje się do przodu.

  22. (309.) Dobrze się stało, że napisał Pan tę książkę Panie Profesorze. Od czasów Michała Kaleckiego, żaden rodzimy ekonomista nie wydał podobnej pracy. Sukces wydawniczy, o którym słyszymy (blisko 40 tyś sprzedanych egzemplarzy) dowodzi, że nie do końca zgłupieliśmy jako społeczeństwo. Ale prawdziwe uznanie przyjdzie, gdy “Wędrujący Świat” zostanie wydany w języku angielskim, niemieckim, chińskim, rosyjskim… Proszę pamiętać. Nikt nie jest prorokiem we własnym domu. Zwłaszcza w Polsce. Nad Wisłą osoby wybitne mają podwójnie źle. Drażnią niezależnością sądów, prowokują odwagą myśli. A przecież bez tego nie ma mowy o sukcesie w nauce. Należy Pan do tych nielicznych, którym ta sztuka się udała. I nie warto przejmować się uszczypliwościami skromniej obdarzonych talentami przez naturę “autorytetów”. Niech spróbują napisać coś, co rozejdzie się z choć zbliżonym nakładzie. I jeszcze niech to “coś” przetłumaczą na obce języki. Każdy z nas musi w życiu dokonać wyboru. Albo chodzi mu o pieniądze, albo o wolność i niezależność myśli. Pierwsza droga jest łatwa, przyjemna i prowadzi ku zatraceniu. Druga trudna i wymagająca hartu, za to gwarantuje sukces. Panu się udało, jak mało komu. Czekam na kolejne Pańskie prace z wielką niecierpliwością.

  23. (308.) Qba-79 (wpis 307) pyta: “Czy nie ma Pan Profesor wrażenia, iż wypowiedzi “wybitnych” neoliberałów, ostatnio bardzo aktywnych, przypominają raczej pożegnalną mantrę i próbę zbudowania nowej, samospełniającej się przepowiedni?”
    Chyba jednak nie, to chyba jeszcze nie jest “pożegnalną mantra”, choć na pewno podejmują wysiłek odwrócenia uwagi od przyczyn sprawczych obecnego kryzysu i skierowania tejże uwagi w stronę “samospełniającej się przepowiedni”. Tyle że ona się nie spełnia sama z siebie, ale jest właśnie skutkiem kryzysu neoliberalnej dewiacji gospodarki rynkowej. Klasyczne wręcz “krzyczy złodziej, łapaj złodzieja!”
    Obawiam się, że – przynajmniej w Polsce, przynajmniej na czas jeszcze jakiś – udaje im się wyłgać z intelektualnej i politycznej odpowiedzialności przy pomocy życzliwych, a w istocie stanowiących immanentną część tegoż neoliberalnego frontu mediów. Ich sztuczka (może to Qba-79 ma na myśli?) polega na tym, aby odpowiedzialność za swoje ewidentnie umysłowe i moralne grzechy zrzucić albo na kryzys jako taki (którego, oczywiście, nie spowodowali, bo sam przyszedł…), albo na …zbyt duży zakres interwencji państwa w gospodarkę.
    Niekiedy tłumaczenia eksponentów neoliberalizmu są wręcz żałosne, gdy oto na przykład słyszymy, że ogólny kurs polityki gospodarczej jest prawidłowy, bo Polska w 2009 roku ze stopą wzrostu 2 proc. jest jedną z …najszybciej rozwijających się gospodarek świata, podczas gdy tak naprawdę, to w kilkudziesięciu krajach świata dynamika PKB jest znacznie wyższa, a u nas mógłby on rosnąc w tempie ponad 5 proc. rocznie. Zdumiewać może tylko to, że głosi to autor polityki schładzania bez sensu, która sprowadziła tempo wzrostu PKB z 7,5 proc. w II kwartale 1997 roku do stagnacyjnego 0,2 proc. w IV kwartale 2001 roku.
    Proszę się nie spodziewać, że neoliberałowie walną się w piersi czy stukną w czoło i powiedzą: przepraszamy, myliliśmy się. Proszę nie spodziewać się, że ze wstydu zapadną się pod ziemię, choć powinni. Nie czekajcie nawet na to, że jako przegrani chociażby zamilkną. Bynajmniej.
    Część z nich zaiste się myli i tych trzeba nieustannie przekonywać – wymową twardych faktów, siłą racjonalnej argumentacji, walorami alternatywnych interpretacji – to może z czasem przejrzą na oczy i pojmą, w czym rzecz.
    Część zaś nie myli się, tylko po prostu nadal kłamie. Kto kłamie, ten się nie myli. Czynią tak ze względu na swą dyspozycyjność i służebność wobec grup interesu, które na neoliberalizmie znakomicie wyszły materialnie do przodu, a i na obecnym kryzysie też zamierzają nieźle zarobić. Niektórym się to uda.
    Część wreszcie jest tak ideologicznie zaślepiona i doktrynersko omamiona, że pamiętany już tylko przez najstarszych ludzi z połowy minionego wieku amok dogmatycznej ideologii komunistycznej wydaje się na tym tle li tylko dziecięcą chorobą… O tych dewiacjach szeroko piszę w I rozdziale “Wędrującego świata” zatytułowanym “Świat, słowa i treści”, s. 11-39.
    Problem w tym, że wielu naszych gorliwych nadwiślańskich neoliberałów – i tych z polityki i tych z mediów, tych z pseudonauki i tych z finansowego biznesu, a zwłaszcza tych aktywnych na pierwszej linii propagandowego frontu – zaliczyć można do wszystkich tych trzech kategorii naraz. Tym bardziej trzeba dyskutować. Nie po to, aby ich nawrócić, bo to najczęściej jest niemożliwe, ale by nieustannie utrudniać im otumanianie innych. Rację więc ma Qba-79, gdy podejmuje z nimi publiczną polemikę. Trzeba tak czynić przy każdej okazji.

  24. (307.) Witam Panie Profesorze,

    nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo miłośnicy neoliberalizmu wierzą, że ten będzie lekarstwem na… no właśnie, chyba na samego siebie:)
    Pisząc na różnych forach niejednokrotnie spotykam się ze zdecydowanymi reakcjami, często bardzo negatywnymi, na propozycje większej regulacji państwa w funkcjonowaniu gospodarki. Neoliberaliści uważają częstokroć, iż zmniejsza to jej przejrzystość. Niesłusznie.
    Wszyscy natomiast milkną, gdy pytam ich, skąd głosy o pomoc dla GM, Forda i Chryslera – rynek powinien przecież “niewidzialną ręką” uregulować i ten problem. A sprawa Madoff’a? Czyż to nie “wolny rynek”, ponoć taki przejrzysty, stworzył możliwość utworzenia takiej piramidu płaczu i chciwości.
    Czy nie ma Pan Profesor wrażenia, iż wypowiedzi “wybitnych” neoliberałów, ostatnio bardzo aktywnych, przypominają raczej pożegnalną mantrę i próbę zbudowania nowej, samospełniającej się przepowiedni?
    Odbiegając natomiast od tematu, przypominam się grzecznie odnośnie mojej prośby (wpis 237):)
    Serdecznie pozdrawiam, z życzeniami wszelkiej pomyślności w 2009 roku.

  25. (306.) PiorkK (wpis 302) pyta, ile przebiegam przez te dwie godziny “staro-noworoczne”. Jakieś 20 kilometrów, może trochę więcej. Pięknie się biegnie! Co prawda, tym razem było inaczej niż poprzednimi laty, bo zabrałem z sobą większego psa – Chestera. Nieustanne wystrzały wokół i huki barwnych rac bynajmniej go nie cieszyły i fragmentami biegło nam się ciężko na tych 6 łapach… DOSIEGO ROKU!

  26. (305.) Witam Panie Profesorze, już w Nowym Roku :-)
    Chciałam złożyć Panu, ale też innym odwiedzającym tę stronę, wszystkiego co dobre i piękne, beztroskich dni i cudnych poranków ale przede wszystkim nieustannej wiary,że bedzie lepiej… w każdej dziedzinie… Pozdrawiam :-)

  27. (304.) Witam wszystkich i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku.

    Na początek tego roku chcę poruszyc 2 wątki.

    Po pierwsze RPP wreszcie wzięła się za bardziej znaczące (choc w moim przekonaniu cały czas za małe) obniżki stóp. Całemu temu procesowi towarzyszył lament różnych ekspertów, w tym niektórych członków Rady, że jesteśmy cały czas powyżej celu inflacyjnego, że zarobki rosną za szybko itp itd. I tu uwagi. Na chyba każdym kursie ekonomii uczą, że decyzje dotyczące stóp przynoszą skutki z pewnym opóźnieniem. W związku z tym dziwi mnie patrzenie na to co jest dziś (szczególnie przez wydawałoby się świetnie wyedukowanych profesorów). Trzeba patrzec na to co będzie za kilka tygodni, miesięcy, a prognozy nie są pozytywne, w związku z tym cięcia stóp są jak najbardziej pożądane. Po drugie, irytująco niekiedy na mnie działa dosyc ograniczone postrzeganie przez tzw. jastrzębie inflacji jako jedynego problemu gospodarki. Poprzez opieranie się cięciom stóp, w takiej sytucji z jaką dziś mamy do czynienia, prowadzi się do recesji, wzrostu bezrobocia. Oczywiście nie proponuję pobudzania inflacji dla walki z bezrobociem, ale uważam, że nawet jeśli bardziej ekspansywna polityka monetarna mogłaby doprowadzic do jakiegoś przejściowego, niewielkiego wzrostu inflacji (np do 4-4,5%, choc patrząc na nadchodzące spowolnienie jest raczej wątpliwe, by w ogóle takie zagrożenie było) to należy ją wdrażac, bo znacznie większą tragedią dla ludzi jest bezrobocie a nie przejściowy wzrost cen. Sądzę, że patrzenie na inflację jako na jedynego wroga, z którym trzeba walczyc bez względu na koszty, nawet jeśli w rzeczywistości nie jest jakimś wielkim w danym momencie zagrożeniem, jest dośc ograniczone, bo bezmyślna walka z inflacją, skutkuje właśnie bezrobociem i wieloma związanymi z tym problemem negatywnymi konsekwencjami społecznymi, psychologicznymi itp ( tu szacunek dla Pana Profesora za podkreślanie konieczności interdyscyplinarnego patrzenia – wielu ekonomistów ma z tym problem).

    Druga kwestia jaka przyszła mi do głowy to często powtarzany przez neoliberalne środowiska argument jakoby polityka niskich stóp procentowych w USA była jedyną i dominującą przyczyną obecnych problemów. Byc może jest to jedna z przyczyn, ale wydaje mi się, że na podkreślenie zasługuje fakt, że przede wszystkim nie popisał się nadzór. Znowu, wąsko patrzący ekonomiści zapominają, że niskie stopy są szansą dla przedsiębiorców na rozwój, dla młodych ludzi na własne mieszkanie itp. Oczywiście nie należy jak w USA rozdawac kredytów każdemu chętnemu, ale nie wolno popadac w drugą skrajnośc. Uważam, że do nadzoru należy wydawanie takich regulacji, aby kredyty trafiały do odpowiednich osób. Nie wolno karac wysokimi stopami tych, którzy mimo trudności spłacają kredyty tylko dlatego, że banki były nieodpowiedzialne i rozdawały pieniądze nie tym, którzy powinni je dostac. Czyli krótko mówiąc: niskie stopy + efektywny nadzór – to jest, moim zdaniem, rozwiązanie.

    Pozdrawiam i zachęcam do ewentualnych uwag.

  28. (303.) Witam Wszystkich i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2009.

    Najlepsze wg mnie fragmenty, sformułowania, myśli i cytaty z książki Profesora Grzegorza W. Kołodki „Wędrujący Świat”:
    „Dojść do idealnego świata nie sposób, ale iść trzeba.” !!!
    „Rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele rzeczy dzieje się naraz”.
    ‘Nic nie dzieje się poza czasem”.
    „Kto szybciej się uczy, ten się szybciej rozwija i innych nauczać może”.
    „Problemy (w ekonomii) zaczynają się, gdy ktoś:
    – wie, ale nie potrafi przekonać, (inni ludzie powinni pomagać takiej osobie przebić się z racjami),
    – nie wie, a mimo to usiłuje przekonywać,
    – wie, że jest inaczej, niż przekonuje (celowe głoszenie nieprawdy)”.
    „złota sekwencja” – parametrów ekonomicznych w gospodarce.
    „Współczesny świat niejeden ma wymiar, a jego charakterystyka jest nader złożona”.
    „Standard życia, bowiem jest funkcją nie tylko bieżących dochodów (strumieni), ale także nagromadzonego majątku konsumpcyjnego (zasoby)”.
    „Główne atrybuty, globalizacji to liberalizacja, integracja i współzależność”.
    O Polsce i jej gospodarce (w różnych okresach).
    Przypadki chronicznego zastoju i ich przyczyny, które mają negatywny wpływ na postęp ekonomiczny: „(…) konflikty zbrojne i wojny; brak umiejętności wykorzystania zasobów naturalnych; niekorzystne położenie geopolityczne, trudna dostępność geopolityczna i niekorzystne sąsiedztwo; fatalne rządy i złe zarządzanie makroekonomiczne”
    „Jeśli plagi te się skumulują, to mamy do czynienia nie tylko z zastojem, ale wręcz z cofaniem się poziomu gospodarczego.” !!!
    „Marne idee rodzić muszą marne owoce nawet w dobrych czasach. Świat wyglądałby dużo lepiej, jakby był bardziej rozwinięty i daleko mniej niezrównoważony, a nade wszystko lepiej rokujący na przyszłość, gdyby nie potężna fala neoliberalizmu (…)”.
    „Wiedza o rozwoju jest jak recepta na szczęśliwe życie. Sama nie wystarcza.”.
    „Trudność praktyczna (i koncepcyjna atrakcyjność zarazem) polega na tym, że rozwikłanie jednych problemów rodzi następne.” „ Zamiast wdawać się, zatem w często jałowe polityczne spory i ideologiczne a to przepychanki, a to wojny, trzeba trafnie zdiagnozować problem i zaproponować jego rozwiązanie. Najbardziej obrazowo ujął to Deng Xiaoping, przywołując stare chińskie porzekadło, że nie ważne czy kot jest czarny, czy biały, byle łapał myszy. No i ileż myszy nałapał ten kot nieznanego nam koloru, ale za to o znanych nam kwalifikacjach!”.
    „Niepewna przyszłość. Największa wędrówka ludów wciąż przed nami; wędrówka w przyszłość.” Świat ten nasz i przyszłych pokoleń sami (sobie) tworzymy – my ludzie – i od nas zależy, jaki tak naprawdę on będzie.

    Czego nie ma w „Książce”? – wielu zagadnień, np.:
    – nadludzkiej niewolniczej pracy; oraz ciężkiej pracy po 15 , a nawet 20 godzin dziennie w fabrykach i wytwórniach za 1-2 dolary dziennie w kilku krajach świata;
    – tematu: ekshibicjonizmu; seksu; pornografii; handlu kobietami;
    – zestawienia dokonań wybitnych ludzi, sportowców, ekonomistów itd.;
    – niszczycielska, destrukcyjna siła wojny; broń i amunicja itd.;
    – medycyna konwencjonalna i niekonwencjonalna;
    – życie i śmierć; pewne są tylko śmierć i podatki;
    – wykorzystanie kosmicznych materiałów, technologii i technik w współczesnym świecie;
    – ile czasu trwało pisanie książki i jej wydanie; w ilu krajach ją wydano;
    – o tym, co w życiu jest ważne a co najważniejsze dla człowieka.

    Dlaczego pewnie, dlatego bo wszystkiego nie można ująć, zmieścić, zamieścić w jednej nawet najlepszej książce.

    Ciekawy jestem, co Pan sądzi o przepowiedniach dla Polski na 2009 rok np.:
    „Przepowiednia dla Polski” najsłynniejszego polskiego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego z Człuchowa, który przepowiada w “Super Expressie” najbliższą przyszłość dla Polski
    (tekst z 31grudnia 2008 r. jest też zamieszczony na portalu – http://www.interia.pl).

  29. (302.) Ile km robi Pan w te 2 godziny nowo-staroroczne? Czy tempo dyktuje tętno czy inny “wskaźnik”?

    Pozdrawiam “Wędrujących Biegaczy” :)

  30. (301.) Chciałabym życzyć Panu Profesorowi i Wszystkim Blogowiczom, aby Nowy Rok przyniósł szczęście i pomyślność każdemu z osobna i wszystkim nam razem, naszemu społeczeństwu.

    Oby za rok o tej porze świat był choć odrobinę lepszy niż jest dziś…

    “Dojść do idealnego świata nie sposób, ale iść trzeba” – wejdźmy więc w ten 2009 rok radosnym krokiem :)

1 9 10 11 12 13 92

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *