Witam na blogu – Welcome on the Blog

Blog jest częścią NAWIGATORA do mojej książki Wędrujący świat www.wedrujacyswiat.pl. Jej Czytelnicy mogą tutaj kontynuować frapującą i nigdy niekończącą się debatę na temat światowej społeczności, globalnej gospodarki i ludzkich losów, a także naszego miejsca i własnych perspektyw w tym wędrującym świecie.

Tutaj można przeczytać wszystkie wpisy prof. Grzegorza W. Kołodko.
Zapraszam do dyskusji!

Blog is a part of NAVIGATOR to my book Truth, Errors and Lies. Politics and Economics in a Volatile World www.volatileworld.net. The readers can continue here the fascinating, never-ending debate about the world’s society, global economy and human fate. It inspires one to reflect also on one’s own place in the world on the move and one’s own prospects. In this way the user can exchange ideas with the author and other interested readers.

Here you can download archive of all posts professor G. W. Kołodko.
You are invited to join our debate!

2,862 thoughts on “Witam na blogu – Welcome on the Blog

1 2 3 92
  1. (30.) Do zabrania głosu skłoniła mnie wypowiedź Mariusza z dnia 24 IV, który przytacza argumenty za rozbudowaniem systemu preferencji dla małych i średnich przedsiębiorstw. Oczywiście nie sposób się nie zgodzić, że drobna przedsiębiorczość jest bardzo istotna dla gospodarki kraju, ale można mieć poważne wątpliwości, co do celowości specjalnego traktowania sektora MSP.
    1. Czemu podatnicy (bo to przecież oni płacą za ulgi, dotacje itd) mają przejmować część ryzyka prowadzenia działalności gospodarczej?
    2. Jak dokonać wyboru przedsiębiorstw czy obszarów działalności, którą będziemy wspierać? Otwiera się tu wielkie pole dla lobbingu i korupcji.
    3. Wszelkie ulgi czy preferencje prowadzą do “psucia” systemu, czyli do szukania sposobu jak zaksięgować daną transakcję, aby podlegała uldze.
    4. Może lepszym rozwiązaniem byłby po prostu progresywny podatek od dochodów przedsiębiorstw? Takie rozwiązanie jest stosowane m. in. w niektórych stanach USA.
    Podsumowując, państwo powinno raczej ograniczać się do tworzenia ładu instytucjonalnego, który będzie sprzyjał rozwojowi każdej przedsiębiorczości oraz inwestować w kapitał ludzki i infrastrukturę – resztę lepiej zostawić systemowi rynkowemu.

    • (2567.) Panie Profesorze resztę to znaczy ile zostawić?/ostatnie zdanie/
      jak u Pana w tekście pisanym przewija się ciągle zdanie ,,odpowiednia synergia między kapitałem państwowym i prywatnym/
      więc co w związku z tym?

  2. (29.) Szanowny Panie Profesorze! Serdecznie gratuluję, kolejnej, 38. już książki!. Bardzo się cieszę, że w tej ostatniej poświęca Pan tyle miejsca, tak bliskiemu mi środowisku naturalnemu. Jednoznacznie pisze Pan o konieczności zinstytucjonalizowania polityki środowiskowej w skali globalnej. Brak „policji środowiskowej” oraz efektywnych międzynarodowych instytucji zajmujących się sprawami degradacji środowiska naturalnego jest poważnym błędem wskazywanym przez naukowców i szereg organizacji pozarządowych już od wielu lat. Jak Pan profesor słusznie zauważył „nowy ład instytucjonalny będzie się rodził w bólu”, ale przecież wszystko co najpiękniejsze rodzi się w bólu i łzach! Myślę, że, tak jak to stwierdził prof. D.C. Esty, w swojej ostatniej książce Green to Gold, na skutek tzw. „green wave” przetaczającej się przez świat nie tylko biznesu ale i polityki, aktorzy tego drugiego, w końcu zrozumieją, że ludzkość, wyborcy powoli wyrabiają w sobie ekologiczną wrażliwość, i hasło „wzrost gospodarczy bez względu na koszty” stanie się gwoździem do ich politycznej trumny. Bardzo się cieszę, że Pan jednoznacznie wskazuje na hipokryzję obarczania organizacji pozarządowych ciężarem spraw i kosztów degradacji środowiska naturalnego. Całkowicie zgadzam się, z Panem Profesorem, że nie są to właściwi adresaci tychże spraw!!! Jednak jak to w świecie polityki i gry interesów bywa, najłatwiej przeszkadzać niepopularnym ruchom (np. olbrzymie bariery stawiane przez lobby farmaceutyczne organizacji „Lekarze bez Granic”) a później obarczać je za swoje błędy i poczynania (np. znieważanie na forum międzynarodowym Amnesty International w sprawie więźniów z Guantanamo). W swojej książce wskazuje Pan Profesor także na problem surowców nieodnawialnych, stanowiących w głównej mierze nasze źródło energii (będących jednocześnie przyczyną ocieplenia klimatu). Pisze Pan „Mniej za to obiecujące są ekologicznie przyjazne , ale za to specyficzne źródła energii, zwłaszcza energia wodna, wietrzna i potencjalnie największa – słoneczna (…) a w miejscach, gdzie warunki geograficzno-klimatyczne nie pozwolą na skorzystanie z tych źródeł „trzeba będzie się przeprosić z energią atomową”. Otóż, mam nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli „przeprosić się z energią atomową”, a to dlatego, że w dobie terroryzmu, gdy potężny ładunek wybuchowy, może być wielkości telefonu komórkowego, wysadzenie elektrowni atomowej może być katastrofalne dla ludzi i środowiska i to nie tylko w skali lokalnej! Cały czas mam nadzieję, że prace nad alternatywnymi źródłami energii przestaną być blokowane i zostaną zwielokrotnione przez lobby energetyczne. W końcu inwestor, który jako pierwszy wprowadza epokową innowację na rynek zgarnia największe zyski!!! Na chwilę obecną największe prace w tym zakresie podjął koncern paliwowy BP. Mam nadzieję, że mu się uda, i zostawi w tyle trucicieli, oraz wąsko myślących i patrzących na świat polityków i biznesmenów związanych z branżą paliwowo-energetyczną.
    Książka „Wędrujący świat” jest swoistym kompendium wiedzy o świecie, ekonomii, gospodarce. Zdecydowanie polecam ją swoim studentom jako lekturę wakacyjną!
    Jeszcze raz serdecznie gratuluję, i życzę dalszych sukcesów!

  3. (28.) Czytając Saskie Sassen znalazłem pewne zbieżności z Wędrującym światem a propos kwestii paradoksów “selektywnej migracji” – symbolem możemy uznać budowany “Płot”: “amerykańska polityka imigracyjna będzie przynosić efekt przeciwny do zamierzonego dopóty, dopóki odpowiedzialnością za istnienie migracji międzynarodowych będzie się obciążać wyłącznie samych imigrantów”. Przecież, głównym motorem imigracji zarobkowych nie jest zapóźnienie rozwojowe tzw. krajów rozwijających się, lecz konsekwencje globalizacji w jej neoliberalnym modelu [sekwencja mniej więcej taka: delokalizacja produkcji w krajach Zachodu rekonfiguruje świat pracy zarówno u siebie, jak i w krajach rozwijających się, w wyniku czego wytworzona wskutek szybkiej rotacji/eksploatacji rezerwowa miejska siła robocza nie mająca możliwości powrotu do tradycyjnej gospodarki “delokalizuje się – legalnie bądź nie – m.in. do USA gdzie znajduje zatrudnienie w niskopłatnym sektorze rolniczym oraz w tzw. McJobs].

  4. (27.) Szanowny Panie Profesorze !
    Gratuluję jeszcze raz, głębokiej refleksji krytycznej zawartej w tym dziele. Książka jest, moim skromnym zdaniem, kamieniem milowym w polskim dorobku ekonomicznym. Dziękuję jeszcze raz!
    To taki wiatr w żagle.
    Pozdrawiam serdecznie
    PS. Magistranci i inni, chylcie czapki z głów, a nie wyrażajcie wątpliwości.

  5. (26.) Dziękuję za odpowiedź w sprawie finansowania i ulg inwestycyjnych dla MSP. Zgadzam się w dużej części z przesłaniem komentarza, ale moje obserwacje zmuszają mnie do bardziej proinwestycyjnego spojrzenia.
    Otóż:
    1. Zastanawiam się czy MSP są w obecnym otoczeniu instytucjonalnym same w stanie (bez kredytu inwestycyjnego) uzyskać tak pokaźną nadwyżkę finansową, aby dokonywać inwestycji rzeczowych. Analizując strategie inwestycyjne szczególnie małych przedsiębiorstw (mikro tu pomijam) mam wrażenie, że strategii nie posiadają! To przykry fakt, który wiązać nalezy z konstytuwnymi cechami większości MSP w Polsce, jednakże strategia rozwoju może być wtedy, gdy wystąpują jednocześnie co najmniej dwa zasoby: kompetencje oraz kapitał – w tym kapitał obcy. Chyba w przypadku MSP brakuje jednego i drugiego.Praktyka kontaktu z bankiem w sprawie kredytu inwestycyjnego sprowadza się zasadniczo do pytania: jakie jest zabezpieczenie materialne. Większość małych firm kończy zatem proces inwestycyjny na tym etapie.Działalność regionalnych funduszy poręczeniowych to odrębny tamat w Polsce, a fundusze pożyczkowe to kwoty zbyt małe jak na potrzeby rozwoju – zresztą duża większość przedsiębiorców nie wie o istnieniu takich podmiotów. Oczywiście można stwierdzić – co nie podlega dyskusji – że koszty preferencji podatkowych pokryją podatnicy. Jednakże mam wrażenie, że dobrze zaadresowane ulgi inwestycyjne oraz kredyty preferencyjne mogłyby dać efekt przełamania bariery systemowej w ujęciu Myrdala.Pojedynczy instrument interwencyjny ma zbyt małą siłę oddziaływania. Początek działalności i rozwoju niewątpliwie musi się opierać o kapitał początkowy (np. kredyt preferencyjny), lecz w fazie wzrostu potrzebne jest powiązanie dochodu i preferencji.Należałoby chyba zatem kredyt preferencyjny stosować w pierwszej fazie, a w dalszych fazach rozowojowych opierać się na redukcji dochodu do opodatkowania pod warunkiem reinwestowania. W takiej sekwencji można byłoby silnie uzależnić ciężar podatku od powiększania potencjału dochodowego. Pytanie o preferencje jest tylko częścią większego problemu jakim jest dość niski poziom kompetencji menedżerskich w MSP. Brak rozwiniętego systemu edukacji uważam za silną barierę wzrostową. Te czynniki wespół z pasywnością państwa (faktyczną) jak i deklarowaną przez niektórych polityków prowadzą do utrzymywania status quo kondycji MSP. Zastanawiam się co będzie, gdy skończy się tak dobra koniunktura i zaczniemy wracać do bezrobocia jako problemu. Ponadto dzisiejszy zachwyt dotacjami unijnymi jest raczej tylko w mediach. Praktyka jest trochę inna. W literaturze z zakresu finansowania MSP często mówi się o aniołach biznesu lub o venture capital lub też jeszcze o mezzanine capital. To ważne, że takie podmioty zaczynają funkcjonowanie. Ale podaż kapitału z ich strony to śladowe wartości w stosunku do potrzeb MSP. Wnioskuję zatem, że problem luki kapitałowej znajduje swoje odzwierciedlenie na razie tylko w referatach, a politycy jakoś tego problemu w praktyce dostrzec nie mogą.
    2.Drugi problem dotyczy stanowienia prawa podatkowego w Polsce. Zadaję sobie niekiedy pytanie, czy ktoś analizuje globalnie skutki określonych rozwiązań dla tempa inwestycji. Chyba większość zapatrzona jest w duże spółki i notowania WIG-u. To jednakże dość wycinkowe spojrzenie ze względu na rolę MSP w naszej gospodarce. Fascynacja rynkiem finansowym to niewątpliwie istotna rzecz, ale dla części przedsiębiorstw. Można także postawić pytanie o faktyczną rolę amortyzacji. Czy ona rzeczywiście ma za zadanie poprzez wyższe stawki stymulowanie inwestycji. Efekt Lohmanna-Ruchtiego w przypadku małych firm nie ma przecież żadnego zastosowania. Małe firmy rozliczają się na podstawie ryczałtu, karty podatkowej, a nawet ta część która ma prawo amortyzacji, w większości przypadków nie ma co amortyzować. Stąd mój wniosek, że państwo wspomaga poprzez system amortyzacji podatkowej duże firmy, natomist małe są wyłączone z korzyści stwarzanych przez ustawodastwo. Fascynacja dużymi przedsiębiortswami minęła już w teorii i praktyce co widać w działaniach unijnych. Tam problem działalności rozwojowej MSP od strony podatkowej i kredytowej istnieje w rozwiązaniach prawnych (Niemcy, Francja) tylko jakoś u nas systemowego rozwiązania brak – a nawet nie widać.
    Stąd można postawić następujące pytania:
    1. Co leży u podstaw polityki preferowania “dużego” a pomijania “małego” obecnie w Polsce?
    2. Czy determinacja przedsiębiorców z MSP wystarczy, aby rozwijać działalność?
    3. Czy państwo ma wspomagać tylko działalność innowacyjną (np. art.26c PIT), skoro ponad 99% MSP to firmy naśladowcze?
    4. Czy polityka monetarna to jedyna część polityki gospodarczej, którą należało wyłączyć spod dominacji władzy politycznej?
    5. Skoro MSP nie zaciągają kredytów, to nawet najniższe stopy bazowe nie są remedium na problemy inwestowania.
    6. Jak MSP ma efektywnie konkurować z globalnym świecie (czy nawet w ramach UE) skoro w krajach kilkakrotnie bogatszych państwo silnie wspomaga mniejsze firmy, a nasze wraz z głównymi ekonomistami banków wierzy w niewidzialną rękę rynku?
    7. Czy wiara w niskie stawki podatkowe (traktowana prawie jak religia) przyczynia się do wzrostu inwestycji?
    8.Czy politycy postrzegają gospodarkę tylko i wyłącznie jako przetarg w trakcie uchwalania budżetu?
    9. Jak długo będzie obowiązywać w mediach dogmat, że oszczędność zamieniają sią automatycznie w inwestycje?
    Dzięki za komentarze.

  6. (25.) Witam
    chciałbym poruszyć dosyć frapujący mnie problem zarządzania rezerwą walutową NBP. W Książce prof. Kołodko proponuje połowę rezerwy przeznaczyc na spłatę długu zagranicznego. Zastanawiałem się nad tym problemem i doszedłem do wniosku, że tę rezerwę wręcz należy zwiększać. Dlaczego? 1. w perspektywie kilku lat wejdziemy do ERM II i przy usztywnionym kursie będziemy łatwym celem potencjalnych ataków spekulacyjnych.
    2. Zarządzanie rezerwą przynosi dochód (w zeszłym roku- 1mld).
    3. Na skutek systematycznego umacniania się złotego nasze zadłużenie realnie maleje. Czy należy więc dmuchać z wiatrem?

  7. (24.) Dziękuję za wyróżnienie! Ale książka ta nie sprawi, że zamilknę na tym blogu – i nie tylko tym:D.
    W związku z tym, że jestem na etapie wykańczania mojej permanentnie przedłużającej się “magisterki”, a niektóre tezy z “Wędrującego świata” są koherentne z moimi, mam kolejną wątpliwość [jestem na etapie budowania statystyk pod poniższy tok myślenia]co Profesor myśli na temat takiego sposobu argumentacji:
    tzw, modele gospodarki postindustrialnej to mit/narracja/opowieść[storytelling]w rzeczywistości zaś gospodarka globalna jest gospodarką hybrydalną. Fakt widocznych procesów deindustrializacji w miastach/gospodarkach/społeczeństwach tzw. krajów rozwiniętych/Zachodu/Centrum/G7 nie jest ilustracją globalnego procesu deindustrializacji, lecz wynika z delokalizacji tych gałęzi gospodarki/przemysłu – w wyniku czego m.in. dokonano także eksterioryzacji kosztów środowiskowych i społecznych [regulacje ochrony środowiska i regulacje rynku pracy w krajach rozwiniętych]?

  8. (23.) Miło nam poinformować, że pierwszą książkę z autografem prof. Grzegorza W. Kołodko za najciekawszy komentarz otrzymuje Pan Michał Pastor z Obornik. Gratulujemy!

  9. (22.) uzupełnienie pytania o agflację: własnie przeczytana teza Roberta Zoellicka: “inflacja cen żywności zepchnie poniżej granicy ubóstwa co najmniej 100 mln. ludzi, unicestwiając korzyści, jakie odnieśli podczas dekady wzrostu gospodarczego”.

  10. (21.) Może jeszcze kilka wątpliwości:
    1.widmo globalnej agflacji? scenariusze?metody interwencji? powrót do barteru i początek fali kontrglobalizacyjnej?powrót partykularyzmów i starych mitów politycznych wywołany niedoborami żywności i energii?czy może odwrót od biopaliw pierwszej generacji [beneficjentem są wyłącznie farmerzy oraz sektor wytwarzający estry otrzymujący potężne subsydia] oraz wizja globalnego wegetarianizmu jako remedium [wzrost popytu na mięso, zmiana postaw kulinarnych w Indiach i Chinach oraz rozwój instrumentów pochodnych na rynkach żywnościowych jako stymulanty wzrostu cen]?
    2.a propos praktycznie zerowego wzrostu PKB przez wieleset lat – co Pan myśli o takim akapicie: “Przez większość naszego życia jesteśmy pewni, że nie umrzemy w ciągu nastepnych minut. Ale kiedyś umrzemy i ryzykujemy mozliwości cieszenia się czymś, jeśli zbyt długo będziemy to odkładać. W koczowniczym życiu naszych przodków, którzy nie mogli gromadzić własności ani liczyć na trwałe instytucje społeczne, takie jak ubezpieczenie depozytów, zysk z natychmiastowej konsumpcji musiał być jeszcze wyższy. A nawet gdyby nie był, jakies pragnienie pofolgowania sobie teraz musiało zostać wbudowane w nasze uczucia. Najprawdopodobniej wytworzyliśmy w toku ewolucji mechanizm naszej długowieczności oraz mozliwości i ryzyka wiążących się z różnymi wyborami (jeść teraz czy później, rozbić obóz czy iść dalej), umożliwiający odpowiednie nastrajanie uczuć” S. Pinker, Jak działa umysł, Książka i Wiedza, Warszawa 2002, s. 426.

  11. (20.) Mam małą wątpliwość – pomimo mody na ten termin w dyskursie naukowym i publicystycznym – odnośnie pojęcia “zrównoważony rozwój”? Czy nie ma w tym sporo racji, że termin sustainable development jest pojęciem, który znajduje się w racjonalności oraz ekonomice neoliberalnej? Czy nie powinniśmy wyjść poza niego – a wg mnie traktuje on nadal ekosystem jako przestrzeń osiągania zysków tworząc swojego rodzaju fasadę minimalizowania kosztów środowiskowych? Czy nie należałoby ustanowić na strategicznych obszarach ekosystemu granic, które uniemożliwiłby jakakolwiek eksplorację gospodarczą [a propos scenariusza surowcowego podboju Arktyki? Czyli powiedzmy w duchu postulatów etycznych Hansa Jonasa, który napisał “Zasadę odpowiedzialności”, np. responsibilty development?

  12. (19.) Szczerze gratuluję Panu najnowszej książki pt. “Wędrujący świat”.
    Czytałem ją z perspektywy politologa i humanisty. To niezwykle wnikliwe
    studium rzeczywistości, nasycone filozoficzną pasją i poznawczą wytrwałością profesjonalnego badacza. Pana doświadczenie sprawiło, że optykę światową
    udało się Panu przedstawić wyczerpująco, a jednocześnie nakłonić do stawiania pytań o istotę istnienia i roli jednostki w “Wędrującym świecie”.
    W takim świecie, jaki Pan przedstawił, warto “wędrować”, bo jest to wędrówka tak pasjonująca, że poznając ten świat, odkrywa się prawdę o sobie.

  13. (18.) Ula (wpis z 19.IV) pisze, że brakuje jej w książce ‘recepty na całe “zło”’. Cóż, jeśli spodziewała się znaleźć ją tam podobnie jak przepisy na dobre ciasto, to nic dziwnego, że ich tam nie ma. Ale przecież sposób na walkę – i to skuteczną! – z biedą, nędzą, niesprawiedliwością jest przedstawiony w wielu miejscach “Wędrującego świata”. Najkrócej ujmując – jest nim zrównoważony rozwój, który brać się musi z odpowiedniej kompozycji wartości, instytucji i polityki. Szeroko i dogłębnie wyjaśniam, na czym ma to polegać w różnych miejscach i czasach, bo uwarunkowania rozwoju są zmienne. To, co nowego w moich propozycjach, to opieranie go na teorii koincydencji wykorzystującej w twórczy sposób zbieg rozmaitych okoliczności (także pozaekonomicznych), a nie próby poszukiwania jakiejś jednej jedynej “recepty”. To nade wszystko podejście zgodne z nowym pragmatyzmem. Tak więc “recepta” jest, zwłaszcza w rozdziałach VII (“Co to jest rozwój i od czego zależy”, s. 257-290), VIII (“Instytucje, polityka i kultura a rozwój i zastój”, s. 291-314) i IX (“Koincydencji teoria rozwoju i nowy pragmatyzm”, s. 315-332). Widzę z innych komentarzy, nie tylko na naszym blogu, że zasadniczo jest ona dostrzegana. Jeśli ktoś chce te propozycje uszczegółowiać czy rozwijać – także na konkretnych przypadkach – to warto to czynić!

  14. (17.) może jeszcze pytania:
    1. co Profesor myśli odnośnie państwowych funduszy inwestycyjnych [Rosja, Chiny, Arabia Saudyjska, Emiraty..] które w ostatnim czasie ruszyły na solidne “zakupy” skupując spółki w USA i Europie?
    2. czy w związku z tym Polska nie powinna z powiedzmy na początek 30% rezerw utworzyć taki fundusz? w końcu w perspektywie długofalowej jest to bardziej dochodowe dla budżetu niż zamrażanie gotówki w rezerwach, które w obecnej fazie globalizacji i tak nie spełniają zakładanych celów?
    3. czy zgodzi sie Pan, że Chiny nie pozwolą w perspektywie do 2050 by ich waluta stała się mimo potęgi gospodarczej [i nawet przy założeniu stabilizacji politycznej] walutą rezerwową [regionalną lub planetarną]? i w związku z tym rolę taką [która w długiej perspektywie jest negatywna: eksport towarów wytwarza miejsca pracy a eksport waluty kreuje dług publiczny] będzie zarówno dla USA, jak i Chin/Rosji [całego świata?] Euro?w związku z czym zapewnią sobie wielowymiarową hegemonię: demograficzną, gospodarczą, polityczną, militarną,etc.?

  15. (16.) Mi Panie Psorze bardzo brakuje w P. książce recepty na całe “zło”. Pisze P., że podział korzyści ze wzrostu gospodarczego często jest bardzo nierówny, nieliczni mają wiele, liczni niewiele. Ma P. odwagę by domyślać się przyszłości, ale recept na wytknięte przez P. “choroby” nie znalazłam.
    Pozdrawiam

  16. (15.) dziękuję za miłe słowa!to ten sam Michał w paru postaciach:D. w najbliższym czasie zadam jeszcze kilka pytań i postawie kilka moich wątpliwości. dziękuję za odpowiedzi

  17. (14.) Książka interesująca i, co najważniesze- dla wszystkich, a nie tylko dla sób z doktoratem z ekonomii. Brawa dla Profesora za przystępny styl i wywody poparte twardymi faktami. Ta publikacja zmusza do myslenia. I dobrze.

  18. (13.) Witam wszystkich i dziękuję za komentarze na blogu NAWIGATORA! Do kilku z nich – zwłaszcza do pytań – pokrótce się odniosę.
    Mariusza (wpis z 12.04) szczególnie interesują przedsiębiorstwa małe i średnie (MSP), a zwłaszcza ich finansowanie. W istocie, wiele banków w ogóle nie para się ich kredytowaniem, koncentrując swoją działalność na firmach dużych. Ale nie jest też prawdą, że instytucje finansowe działają tylko i wyłącznie dla dużych podmiotów gospodarczych? Co zaś do wspieranie MSP instrumentami finansowymi, koniec końców na koszt finansów publicznych, czyli podatnika, to trzeba zachować tutaj dużą wstrzemięźliwość. Wiele bowiem jest doświadczeń z ich nadużywaniem. Bywają sytuacja, kiedy skuteczniejsze jest adresowane przedmiotowo (np. na tworzenie miejsc pracy albo stymulowanie eksportu) dofinansowywanie kosztów obsługi kredytu, pod warunkiem jego racjonalnego wykorzystania. Dodać warto, że podczas realizacji “Strategii dla Polski” w latach 1994-97 korzystaliśmy rozsądnie z obu form, także z proinwestycyjnych ulg podatkowych, i dało to znakomite rezultaty. PKB na mieszkańca skoczył w tym okresie aż o 28 procent. Gdy zaś w latach 2002-03, podczas urzeczywistniania “Programu Naprawy Finansów Rzeczypospolitej” oddłużyliśmy – w oparciu o twarde warunki – około 60 tysięcy miejsc pracy, to pośród tych firm, które skorzystały z dobrodziejstwa takiej polityki, było aż 99,7 MSP. Jeśli zaś Mariusz pyta, czy może rację ma ktoś, kto twierdzi, że “ulgi są wiedzą sprzed półwiecza”, to cóż można powiedzieć? Pewnie ten ktoś ma wiedzę sprzed półwiecza, a w wielu sprawach po prostu brak mu jakiejkolwiek wiedzy.
    Michał (wpis z 12.04) wkracza na wyżyny debaty teoretycznej, pokazując dużą znajomość rzeczy i stawiając interesujące pytania i związek mojej teorii koincydencji i nowego pragmatyzmu z dorobku teoretycznego innych uczonych, nie tylko, a nawet nie przede wszystkim ekonomistów. Cóż, zawsze tak jest, że nowe buduje się po jakiejś części na “starym”, na tym, co już istnieje, na wcześniejszym intelektualnym dorobku. Ważne jest, by wnosić nowe elementy, nie tylko odzwierciedlać istniejącą wiedzę, ale tworzyć jej nowe zręby. Tak jak to czynię na kartach “Wędrującego świata”. Sądzę, że ci, którzy już są – Michał pewnie też? – po jego lekturze, łatwo to dostrzegą. A przy okazji, warto zwrócić uwagę na dorobek takich współczesnych ekonomistów, jak Helpman Enhanan, a zwłaszcza Dani Rodrik. Zwłaszcza poglądy i argumenty tego drugiego są mi bliskie. Jednakże to, co proponuję w książce to ujęcie nowe, oryginalne. I – sądzę – wielce obiecujące.
    Inny Michał (wpis z 14.IV) pyta: jedna globalizacja czy wiele? Uważam, że jedna. Różne są natomiast pola jej obserwacji, rozmaite płaszczyzny przejawiania, niejeden sposób oceniania. “Globalizacja wieloraka” to niezły termin, ale odczytuje go jako globalizację o wielowątkowej (wielorakiej) charakterystyce, a nie jako wiele różnych procesów. Proces jest jeden, ale jakże bogaty, co widać chociażby z lektury rozdziału “Globalizacja – i co dalej?” (s. 92-138).
    Krzysztof (wpis z 15.04) pyta o Chiny. Wszyscy pytają o Chiny, dlatego też tak wiele odpowiedzi na temat tego fascynującego – i rzutującego na losy świata w przyszłości – przypadku piszę w “Wędrującym świecie”. A Olimpiada? Cóż, będzie to wspaniała impreza, pasjonujące zawody sportowe, Chiny będzie podziwiał cały (no, prawie cały) świat. A że ktoś nie poważnie bojkotuje igrzyska i nie jedzie? A w jakiej dyscyplinie miał startować? Niech nie jedzie; przynajmniej zaoszczędzimy trochę grosza podatników, bo przecież nie za własne miał jechać… Sama Olimpiada w Pekinie już przyczyniła się do zauważalnego postępu – w sferze stopniowej, choć wciąż zdecydowanie za wolno postępującej liberalizacji politycznej, w sferze ochrony środowiska, w sferze kultury (jakże Weilu Chińczyków zna już jakieś języki obce; więcej ludzi mówi po angielsku w Pekinie niż w Tokio…). Olimpiada w Pekinie to bardzo dobry pomysł. Gdyby nie to wydarzenie w Chinach byłoby gorzej, niż jest. A przecież lepiej, jak jest lepiej, czyż nie?
    Michał (wpis z 16.IV) radzi mi, abym mniej zachwycał się Google, a zarazem był bardziej wyrozumiały dla hackerów. Cóż, pozostaję przy swoim – zachwycam się pierwszym, nie podziwiam drugich – acz zgadzam się, że Google to nie tylko zalety, a hakerzy to nie tylko wady. Zresztą, jeden i drugi fenomen są nieodłączną cechą rzeczywistości, która tak wiele nam daje, a która także – jak czytamy – fascynuje Michała. I wielu innych.
    Wszystkim pozostałym uczestnikom naszej debaty na blogu bardzo dziękuję za krytyczne uwagi i wysoką ocenę książki. ZAPRASZAM INNYCH DO LEKTURY i DO DALSZEJ DEBATY!

  19. (12.) Książkę czytam. Bardzo interesująca szczególnie w tych fragmentach, w których Autor opisując “świat , jaki jest” odchodzi od języka ekonomii. A świat nie jest jednoznaczny…. Inaczej postrzega go ubogi mieszkaniec Nigru, inaczej zamożny przedsiębiorca, żyjący w dostatniej Szwajcarii.
    Jeden i drugi świat istnieje w tym samym czasie i ..paradoksalnie, tuż obok siebie.
    Więc jaki jest ten świat?
    Przede wszystkim bardzo złożony i zależny od wielu czynników i tę właśnie wielowymiarowość próbuje nakreslić nam Profesor Kołodko.

    Ta książka jest naprawdę pasjonująca .Warto ją kupić i , tak jak jej Autor, spojrzeć na świat z szerszej perspektywy …. nie tylko przez pryzmat własnego kraju, miasta , czy nawet podwórka.
    :-)

  20. (11.) Książka przeczytana. Wygląda po tej czynności na zmasakrowaną – tzn. jest pokreślona i popisana czyli warta uwagi: strong reading to solidny test dla każdej książki.
    małe uwagi w zakresie Internetu:
    – radziłbym schłodzić nieco zachwyt Google’m z racji drugiej strony ich działalności związanej z gromadzeniem zatrważającej ilości informacji o nas użytkownikach
    – nie piętnowałbym działalności hackerskiej i utożsamiania jej ze zwykłymi przestępcami, którzy korzystają z sieci – wszak ruch hackerski miał kolosalny wpływ na rozwój sieci oraz oprogramowania i utrzymywania niezależności szkieletu sieci [ świetnie pisze o tym Manuell Castells].
    Gratuluję udanej publikacji. I mimo wszystko jeszcze raz żałuję[mimo, ze sam miałem przyjemność słuchać na żywo i wziąć udział w dyskusji], że Autor nie prowadzi “przy okazji” promocji i “globalizacyjnej ewangelizacji” w mniejszych miastach.
    PS skoro to nominalnie blog, a więc instrument Web 2.0 przydałoby się nieco interaktywności

  21. (10.) Zauważyłem, że sporo uwagi poświęca Pan Chinom. Moje pytanie dotyczy właśnie Państwa Środka.
    Jaki, pana zdaniem, będzie wpływ Igrzysk Olimpijskich na Chiny w aspekcie gospodarczym i politycznym? Krótko czy długotrwały? Czy poza koniecznością pewnego otwarcia kulturowego, organizacja tej imprezy pchnie mocniej Chiny w kierunku wolnorynkowym i demokratycznym? Czy może Chiny są na tyle mocne, by oprzeć się tendencjom globalnym i same będą wyznaczać nowe kierunki? A może wpływ ten, abstrahując od aspektu turystycznego, będzie krótkookresowy i spłynie po Chinach jak woda, a czego Tybet nie wywalczy w ciągu nabliższych trzech miesięcy, tego nie osiągnie wcale?
    Dodatkowo spytam o prognozy terminu pełnego uwolnienia kursu juana.
    Zapraszam również innych czytelników do komentarzy.

  22. (9.) W kwestii rozdziału: “Globalizacja i co dalej?” [zresztą na rynku wydawniczym jest niezła jak na polskie warunki transdyscyplinarna pozycja pod tym właśnie tytułem – tom pod redakcją Stefana Amsterdamskiego]:
    w związku z moim prywatnym “pisarstwem” nasuwa mi się uwaga czy nie jest adekwatne mówienie nie o globalizacji w liczbie pojedynczej, lecz o globalizacji w liczbie mnogiej – sam postuluję termin globalizacji wielorakiej? czy nie jest tak, że globalizacja, która stanowi wiązkę związanych ze sobą, współzależnych oraz synergicznych procesów działa/przekształca/transformuje poszczególne areny życia codziennego [areny możemy delimitować na różnych poziomach: 1.polityka- w każdym z jej wymiarów, gospodarka, kultura, nauka i edukacja, społeczeństwo, etc.; 2. poziom regionu, lokalności, miasta, państwa narodowego, grupy, jednostki, stylów życia, etc.]kierując się logiką selekcji/preselekcji/segmentacji/segregacji zarówno przestrzennej, jak i czasowej, w wyniku czego możemy mówić o wielości “prędkości”/stadiów globalizacji cząstkowych – np. inną prędkość ma globalizacja rynków finansowych w tzw. Global Cities a inną powiedzmy na dalekiej afrykańskiej prowincji?

  23. (8.) Panie Profesorze wróciłem dzisiaj z Wrocławia ze spotkania promującego książkę, i w związku z tym, ze widzę wiele spójnych tez z moimi poglądami , które formułuje w moim modelu [nie jestem ekonomistą, ale ponad rok już przeciąga mi sie zamiar zbudowania holistycznej, transdysplinarnej teorii globalizacji] więc po zapoznaniu się ze znaczną częścią książki mam kilka refleksji:
    1. czy Pana teoria w warstwie metodologicznej w jakiejś mierze nie ma pewnych bodźców inspirujących z dorobku: Leszka Nowaka, Karla Poppera, Paula Fayerabenda, Imre Lakatosa, Thomasa Kuhna czy też uwag Nicholassa Nassima Talleba?
    2. co Pan myśli odnośnie Imperfect Knowledge Economy?
    3. czy nie ma odrobiny racji Guy Sorman kiedy twierdzi prowokacyjnie, że zła polityka gospodarcza oraz polityka pieniężna – a co za tym także i teorie je fundujące – mają na swoim koncie więcej ofiar niż wszystkie wojny i epidemie XX wieku?
    4. czy w związku z faktem, ze każda teoria jest idealizacją rzeczywistości – w końcu w naszych analizach zamrażamy rzeczywistość w kategoriach – dopuszcza Pan możliwość także korekty – konstruktywnej – niektórych Pana założeń w kolejnej aproksymacji teoretycznej?
    Gorąco Pozdrawiam!Szkoda, że promuje Profesor książkę wyłącznie w miastach akademickich. W końcu jeśli uwzględnimy dane urbanistyczne większość z nas funkcjonuje okresowo w małych miastach w których panuje straszna pustka wiedzy o realiach dzisiejszego świata.

  24. (7.) Witam Wszystkich uczestników blogu.

    Chciałbym zaproponować pewien temat w nawiązaniu do rozdziału, w którym prof. G.Kołodko opisuje sposób kreowania rzeczywistości przez nurt neoliberalny w naszej gospodarce.

    Otóż można zauważyć, że w przypadku małych i średnich przedsiębiorstw mamy do czynienia z następującymi symptomami:
    1. Występuje luka kapitałowa co powoduje brak kapitału rozwojowego.
    2. W konsekewncji MSP opierają swój rozwój o samofinansowanie.
    3. Samofinansowanie jest niskie co wynika z licznych obciążeń fiskalnych, a dodatkowo większość firm ma charakter naśladowczy, co skutkuje niskimi marżami.
    4. Polityka proinwestycyjna (jak dobrze rozumiem) nasz system gospodarczy opiera się na amortyzacji.

    Stawiam więc pytanie:
    1.Czy nienależałoby wspierać MSP przy wykorzystaniu np. ulg inwestycyjnych obniżających dochód podatkowy skoro amortyzacja przesuwa tylko ciężar podatku?
    2. Czy ulgi są wiedzą sprzed półwiecza jak zasugerował to np. prof. J. Winiecki?
    3. Czy instytucje finansowe nie działają tylko i wyłącznie dla dużych podmiotów gospodarczych?

    Dziękuje za komentarze.

  25. (6.) Właśnie jestem w trakcie czytania. Interesująca zabawa! Dla mnie jako ekonomisty – nauczyciela akademickiego – bardzo cenny pierwszy rozdział, jak i ten o bogactwie.

  26. (5.) W latach 80 studiowałem na SGPiS, ale nie miałem zajęć z profesorem Kołodko. Pakowano nam wtedy do głowy wiele mądrości – przydatnych, mniej przydatnych, i całkiem nieprzydatnych (jak ekonomia socjalizmu), sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem i logiką. A referat, który musiałem napisać na temat “Etapy przejściowe od kapitalizmu do komunizmu” wydawał się być zadaniem nierozwiązalnym… Z dużym zainteresowaniem wysłuchałem dzisiaj w radio TOK FM (przez internet) rozmowy z profesorem Kołodko na temat tej książki. Wygląda na to, że moje spojrzenie na świat, na życie, na ekonomię jest bardzo zbliżone do poglądów profesora. I chociaż nie zajmuję się ekonomią zawodowo i nie mieszkam w Polsce, umieściłem “Wędrujący świat” w spisie moich obowiązkowych lektur, a jej zakup na górze listy “to do”.
    Pozdrawiam,
    Wojtek

  27. (4.) W przeciwieństwie do Pana Jana, książkę przeczytałem. Warto było! Dowiedziałem się z niej bardzo dużo z zakresu historii, kultury, polityki (trochę tajemnic polityków) i prognoz na przyszłość. Jestem zachwycony i przytłoczony ilością nagromadzonych informacji – no i Nawigator – to coś nowatorskiego. Kto chce czyta książkę, a kto lubi tabelki, dodatkowo zagląda do Nawigatora. Po lekturze koniec z telewizorem i gazetami. Dlaczego? Przeczytajcie. Wielkie dzieło. Gratulacje

  28. (3.) “Wędrujący Świat” to książka dla każdego, nie tylko dla osób interesujących się makroekonomią. Dla mnie jest to wielowątkowy przewodnik opisujący procesy współczesnego świata, który zmusza do zadumy nad jego przyszłością. Jest to jedyna tego typu książka na rynku… książka od, której czytelnik nie może się oderwać…

  29. (2.) Dzień dobry Panie Profesorze.

    Gratuluję kolejnej książki traktującej o problemach współczesnego procesu tworzenia bogactwa i jego podziału!
    Dziękuję za zestawienia danych jakie Pan Profesor zamieścił na tej stronie. Bardzo pomagają w pisaniu różnych prac i nauce.

    Pozdrawiam i życzę Panu oraz sobie i innym Czytelnikom oczywiście kolejnych książek.
    Mariusz

  30. (1.) Książki wprawdzie jeszcze nie przeczytałem (ani jeszcze nie kupiłem), ale już wiem o jej treści sporo z rozmowy z Autorem. Jej lektura zapowiada się bardzo interesująco; więcej napiszę w komentarzach po przeczytaniu kolejnych części książki.
    Z pozdrowieniem dla Autora i Czytelników.

1 2 3 92

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *